szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Dziecko (wychowanie, zabawy, rozwój, dieta, przedszkola, itp)
temat - 0 czy 1 - co ze szkołą?


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 3 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, następna
Napisano: Treść:
Goga66
2011-04-10
Email
Mamusie 6 i 7-latków. Ciekawa jestem jaką decyzję w tym czy zeszłym roku podjęłyście - zerówka czy 1 klasa od razu i dlaczego? Ja Zu od razu do 1 klasy. Ma już sporą wiedzę i zainteresowania na wyrost, zaczyna czytać i trochę liczy, pisze koślawo ale pisze - radzi sobie z ubieraniem i sznurowaniem butów. Poprawnie mówi chociaż r ma trochę miękkie czyli takiego rrrrrrrrr dźwięcznego nie wypowie. Za to wymyśla piosenki, opowiadania i wierszyki, mówi, ze nudzą już ją zabawy w przedszkolu. Problem jest taki, ze jest straszliwą indywidualistką, zawsze ma swoje zdanie na każdy temat i potrafi z uporem maniackim przy nim trwać. może mieć ciężko.... :( Jest też przesadnie ambitna...
Kamila
2011-09-23
10:32:57
Email
Heloło :) odrabiamy lekcje, tzn Kinia odrabia, ja tylko wieczorkiem sprawdzam, na razie jest dobrze, chociaż raz zapomniała przygotować rysunku - trudno, musiała wtedy siedzieć do 21 - nie sprawdziłam zeszytów wcześniej, bo mnie nie było całe popołudnie w domku, ale chyba efekt był dobry, bo teraz pamięta :) podoba jej się, oby tak dalej, ma już kilkanaście ocen, same A ;) u nas są literki - dla mnie bez sensu, no ale inne czasy, wiadomo :) chodzi do świetlicy, je obiady. Piszą dużo w zeszytach w 2 linie, szlaczki, piórem, ale daje radę :) W-f ma tylko raz, nie wiem czemu, religię za to 2 razy (bezsens jak dla mnie), angielski 2 razy.
Goga66
2011-09-30
17:53:16
Email
W szkole Zuzi obowiązuje wyłącznie ołówek do pisania. Ocen nie ma chyba przez pierwsze 2-3 lata są znaczki typu uśmiechnięte słoneczko - bardzo dobrze czy chmurka postaraj się bardziej itp. Są też dodatkowe - za -pracowitość np. pszczółka. Odrabianie lekcji to albo rysowanie szlaczków wg wzoru albo literek i cyfr i dużo kolorowania obrazków, co Zuzę strasznie nudzi i się buntuje. Te kolorowanki są faktycznie upierdliwe i z każdego przedmiotu poza wf :)
aska
2011-10-11
11:16:30
Email
Witam, ja rowniez mam pierwszoklasistke w domu. 7letnią pierwszoklasistke. Nie bylam zwolennikiem by 6latki rozpoczynaly szkołę. Jeśli mogłam wybrac - wybrałam. Jedna z Pań w ostatniej grupie przedszkola uważała, iż Ola emocjonalnie nie jest przygotowana na szkołe, natomiast Pani z zerówki stwierdziła, że śmiało mogła rozpocząć naukę w pierwszej klasie. Ja jednak chyba bardziej sklaniałabym sie do opini przedszkolanki. Może i owszem z nauką poradziłaby sobie, jednak emocjonalnie byłoby za wcześnie. Dla niej zabawa była bardzo ważna. Cieżko z obowiazkami. Trudni mi to opisać ale jako mama czułam, ze to nie była pora na szkołę. I chyba się nie pomyliłam. Nie żalujemy decyzji. Teraz gdy widze ile jest nauki, zadań. Brakuje czasu na zabawę. Na szczescie ola jest bardzo obowiązkowa (jeszcze) i to ja muszę ja gonic do zabawy, do odpoczynku. Wzięla na swoje barki bardzo dużo. Od 3 lat uczęszcza na studio baletowe dwa razy w tygodniu po półtora godziny. Od roku na język niemiecki do "cioci babci". Chociaż tutaj są to raczej spotkania towarzyskie na ciasteczko i herbatke niemiecki stał sie bardziej dodatkiem. Ale skoro lubi do cioci wychodzic (dom obok) a kobieta jest bardzo mądra, oczytana, podróżniczka wiec rozmowy z takimi osobami uważam za bardzo cenne i wskazane. A coś w głowie z pewnością jej zostanie. Nawet sam kontakt z językiem obcym jest dobry. Do tego wszystkiego przedszkole i zerówka sugerowały by ola uczęszczała na zajęcia plastyczne. Sama ola uwielbia rysować. Wczesniej zajecia plastyczne kolidowaly z baletem ale w tym roku udało. Chodzi na plastyke. Jest zachwycowana. No i pani, ktora prowadzi jej klase prowadzi rownież zajecia z tanca towarzyskiego. Gdzie moja olcia wymyśliła ze i tam bedzie sie udzielać. Nie chce mi z niczego zrezygnować. Ja jestem przeciwna aby dziecko miało tyle na głowie. Skoro jednak sama chce musze jej pozwolic ale trzymam reke na pulsie i obserwuje. No i ją wozimy na te wszystkie zajęcia. Jest to dla nas obowiązek nawet duży. A co do szkoły. Jestem teraz w domu z małym na macierzyńskim to mam czas by ją pilnować. Wystartowała bardzo fajnie. Pilnuje nauki i zadań. Chyba wyrobiłam w niej obowiązkowość. W szkole od początku mają oceny. Czesc wrzesnia byla ulgowa, pani nie wstawiala zlych ocen. Teraz juz ocenia wg tego kto na co zapracowal. Cieszę się, że nie wysłałam jej jako szesciolatki chyba nie szło by jej tak dobrze jak teraz gdy dorosła do szkoły. Nie czarujmy sie jednak to poczatek szkoly. Jeszcze pewnie wiele przed nami.
Anna
2011-10-12
11:28:37
Email
Asiu, ja też mam pierwszoklasistę 7-latka. Mnie się wydaje, że trafilismy na najgorszy okres (przejściowy), niezależnie czy dziecko ma 6 czy 7 lat kazdy na tym trochę traci. Rodzice młodszych dzieci martwią się że nie dadzą sobie rady, starsi chcieli by robić coś wiecej niż rysowanie szlaczków i kolorowanie. Miłosz lubi szkołę bardziej niz przedszkole , właśnie jest chory i marudzi, kiedy bęzie mógł isć, martwi się że coś go ominie, że nie zdobęzie punktów za dobre sprawowanie, itp. czyli "wielkie" problemy małych ludzi. Ale rozmawiałam niedawno z mamą jednej z dziewczynek i mówiła, że jej córka nie chce chodzić do szkoły bo zwyczajnie się nudzi, chciałaby już pisać i czytać. Mnie też się wydaje , że zadania w naszych podręcznikach są dla 7-latków są zbyt proste, ale za to np. książka do religi według mnie to jest gdzieś na poziomie klasy trzeciej. Teksty do czytania na cała stronę dla dzieci które jeszcze wg programu nie znają liter? Troche to dla mnie niezrozumiałe. Jeśli zaś chodzi o zajęcia dodatkowe to faktycznie różne formacje prześcigają się w ofertach, aż ciężko wybrać. Mnie sie wydaje że same zajecia dla dziecka to jest frajda problem stanowią dojazdy, meczące dla dzieci i opiekunów, wiem coś o tym, bo juz trzeci rok wozimy Miłosza na treningi. Dlatego wybierając szkołę zdecydowałam się na taką która dzieli budynek z domem kultury, tam są rózne zajecia dodatkowe, które można zgrać z lekcjami. I tak np. Miłosz z cała klasą chodzą na zajęcia muzyczno-taneczne, zaraz po skończinych lekcjach, a potem pani odprowadza ich spowrotem na świetlicę, zajęć jest dużo róznych i każdy może coś dla siebie wybrać, a i ceny są przystępne. Jesli dziecko i tak zostaje na świetlicy po lekcjach to może ten czas naprawdę fajnie spożytkować.
Goga66
2011-10-14
13:20:16
Email
Hmmmm - nie dziwię się 7-latkom skoro moja 6-latka mówi, ze nuda i chciałaby pisac i czytać a nie szlaczki i kolorowanki. Na szczęście już są pierwsze cyfry i litery obok szlaczków - wina kretyńskich reform, które zakazywaly w przedszkolach uczyc choć jednej literki przez jakieś 2 lata. Na szczęście przedszkole Zuzy te "madre" pomysły olało i wprowadzało jakieś podstawy i ćwiczenia ręki w postaci własnie szlaczków i wzorów do obrysowania bez odrywania ręki. Także sylabizowanie i literowanie mieli. Teraz dzieci w klasie - niektóre to potrafią a część musi uczęszczać na zajęcia dokształcające. Pomysły pani minister edukacji są porażające i wybitnie szkodliwe. Żeby w przedszkolach musiano kryć się, że czegoś tam uczyli dzieci, co potem jest wymagane w szkole, bo pomysł już odszedł w niepamięć a niedouczenie niektórych pozostało.... Zuza wszystkie zajęcia - płatne (balet lub szkola muzyczna czy zajęcia teatralne, karate itp - Zuza tylko chodzi na balet) i bezpłatne (plastyka, gimn. korekcyjna i rytmika czy chór, na który nie uczęszcza) ma na terenie własnej szkoły i prowadzana jest tam przez panie ze świetlicy, więc żadnego dodatkowego zabierania czasu i jeżdżenia nie mamy a i Zuza ma czas na zabawę wieczorem po odrobieniu lekcji. Tu mogę tylko chwalic tę szkołe i świetną organizacje zajęć dodatkowych, gdzie nie trzeba chodzić poza teren szkoły. Są też dodatkowo płatne języki i też na miejscu.
aska
2011-10-18
15:07:14
Email
Nie rozumiem co wy piszecie. Jak to dzieci nudza sie rysowaniem i szlaczkami... To program rozni sie w szkolach? Niemozliwe. Ola od poczatku uczyla sie literek i czytania. Nie ma mowy o nudzie. Maja takie tempo, ze jest co robic. Juz czytaja, poznali mase literek z ktorych samodzielnie buduja wyrazy ( z rozsypanych sylab) a z tych z kolei zdania. Moze to zalezy od Pani. Od jej wymagan i narzuconego tempa. Nie wiem. My korzystamy z podrecznikow i cwiczen "nowe juz w szkole". Jestem zaskoczona tym co piszecie. Ola uczy sie fajnych rzeczy. Dodam tylko ze u oli w klasie nie ma szesciolatkow.
Kamila
2011-10-19
11:16:02
Email
To, że przedszkola uczą liter, liczb, czytania i pisania jest nie zgodne z ustawą. W naszym przedszkolu też pani olewają i uczą, bo własnie potem w szkole już wymagają od dzieci, sylabowania, głoskowania, dziwią się, że nie znają liczb, liter. To wina nauczycieli w szkołach (nie wszystkich). U Kini jest chyba 6 sześciolatków. Moja już czyta i pisze, ale nie wszystkie dzieciaki umieją i dla pani i dzieci to kłopot, bo musi teraz wyrównać poziom. Moja nie nudzi się. Ma dużo pisania szlaczków, piórem, rysowania aż tak dużo nie ma, ale nie nudzi się :) nie czytają jeszcze na oceny, bo nie wszystkie dzieci potrafią, moja wypożycza książki z biblioteczki i w domu sobie czyta. Są pierwsze sprawdziany, do tej pory miała literki: A, B, M, L, O i cyfry 1,2, 3 i 4. Sporo prac plastycznych. Teraz jedziemy na wycieczkę do teatru lalek :)
Kamila
2011-10-19
11:17:14
Email
Aśka, wszystkie dzieci czytają? Jeśli tak, to szybko :) znaczy wszystkie znają literki już z przedszkola :)
kyja
2011-10-19
14:51:57
Email
mój Misiek ma 7 lat i nie czyta, ani nie pisze. Jest w pierwszej klasie i dopiero poznają literki. Chodził do zerówki szkolnej, w tej samej szkole i pani nie uczyła nikogo pisać i czytać, owszem wygląd literek przemycała:) i szlaczki literkopodobne wałkowała z dziećmi. Ja z kolei nie bawiłam się w nauczyciela domowego i nie uczyłam go niczego takiego w domu, owszem, szlaczki z nim trenowałam.W klasie Michała 1/4 dzieci to 6 -latki. I uwierzcie mi, że nie chodzi o fakt, że 6 latki nie zakumają o co chodzi w czytaniu czy pisaniu.Bo pewnie zakumają. Ale te dzieci jako 5-latki w zerówce odstawały, przede wszystkich, zachowaniem, od 6-latków. To było widać. Nie osiągnęły dojrzałości szkolnej - tak to się ładnie nazywa :) Teraz niby lepiej, ale i tak klasa jest chyba nierówna.Bo są dzieci czytające i nieczytające, itd. O Miśka się nie boję - w końcu jego rodzice czytają, piszą - to i on się tego nauczy :)) Poza tym, ma swoje zainteresowania i drąży zajadle interesujące go zagadnienia, to mnie cieszy:) My mamy jeszcze zadanie: wychowawczyni zadała 10 książek, które mamy czytać dzieciom, nie znałam 8 z nich:)! czasy się zmieniają...:)
Anna
2011-10-19
19:49:22
Email
No cóż, kiedyś wszyscy uczyliśmy się z jednakowych książek, a teraz niby jest jakaś podstawa programowa, a jak widać róznie to w szkołach wygląda. Chyba dużo zależy od wybranych przez nauczyciela podręczników. U nas litery i cyfry zaczną się dopiero gdzieś za tydzień. Miłosz czytać potrafi dosyć dobrze, pisać uważam że nie umie, bo nie zna liter pisanych, chociaż drukowanymi potrafi napisać prawie wszystko, ale często w formie fonetycznej np.CHLEP. Właśnie stanęliśmy przed dylematem, podpisu na legitymacji. Nazwisko mamy długie i dosyć trudne, drukowanymi napewno się nie zmieści w wyznaczonym miejscu.
Anna
2011-10-19
19:51:29
Email
Oj, ja też chyba z pisaniem mam problem
Kamila
2011-10-20
19:35:55
Email
W książkach dla dzieci w zerówce są już literki, cyfry, także coś tu nie gra :) Kyja, jakie książki macie czytać? Albo ja się przesłyszałam, może słyszałyście, czy to prawda, że lekturą w podstawówce jest albo Harry Potter lub Władca pierścieni??????????? To możliwe?? :D
aska
2011-10-21
09:09:26
Email
Kamila u Oli w klasie znaczna wiekszosc dzieci radzi sobie z czytaniem. Ale ja mam na mysli czytanki z podrecznikow. Nie mowie o czytaniu ksiazek. Ola chodzila do zerowki do przedszkola teraz trafila do klasy z dziecmi z zerowki z tej szkoly. Rodzicom bardzo zalezalo aby cala grupa z zerowki trafila razem do klasy i tak tez sie stalo. Takich dzieciakow jak ola czyli ja nazwe je dochodzacych jest zaledwie kilka. Jednak szybko dostosowaly sie do grupy. Chcialam zaznzczyc ze bardzo podoba mi sie podejscie Kyji i to w jaki sposob podchodzi do umiejetnosci syna. Ja staralam sie pdobnie nic na sile nie narzucac Oli. Idac do szkoly znala literki drukowane, umiala przeczytac zaledwie krotkie zdania teraz radzi sobie calkiem fajnie z czytaniem. Nie czyta plynnie ale z czytankami w podreczniku sobie radzi. I tak podobno wiekszosc dzieci u nie w klase. Pani twierdzi, ze trafila jej sie mocna grupa dzieci. Ale, no wlasnie ale nie grzecznych. W tym i mojaola rozrabia. Jak wszyscy to wszyscy.... Pani podkresla że swietnie sobie radza z nauka ale rozrabiaja bardzo. Owszem jest kilkoro dzieci ktore nie nadazaja ale z tego co wiem pani juz dziala w tym kierunku by mogly dorownac. Nie wiem sama czy to dobrze. Nie mnie oceniac jak ma wygladac nauczanie w pierwszej klasie. Nie jestem pedagogiem ale wydaje mi sie ze tempo maja duze. Moze dlatego ze silna klasa i pani moze sobie na to pozwolic ale jak to odbije sie na slabszych dzieciach... Na ten moment z Ola jestesmy z pani zadowolone, radzimy sobie i lubimy szkole. A co bedzie dalej czas zweryfikuje. Na ten moment czyli po niespelna dwoch mesiacach znaja literki: a,ą,b,d,e,ę,i,k,l,m,o,ó,r,t,u,w i cyferki 1,2,3,4 czytaja podstawowe czytanki oraz dla chetnych dluzsze juz z wszystkimi literkami. Maja za soba prawdziwy sprawdzian. Mimo, ze Ola nie szła do szkoły super przygotowana. Jak pisalam wczesniej nie czytala nie pisala (poza drukowanymi literkami) a w szkole sie odnalazla. Bawi ja zdobywanie ocen. Podoba jej sie to. A moze szkola ja bawi wlasnie dlatego ze sie nie nudzi bo wiele rzeczy jest dla niej nowych. Zauwaze jednak ze mogloby byc inaczej gdyby nie fakt ze jestem w domu na macierzynskim i moge poswiecic jej czas i pomagac. Nie wiem jak bedzie jesli wroce do pracy. Teraz duzo czasu poswiecamy na zadania i nauke. Pochwale sie, ze Ola ma jeden z najladniejszych zeszytow w klasie. Jest 4 dzieci ktore pani wyroznila i miedzy innymi ole. Mnie sama tym zaskoczyla. Ma fajny charakter pisma, dba o zeszyt i starannie pisze. Zeszyt jest czysty nie pokreslany, nie mazany bardzo estetyczny. Pani bardzo czesto dokonuje wpisu na czerwono w rodzaju: pismo bardzo starane! Brawo! Lub Pekny zeszyt! Brawo! Itp- ma juz sporo takich wpisow od Pani co ja tylko motywuje by starac sie jeszcze bardziej. Teraz malymi krokami wchodza w zagadnienia matematyczne obawiam sie, znajac moja Ole, ze tutaj bedzie jej trudniej. Matematyka nie jest jej mocna strona. Staram sie jednak wpajac jej ze nie musi byc dobra we wszystkim.
aska
2011-10-21
09:16:16
Email
Jeszcze raz zaznacze, ze bardzo podoba mi sie wpis Kyji. Kyja masz bardzo dojrzale podejscie do dzieci, do ich wychowania i rozwoju. Mysle, ze Twoje dzieci wyrosną na fajnych, madrych i pewnych siebie ludzi.
Goga66
2011-10-21
10:04:31
Email
Wiele zależy od ustawienia podręcznika. U Zuzi już weszły pierwsze litery w 5 chyba tygodniu. nie zmienia to faktu, ze podręczniki angielskiego i religii zawierają dziesiątki kolorowanek a i pojawiają się wciąż między pierwszymi słówkami i cyferkami w głównym podręczniku. Zuzy klasa to na szczęście same 6-latki, co znacząco wyrównuje poziom. Trzy klasy pozostałe to 7-latki. Mam wrażenie, ze dzieci w jej klasie dojrzały do poziomu 1 klasy. Rodzice zapewne rozsądnie dali dzieci mniej dojrzałe do zerówki (są 2 w szkole). Zuzi klasa już też miała wyprawę do biblioteki i wypożyczanie pierwszych książek. Zuzia dzielnie stara się przez nie przebrnąć ale daleko do płynnego czytania chociaż coraz szybciej "literuje" i niektóre wyrazy rozpoznaje już bez literowania. Ja w sumie iceszę się, że zanadto nie pędzą z tym pisaniem i czytaniem, bo słabszych mogłoby to zniechęcić do szkoły. Pamiętam swoją eksperymentalną klasę w latach 70. - na nas wypróbowywali program 10-latki (nigdy nie wdrożony) i w 2 klasie lepiej liczyliśmy systemem 2-kowym niż klasycznym. Tempo było takie, ze słabsi odpadli psychicznie i zaczęli kompletnie olewać. W 5 klasie z matematyki miałam powtórkę z 2 klasy bo wróciliśmy do normalnego programu 8-latki po 2 czy 3 latach i zaczęliśmy iść eksperymentalnym programem sportowym dla odmiany. Reszta szkoły funkcjonowała normalnie. Mam pytanie - czy Wasze dzieci zaczynają się kochać w nauczycielkach? Bo moja już pała miłością do wychowawczyni (zresztą (ślicznej, mądrej i naprawdę fajnej), co działa na szczęście jak zachęta do chodzenia do szkoły i lepszego odrabiania lekcji
Anna
2011-10-21
16:53:56
Email
A właśnie jeśli znacie jakieś fajne książki dla pierwszoklasisty, które mogłybyście polecić to chętnie skorzystam. Mam na myśli raczej takie które my możemy poczytać dziecku, a nie takie do samodzielnego czytania.
Goga66
2011-10-21
18:14:45
Email
Sama w pierwszej klasie kochałam "Filonka Bezogonka". Nie wiem, czy książeczka jeszcze dostępna ale historyjka o kotku bez ogona wyśmiewanym przez inne koty stała się też ukochaną lekturą mojego dziecka. Teraz czytamy jej "Przygody Guliwera" i bardzo je lubi chociaż mnie trochę nudzą - jednak to propozycja mojego męża a tatuś też ma przecież prawo do proponowania lektur ;). Wczoraj kupiłam pierwszy numer czasopisma dla dzieci "Cudaczek i przyjaciele" - podtytuł "mądre czasopismo dla twojego dziecka"- cena ok. 5 zł. Mogę polecić z ręką na sercu, bo sama będę polować na kolejne numery - to trochę taki "Focus" dla dzieci - niektóre tematy nawet mnie wciągnęły.
kyja
2011-10-21
18:28:14
Email
Asiu, dzięki za miłe słowa :)) ja z kolei jestem pod wrażeniem umiejętności Twojej Oli :) Podam zaraz te książki do czytania dzieciom, zaczęłam czytać Michałowi pierwszą z nich i powiem, że młody jest bardzo zainteresowany przygodami kota i literkami :) 1. M. Strykowska-Zaremba, Leniwe literki 2. W.Widłak, Pan Kuleczka 3. M. Strzałkowska,Miłość, radość, smutek,lęk 4. G. Kasdepke, Detektyw Pozytywka 5. A. Onichimowska, Zasypianki na każdy dzień miesiąca 6. R. Jędrzejewska- Wróbel, Królewna 7. K.Makuszyński, M. Walentynowicz, O wawelskim smoku 8. E. Zubrzycka, Powiedz komuś! Encyklopedie dla dzieci 9. J. Brzechwa, Brzechwa dzieciom 10. D. Gellner, Zwariowane podwórko Niezależnie od tych lektur czasem czytam dzieciom przed snem różne polskie baśnie, Michał lubi wiersze Brzechwy, śpiewa pod nosem "Kaczkę dziwaczkę"z Akademii Pana Kleksa:), czytałam mu też ostatnio "Puc, Bursztyn i goście" Jana Grabowskiego - też mu się podobało, tak samo jak "Dzieci z Bullerbyn":) Mój tato ostatnio podarował Miśkowi moje książki z dzieciństwa, które zostały w domu taty - nawet znalazłam wśród nich książeczkę, którą dostałam od koleżanki na imieniny w pierwszej klasie...:) A tak w ogóle, to fajnie, że znowu - tak jak kiedyś - piszemy o swoich dzieciach, już nie maluchach:)) Ze szkolnych atrakcji, to jeszcze zapisaliśmy Michała na dodatkowe zajęcia (projekt unijny) rozwijające zainteresowania matematyczno-przyrodnicze, zajęcia odbywają się raz na 2 tygodnie. Bo chyba matematyk nam rośnie:) A poza szkołą, mały dalej zasuwa raz w tygodniu na basen (na sąsiedniej ulicy, więc te koszmarne korki odpadają)
Goga66
2011-10-21
19:04:39
Email
Też się cieszę Kyja, bo troszkę zdechło to forum a dział dla mam starszych dzieci nigdy na dodatek nie cieszył się szczególnym powodzeniem - a problemy rosną wraz z dziećmi i warto się wymieniać doświadczeniami i spostrzeżeniami. Pozdrawiam
Acha - my jeszcze przerobiliśmy Misia Paddingtona niedawno. No i wszelkie baśnie i wiersze - głównie Brzechwy i Tuwima, ale obecnie Zuza woli dłuższe formy, potem często historyjki odgrywa w zabawach dodając dalszy ciąg tzw. kolejne odcinki ;), w których nierzadko zmuszeni jesteśmy uczestniczyć.
Zuza lubi tez rozmaite encyklopedie - szczególnie kosmos i medycyna wraz z budową człowieka leży w zakresie jej zainteresowanie - ma ich kilka - system trawienny i rozrodczy wraz z tym jak funkcjonuje i do czego służy zna już na pamięc od 2 lat. Plemnik, wagina, jajeczko, macica, poród nie są nam straszne, hehe. Ostatnio doszły jeszcze teorie powstania świata - szczególnie ta o wielkim wybuchu. Działa na wyobraźnię. Natomiast religia wchodzi jej średnio - może za małe religijne zaangażowanie wykazujemy na co dzień... hmmmm
Anna
2011-10-21
19:15:03
Email
Dzięki, dziewczyny za szybki odzew. My jesteśmy właśnie na etapie książek pana Kasdepke, Miłosz bardzo lubi "Detektywa Pozytywkę", a wczoraj kupiłam jeszcze "Mity dla dzieci" i "Co to znaczy". Bardzo lubimy opowiadania Piątkowskiej "Nie ma nudnych dni" czy "Opowiadania z piaskownicy" (ta druga trochę dla młodszych dzieci), z wierszy mogę polecić "Rady nie od parady" Strzałkowskiej - fajne wierszyki z morałem. A z klasyki to oczywiście "Dzieci z Bulerbyn" i komiksy "Tytus Romek i A'tomek"
kyja
2011-10-21
20:00:22
Email
Goga, to prawda: problemy rosną wraz z dziećmi:) Misiek też przerabiał ciążę (gdy byłam w ciąży:)), ale bez szczegółowego wnikania jak komórka taty dostaje się do wnętrza mamy :) Interesuje go kosmos, Układ Słoneczny,Wielki Wybuch też przerabiamy, na topie są największe budynki świata, drapacze chmur;interesuje go to, co katechetka mówi na lekcjach religii, wypytuje nas w domu, ale czasem się boję, że odpowiadając mu, niechcący mogę zasiać wątpliwości:)zadaje masę pytań. A tu jeszcze mała w domu potrzebuje uwagi...ech, czasami chciałabym się sklonować:)
kyja
2011-10-21
20:02:36
Email
Goga, my też mamy "Filonka..." - książka jeszcze z mojego dzieciństwa:)
Kamila
2011-10-21
20:06:03
Email
Aśka a w czym pomagasz Oli? Przyznam szczerze, że ja tylko sprawdzam zeszyty, książki, nie siedzę z nią, nie mówię zrób tak i tak. Nie chce potem wisieć nad lekcjami z dzieckiem tak jak wiele moich koleżanek.. My też nie uczyliśmy Kingi w domu pisania czy czytania. Zero. Wszystko z przedszkola. Wypożycza książki: Jaś i Małgosia, Piękna i Bestia, teraz ma Królową Śniegu. A w domu maglujemy serię wierszy Brzechwy, Tuwima oraz serię ABC uczę się - mam prenumeratę. Moja dziś dostała piątkę za recytację wiersza i za śpiewanie. Ogólnie jest bardzo zadowolona, nie naciskam na nią, idzie swoim trybem. Za to Konrad, zaraz 5 lat skończy, zna już wszystkie literki, cyfry, już sobie pisze MAMA TATA KINGA dodaje, odejmuje do 5 :) i też go nie uczę :) nie mam na to czasu przy 5 dzieci :D
Goga66
2011-10-21
21:01:44
Email
Też raczej Zuzi nie pomagam. Uczę ją samodzielnego odrabiania lekcji.
A tak przy okazji - jak wyglądało u Was pasowanie na ucznia? Zamieściłam w dziale foty pasowanie Zuzi - mieli birety - każda klasa w innym kolorze. Pani dyr. ubrana jak rektor uderzała ich po ramieniu olbrzymim piórem a potem była "wyżera" słodyczowa w klasach.
noemi
2011-10-22
08:32:52
Email
ale fajnie, ze rozkręciłyście temat:) wprawdzie ja mam dopiero czterolatkę, jednak już się boję tego co będzie za dwa lata. no ale żeby się wpasować w temat powiem, że Lena tez już zna wszystkie literki. i potwierdzam, że abc uczę się to znakomite książeczki:) pozdrawiam serdecznie
aska
2011-10-22
12:51:02
Email
Kiedyś moja starsza koleżanka powiedziała, iz bardzo ważne jest aby dziecko rozpoczynajace edukacje szkolna nauczyc uczyc sie. I tak tez robie. Jestem zawsze dla niej w trakcie odrabiania lekcji dostepna. Robi zadania sama, sama ma znalezc rozwiazania itd ale ja zawsze mam dla niej wtedy czas i moze mnie zapytac, doradzic sie. Tlumacze jak nalezy prowadzic zeszyt, co robic by zeszyty ksiazki wyfpgladaly estetycznie. Tlumacze jak poprawic blad gdy juz taki w zadaniu zrobi. Piszac ze inaczej bedzie wygladalo gdy wroce do pracy mam na mysli moja nieobecnosc. Ja wyjezdzam z domu o godz. 7 rano i wracam o godzinie 18stej przy dobrych wiatrach. W tej sytuacji bedzie zdana sama na siebie( jesli wroce). Ucze ja jak gospodarowac czasem w ciagu dnia by mogla sie i bawic i uczyc. Jestem przy czytankach. Cwiczy czytanki przy mnie na glos. Gdy wraca ze szkoly i wspomina ze z czyms miala klopot cwiczymy to razem. Ucze ja systematycznosci i priorytetow. I chyba to wszystko ma sens poniewaz wrocila wczoraj ze szkoly i mowi, ze pani ja pochwalila i powiedziala ze widac ze pracuje w domu z mama. W czym jeszcze jej pomagam.... Uhm... Np przed sprawdzianem duzo cwiczylysmy. Ja wymyslalam jej zadania a ona je rozwiazywala. I po sprawdzianie wrocila zadowolona bo bylo to co cwiczyla. Wrocila spokojna ze napisala dobrze. Teraz np cwiczymy slowka z angielskiego na sprawdzian (maja w srode) wiec ja odpytuje. Staram sie wpoic w nia, ze warto przed lekcjami uczyc sie, cwiczyc. Ze samo do glowy nie wejdzie. Tak naprawde ucze ole jak sie uczyc by byly tego efekty. By nauka nie nazywal sie czas spedzony przy biurku ale to co w tym czasie wycwiczy, powtorzy. A robie to po to wlasnie by kiedys wiedziala jak pracowac juz samodzielnie.
aska
2011-10-22
12:56:31
Email
Udalo mi sie wpoic w nia, ze jej zeszyt, ksiazka czy jakakolwiek inna praca sa jej wizytowka. Poza tym, wie ze jesli juz cos robimy wykonujemy to porzadnie i dokladnie albo nie robimy tego wcale.
Kamila
2011-10-22
19:56:19
Email
U nas pasowanie było podobne jak u Was Goga, też były super czapy, dyra pasowała wielkim ołówkiem a potem zorganizowaliśmy ognisko klasowe, nauczycielka przygotowała świetne konkursy, tańczyliśmy, śpiewaliśmy, rodzice przygotowali poczęstunek w formie ciast, kiełbasek, owoców. Było świetnie. Asiu, czyli normalnie pracujesz :) myślałam, że "wisisz" nad nią non stop ;) nie którzy tak potrafią a potem dziwią się, że dziecko nie umie samo pracować... kurcze, ciężka ta Twoja robota, tyle godzin w pracy, rany ja bym tak nie umiała, zatęskniłabym chyba za dziećmi na śmierć.. dzielna jesteś. Zdarzył nam się ostatnio przykry wypadek w szkole, okradło ją dwóch chłopców, jeden dobry kolega... zbiera na SKO, 10zł nie wpłaciła, bo zapomniała książeczki, poszła na obiad i w świetlicy przetrzepali jej plecak...
Goga66
2011-10-23
12:41:34
Email
No cóż - ja też staram się być w miarę pod ręką, kiedy Zuza odrabia lekcje, bo czasem prosi żeby jej polecenie przeczytać a poza tym prosi o weryfikację odrobionej pracy.
Co do pracy - mnie taki tryb nie dziwi. Jeszcze niecały rok temu z domu wychodziłam o 6.00 a Zuzę z przedszkola odbieralam o 17.00-17.30. Do przedszkola woził ją mąż. Teraz też jest na świetlicy do 17-17.30, tyle, że kiedy ma później lekcje odwożę ją później do szkoły, bo tryb pracy mi się zmienił. Szczerze mówiąc nie tęsknię, bo mam inne rzeczy na głowie w tym czasie i odpoczywam przy tym od rodzinki. Zwariowałabym 24 godziny na dobę w klimatach czysto rodzinnych. Tak już mam..
Goga66
2011-10-23
12:47:36
Email
Przykra sprawa Kamilo z tą kradzieżą, przeraża mnie, że dzieci muszą się uczyć braku zaufania nawet do kolegów w tak wczesnym wieku. Na razie Zuzę od 2 lat edukuję co do zaczepek i częstowania przez dorosłych - jak ma się zachować i co zrobić, kiedy ktoś obcy np. zaproponuje zaprowadzenie do małych kotków czy piesków czy zechce poczęstować napojem czy słodyczami. Dodatkowo uczę ją, co ma zrobić jeśli przypadkiem nie zdąży ze mną wsiąść lub wysiąść z autobusu czy metra lub zgubi się w sklepie.
Kamila
2011-10-23
15:58:26
Email
Oj cały czas z dziećmi to nie wiem kto by wytrzymał :) nie tęsknię jednak za pracą, gdy wyjeżdżałam po 6 a wracałam dobrze po 18. Dużo mnie omijało w dorastaniu Kini. Jeśli chodzi o kradzież, bardzo boli fakt, że to syn znajomych. Często u nas bywali, razem imprezowaliśmy, nocowali u nas - to jest cios dla nas - dla nich nie tak bardzo... i to też dodatkowo dziwi i boli. No ale nic, człowiek uczy się całe życie. Nie rozumiem podejścia rodziców, gdy dziecko rozrabia w szkole, nie słucha nauczycieli a Oni (rodzice) potrafią powiedzieć, że to wina nauczyciela bo ich dziecko w domu jest grzeczne... i że to z kobitą jest coś nie tak skoro nie potrafi sprawić by dziecko było posłuszne.... to dopiero pierwsza klasa a co będzie dalej?
Goga66
2011-10-23
16:41:07
Email
Dziwi mnie, że ci rodzice nie są przerażeni zachowaniem dziecka. Ale niestety to ich dziecko i oni sami kiedyś mogą zapłacić za tę beztroską postawę. Teraz chcą żeby szkoła wychowywała dziecko. Wygląda na to, ze sami nie chcą i nie potrafią i dotychczas nie potrafili tego udźwignąć.
Szkoda dzieciaka.
Co do pracy - sama najchętniej bym pracowała na 1/2 etatu ale w naszym kraju niechętnie do tego podchodzą ew. pracodawcy
kyja
2011-10-23
20:05:27
Email
Kamila nieźle z tą kradzieżą! kurcze, człowiek zje beczkę soli...Dziwi mnie też podejście wielu rodziców do nauczycieli: że to nauczyciel ma wychować tak naprawdę dziecko. I że jest ono aniołkiem w domu i w ogóle jest genialne, tylko ta zła nauczycielka się uwzięła na małego geniusza, ech.Prawdę mówiąc nie lubię takich rodziców.Czy oni nie widzą, że zachowanie dziecka w szkole czy przedszkolu to tak naprawdę odbicie tego, co dzieje się w domu?Mądrzy nauczyciele od razu wszystko wyłapią. Chociaż i niemądrzy też się trafiają, jak wszędzie. Też mam marzenie o pracy na niecały etat, na 3/4 byłoby w sam raz:) U nas pasowanie będzie 27 października, z tego co wiem, dzieci będą mieć maski zwierzątek:) Misiek będzie mówił zwrotkę wiersza:) Pójdę na pasowanie z Jagodą, akurat w porze jej drzemki:) Co do brzydkich zachowań dzieci w szkole: raz kolega z klasy (od zerówki bił inne dzieci) bez żadnego powodu uderzył Michała na lekcji angielskiego. Powiedziałam o tym incydencie wychowawczyni, i że nie chcę, aby Michał był z tym chłopcem sadzany na innych lekcjach (normalnie siedzi z dziewczynką:)), wychowawczyni obiecała rozmowę z rodzicami, zwłaszcza, że była to druga skarga na tego chłopca. Jak na razie, jest spokój z tym chłopcem.
aska
2011-10-24
09:49:44
Email
Ja do 3 roku zycia Oli bylam na wychowawczym. To byl cudowny okres. Owszem padalam ze zmeczenia, bywaly dni zalamania, tesknilam za praca. Opieka nad dzieckiem jak wiecie nie jest latwa. Jest co robic. Ale moglam wychowac corke sama. Dac jej sporo milosci i swojego czasu. Gdy Ola poszla do przedszkola ja wrocilam do pracy. To byly szalone lata. Jak pisalam sporo czasu spedzalam w biurze. Nie bylo mnie w domu. Tak jak Kamila wspomniala wiele sie traci. Ja przyznam ze i nam wiele ucieklo. Wiedzialam ze tak bedzie ale gdy zostalam w domu na zwolnieniu przy kolejnej ciazy zdalam sobie sprawe ze stracilam tak duzo. Ola owszem opiekowaly sie babcie ale to sprowadzalo sie glownie do opieki by nic sie dziecku nie stalo, by nie bylo glodne. O wychowaniu i wpajaniu jakichs wartosci mozna zapomniec. Spora czesc dnia zreszta i tak spedzala w przedszkolu. Teraz nadrabiamy stracony czas. Mamy Michala i jestesmy szczesliwi. Marze o pracy na pol etatu lub 3/4. Moze uda mi sie znalezc przynajmniej cos na miejscu bo firma w ktorej pracuje znajduje sie w katowicach i sporo czasu zajmuje dojazd zwlaszcza przez korki. To jest koszmar gdy stoisz w korku ponad godzine bez celu i bez sensu a dziecko wydzwania kiedy wrocisz. Marnujesz czas w korku ktory moglabys spedzic z dzieckiem. Z tych wlasnie powodow rozwazam kolejny urlop wychowawczy. Lubie prace, sprawia mi przyjemnosc ale nie takim kosztem jak w ostatnich latach. Nie wiem tez jaj wy to odbieracie ale duzo mowi sie, ze mamy odczuwaja presje, ze powinny zostac w domu i poswiecic sie dziecku. Natomiast ja odczuwam zupelnie innego rodzaju presje. Mnie dziwia sie wszyscy ze chce zostac w domu i zajmowac sie dzieckiem, bywa ze czuje sie gorsza bo nie chce oddac dziecka babci lub opiekunce. Czuje takie naciski ze strony otoczenia ze sama nie wiem co robic, jaka decyzja bedzie sluszna. Wracac do pracy czy zostac na wychowawczym. Idealńym rozwiazaniem bylaby praca elastyczna. Chyba wtedy bylabym najszczesliwsza. Gdybym mogla zostawic dziecki tylko na kilka godzin a w tym czasie sie realziowac, oderwac od obowiazkow domowych to byloby idealnym rozwiazaniem. Ale tak pewnie chcialaby kazda mama. Ale rozgladam sie, moze uda mi sie znalezc takie rozwiazanie.
aska
2011-10-24
09:56:02
Email
Co do kradziezy - dramat! Kinga musi czuc sie nie swojo. Ja w szkole podstawowej zostalam okradziona (skradziono mi kurtke). Pozniej okazalo sie ze to kolezanka z sasiedniej klasy z naszego osiedla uczucie potworne, pamietam to do dzisiaj. Ale tak jak piszecie, sa rodzice, ktorzy nie potrafia spojrzec na swoje dzieci obiektywnie. To piekne, ze wierzymy w swoje dzieci, ze sa dla nas wszystkim ale nie czarujmy sie. To male osobowosci i nalezy czasami spojrzec na ich zachowanie z boku i reagowac.
aska
2011-10-24
10:18:52
Email
Moja ola zakumplowala sie z bardzi rezolutną, rozgarnietą i sprytną dziewczynką. Byllismy zadowoli, uważałam ze będą sie nawzajem mobilizowaly do nauki. Wspieraly. Jej rodzice to fajny ludzie. Fajni, mądrzy i przyjaźnie nastawieni. Natomiast dziewczynka..... Przepraszam, ze tak brutalnie to okresle ale z niej jest mała żmija. Zmienia koleżanki bardzo często. Zresztą zakumplowala sie z ola zostawiajac inną kolezanke. Dogaduje Oli chcac ja gnebic. Np pracuja na lekcji tamta zakonczy zadanie, zerka do oli i z pogarda" ty dopiero tu?" i tak do znudzenia za kazdym razem. Zbuntowalam ole chcac by sobie sama radzila i na takiego rodzaju tekst zerknela do jej zeszytu i odpowiedziala " ooo a ty jak zawsze brzydko". Wyskakuje do oli z tekstem a ja mam lepsze to czy tamto i wymienia. Np tuz przed lekcja zbiera rzeczy z biurka i przesadza sie gdzie indziej. Lub w trakcie lekcji mowi do oli " juz nie jestes moja kolezanka" na co moja ola jej odpowiada to twoj problem mozesz sie przesiasc. Np pani skorzysta z jej ksiazki w trakcie lekcji a ta do oli " a tobie pani nigdy nie bierze ksiazki" . Gdy ustawiaja sie dzieci rano w parach dziewczynka po trupach przepycha sie do przodu by trzymac pania za reke. Oli podgaduje ze robi brzydko, zle ze nie tak trzeba. Wspominalam wam ze ola mi ladny zeszyt ( ta dziewczynka rowniez) ze dostaje wpisy z pochwalami. Pisze ola juz piorem ze stalowka nie kulkowym. Radzi sobie. Na co slyszy od malej w trakcie lekcji pani bedzie zla ze takim piorem piszesz bo wyglada jakbys pisala dlugopisem ( gdzie ola pisze juz tym piorem bardzo dlugo). Moglabym tak jeszcze dlugo pisac. Podejrzewam, ze dogaduje tak kazdej dziewczynce z ktora siedzi. Dla mnie te dogaduszki sa smieszne ale wiem ze dla oli czy innego dziecka moze to byc powazny problem. Staram sie nie bagatelizowac. Nie wiem czy dobrze robie kieruje sie intuicja, ale nie chce ingerowac. Wspieram ole w domu ale chce by sobie radzila sama w takich sytuacjach. Moze mam zle podejscie ale podpowiadam jej jak rzucac riposte. Jak sie odgryzc madrze, ze spokojem i nie wdawac sie w pyskowke. Niby wolalabym aby nie znizala sie do jej poziomu ale z drugiej strony nie moze pozwolic by ta wchodzila jej na glowe. Jestem zaskoczona, ze juz male dzieci moga byc tak zlosliwe. Ale zauwaze, ze patzrac obiektywnie jest to dziewczynka ktora da sobie rade w zyciu. Po trupach i za wszelka cene ale sobie poradzi. Jest sprytna, nie glupia. Wydaje sie bardzo rezolutna ale cholernie zlosliwa. A rodzicow ma naprawde fajnych tak jak wspominala wyzej.
Kamila
2011-10-24
11:00:13
Email
Kinga też czuje się z tym źle, że kolega a nie ktoś obcy ją okradł... a rodzice odsunęli się od nas, niby jak rozmawialiśmy o sprawie rozumieli sytuację, byli źli na syna, dostał karę, ale teraz jesteśmy tylko na "cześć" - co powiem szczerze odpowiada mi.. a syn dalej sterczy pod sklepikiem, pani ze świetlicy mówi,że: matka kasy nie daje a On wciąż kupuje.. wyrywa też od dzieci słodycze, bo przynoszą to ciastko to gumę, ja też kini daję, by nie kupowała w sklepiku, to jak tylko wyciągnie gumę On od razu przychodzi i prosi, a ta daje... za to chłopiec nie częstuje :) powiedziałam to jego matce a Ona: że to dziwne, bo w domu ma słodyczy do obucha (kłamstwo) i.. widzicie co tu więcej pisać. Co innego kobita robi a co innego mówi. Kinga w piątek opowiadała, że chciał teraz pożyczyć od niej pieniądze, od innych dzieci też pożycza..a matka mówi, że ON ZNAJDUJE CIĄGLE PIENIĄDZE... mam koleżankę, która jest nauczycielką i pracuje w tej szkole i mówi: pracuję tutaj 6 lat i jeszcze nigdy złotówki nie znalazłam :) mam też jakiś taki żal do siebie, że "wprowadziłam" tę rodzinę do naszego życia... że nie przewidziałam tego - wiem, wiem, nie mogłam, ale jakoś tak mi źle... a dzieci są okropne, tak, bardzo wredne, nie miłe i takim z miękkim sercem jak moja będzie ciężko... nie rozumiem podejścia rodziców! Chore! Bije się na boisku z chłopakami, wyzywa na świetlicy: jesteś jak zasrane majtochy - a mama mówi: że moje dziecko jest za wrażliwe, że dzieci takie są hahahaah rozwaliła mnie na maksa tym tekstem!
Kamila
2011-10-24
11:05:30
Email
Jeszcze co mnie denerwuje: umawiamy się na Dzień Nauczyciela z rodzicami, że robimy zrzutkę na kwiaty i żadne dziecko nie przynosi nic dodatkowo. Ok, wszyscy są zgodni na zebraniu :) co się okazuje w dniu nauczyciela? Kilkoro dzieci przynosi czekoladki :) mądra pani, wszystko rozdzieliła między dzieci :) wrrrrrrrrrrrrrrrrrr
Goga66
2011-10-24
19:22:38
Email
No to ja widzę - na razie nie mogę narzekać. Nikt się nie wychylił z osobistymi prezencikami dla pani.
A dzieci to niestety okrutne stworzonka. Ja uczę Zuzi empatii (pewnie bedę sobie jeszcze za to w brodę pluła) Pokazuję chorych, brzydkich, grubasków, upośledzonych, o innym kolorze skóry. Mówię, że zdarza się, że inne dzieci z takich się smieją i nie chcą bawić. Proszę, żeby wyobraziła sobie siebie na miejscu takiego dziecka. Tłumaczę, że takie dziecko w równym stopniu potrzebuje przyjaźni. Na razie efekty sa super, bo już zareagowała na niegodziwości.
Zuza w przedszkolu miała taką koleżankę, która wszystkim wmawiala, że są brzydsze, głupsze, krytykowała ich rysunki, stroje, zabawki itp. Najpierw Zuzę to bolało, że jej ukochany piesek czy kotek został odrzucony przez koleżankę. Jednak rozmawiałyśmy sporo i nauczyła się"olewać" uwagi i nie brać do siebie. Tłumaczyłam, że gusta są różne, każdy może mieć swoje zdanie ale nie powinien ranić innych. Na przykładzie tej dziewczynki uczyłam jak nie robić przykrości innym krytykując to co dla nich ważne. Te nauki na szczęście nie idą w las. Póki co, mam empatyczne i wrażliwe na innych dziecko. Mam nadzieję, że taka pozostanie i że nie oberwie jej się od życia za zbyt miękkie serce.
Anna
2011-10-25
16:48:02
Email
Tak to już w życiu jest, że zawsze trafi się jakaś czarna owca i uprzykrza życie innym. Swoja drogą czasami bywam zaskoczona przebiegłością i wyrachowaniem niektórych dzieci. Miłosz niestety bywa bardzo naiwny bo sam oszukać nie potrafi (przynajmniej na razie) i strasznie mi go szkoda gdy muszę go sprowadzić na ziemię. U nas wszkole nie ma sklepiku i teraz sobie myślę że chyba dobrze, bo dzieci pieniędzy nie noszą, przynajmniej ja nie daję, chyba że jakaś klasowa składka.
Kamila
2011-10-25
20:52:15
Email
Ania, pewnie, że dobrze, że nie ma sklepu. Moja miała pieniądze na SKO, zapomniała książeczki, moja wina, sprawdzałam plecak, nie włożyłam, Ona wyciągnęła pieniądze w klasie, chciała wpłacić, zorientowała się, że nie ma książeczki, kolega przyuważył i z drugim wyciągnęli pod jej nieuwagę.. moja też dobra dusza.. mieszkamy na wsi, mieliśmy latem rozłożoną ogromną trampolinę, przyjechały na działki letniskowe 2 dziewczynki w wieku mojej, przyszły zapytać się czy mogą poskakać, ja, ze tak.. potem Kinga chciała się z nimi pobawić, pozwoliłam jej iść do nich, a te uciekały od niej i nie chciały się bawić.. powiedziałam, że następnym razem jak przyjdą i będą chciały skakać powiedz NIE. A Ona dlaczego? :) Przecież jak ja chcę by skakały.. to niech skaczą.. u nas w klasie na szczęście nie ma podgadywania przez dzieci, że Ty ładnie piszesz a Ty brzydko. Nauczyciel od razu reaguje.
aska
2011-10-28
09:14:30
Email
U nas Pani pewnie rownież by zareagowała gdyby to słyszała. Dziewczynka, o której pisałam ma dwie twarze. Po cichu gnębi koleżanki natomast przy pani jest zupełnie inna. Pani ją odbiera jako dobrą uczennicę, zaradną, sprytną dziewczynkę, na której może polegac, ktora potrafi wiele spraw zalatwic. I tak faktycznie jest. Nie dziwie sie pani, ze ja lubi bo nie ma powodów by było inaczej. Szkoda tylko, ze jest nie miła dla rowieśników gdzies po cichu tak by pani nie widziala. Dziewczynka nie skupia sie na tym co dobrego reprezentuje soba ale bardziej na tym co zlego zrobi inne dziecko. Przykład z wczoraj. Pisali sprawdzian z angielskiego. Wychodzi mama dziewczynki, ktora sobie nie bardzo radzi, nie chce sie uczyc i chwali sie mnie, ze jej corcia dostala 4. Byla dumna i zadowolona. Ja pogr atulowalam i jej i tej malej. Przy tej rozmowie byl tata zolzy o ktorej pisze. Wychodzi ze szkoly moja ola z zołza. Tata pyta zołzy a Tobie jak poszlo. Na co ona nie mowi o sobie tylko przy nas wszystkich: a pani musiala przesadzic ole (tamta dziewczynka rowniez ma ola na imie) bo podgladala do weroniki i przepisywala od niej. Nie pisala sama sprawdzianu. O jak mnie to wkurzylo. Jaka mala skarżypyta. Kto ja o to pytał. Tata chcial wiedziec jak jej poszlo. Widze ze tej mamie glupio juz nawet nie wiem jak tamta ola. skwitowałam, ze w zyciu tzreba byc sprytnym. I skoro dostala czworke to widac pani uznala ze na ta czworke umie. Nie znoszę takich dzieci. Ja moja ole buntuje. Powiedzialam jej ze ma sie bronic przed zolza. Wyjasnilam jej co ona robi zle i ze nie wolno dokuczac kolezankom, nie wolno dokuczac nikomu. Trzeba byc milym uprzejmym pomagac sobie nawzajem. Jednak gdy ktos nadepnie jej na odcisk ma byc dla niego taka by popamietal i wiecej jej w droge nie wszedl. I powiem, ze zaczyna sobie radzic. Bo moja ola jest za delikatna. Moze zle ja ucze ale chce by radzila sobie z takimi ludzmi jak nasza zołza bo jeszcze nie raz spotka na swojej drodze takich ludzi jak ona. Korcilo mnie juz by isc do pani by je przesadzika, by pogadac z jej rodzicami ale nie, jesscze nie. Chce by ola sobie poradzila sama. I widze ze daje rade. Albo ja ignoruje albo odpowiada jej ze stoickim spokojem tak ze tamta nie wie co powiedziec.
Anna
2011-10-28
19:14:57
Email
Asiu, z tego co piszesz faktycznie u was w szkole jest wysoki poziom. Czy dzieci piszą też po angielsku? Dla dzieci zdolnych i ambitnych to super, dla pozostałych to może być spory problem. W ubiegłym roku u nas w przedszkolu, pani narzuciła spore tempo z angielskiego. Co parę lekcji robiła konkurs ze znajomości słówek z danego przerobionego zagadnienia np. pojazdy, owoce, ubrania itp. Miłosz podszedł do tego bardzo ambitnie rywalizował z dwoma dziewczynkami z grupy i naprawdę próbując mu jakoś pomóc sama miałam sporo roboty. Natomiast z tego co wiem rozbieżność w opanowaniu materiału przez dzieci była olbrzymia. Trzymam więc za Was kciuki, nie dajcie się pokonać małej złośnicy.
Kamila
2011-10-29
16:11:17
Email
Asia, sprytem nazywasz ściąganie? Kurcze, chyba nie bardzo... moja pojechała w czwartek na wycieczkę do teatru, kupiła sobie w KFC jakiegoś tam pieska za 5zł, położyła go na siedzeniu w autobusie, poszła do wc no i ukradli jej.. były dwie klasy, jej i 3, większe dzieci, pani zapytała kto zabrał oczywiście nikt się nie odezwał.. płacz w domu, żal... powiedziałam, by chowała to na czym jej zależy a jak coś zginie od razu informowała...
Anna
2011-10-29
17:08:39
Email
Kamila, widzę ze u was jakiś większy problem ze znikaniem rzeczy, a jak inne dzieci nikt się wiecej nie skarży że coś ginie? Miłoszowi w pierwszym tygodniu zginał tornister, pojechali na basen, tornistry zostały na swietlicy i jak wrócił to jego plecaka nie było. Pani się okropnie przejeła, ale ponieważ na świetlicy były jeszcze dwa takie same, byłam przekonana, że ktoś się pomylił, więc nie robiłam rabanu wrócilismy do domu bez tornistra. I rzeczywiście zaraz po moim powrocie do domu zadzwoniła jakaś mama z pzreprosinami (adres i numer telefonu był w środku) i plecak odniosła.
Strona 3 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum