szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Gdzie jestes moj rycerzu na bialym koniu!?


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 3 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, następna
Napisano: Treść:
chwila_zapomnienia
2007-11-19
Email
Dlaczego nie moze byc tak jak na filmach?! Czy nie marzy sie wam partner, ktory przy ktorym czujecie sie pewnie w kazdej sytuacji? Potrafi sprawic ze czujecie sie zawsze na swoim miejscu (w dobym znaczeniu tego slowa). Jakie macie zwiazki, czy czujecie sie w nich spelnione w kazdej dziedzinie? (tak:), TAM tez).
Goga66
2007-11-20
21:46:39
Email
Ma oczywiście znaczenie. Jak brak seksu to ludzie szukają na zewnątrz. Ale dobry też się może znudzić z tą samą osobą
zuzka29
2007-11-21
10:27:01
Email
witam, tak czytam te dyskusje i tak ogolnie mysle ze zdrada nie jest tylko i wylacznie kwestia znudzenia matererialem...po pewnym czasie w zwiazku sie nam nie chce szukac czegos nowego i ekscytujacego ...nie chodzimy do sexshopow ( bo nie wypada i zostaniemy uznani za perwersow) -pojawiaja sie tez problemy natury fizycznej, samo zycie .......o relacje fizyczna i intelektualna trzeba dbac i je pielegnowac
Goga66
2007-11-21
10:36:41
Email
Zuzka - ja znowu sceptycznie - wybacz - tak już mam. Wierz mi, że ile byś się nie starała, nie pielęgnowała związku, to z czasem kryzysy a także normalne zauroczenie kimś się pojawiają i od zasad ludzi będących w tym związku zależy jak to się skończy. Ale masz oczywiście rację - jeśli pielęgnujemy związek, to zdarza się to rzadziej i jest on bardziej dla obojga cenny więc trudniej podjąć decyzję o zdradzie. Poza tym będąc na co dzień blisko drugiej osoby łatwo coś przeoczyć. Na dodatek prawda jest taka, że na ogół to kobiety muszą dbać, bo mężczyzna szybko popada w wygodny stan upojenia a z czasem znużenia. Nie życzę Ci (naparawdę!) przekonania się na własnej skórze, jak to jest ale czasem wieść dopada Cię w momencie, który wydaje Ci się najcudowniejszym i najpełniejszym w całym związku. I masz babo placek .... :(
Goga66
2007-11-21
10:38:38
Email
A sexshopy? Ile można się bawić zabawkami? Nawet seksuolodzy przestrzegają przed nadmiarem, bo to szybko się też nudzi a potem jest pustka.
Goga66
2007-11-21
10:41:38
Email
Poza tym chyba nie tylko o znudzenie chodzi a o nowe wyznanie, na nowo motylki w brzuchu, element podrywania i świeżość -to wszystko co już w związku stałym nie wróci, bo pozostało na innym etapie. Też o dowartościowanie, potwierdzenie męskości z inną kobietą - zwłaszcza u panów w okolicach 40. Żona może chwalić i się zachwycać ale głos ciągle tej samej samicy przestaje być satysfakcjonujący.
Goga66
2007-11-21
10:49:09
Email
Jeśli mogę coś radzić, to jedno na pewno - trzymajcie dziewczyny facetów daleko od czatów randkowych i tym podobnych internetowych atrakcji. Nie wierzcie, że to tylko z ciekawości. U nas zaczęło się od straty przez Roberta pracy i odpoczynku dwumiesięcznego w domu. No i wiek. Ci ludzie z czatów potrafią przeprać swoimi poglądami nieźle mózg każdemu. Mnie to nie pociąga ale jakby wtedy z obowiązku poprzypatrywałam się temu - bagno zupełne. Wystarczy nicki poczytać. Lepiej niech grają w głupie gry niż czatują!
aska
2007-11-21
11:46:29
Email
Drogie Kolezanki, bardzo skupilysmy sie na mezczyznach a ja Wam powiem, ze w moim malzenstwie, w moim zwiazku to chyba ja bylabym gotowa pierwsza na zdrade. Moj maz, nie umiem tego nazwac, ale jest chyba wiernym typem. Mowie chyba bo mimo pelnego zaufania i pewnosci jego postawy czy samego charakteru, podejscia do zycia i tak nie dalabym sobie reki uciac. Zreszta przy takiej pewnosci latwo popasc w nieuwage i zaniedbania. Tzn pilnuje sie aby mimo wszytsko dbac i zabiegac o meza (w pewnych granicach w zgodzie ze sama soba). W kazdym razie bardziej niepewna jestem siebie samej. I wiem czego szukalabym. Mimo, ze Kocham meza i to bardzo. Ze mamy chwile satysfakcji, uniesien i wszystkiego czego potzreba w dobrym zwiazku, moglo by sie zdazyc tak, ze chcialabym poczuc, ze sie jeszcze podobam facetom - innym. Penie chcialabym czuc ekscytacje na widok kogos kto na mnie ukradkiem spoglada, komu blyszcza oczy na moj widok itp itd dobrze wiecie co mam na mysli. To wszystko nie znaczy, ze nie kocham meza, ze mam go dosyc, ze chcialabym zmiany. Tu nie chodzi o zmiane. Wobec tego pozostaje mi sie pilnowac. To, ze pisze iz mogloby mi sie to przytrafic nie znaczy, ze tak bedzie. Nie zrozumcie mnie zle. Ja chyba chcialam stanac odrobine w obronie facetow. A chec poczucia, ze sie podobamy i ze nie tylko partner nas pragnie jest chya w sporej wiekszosci z nas. Tak jak powiedziala Goga, to od nas zalezy co z "TYM" zrobimy.
Malwina
2007-11-21
13:23:10
Email
Dodam tylko, ze w mojej sytuacji nie o zdrade chodzilo.
pinkie
2007-11-21
15:09:18
Email
Aska, ja to Cię nawet rozumiem ;)
pinkie
2007-11-21
15:10:07
Email
No i jestem spod znaku bliźniąt :)
agnieszka_z
2007-11-21
17:58:01
Email
Bo Pinkie blizniaki tak maja:)
chwila_zapomnienia
2007-11-21
18:31:16
Email
Ciekawa koncepcja zuzka29, podoba mi sie co powiedzialas,ze "o relacje fizyczna i intelektualna trzeba dbac i je pielegnowac". W jaki sposob ty to robisz?
Goga66
2007-11-21
19:13:33
Email
No jasne, że nie tylko o facetów chodzi. Czym dłuższy związek tym więcej okazji. Niekoniecznie zdrady - ale na pewno do zauroczeń czy nawet zakochania. Na każdego działa, kiedy atrakcyjna dla niego osoba spogląda na niego ciepłym okiem. Chemia po ślubnym papierku nie wygasa - stety bądź niestety. Flirt może być zresztą cudowny jeżeli nie rani się partnera i wie się, kiedy trzeba się zatrzymać. Wtedy mamy, to co trzeba - trochę emocji, dowartościowania się, zobaczenia, że jest się wciąż atrakcyjną dla mężczyzn. I wtedy jest naprawdę fajnie. Jeśli posuwamy się dalej, to są różne wyniki - jedni mają wyrzuty sumienia i niesmak a czasem rozbity związek, inni potrafią się bawić tajemnicą w swoim życiu ale też pechowo zakochać i mieć spory dylemat. Ale "nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe" chyba jest najlepszym drogowskazem w życiu małżeńskim.
aska
2007-11-22
12:44:35
Email
a ja nie uwazam aby z tych wypowiedzi wynikalo, ze nie ma szczesliwych malzenstw i bez zdrady. Raczej wyrazamy fakt, ze pokus jest sporo ale to nie znaczy, ze wszyscy sie ich lapiemy. Jedni sa slabsi inni silniejsi i mysle, ze tych drugich nie brakuje. Ja uwazam, ze jestem w szczesliwym zwiazku. Nie tylko sie kochamy ale i jestesmy ze soba szczesliwi. A ze radzimy sobie z pokusami, ktore spotykamy w swoim zyciu to chyba dobrze. Aby nie pojawialy sie okazje poza mna i mezem musialoby nie byc nikogo.
ciekawa
2007-11-22
16:59:36
Email
Ej no jak to niema:) ja taki mam-kochamy sie choć mąż potrafi doprowadzić mnie do szału:) A pokusy-a owszem:) Ja też z tych co maja wiernego męża a same no cóz hi hi.....:) Miałam kilka pokus i to baaardzo poważnych-poprostu uwielbiam sie podobać. Jestem straszną flirciarą. Ale nie skorzystałam ostatecznie-to kwestia wyboru:)
Goga66
2007-11-22
17:08:54
Email
Myślę, że należy się cieszyć dobrym związkiem i nie rozmyślać o jutrze.
Podsumować związek możemy jednak w stanie jaki jest w dniu dzisiejszym albo gdy się rozpadnie lub tuż przed śmiercią. Dziadek kolegi mojego brata zdradził babcię w wieku 73 lat i ożenił z inną babcią 70-letnią.
Goga66
2007-11-22
17:16:34
Email
Kilka lat temu napisałabym: mój związek jest wyjątkowy! Jako taki postrzega go też rodzina i znajomi. Jesteśmy 10 lat po ślubie. Mój mąż należy do tych ciepłych, kochających i wiernych. Ja podobam się mężczyznom ale nie korzystam z możliwości, chociaż czasem poflirtuję. Mężowi to odpowiada a nawet cieszy się, że ma atrakcyjną żonę. 2 lata później leciałam na przepisanym przez psycholog Xanaxie i ratowałam ten strzęp, który ze mnie został. Podobno jestem wyjątkowo silna (zdanie psycholog) i szybko staję na nogi. Na twarzy przybyło mi 5 lat, schudłam do 43 kg ale dało się przeżyć. Jednak z optymistki jeśli chodzi o uczucia zmieniłam się w pesymistkę chociaż moi rodzice i wujkowie byli sobie wierni przez całe życie.
marta0309
2007-11-22
17:16:39
Email
ja tez uwazam ze jestem w szczesliwym zwiazku wiec takie zwiazki tez istnieja.choc nie powiem - trzeba o dobry zwiazek tak naprawde "walczyc" kazdego dnia i staramy sie z mezem o tym pamietac a ciezkich chwil tez jest wiele.Moj maz tez chyba z tych wiernych.a pokusy- oczyswiscie są:) ale to tylko pokusy i zeby tak zostalo:)
Goga66
2007-11-22
17:20:51
Email
Dlaczego mimo wszystko jesteśmy razem? Bo walczyłam a wałczyłam, bo uważałam, że tak dobry, wyjątkowy związek trzeba ratować. Ale po TYM żaden związek nie jest już taki sam. To złudzenie, za które się słono płaci.
barb.k
2007-11-22
21:49:49
Email
Moje małżeństwo trwa dopiero 2,4 lata. Uważam je za szczęsliwe, choć mieliśmy ciężkie chwile. Gdy nie mogłam już z nim rozmawiać napisałam w mailu to wszystko co mnie bolało(miało to związzek z ciążą) i pomogło. On miał czas na przegryzienie tego, potem juz na spokojnie wyjaśniliśmy wszystko. Wiem że mogę na niego liczyć w każdej sprawie, chociaż gdy potrzebny jest kompromis to raczej ja ustępuję. W tej chwili natomiast, gdy jestem tuż przed porodem - termin mi minął w sobotę, gdy mój pracodawca odmówił mi płacenia za urlop macieżyński bo nie spełniłam wszystkich warunków, doszła utrata pracy mojego męża, nasz związek jest jeszcze mocniejszy. Może po porodzie się to zmieni gdy będę obolała, zmęczona, marudząca. Mam cichą nadzieje że nie. I gdy patrzę na nasze wspólne życie nie chciałabym niczego zmieniać.
chwila_zapomnienia
2007-11-22
21:54:51
Email
Tak czytam o tych pokusach i tak sobie mysle, ze ja nigdy do tego tak nie podchodzilam.Zawsze bylam szczesliwa w zwiazku bo bylam zaspokajana i nie szukalam dodatkowych urozmaicen.Ale od jakiegos czasu Tomek (moj chlopak) jest strasznie przemeczony i nie kochamy sie juz tak czesto i nie jest to juz tak namietne jak kiedys, nie chcialabym go zdradzic,ale same wiecie ze potrzeby sa. Chcialabym zeby Tomek czerpal znowu radosc z seksu tak jak dawniej.
Wikusia
2007-11-22
22:11:09
Email
Ja jestem z moim mezem jestesmy razem 13 lat. Nie powiem ze bylo caly czas super, mielismy wiele wzlotow i upadkow i czasami juz wszystko wisialo na wlosku, ale doslownie glupoty nas laczyly z powrotem. Np. raz byl juz taki kryzys, ze coraz czesciej rozmawialaismy o roztaniu mimo, ze i ja strasznie go kochalam a maz mnie, ale byly momenty ze po prostu on nadawal na innych falach jak ja i zadne nie potrafilo ustapic, stad te spiecia a nagle moj maz zdecydowal sie na kupno psa i przez niego wszystko potoczylo sie inaczej, do tej pory mowimy ze wtedy Andzia haha nas polaczyla. Nie ma idealnych zwiazkow, ale tak jak wlasnie pisala Goga ze jezeli wiesz ze mimo wszystko to jest on to jest ten idealny zwiazek mimo to ze sa spiecia trzeba o niego walczyc i tak robilismy. Mielismy wiele takich chwil kryzysowych az w koncu urodzila sie nam coreczka, a mimo to teraz czasami sa momenty ze mialam wszystkiego dosc i chcialam rozwodu, ale to wlasnie moj maz mi uswiadomil, ze teraz kiedy jest mala tym bardziej musimy nauczyc sie kompromisu i walczyc o to zeby stworzyc jej wspanialy dom i zeby wychowywala sie tylko z usmiechem na twarzy. Dodam ze moj maz raz byl zonaty i ma dziecki z poprzedniego zwiazku i chyba teraz dlatego tak sie zachowuje, zeby nie popelnic drugi raz takiego samego bledu. >BR> A co do rozstan bo brak swrodkow do zycia i strach to tak krotko mam kolezanke ktora meczyla sie 11 lat w zwiazku ale naprawde meczyla, pozniej urodzilo sie dziecko i dziecko meczylo sie razem az skonczylo sie na tym ze dziecko trzeba bylo zaprowadzic do psychologa bo slyszac taka dostawalu szalu i lalkom odrywalo glowy. Mimo tego co dzialo sie z dzieckiem i z nia bala sie odejsc bo co ona zrobi, nie poradzi sobie i wolala znosic wszystko, ale nie odeszla. Jendak przyszedl taki dzien ze w koncu sie odwazyla, ale dopiero jak zostala o 3 w nocy zaatakowana nozem. Dzieki bogu nic sie nie stalo. Nie bylo jej latwo na poczatku, ale teraz znalazla sobie prace, mala chodzi do przedszkola ona mieszka u swojej mamy i walczy w sadzie. Ale jest calkiem inna jakby rozkwitla. Wiec dziewczyny, nie wiem jak to sie odbywa w innych domamch, ale wiem jedno lepiej za dlugo nie czekac bo czasami pozniej jest za pozno, a po co dziecko ma patrzec na to co sie w domu dzieje. I jeszcze jedno to wlasnie moja kolezanka mi uswiadomila, ze dopiero jak sie czlowiek zdecyduje, mimo ze boi sie tego co bedzie bo nie zawsze idzie gladko, to i tak sytuacja tak nas zmusza do dzialania, walczenia, trzeba byc slinym i przewaznie po jakims czasie wszystko uklada sie dobrze. Ona powiedziala mi ze to tak jakbys zagubil sie w lesie, przeciez nie bedziesz siedzial miedzy drzewami i czekal az ktos cie znajdzie, bedziesz sam biegl zeby znalezc droge, zeby sie z niego wydostac.
Wikusia
2007-11-22
22:15:59
Email
Przeüraszam za troche chaotyczne pismo, ale w trakcie pisania musialam wstawac do malej bo akurat ma problem z zabkowaniem i co chwile musialam do niej wstawac co troche wytracalo mnie z rytmu.
ciekawa
2007-11-22
22:40:18
Email
Wikusiu znam pare małżeństw gdzie rodzice są ze soba ze wzgledu na dziecko a to biedne dziecko cierpi potwornie z rodzicami-straszne co ludzie robia w imie chorego pojęcia dobra dziecka:( Mówie tu o sytuacji gdzie ewidentnie nie ma cienia porozumienia tylko zawiść-nic wicej.
Goga66
2007-11-23
10:14:05
Email
Małżeństwa, które pozostają sobą ze względu na dzieci to najczęściej makabra. Bo nawet jak w miarę spokojnie to dziecko i tak wyczuwa to zakłamanie i dziwne relacje między rodzicami. Zdarzają się z rzadka jednak związki, które po wygaśnięciu uczucia potrafią być ze sobą i się nawet wspierać. Cechuje je na ogół duża inteligencja emocjonalna i olbrzymia kultura bycia. No i często nie oczekują już wielkich uniesień w życiu i ich nie potrzebują. Osobiście znam takie jedno. I tam jest dobrze. W innym przypadku lepiej się rozstać, gdy dziecko jest b. małe. Podobno najlepiej dzieci znoszą to do 4 roku życia.
A Ty Chwilo Zapomnienia albo jesteś w krótkim związku do lat 4-5 albo jesteś osobą monogamiczną (to chyba najlepszy materiał na partnera w związku). Jednak życie i badania pokazują, że większość z nas to poligamiści. I gdzieś tam tkwi w nas instynkt posiadania kolejnych , często równoległych partnerów. I jak pisałam - od wielu czynników zależy czy ulegniemy temu instynktowi, zauroczeniom i potrzebom kolejnych emocji czy nie. Cym związek dłuższy, tym więcej po drodze nadarza się okazji, tym więcej spotykamy ludzi, którzy nam się podobają. Wszędzie media pokazują a nawet podziwiają zmiany związków, liczne zdrady. Jest propaganda, że najważniejszy jestem ja i moje szczęście osobiste. To precedens w historii kultury. Dotychczas moje szczęście i ja w kulturze nie było najważniejszym czynnikiem. Czy to dobrze, czy źle, nie będę się wypowiadać, bo nie chcę tu prowokować kolejnej dyskusji, zwłaszcza, że czym młodszy człowiek, tym bardziej jest tmy nasiąknięty. Świat Europy i Ameryki, to świat egotyzmu, szukania często tanich i płytkich rozkoszy. Już rzadko ktoś myśli i przeżywa katharzis pod wpływem literatury czy sztuki. Filmy jeszcze jakoś niektórych pobudzą do myślenia czy podziałają oczyszczająco (myślę o filmach w stylu Gandhi i innych z pozytywnymi przesłaniami). Jednak i filmów takich jest coraz mniej, bo świat ekscytuje się brutalnością, patologią i zawieruchą emocjonalną.
A jednak trochę się rozgadałam. Kończę ten przydługi wywód i naprawdę życzę udanych związków i czasu na myślenie i przeżywanie w sobie świata a nie tylko pędzenia w dniu codziennym. To coraz trudniejsze
chwila_zapomnienia
2007-11-23
11:03:24
Email
Kurcze widze ze temat zalozonego przeze mne watku zszedla na bardzo powazne problemy i teraz glupio mi poruszyc moj problem, ktory w zderzeniu z tym co czytam jest tak naprwade bardzo blachy. Moze jak sie troche rozluzni to jeszcze raz zagadam z moimi rozterkami ;)
Goga66
2007-11-23
11:07:22
Email
Nie ma błahych problemów. Każdy z problemów, jest trudny dla kogoś. Jeśli komuś ucięło palce, to nie znaczy, że mniej cierpi niż ten, który stracił nogi (sorry za brutalny przykład ale tylko taki mi do głowy przyszedł)
pinkie
2007-11-23
11:15:42
Email
Te Wasze wywody dają do myślenia. Nakłaniają mnie do spojrzenia wgłąb siebie i wywołują pragnienie dążenia do ideału. Chcę być dobrą żona i matką, córką i synową, chcę być dobrym człowiekiem. Dziękuję wam za kolejną budującą dyskusję. Naprawdę czytam z zainteresowaniem.
pinkie
2007-11-23
11:21:37
Email
Jeżeli chodzi o zdradę, może powinnyśmy założyć, ze wcześniej czy później zostaniemy zdradzone? Kiedyś rozmawiałam o tym z mężem i doszliśmy do porozumienia, ze o jednorazowej przypadkowej zdradzie wolimy nie wiedzieć (i postanowiliśmy nie informować o tym, gdyby kiedykolwiek się zdarzyło), a jeżeli chodzi o dłuższy romans, to ani ja ani on nie chcemy być oszukiwani. Ale to tak łatwo teoretyzować, nie wiem jakbym sie zachowała, gdybym sie dowiedziała, ze mnie zdradza, a jeszcze - co gorsza, ze kogos sponsoruje (brrrrrrrrr) lub ma płacić alimenty
Wikusia
2007-11-23
11:26:54
Email
A ja wlasnie tak jak napisala Pinki pragne byc dobra matka, zona, tesciowa ... i wszystko na raz. W koncu tyle sie slyszy na okolo, ze tamci sie kloca, inni udaja kochajaca sie pare a w domu malo co sie nie pozabijaja. A tak naprawde jak sie czlowiek wiaze z drugim i kocha go to chyba powinien dazyc do tego zeby przynajmniej starac sie stworzyc moze nie idealny ale prawie idealny zwiazek a nie z dnia na dzien tylko sie niszczyc. Ja juz dawno sobie postanowilam, ze bede sie starac zeby bylo jak najlepiej, dla mnie dla meza i maszej corki.
Goga66
2007-11-23
11:38:58
Email
Pinkie - stawiasz sobie wysoko poprzeczkę :) Myślę, że Ci się to uda. Tylko podejdź do tych zamierzeń na luzie, bo są naprawdę ambitne i lepiej żeby Cię nie powaliły swoim ciężarem jak za bardzo przyspieszysz :)))). Jesteś osobą bardzo inteligentną. wydaje mi się, że poprzez wewnętrzny rozwój duchowy, intelektualny, rozwijanie wrażliwości, otwarcie na różne aspekty życia najlepiej jest osiągać takie cele (nie mówię tu o religii, bo duchowość nie musi być z nią ściśle powiązana). Myślę, że wiesz o co mi chodzi, bo to trudno wyrazić. Człowiek rozwinięty na każdym poziomie niekoniecznie materialnym i nie tylko intelektualnym (zresztą i prosty człowiek może być KIMŚ WIELKIM) samoistnie staje się takim wzorcem we wszystkim. Tylko, że to niełatwe. Trzymam kciuki. Ja nie pragnę che, che być dobrą synową... ale też chciałabym osiągnąć wysoki poziom człowieczeństwa a na razie pełzam raczej niż unoszę się nad powierzchnią. Chciałabym żeby Zu miała odpowiednią matkę - wtedy i jej będzie łatwiej stać się CZŁOWIEKIEM. Pozdrawiam serdecznie
marta0309
2007-11-23
11:53:39
Email
ja tez chce byc dobrym czlowiekiem i na razie zdrady mi nie w glwoie.ja tak ja Maribelle postrzegam małżenstwo.przysiega to przysiega wiec trezba robic wszystko zeby jej dotrzymac:) mam nadzieje ze sie na tym nie przejade....
pinkie
2007-11-23
12:53:23
Email
Właśnie o rozwój duchowy mi chodzi. Od niego zależna jest nasza aura. Trochę się tym interesuję. Nie zrozumcie mnie źle, nie o to mi chodzi, zeby być najlepszą matką, żoną itp, ale zeby nie ustawać w dążeniu do ideału, starać sie poszukiwać w sobie człowieka, a może i Boga (w końcu na jego obraz zostaliśmy stworzeni).Goga, dzięki za uznanie mojej inteligencji, ale wiesz co, nie cierpię jak mi to mówią :) Ja wcale sie taka nie czuję. Inteligencja nie jest dla mnie znaczącą wartoscią. Uduchowienie - owszem ;) Takie rozmowy przypominają mi o tym, co naprawdę w życiu ważne. Jeszcze raz wyrażę swój wielki szacunek dla tego forum. Jesteście naprawdę fajnymi kobitkami.
Wikusia
2007-11-23
13:00:34
Email
Tak wracajac do temat zdrady, to moja mama mi kiedys powiedziala tak, ze jak mezczyzna pojdzie na bok, ale tylko raz i wroci do domu to tak jakby wzial miesa, gorzej jak bedzie prowadzil dwa zycia i kupowal na swieta te same prezenty, to juz inna sprawa. Wiec jak kiedys zrobi skok w bok to mam sie nie przejmowac bo wtedy facet nie mysli mozgiem tylko dolna czescia ciala. Ale tak szczerze powiedziawszy, to nie ma znaczenia, a co by bylo gdyby mu sie spodobalo i zaczal czesciej robic sobie takie wypady, dla mnie zdarada to zdara, bojetnie czy raz czy przez dluzy czas z ta sama osoba, wtedy jest koniec i nie ma o czym mowiec. Nie wiem czy dobrze bym zrobila w takiej sytuacji, ale naleze do osob ktore czegos takie by nie wybaczyly i chyba wolalabym troche pocierpiec i pozniej zapomniec niz meczyc sie przez reszte moje zycia ze swiadomoscia co on zrobil.
pinkie
2007-11-23
13:12:51
Email
Wikusia, to też zależy od poziomu tolerancji w małżeństwie. Ja tez już pare razy słyszałam, ze jeden przygodny stosunek z inną kobietą jest dla faceta jak wypróżnienie. Ale nie chciałabym się o tym dowiedziec. Osobiście wiem, ze nie nadaję się do tolerowania długotrwałych romansów męża, jak i do tego, żeby być żona mężczyzny, który płaci alimenty. Złość i zazdrość by mnie zeżarła. POdziwiam kobiety, które to znoszą - ja nie potrafię.
Goga66
2007-11-23
16:09:19
Email
Pinkie - ja też podziwiam takie kobiety. Ale sądzę, że to kobiety, które nie chcą z wygodnego układu odejść a mąż jest im całkiem obojętny. Więc niech się bawi byleby do mnie się nie wtrącał. Myślę, że wiele kobiet przekonanych o wierności męża nie wie o pojedynczym skoku w bok i odwrotnie. Nie uważam tego jednak za OK ale człowiek jest tylko człowiekiem. Jest jeszcze pytanie, co to jest niewierność, bo znam ludzi, którzy uważają za większą zdradę zauroczenie kimś niż skorzystanie z czyjegoś ciała. Rozróżniają nic dla nich nie znaczącą niewierność fizyczną od znaczącej niewierności emocjonalnej. Z doświadczenia wiem, że trudno tak całkiem przebrnąć kilkanaście lat nie poddając się w ogóle urokowi jakiegoś jeszcze mężczyzny, eh...
Co do inteligencji i rozwoju duchowego. Kiedyś ludzie instynktownie to robili - na wsi obcując z przyrodą i żywiołem - nawet Ci prości. W dzisiejszych czasach przydaje się wysoka inteligencja choćby po to, żeby dostrzec tę potrzebę rozwijania się i zauważyć, że jest coś poza markowymi, ciuchami i duperelami czy rosnącym kontem w banku. Czego jesteś sama Pinkie najlepszym przykładem ;P
Julia
2007-11-24
18:02:07
Email
Bardzo ciekawy temat, też sobie lubię tak podyskutować, tylko tyle już napisałyście, że odnieść się do wszystkiego nie sposób, a czasu mało :o( Napiszę więc tylko kilka rzeczy: Goga zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach a przede wszystkim poruszyło mnie to co piszesz o dzisiejszym świecie, o jego płytkości, powierzchowności. Ja też to często zauważam i drażni mnie to bardzo i jakoś mi tak żal, że ludzie zmierzają w takim kierunku - łatwo, szybko i przyjemnie, a potem zapomniec i nie zastanawiać się. Przyznam że często wśród moich znajomych czuję się jak jakiś diznozaur z takimi my`ślami, choć mam dopiero (a może nie dopiero) 27 lat. Jakieś dziwne uczucia we mnie wywołuje obraz rzeczywistości i to, jak niewiele koleżanek w moim wieku ma dzieci, myśli poważnie o rodzinie itp. Większość upaja się randkami, kupowaniem ciuchów i mieszka sobie wygodnie u rodziców. A dzieci - mówią że wtedy, kiedy będą mieć duuużo kasy. Naprawdę mnie to czasem przeraża, bo czuję, jakby ta kasa była najważniejsza, jakby najcenniejszą rzeczą jaką możemy dać dzieciom były zabawki. Mogłabym tu wiele napisać, \ale to chyba nie jest temat tego wątku. Co do małżeństw, my mamy na razie krótki staż, bo 4 lata, ale na razie zaliczam nasz związek do tych udanych i to bardzo. Gdzieś już pisałam, że dla mnie podstawą udanego związku jest rozmowa i obgadywanie wszystkich problemów na bieżąco a także przyjaźń. Mogę powiedzieć że mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem i nie ma na świecie drugiej osoby, która tyle o mnie wie co on. Oczywiście też przechodziliśmy cięższe chwile, głównie chodzi mi o docieranie się wzajemne, bo ja jestem raczej dominującym typem, ale taki skomplikowanym, bo jednocześnie potrzebuję zdecydowanego, potrafiącego mnie zdominować faceta (wtedy jest dla mnie atrakcyjny i mi imponuje) a mój mąż raczej należy do tych łagodnych. Wiele razy się o to spieraliśmy, ja nie raz zmieszałam go z błotem, bo wydawał mi sie mięczakiem, a potem wielu słów żałowałam. Zawsze przepraszałam oczywiście i mówiłam, skąd to wszystko, dlaczego, on wiedział o co mi chodzi i mówił też, co jemu przeszkadza. I tak jakoś nawet nie wiem kiedy, kłótni było coraz mniej. Ja złagodniałam, mąż stał się bardziej stanowczy, teraz uważam że super się dopasowaliśmy i zmieniliśmy, ale to głównie dzięcki temu że mówiliśmy otwarcie o co nam chodzi - sytuacja była cały czas jasna. Zresztą ja mam jakiś naturalny dar umiejętności rozmawiania, mówienia o wszystkim i chyba motywuję tym meża do mówienia (choć czasem on ma dosć tego mojego analizowania wszystkiego :o)) Na szczęście on nie jest typowym facetem, zamkniętym w sobie, potrafi też rozpocząć rozmowę gdy coś nie gra, co mnie bardzo cieszy. Myślę też że bardzo ważne w związku jest, żeby umieć powiedzieć przepraszam gdy się coś spieprzy, przyznac się do błędu i wyjaśnić dlaczego się tak zrobiło. Co do zdrady, ja kiedyś zdradziłam (tzn nie poszliśmy na całość, były pocałunki i pieszczoty) mojego chłopaka, z którym byłam 4 lata, a byłam wtedy smarkata, bo miałam 21 lat zaledwie. Uważam teraz że to przez to, że nie rozmawialiśmy i pewien problem narastał. A ja nie mówiłam, bo po prostu nie byłam wtedy świadoma tego, o co mi właściwie chodzi. CZłowiek z wiekiem nabiera niestety mądrości i lepiej potrafi wyrazić o co mu chodzi. Związek się rozpadł i teraz jestem z tego powodu bardzo szczęsliwa, choż żałuję że rozpadł się w taki sposób. Ale wiem, że tamto doświadczenie mnie nauczyło czegoś i teraz sto razy bym się zastanowiła zanim bym zdradziła. Swojego męża jestem raczej pewna, choć 100% pewności nigdy się nie ma. Mam tylko nadzieję, że nie obudzę się pewnego dnia z tego szczęścia oblana wiadrem zimnej wody. I mam nadzieję, że będzie nam zawsze ze sobą dobrze, choc` wiadomo że w związku przechodzi się przez różne okresy, kryzysy. Myślę, że trzeba też mieć swiadomość, że to co jest między ludźmi się zmienia i nie mozna cały czas oczekiwać stanu euforii. A jak jest źle to trzeba się z tym zmierzyć a nie poddawać od razu. Gdyby mnie jednak spotkała zdrada to naprawdę nie wiem co bym zrobiła. Teoretycznie powiem, że bym odeszła, a w praktycxe to wiecie wszystkie jak to wygląda, jest wiele rzeczy, które komplikują taką podjęcie takiej decyzji. Wiem, że na pewno nie jestem osobą, która potrafi udawać, że jest ok, więc podejrzewam, że gdybym miała żyć z mężem po zdradzie, to zgotowałabym moim dzieciom prawdziwe piekło. Jestem szczera do bólu i straszna ze mnie ekstrawertyczna, więc pewnie najlepsze by było rozejście się. No ale jak napisałam, oby mnie to nigdy nie spotkało, ani żadnej z Was. Przepraszam za literówki, ale szybko piszę i nie mam czasu poprawić :o( To tak "skrótowo" co myślę :o)
chwila_zapomnienia
2007-11-24
18:59:54
Email
Widze ze do tematu dolacza sie coraz wiecej dowiedczonych kobiet. Uciekl gdzies w toku tych bardzo ciekawych dyskusji moj watek, wiec jak nie macie nic przeciwko temu to chcialabym do niego powrocic. Otoz od jakiegos czasu Tomek (moj chlopak) jest strasznie przemeczony i nie kochamy sie juz tak czesto i nie jest to juz tak namietne jak kiedys, nie chcialabym go zdradzic,ale same wiecie ze potrzeby sa. Chcialabym zeby Tomek czerpal znowu radosc z seksu tak jak dawniej.Nie wiem co robic, bo wiadomo ze sex nie jest najwaznieszy,ale przeciez jak problem bedzie narastal to w koncu moze osiagnac takie rozmiary ze przerosnie nasz zwiazek.Chcialabym zeby byla na to jakas recepta. Cos sie musi zmienic bo inaczej zwariuje,hormony mi zaczynaja szalec. Zaczelam juz szperac po internecie i szukac jakis preparatow ktore przyczynia sie u Tomka do ozywienia checi na sex. Znacie cos takiego? Tylko zeby to byl jakis naturalny produkt, jakis suplementy diety. Wydaje mi sie ze jest to najzwyklejsza w swiecie fizyczna niedyspozycja, ktora moznaby rozwiazac wlasnie jakis suplementem, a pozniej juz moze by sie rozkrecil. W koncu czlowiek to nie robot i odczuwa czasem zmeczenie i trzeba go jakos zregenerowac. Temat jest o tyle drazliwy, ze w tych sprawach faceci nigdy nie chca slyszec o tym ze cos z nimi nie tak, bo zawsze wypieraja problemy i udaja ze ich nie ma, albo ze sami sobie z taka fizyczna niedyspozycja poradza. Ja nie mam do niego pretensji, ale sama nie wiem co robic, tak jak mowie, zaczynam wariowac. Samo przytulanie mi juz nie wystarcza.
Julia
2007-11-24
20:40:51
Email
Chwilo zapomnienia niewiele można wywnioskować z tego co piszesz, ale wyglada na to, że Twój chłopka ma jakiś problem, dlaczego go o to po prostu nie zapytasz? Tzn nie w ten sposób, żeby od razu poczuł się przyparty do muru, tylko że widzisz że coś jest nie tak, Ty nie czujesz się tak jak dawniej i chcesz pogadać. A może też jest tak, że te pierwsze uniesienia są już za Wami i teraz już będzie inaczej. Tak jest chyba w każdym związku bo nie wierzę że ktokolwiek po iluś tam lat zwiazku przeżywa takie same dreszcze emocji jak na początku. Trzeba zdać sobie sprawe z tego że miłość i relacja między ludźmi się zmienia. I od dwojga ludzi zależy czy to zaakceptują i będą dalej dbac o swój związek, godząc się z tym że nie jest tak jak na początku (za to jest cała masa innych waznych rzeczy, które mogą naprawdę zbliżać i łączyć ludzi) czy rozejdą się i będą szukać nowych wrażeń. Tak czy inaczej rozmowa na pewno się przyda w rozwiązaniu Waszego problemu. A tak na marginesie, sex to nie jest ciągłe bycie na wyżynach uniesień, zdarzają się też dołki, gorsze chwile, brak chęci, wręcz niechęć do partnera i decydując się na poważny i dłuższy związek trzeba sobie zdać z tego sprawę i to zaakceptować.
Julia
2007-11-24
20:53:31
Email
A jeszcze chciałam napisać kilka słów do tych z Was, które niestety doświadczyły zdrady. Przyznaję, że ten wątek mnie też dał wiele do myślenia, nawet skłonił mnie do rozmowy z mężem, i w ogóle chodzi mi to po głowie od kilku dni. Już siadałam kilka razy przy kompie żeby coś napisać, ale to zbyt poważny temat, żeby pisać coś pomiędzy zmianą pieluchy a gotowaniem obiadu. Trzeba jednak zebrać myśli i się skupić. A chciałam napisać, że mi też właściwie trudno określić jakie uczucia wywołują we mnie Wasze postawy. Na pewno wycierpiałyście sporo i na pewno czuję jakiś podziw, ale zmieszany z dużym współczuciem i żalem. Zastanawiam się, jak by to było ze mną, gdyby mnie mąż zdradził. Zastanawiam się, co Wy czujecie tak na co dzień? Jak to jest być blisko z kimś i jednocześnie być tak przez tę osobę zranionym? Pytam o to, bo ja jestem taka, że przy byle sprzeczce duszę się po prostu, jeśli nie pogadamy, nie wyjaśnimy, kompletnie nie potrafię normalnie funkcjonowac i normalnie odnosić się do męża, jeśli coś jest niewyjaśnione. A Wy musicie (chcecie) normalnie funkcjonować z jednoczesną świadomością, że zostałyście tak skrzywdzone. Jak Wam się to udaje? Dla mnie to jest niewyobrażalne. Albo np. sex (oczywiście nie jest najważniejsze, ale piszę akurat o tym bo to największa bliskość jaką się ofiarowuje drugiej osobie). Przecież to kobietom o wiele trudniej jest oddzielić sex od miłości. Muszą mieć odpowiedni nastrój itp. Ja nie wyobrażam sobie zmuszać się do seksu, bo mąż tego chce, piszę szczerze że nie zdarzyło mi się to chyba ani razu w tarkcie naszego małżeństwa, a mąż ma większy temperament ode mnie. Do tego w obu ciążach nie miałam kompletnie na nic ochoty i kochaliśmy się może z kilka razy. Mąż był cholernie wyrozumiały, choć wiem, że było mu ciężko i były trudne momenty. Ale nie zrobiłam tego dla niego, bo takie coś nie leży w mojej naturze. No i moje pytanie do Was, jak Wy to robiłyście, że potrafiłyście przymknąć oczy na to co się stało i być blisko ze swoimi meżami? Naprawdę zastanawiam się jak to jest i domyślam, że to bardzo wiele kosztuje. No ale sex jest tylko takim przykładem, a chodzi mi o wszystkie aspekty wspólnego życia, jak to jest tworzyć rodzinę z kimś, kto zranił? Rozmawiać z nim na co dzień, mieszkać pod jednym dachem, spać w jednym łóżku, mieć milion wspólnych spraw? Wiem, że zadaję bardzo osobiste pytania więc nie nakłaniam nikogo do zwierzeń na siłę, ale jeśli chcecie i możecie to odpowiedzcie na moje pytania.
Wikusia
2007-11-24
21:24:19
Email
Julio zadalas bardzo interesujace pytanie, ktore i ja sobie kiedys zadawalam i o nim myslalam, choc nie napisalam tego na forum lub balam sie go napisac, ale tez jestem bardzo ciekawa czy ktos sie odezwie i zaspokoi ludzka ciekawosc.
Julia
2007-11-25
09:31:42
Email
Wikusiu muszę trochę sprostować, bo ja nie chcę, żeby to wyglądało tak (choć oczywiscie nie krytykuję tego co napisałaś, ale myślę że tak to mogło zabrzmieć) że ktoś ma zaspokajać moją zwykłą ciekawość. To zbyt poważny i zbyt bolesny temat dla kobiet, które zostały zranione. Więc dziewczyny ja absolutnie nie chcę włazić buciorami w Wasze prywatne sprawy i najbardziej osobiste i intymne odczucia. Nurtuje mnie to z uwagi na powagę sprawy a nie ze zwykłego wścibstwa (Wikusiu nie sugeruję, że Ty jesteś, tylko może trochę niefortunnie ujęłaś to co chciałaś napisać). Jak już napisałam to delikatna sprawa i nikogo do zwierzeń nie zamierzam zmuszać.
polishgirl
2007-11-25
11:16:10
Email
Chwilo zapomnienia, pamietam jak kilka lat temu mój mąż tez miał taki problem. nie bardzo miał ochote na seks. ja oczywiście przypisałam to sobie, że pewnie mu sie juz nie podobam i nie pociagam go. W końcu szczerze porozmawialismy i mąż poszedł do lekarza, zrobił badania i okazało sie , że ma za wysoki cholesterol, co ma wpływ na słabszą kondycję i za niski testosteron, wiec i zainteresowanie seksem mniejsze, po prostu ze zmęczenia. Dostał jakies tabletki, niestety nie pamietam dokładnie , chyba Penigra i jakies jeszcze. Problem zniknął. Teraz czasem zdarza sie tak, ze jak juz zaczynamy sie kochac, to mąż pomysli sobie w duchu żeby tylko nic sie nie stało, żebym dał radę, bo jest tak extra, no i masz babo placek, zaraz mu wszystko opada hehehe. A mi opadaja wtedy checi, no ale staram sie wszystko naprawic i juz jest swietnie. A jesli chodzi o zdradę i ta dyskusję, to zdałam sobie sprawę, że świat i ludzie nie są idealni. Przeraża mnie to, że tylu ludzi zdradza. Mąż kiedys przeczytał artyku że 60 % dzieci nie jest z małżeńskiego łoża. To jest przerażające. A 40 % populacji zdradza swoich partnerów. Straszne , ale niestety prawdziwe. I tego własnie sie obawiam, chociaż ufam mężowi, staram sie aby w naszym związku kwitło, to jednak najnormalniej w swiecie sie boję. Tymbardziej , że mąż ma pracę taka , że czesto wyjeżdża na delegacje i szkolenia. Ale wierze i jestem tej mysli ze mnie nie zdradzi. Będę sie o to zawsze modlic i powtarzać sobie że tak właśnie bedzie. Wiec BĘDZIE !!!
chwila_zapomnienia
2007-11-25
17:44:27
Email
Tez o tym myslalam, ale Tomek nie chce nic slyszec o pojsciu do lekarza. Chodzi mi tez po glowie jakis preparat, ktory przyczynilby sie do poprawy jego kondycji. O uszy mi sie obila nazwa INTIM-X.To jest podobno naturalny suplement diety,wiec moze Tomek nie mialoby nic przeciko. Czy slyszalas moze o czyms takim?
Goga66
2007-11-25
22:15:54
Email
Julio - odpowiem jak będę mieć dłuższy moment czasu :)
Strona 3 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum