szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Gdzie jestes moj rycerzu na bialym koniu!?


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 9 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, następna
Napisano: Treść:
chwila_zapomnienia
2007-11-19
Email
Dlaczego nie moze byc tak jak na filmach?! Czy nie marzy sie wam partner, ktory przy ktorym czujecie sie pewnie w kazdej sytuacji? Potrafi sprawic ze czujecie sie zawsze na swoim miejscu (w dobym znaczeniu tego slowa). Jakie macie zwiazki, czy czujecie sie w nich spelnione w kazdej dziedzinie? (tak:), TAM tez).
Julia
2007-11-28
17:27:24
Email
Wiecie co dziewczyny, ja tak piszę teraz że mam super męża (bo jest dobry) ale też teraz mamy bardzo fajny okres i dobrze nam się układa. A też bywały gorsze momenty, kiedy żarliśmy się niemal codziennie o pierdoły. Prawda jest też taka, że jesteśmy młodym małżeństwem i pewnie jeszcze wiele przed nami. A jak tak czytam o Was, to wydaje mi się, że gdzieś tam brakuje chęci `zeby spróbować drugą stronę . Żyby wczuć się w sytuację drugiej osoby. wydaje mi się, że niestety ta umiejętność zanika gdzieś chyba w wielu związkach w miarę upływu czasu. Przykładowo Kamila nie robisz swojemu mężowi obiadu, a on zamiast się zastanowić czemu tak jest, odbija piłeczkę i tak można bez końca, aż ludzie tak się zaplączą, że w końcu nie wiadomo już o co chodzi. Zdaję sobie sprawę, że przede mną i mężem jeszcze wiele wspólnych lat i dlatego staram się od samego początku jak najbardziej swiadomie podchodzić do związku i dbać, żeby wszystkie konflikty były rozwiązywane na bieżąco. Wiadomo, że od emocji się nie ucieknie, ale gdy opadną, można usiąśc i spokojnie pogadać , przeanalizować sytuację i dotrzeć do przyczyn danego zachowania. Myślę że i u mnie i męża jest bardzo wiele chęci zawsze, żeby konflikt rozwiązać i staramy się zawsze zrozumieć siebie nawzajem, cho`c nie zawsze się to udaje. Taka chęć chyba jest wtedy, kiedy ludziom po prostu na sobie zależy. I chyba u Was też jest tak, że macie w swoich związkach bardzo ciężkie kryzysy za sobą, otarcie się o rozwód. Myślę, że coś takiego jednak na zawsze pozostaje między ludźmi jak rysa, która właśnie przeszkadza w dobrej, pozytywnej relacji. Same zresztą pisałyście, że już nie jest tak jak kiedyś. Mi jest pewnie prościej, bo nie dzielą mnie z mężem takie problemy. I mam nadzieję, że nas to nigdy nie spotka, choc boję się tego, bo to się tak często zdarza i tak niewiele jest par, które są naprawdę szczęśliwe ze sobą do końca i kochają się do starości. Szkoda że tak to jest na świecie :o(
Julia
2007-11-28
17:28:39
Email
poprawka "gdzieś tam brakuje chęci, żeby drugą stronę ZROZUMIEć" Gdzieś mi wyraz wcięło ;o)
Goga66
2007-11-28
17:51:56
Email
Probl;em leży jeszcze w wychowaniu. Jesteśmy z różnych rodzin. Moja teściowa, pomimo tego, że nienawidzi gotować i zajmować się domem, wychowała go i podtrzymuje w mniemaniu, że facetowi należy się wikt i opierunek a kobieta bez względu na to, jak dużo pracuje - ma mu to w domu zapewnić. Co prawda uciekło od niej 2 mężów a jedzenie rzucała synowi jak karmę psu - ze złością na talerz, ale uważała, że robi, co do niej należy. Ja z kolei patrząc na moją matkę, która czasem zamiast poświęcić nam czas pucowała podłogę i robiła obiad z 3 dań - powiedziałam sobie kiedyś - NIE - ja tak nie będę. I Robert znał moje podejście do tego przed ślubem. Jednak po ślubie - czym dłużej posuwaliśmy się w związku, tym bardziej sposób wychowania wyłaził na wierzch. Kiedyś powiedział, że myślał, że mi przejdzie po ślubie :(
Goga66
2007-11-28
18:14:29
Email
Czasem mnie wkurza jego lenistwo ale pomimo sporów na ten temat stadłem byliśmy niemalże idealnym. Podobne poglądy na życie, te same pasje, podobny poziom inteligencji, podobne upodobania itp. I uczucie oczywiście. Burze - kto co ma w domu robić nadciągały, trochę grzmiało i wypogadzało się a związek trwał naprawdę dobry. Do czasu... No ale te naście lat to i tak świadczy o tym, że dobrze się dobraliśmy ale i pokazuje, że NIGDY nie można mieć pewności :(
Wikusia
2007-11-29
00:41:50
Email
Goga twoj ostatni wpis wytlumaczyl wszystko, popieram cie w 100% ze nigdy nie mozna miec pewnosci, niema co tu juz komentowac bo napisalas wszystko co moglby czlowiek napisac. Jedyne co to tylko tyle, ze jak jestes przekonany ze "kochasz" i jeszcze ci zalezy to proboj a moze kiedys sie uda i bedziesz spelniony ty i cala reszta ktora cie otacza.
kyja
2007-11-29
08:29:31
Email
dziewczyny, czytam Wasze wpisy i dobrze Was rozumiem.Nie ma absolutnej pewności co do trwałości i stałego poziomu zadowloenia i satysfakcji partnerów w związku.Wiem,że zabrzmi to to troche jak babcina rada, ale co ma byc to będzie.I jeszcze jedno: co nas nie zabije, to nas wzmocni;) moja przyjaciólka własnie rozwodzi się z męzem-wyjechał do Anglii za pracą i tam poznał kogoś.To był dla niej cios-facet świata poza nia nie widział.Eh, szkoda słów...
kyja
2007-11-29
08:39:52
Email
Kamila,przeczytałam uwaznie Twój wpis z 28.11.-ja tez czasem sobie chlipnę i to samo słyszę od mojego męza-oni wszyscy chyba są podobni do siebie, hehehe;-))mój tez bardzo dobrze zajmuje się Misiem-ma o wiele więcej cierpliwości niz ja;)
Julia
2007-11-29
09:05:45
Email
Mojego na razie rusza jak się rozbeczę. Ciekawe jak długo jeszcze...
Kamila
2007-11-29
10:41:46
Email
U mnie w domu zawsze jest obiad. Śniadanko i kolacja też. Czy były dzieci czy jeszcze ich nie było. Julio, dni kiedy nie serwowałam hrabiemu obiadków to takie dni kiedy mnie doprowadził do szału. Nie mówię, że jestem idealna. Był w naszym związku rok, nie pamietam który, kiedy mój mąż zapominał o moich urodzinach, imieninach, rocznicy ślubu. Zapomniał też wtedy o prezencie na gwiazdkę. Wytłumaczył się tym co zawsze: za dużo mam na głowie, BO PRACUJĘ. CIĘŻKO. Ja nie potrzebuję wiele. Naprawdę. Wyręczałam go we wszystkim. Gdy miałam luz w pracy i jeszcze wtedy służbowe auto, wyrywałam się z pracy na zakupy i jak wielbłąd targałam wszystko na 4. piętro. Lodóweczka była pełna. Piwko dla męża, zrobione ciasto, owoce. Gdy wchodził do domu to obiad stał już na stole. W końcu powiedziałam dość. Zwyczajnie nie dawałam rady! To wtedy stwierdził, że właśnie mi odwala, bo nie radzę sobie... Jak zobaczył jak to jest wnieść torbę z 4. kilogramami np. drobiu (zawsze kupuję na zapas) to nie powiedział: ojjj kochanie, ale musiałaś się wcześniej namęczyć... tylko rzucił: musisz tyle kupować na raz??? Jak odpowiedziałam, że przeciez nie masz czasu codziennie latać na zakupy bo CIĘŻKO PRACUJESZ.. to nic nie powiedział... ja czasem nie wiem jak z nim rozmawiać.. czasem milknę.. on mówi a ja nic.. bo już nie mam siły, chęci... ale kocham go jeszcze. Nie tak jak wcześniej, ale to uczucie jeszcze się tli. Nie wiem jak podsycić ten żar... macie jakieś rady??? Julio, powiem Ci, że masz szczęście, że Wasz związek jest tak ciepły, tyle w nim miłości, zrozumienia i zaufania :) zazdroszczę Ci! A wśród zanjomych niestety nie znam pary, która nie byłaby bo przejściach tak bolesnych, że trudno im sie teraz pozbierać :-(
chwila_zapomnienia
2007-11-29
11:03:56
Email
Tak wogole to chcialam podziekowac wam dziewczyny za wszystkie porady i sugestie. Przeczytalam duzo ciekawych rzeczy na forum i ciesze sie za tak licznie zaangazowalyscie sie w podjety przeze mnie temat i nadal tocza sie tu tak ozywcze dyskusje. Jak moglabym teraz ja jakos komus doradzic (nie tylko w sprawach lozkowych i intim-x ;)) to chcetnie to uczynie. Pozdrawiam i czekam na ewentualne pytania.
Julia
2007-11-29
11:30:30
Email
Kamila bardzo Ci współczuję, że takie sytuacje i brak zrozumienia Cię spotykają :o( Niestety wielu facetom się wydaje, że prowadzenie domu to takie proste i nie wymagające wielkiego wysiłku :o( Powiem Ci, że tak, mam dużo szczęścia, ale...może nie każdy podziela moje zdanie, może moje nie jest do końca słuszne, ale uważam że naprawdę bardzo wiele zależy od człowieka. Wiadomo że miłość jest czasem slepa i jak się zakocha to widzi się wszystko przez różowe okulary, ale myślę, że mając tę świadomość mozna się jakoś temu przeciwstawić i spróbować jednak krytycznie spojrzeć na partnera, z którym chce się ułożyć sobie życie. Wiem, że to się tak prosto mówi i wiem, że ja też patrzyłam przez różowe okulary, a dużo miałam szczęścia w swoim wyborze, ale mimo to starałam się racjonalnie podejść do tego związku i rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy...głównie ja zaczynałam. Chciałam jak najlepiej poznać faceta, z którym się zwiążę, obserwowałam jak się zachowuje na co dzień, w stosunku do innych, do mnie, do rodziców (choć wiadomo że jak się jest zakochanym to czasem się zachowuje inaczej niż po kilku latach związku ale jednak jakiś tam obraz można zobaczyć). Może komuś się to wydać cyniczne, że tak niby kalkulowałam, ale to nie tak. Ja po prostu chciałam być pewna, że to ten facet i że mamy podobne podejście do życia. Ktoś może się śmiać, ale jeszcze zanim zaczęliśmy mówić o ślubie, mieliśmy obgadaną kwestię chrztu dzieci (ja jestem z innego kościoła), podziału obowiązków, podejścia do pieniędzy i wiele wiele innych ważnych kwestii. Bardzo dużo rozmawialiśmy. Wiedziałam co mój mąż myśli o kobietach zajmujących się domem, wiedziałam że będzie mnie szanował i cenił za to, że ma obiad ugotowany, posprzątane itp (i tak jest) i że nigdy nie zlekceważy tego, co robię dla niego i dzieci, mimo że nie pracuję teraz. Zresztą wiele razy zostawał sam z dziećmi na zaledwie 2-3 godziny i wtedy widział i mówił ile to kosztuje. Podsumowując, chciałam tylko powiedzieć (nie pochwalić się, bo może po prostu komuś da do myślenia to co napisałam i się zastanowi nad sobą) że wiele rzeczy można się dowiedzieć o kimś zanim się z nim zwiąże, trzeba tylko chcieć i zdobyć się na wiele godzin rozmów i obie strony oczywiście muszą tego chcieć i być szczere. Oczywiście taki układ nie gwarantuje, że się nie pomylimy, że nie będzie zdrady, kłótni itp, bo tego się nigdy nie uniknie. Ale można w dużym stopniu zminimalizowac ryzyko, jeśli się odpowiednio do relacji z partnerem podejdzie. Tak myślę.
Kamila
2007-11-29
13:36:07
Email
My znalismy się 3. lata zanim się pobraliśmy. Wiedzieliśmy, że to jest to. Wszyscy zanjomi, tak jak u Gohgi, uważali nas za świetną parę. Ale chyba nadmiar obowiązków, jakiś stres.. nie wiem co mogło byc przyczyną tego co się stało. Nigdy nie kłóciliśmy się o pieniądze. Nie były dla nas ważne. Byleby tylko mieć siebie. Nie wiem.. może to wszystko jeszcze wróci.. jestem dobrej myśli.. może jak wprowadzimy się na wieś zaczniemy nowe życie.. oby..
Julia
2007-11-29
15:57:57
Email
Ja oczywiście nie twierdzę, że jak komuś się nie układa w małżeństwie to znaczy że sobie nie przemyślał, z kim sie wiąże. Tak sobie tylko pisałam, bardziej o sobie, a ludzie są tak różni, że nie ma jednej recepty na udany związek. Ja mam swoją i każdy chyba powinien mieć własną. Kamila przykro mi... radzić trudno bo nie znam Twojego męża i nie wiem, co na niego zadziałałoby w odpowiedni sposób. Powiem Ci tylko, że jak mój jest tak uparty to wtedy jednak staram się go przyprzeć do muru (jakkolwiek to zabrzmi) i skłonić do szczerej, spokojnej rozmowy. Może tak powinnaś robić od czasu do czasu? Pokierować tak rozmową, żeby on przyznał, że też mu zależy na Waszym szczęściu i wtedy poproś go o szczerą rozmowę, ale nie taką, żebyś Ty mu wyrzuciła co jest nie tak, tylko żebyś jemu też dała taką możliwość. Wydaje mi się, że w takiej rozmowie o wiele łatwiej jest dojść dlaczego coś się robi i zrozumieć, że drugiej osobie to sprawia przykrość. Pamiętam jak gdzieś napisałaś, że od czasu do czasu musisz zrobić awanturę. Jeśli tak jest naprawdę to może źle robisz, że mówisz mu wszystko w złości? wtedy on się buntuje. Takie rozmowy na pewno trzeba przeprowadzac na spokojnie i obie strony muszą tego chcieć. Wiem że w codziennym życiu jak często nerwy ponoszą, to trudno się wyciszyć i tak na spokojnie pogadać. Ale to chyba najlepszy sposób, w każdym razie ja nie znam lepszego. Życzę Ci wszystkiego dobrego i żeby udało Ci się jeszcze wzniecić to uczucie, które teraz się tli.
klara
2007-11-29
20:53:28
Email
nie pisze pod swoim prawdziwym nickiem bo się wstydze. I chyba bardziej przed sama sobą.Śledzę ten temat od początku i cały czas zastanawiałam się czy tu napisać o sobie. Piszecie o tym jak mężowie was zadradzali. U nas było inaczej. On jest z tych , którzy nie zdradzają. To ja zdradziłam. Nigdy nikomu tego nie mówiłam. Jemu powiedziałam po ok 0,5 roku ale od początku czuł. Pierwsze dni były okropne. ale wybaczył.nigdy mi tego nie wypomniał. Minęły od tego czasu 2 lata. Pełnego zaufania do mnie nie ma ale ide w sobotę z kumeplami da dyskotekę bez niego - wahał sie, ale pozwolił. Jeśli chodzi o mnie nigdy sobie tego nie wybaczyłam i NIGDY nie wybacze. Dobra strona jest taka, że wiem jak bardzo mnie kocha, i ile dla niego znaczę i ja pokochałam go milion razy mocniej niz przed tem . Ta milość jest troche inna - nie ma może takich motylków ale kocham go i zrobiłabym dla niego wszystko. Zdażyło sie to rok po slubie. Złe jest to że tak strasznie cierpiał przeze mnie. Ja mysle o tym co dzien. kilka razy na dzień. i nie wiem dlaczego to zrobiłam. Tzn popsuło sie wtedy miedzy nami, ale nie wiem co mnie popchnęło ąż tak daleko. i tak te moje wypociny nie są nikomu do niczego potrzebne. ale to jest 1 moje przyznanie sie do tego można powiedzieć publiczne od samego początku. cierpię strasznie. nie chodzi o to że sie usprawiedliwiam , bo wiem, że to nie jest do usprawiedliwienia nikt i nic temu nie zawiniło TYLKO JA. poczucie winy jest...... nie do opsania. straszne a najgorsze ,że pewnie nigdy, nigdy sie skonczy. on jest dobrym mężem. Zaiwania od rana do wieczora w pracy żeby nam niczego nie brakowało. Czuję że nas kocha ( mnie i synka), zę robi to dla nas. W domu o niektóre rzeczy musze sie prosić tygodniami, ale np podłogę umyje bez słowa. Jak to w życiu bywa rożnie, ale jestem szczęśliwa gdyby jeszcze można cofnąć czas...Staram sie mu to wszystko wynagrodzić ale to nie realne. Serce pęka i łzy w oczach. On, widze, też czasami o ty myśli ale nic nie mówi...
klara
2007-11-29
20:57:07
Email
niezy ctałam tego co napisałam pewnie wyszło troche haotycznie. nie wiem czy dobrze zrozumiecie to co czuję np sformuowanie "dobra strona". wiem że tu nie ma nic dobrego ale jakoś to musiałam zawać. pewnie bede przez was potępiona na wieki ale dzieki możliwośc wygadania sie
weridiana
2007-11-29
21:17:28
Email
Myślę klaro że nikt cię nie będzie potępiał, facetów też nie potępiamy (tak mi się wydaje) ale że tego nie rozumiem bynajmniej JA to fakt, mam nadzieję tego nigdy nie przeżyć bo nie wiem czy umiałabym wybaczyć... chociaż zawsze mówiłam że zdrady bym nigdy nie wybaczyła ale jak poczytałam wypowiedzi Gogi i argumenty to zwątpiłam w swoje słowa już nie wiem co bym zrobiła to musi być najcięższa decyzja do podjęcia. A dla kobiet które wybaczają chylę głowę....
Wikusia
2007-11-29
23:38:03
Email
Klara tak jak napisala Veridiana nikt cie nie potepi, ja np. badzo sie ciesze ze znalazlam te forum i w nim uczestnicze, bo nie dosc ze mozna dowiedziec sie wielu przydatnych rzeczy i uslyszec wiele rad od dziewczyn bardziej doswiadczonych to jeszcze mozna sie swobodnie pozalic lub zwierzyc z nadzieja i wiara ze tutaj ktos napweno cie zrozumie. Mi wydaje sie, ze cie rozumiem choc nie jestem tego do konca pewna bo ja bym tak nie postapila, ale wydaje mi sie tez ze nie masz sie czedo wstydzic, ze to napisalas napewno potrzeba powiedzenia tego komusbyla tak wielka ze nie wytrzymalas i bardzo dobrze. Powiem ci tylko jedno, ze bardzo podziwiam twojego meza i mysle ze powinnas byc z niego dumna, bo z tego co wiem i znam mezczyzn, to zadko kotry przyjal by to tak jak twoj maz i tak sie zachowywal. Wydaje mi sie tez ze nie powinnas sie juz tak zadreczac skoro on ci wybaczyl i dalej jest z toba, a wrecz sam nie powraca do tematu to powinnas tylko zapomniec i dac z siebie wszystko bo on napewno na to zasluguje. Trzmaj sie mocno i pozdrawiam.
Wikusia
2007-11-29
23:38:52
Email
Przepraszam za blad w nicku mialo byc Weridiana a nie Veridiana.
Goga66
2007-11-30
10:23:50
Email
Klaro - mogę Ci dwie rzeczy napisać. Po pierwsze nie zapominaj, ze zdrada krzywdzi i jak to boli partnera. Po drugie wybacz sobie. On wybaczył a nie WOLNO żyć z poczuciem winy - to destrukcyjne. Powiedz sobie, że nie jesteś jakimś herosem tylko zwykłym człowiekiem ze słabościami i że czasem robimy rzeczy, których się po sobie nie spodziewamy. Niejedna z nas była w sytuacji, w której było o krok do zdrady, a może i zdradziła - przypuszczam, że mało kto się przyzna do tego nawet na anonimowym forum. Ja się w ciągu tych lat z mężem zadurzyłam w kimś. Do zdrady w sensie fizycznym nie doszło a psychicznym?!!! I tu trzecia rada - jeśli się da - NIGDY nie należy przyznawać się. Druga strona mówi, że czuła, bo może coś czuła ale na pewno nie wiedziała co. Bo to chyba jeszcze większy błąd niż zdrada - by oczyścić siebie i swoje sumienie obarczamy drugą osobę ogromem naszego problemu zadając jej niewyobrażalny ból. To nieprawda, że należy wszystko sobie mówić, że niepowiedzenie to oszustwo. To nieranienie a nie oszustwo. Skoro zrobiłyśmy źle nie mnóżmy zła. Musimy z tym nauczyć się żyć nawet w poczuciu, że kogoś okłamałyśmy ale już nie powiększać nieszczęścia. I kiedyś sobie wybaczyć postanawiając, że już nigdy więcej. A czwarta rada - po prostu nie zdradzać :) wtedy nie ma problemu. Ale ponieważ jesteśmy ludźmi... Nie potępiłabym nikogo - chyba że jest to cyniczny drań, który świadomie i dla zabawy krzywdzi inne kobiety kosztem też swojej rodziny czy jego odpowiedniczka w postaci bezwzględnej femme fatale. W innych przypadkach - myślę - rzadko chcemy kogoś skrzywdzić - po prostu jest moment kiedy zbyt się ktoś wyluzuje, lub właśnie zauroczenie czy zakochanie, kiedy trudno nad chemią zapanować lub po prostu pogubimy się. Jesteśmy ludźmi i nasze słabości też świadczą o naszym człowieczeństwie. Ile sztuki i literatury nie powstałoby, gdyby nie cierpienie, słabość ludzka ale idąca za tym wrażliwość, uczuciowość itp.? Tak, że Klaro - wybacz sobie i kochaj swoją rodzinę jeszcze mocniej. Bo naprawdę kocha ten, kto umie kochać siebie ze swoimi słabościami. Wtedy można świadomie i tolerancyjnie podejść do ukochanych osób. Ja też miewam z tym problemy ale po prostu nie jest tak, że białe jest jedno i czarne jest jedno i nie ma całej skali między nimi.
Ciepło pozdrawiam :)
emi
2007-11-30
12:31:25
Email
Witam:) Tak sobie poczytałam wasze wypowiedzi (nie wszystkie, bo siedze w pracy:) ) i powiem wam ze podziwiam wszystkie osoby ktore wybaczyły zdrade. Nie wiem jak ja bym sie zachowała w takiej sytuacji.. Co do poczatku watku powiem, ze ja z mezem tez nie czuje sie w 100% szczesliwa. Jestesmy po slubie ponad dwa lata. To nie była wielka miłosc, w sumie to czasem dziwie sie ze po tym wszystkim co przeszlismy nadal jestesmy razem. Przed slubem kilka razy sie rozstawalismy, moj maz mnie nie zdradził ale zachowywa sie jednak tak ze zadnej z was nie zycze (np raz w złosci wylał mi kawe na głowe). Wogole szkoda gadac, jednak jakos tak ciagle wszystko chciałam zaczynac od nowa, jakos walczyc o ten zwiazek. chyba bałam sie zostac sama..... Teraz jestesmy razem, mamy cudownego Kubulka:) ale jest roznie. Jednak jest o niebo lepiej niz było. Jednak to wszystrko przez to ze obydwoje idziemy na kompromisy, w jakis sposob obydwoje sie staramy.... Czasem mysle sobie ze dlaczego akurat ja musiałam trafic na czlowieka z takim trudnym charakterem, dlaczego nie trafiłam na krolewicza z bajki z ktorym było by od razu idealnie, dla ktorego nie trzeba by było isc na jakies ustepstwa, kompromisy... Tylko czy takie zwiazki istnieja??? Czasem mysle sobie ze moze to co zlego w moim zwiazku to tylko moje wymysł, ze to ja marudze. W koncu wielu facetow nie chce pomagac w domu, wileu nie zajmuje sie dziecmi a po pracy zamiast pobyc z rodzina siada do kompa, tylkko jak długo mozna takie cos tolerowac.... Sorkiz e tak sie rozpisałam i wtraciłam do waszego watku ale jakos tak poczułam, ze nie tylkop u nas nie jest idealnie i ze moze w sumie ten nasz zwiazek nie jest wcale jakis inny tylko ze u innych tez sa watpliwosci...
aska
2007-11-30
12:55:31
Email
Dzikuje, za ten temat. Wlasnie zrozumialam jak mi dobrze. Nie docenialam wczesniej jak udana tworzymy rodzine. Ja kompletnie nie mam takich klopotow o jakich zdarza Wam sie wspominac. Jeszcze nie zdarzylo sie, aby moj maz po powrocie z pracy siadal do komputera dla wlasnej przyjemnosci okradajac nas tym samym ze wspolnego spedzania czasu. Ja staram sie wazne obowiazki domowe wypelniac podczas jego nieobecnosci aby gdy wroci miec czas tylko dla niego i Oli a Maciek tym samym cale popoludnie poswieca nam a noca zajmuje sie praca, ktora przynosi do domu.

Nigdy, ale to nigdy nie uslyszalam od niego przykrego slowa. Nigdy mnie nie zlekcewazyl. Nawet gdy mamy odmienne zdania nie klocimy sie o to, owszem przegadujemy ale nie klocimy. Nigdy na mnie nie podniosl glosu (ja czasem ale bardzo rzadko). Czuje, ze mnie szanuje i wiem, ze nie pozwolilby na ublizanie rowniez sobie samemu. Moge sie pochwalic, ze ja go naprawde nigdy nie obrazilam ani slowem ani gestem. Rozmawiamy ze soba bardzo duzo, nie zawsze jestesmy jednomyslni ale chyba jestesmy wobec siebie pelni szacunku, uznania i tolerancji.

W towarzystwie zawsze jestem na pierwszym miejscu. Przy swojej mamie bardzo mnie wychwala. Smakuje mu to co ugotuje u potrafi mnie pochwalic.

Mielismy jedno jedyne starcie w pierwszych tygodniach malzenstwa. Po powrocie z pracy jak szalona gotowalam obiad, gdy zasiadalismy do stolu nalozylam mu na talez jak mezczyznie przystalo - sporo na co uslyszalam, ze dalam mu za duzo i az nieapetycznie. Ja wiele nie myslalam, zabralam talerz wyrzucilam calosc do kosza a sama swoje zjadlam. Do wieczora milczelismy az maz mnie przeprosil. Od tamtej pory nigdy nic takiego sie nie przytrafilo. Maz nie marudzi przy stole a ja wczesniej pytam jak duzo mu podac.

Wychodzi na to, ze zyjemy sobie bardzo fajnie. Kazda wolna chwile spedzamy razem bo to lubimy i oboje sie o to staramy. Kiedy przychodzi potrzeba pomaga mi w zakupach i pracach domowych. Potrafi sie rewelacyjnie zajac Ola.
Wypisujemy sobie czule smsiki, podkladamy sobie karteczki lisciki z czulosciami (maz zaczal i on mnie tego nauczyl). Jak wspomnialam szanujemy sie ale i wiemy, ze ani jedno ani drugie nie pozwoli sobie na zle slowa, zachowanie, ublizanie, lekcewazenie itp itd. Tak sobie zylismy do dzisiaj (i mam nadzieje, ze jeszcze dlugo) i tarktowalismy to bardzo naturalnie. Tak poprostu ma byc. Nie zastanawialismy sie nad tym jak zyja inni. Dopiero po przeczytaniu tak wielu Waszych wpisów ja zdalam sobie jak udany zwiazek tworze, tworzymy.

Czyzbym znalazla swojego rycerza......?...... uhm....
aska
2007-11-30
13:05:22
Email
Dodam, ze moj maz jest potwornym uparciuchem wobec wszystkich na okolo poza mna. W pracy jako osoba pelniaca funkcje kierownicza, majac pod soba samych mezczyzn musi byc twardy i ostry jednak wobec mnie i naszej corci jest gotowy na ustepstwa. Wiecie co, mysle teraz sobie, ze moj maz chyba faktycznie bardzo nas kocha (mnie i nasza corcie)
aska
2007-11-30
13:31:05
Email
Powiem Wam dziewczyny, ze mam za soba kilka zwiazkow, ale po raz pierwszy spotkalam sie z sytuacja, ze mezczyzna nie odwaza sie przy mnie na pewne slowa, zarty, dowcipy. Uwierzycie mi, ze moj maz jeszcze nigdy przy mnie nie przyklnal, a wiem, ze w pracy mu sie to zdarza i nie malo. Zauwazylam tez, ze oboje nie uzywamy pewnych wyrazow, slow przy sobie. Nie chodzi tylko o przeklinanie ale i o okreslanie pewnych rzeczy. Juz nieraz zastanawialam sie nad tym, ze nigdy wczesniej nawet ja nie mialam specjalnych oporow wobec innych facetow a teraz sama czulabym sie zle w pewnych sytucjach. Sama nie wiem skad sie to bierze. Mam jednak wrazenie, ze z szacunku do drugiej osoby.
pinkie
2007-11-30
13:35:15
Email
No to brawo, Aśka. Znalazłaś ideał. Ja to przyciągam tych trudnych... Mój mąż posprząta i przytuli, i z dzieckiem go zostawiam na pare dni. ALe ma napady agresji słownej (nie fizycznej na szczęście) i tego nie mogę znieść. Psycholog powiedziała, ze to wyniósł z domu , od ojca, który wyżywał sie psychicznie na mamie. I teraz nie zna mechanizmów radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami (wg mnie one wcale nie sa stresujące - ale dla niego podobno tak). POdobno ma czas, zeby się tego pozbyć do 12go roku życia synka, zeby i on nie wyżywał się tak na swoich najbliższych. W obecnej sytuacji mąż jest tak zmęczony praca, ze nie kłóci sie ze mna o wszystko i nie obraża, ale jak tylko znów zacznie - zaciągnę go do psychologa - na szczęście on sie z tym zgadza. Wie, ze ma problem i ze powinien się leczyć. PO awanturze zawsze mnie przeprasza i żałuje. Ale co z tego, za tydzień - dwa mamy to samo. Ma strasznie trudny charakter. Powiedziałam o tym teściowej i ona się z tym zgodziła, sama namawiała go na terapię. A co na to teść? "Nie róbcie z niego wariata" W sumie żąłuję, ze się o tym dowiedział. Daniel i tak jest od niego o niebo lepszy ;)
pinkie
2007-11-30
13:42:38
Email
Najśmieszniejsze jest to, ze Daniel jest duszą towarzystwa - rozbawia wszystkich, opowiada świetne dowcipy, ma super pomysły, po prostu błyszczy. WIele osób mówiło, ze jego żona to chyba sie z nim nigdy nie nudzi. Fakt- nigdy nie jest nudno - zawsze się cos dzieje - ale czasami bywa bardzo przykro. Daniel zawsze chwali mnie przy obcych i rodzinie. A w domu, gdy nikt nie słyszy, potrafi urządzić mi piekło. Jak to powiedziała psycholog - wyrzyguje na mnie wszystkie złe emocje, które nagromadził w ciągu całego dnia.
pinkie
2007-11-30
14:00:04
Email
A tak przy okazji, czy wiecie dziewczyny, ze w takich przypadkach prowadzi się tylko terapię małżeńską? To znaczy,ze on nie ma chodzic sam do psychologa, tylko koniecznie ze mną? TRochę to dziwne, nie? Chodzi o to, zebym i ja nauczyła sie go stymulować do pozytywnych reakcji i żebym po tylu latach nie nosiła żalu w sobie, lecz przyjmowała jego dobre uczynki na swieżo, żebym umiała je docenić.
Kamila
2007-11-30
14:22:43
Email
Asiu, pozazdrościć! Opowieść dla mnie jak z melodramatu :) Pinkie.. współczuję Ci, tym bardziej, że jesteś teraz w ciąży.. mam nadzieję, że mąż wstrzyma się z przykrymi epitetami!
emi
2007-11-30
14:29:41
Email
aska gratulacje:) Chyba rzeczywiscie trafiłas na rycerza. Ale powiem wam jedno, sama widze też, ze jest czasem tak, przynajmniej ja tak mam, ze widze tylko złe strony zwiazku i wady meza a nie widze tego co jest w ni dobre. Moze włąsnie trzeba wyszukiwac tego co dobre...? Moj maz czasem wypomina mi np ze nigdy go nie chwale a ciagl;e krytykuje, czesto wypominam mui stare sprawy.... Tylko ze to co dobre czesto zostaje traktowane jak cos normalnego a to co boli to juz powoduje spory i watpliwosci...
Kamila
2007-11-30
14:42:23
Email
Ja swojemu mężowi NIGDY nie wypomniałam tego co zrobił. Wiem, że to bez sensu. W kłótniach, gdy często mi mówi, że go nie rozumiem, mówię mu tylko: znajdź taką która Cię zrozumie... i cisza :) Masz rację Emi.. trzeba umieć znaleźć te dobre cechy w nich. Ja tez się staram.. od wczoraj, dzięki Wam :)
Goga66
2007-11-30
15:53:36
Email
Tak wpis Emi uświadomił mi coś, co powinnam napisać. Znam to oczywiście bardziej teoretycznie niż praktycznie. Polecałam tu dwie książki. Każda zakłada, ze partnera trzeba pozytywnie motywować tj. wychowywać jak małe dziecko albo psa czyli chwalić. My żony mamy chyba w przeważającej większości (bo może nie wszystkie) skłonność do krytykanctwa i wypominania. to najgorsze, co można zrobić chcąc wychować faceta czy wieść miłe życie u jego boku. Zawsze się buntowałam pytając dlaczego my zawsze a oni nigdy. Ale tak jest. Rzadko, który facet jest świadom potrzeby budowania i polepszania. Oni budują i polepszają w życiu zawodowym. nie znają dobrze ani swojej psychiki w odniesieniu do relacji międzyludzkich ani swojego organizmu. Nie mają czasu a często i chęci wnikania w to. Jedna z książek, o których pisałam jest oparta o tresurę zwierzą. Może brzmi to obraźliwie ale głupie wcale nie jest.
Faktem jest że bywają szczęściary jak Asia, które nic nie muszą w facecie zmieniać. Bo i tak nie da się zmienić osobowości ale można wpłynąć na zachowanie się. To chyba tyle teoretyzowania. Też chyba muszę zabrać się do roboty obustronnej - nad sobą i nad nim :) Tylko skąd czerpać siły?
polishgirl
2007-12-08
13:55:26
Email
A powiedzcie dziewczyny jesli możecie i chcecie oczywiście, w jaki sposób dowiedziałyscie się o zdradzie? Czy przypadkiem, czy jednak mąż nie wytrzymał i musiał powiedzieć prawdę??
Goga66
2007-12-10
10:27:17
Email
No cóż - mój mąż się nie przyznał. Zachowywał się jednak tak, że można się było czegoś domyślić. Niby był miły ale za często odpowiadał na smsy, za dużo przesiadywał przy poczcie i na czatach. W końcu zajrzałam do jego poczty...
Dużo by pisać, bo to wszystko ewoluowało i jakiś czas trwało.
Joanna26
2009-11-12
08:46:33
Email
wyciagam
pinkie
2009-11-12
09:48:11
Email
Ojeje, jaki fajny temat. Dzięki Joanno, miło mi sobie przypomnieć. Tyle szczerości i budujących prawd. To chyba jedna z najładniejszych naszych rozmów
karolina
2009-11-12
10:06:22
Email
ojej super temat jak znajdę dłuższą chwilkę to przeczytam całość u mnie w rodzinie zdarzyło sie niedawno rozstanie i bardzo ale to bardzo nas wszystkich zabolało a najbardziej moją mamę...
Joanna26
2009-11-12
10:11:59
Email
No widzisz Pinki, a sprowokowany przez akcje promocyjna...;)
pinkie
2009-11-12
11:27:48
Email
Jaką akcję Joanno?
Joanna26
2009-11-12
11:51:21
Email
Pisalam o tym w watku o rozstaniu, pewnie nie doczytalas.
pinkie
2009-11-12
14:55:02
Email
Joanno, faktycznie tamten Twój wpis nałożył się z pojawieniem następnego i zupełnie go przeoczyłam. Ale jestem pełna podziwu, ze Ty odkryłaś prowokację. Jestem naprawdę naiwna, nigdy bym na to nie wpadła. Teraz jak czytam jeszcze raz wątek o rycerzu to śmiać się chce, mimo, ze wcześniej wydawał się taki poważny. A my po prostu byłyśmy robione w balona - wszystkie się w to wciągnęły... Aż odechciewa mi się juz pisac na tym forum. A pisowni słowa "naprawdę" to się chyba nigdy nie nauczę...
Strona 9 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum