szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Gdzie jestes moj rycerzu na bialym koniu!?


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 1 - 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, następna
Napisano: Treść:
chwila_zapomnienia
2007-11-19
Email
Dlaczego nie moze byc tak jak na filmach?! Czy nie marzy sie wam partner, ktory przy ktorym czujecie sie pewnie w kazdej sytuacji? Potrafi sprawic ze czujecie sie zawsze na swoim miejscu (w dobym znaczeniu tego slowa). Jakie macie zwiazki, czy czujecie sie w nich spelnione w kazdej dziedzinie? (tak:), TAM tez).
pinkie
2007-11-20
07:29:01
Email
Jak to??? Myślałam, ze wszystkie kobiety czują się spełnione, oprócz mnie :) Na prawdę nie macie rycerzy???
ciekawa
2007-11-20
07:52:31
Email
A nie pomyślałyscie kiedys ze oni moga. pytac "gdzies ty moja ta jedyna?? zwiazek to nie towar w hipermarkiecie-trzeba go sobie stworzyć wspólnie:)Jesli ktoś napisze ze ma rycerza na białym koniu i nigdy nic go nie drazniło albo nigdy nie było gorszych chwil to kłąmie zwyczajnie kłamie:)Inna sparwa ze kazdy gdzie inniedz ma swoja granice tolerancji-ja jestem szczesciwa i to bardzo choc nie bede zciemiac ze czasem maż doprowadzi mnie do szału albo ze mógłby sie domyślec i przyniesc wreszcie ten bukiet róz:)
Malwina
2007-11-20
10:17:07
Email
Ja wyprowadzilam sie od nazyczonego, ale okazalo sie ze jestem w ciazy, wiec wrocilismy do siebie - pobralismy sie. Zadne z nas nie zapomina dlaczego kiedys rozstalismy sie, zaufanie rowne zeru. Mamy sliczna i przesudna corke dlatego tez wspolne plany na przyszlosc. Regularnie co drugi dzien mam ochote go zostawic. Pewnie dawno bym to zrobila, ale jestem na wychowawczym, nie pracuje, nawet gdybym wrocila do pracy to nie stac by mnie bylo na utrzymanie siedzie i dziecka. Przegrala bym pewnie kazda sprawe o dziecko. W chwilach gdy jest spoko marzy mi sie drugie dziecko. Ale w stytuacji gdy jest jedno to czesto mysle o tym by wytrzymac choc 18 lat i odejsc od niego. Wymyslilam sobie, ze jesli los bedzie chcial bym go zostawila to da mi prace taka, ktora pozwoli mi na wychowywanie corki. Teraz tworzymy super rodzinke na zewnatrz. On wtedy zajmuje sie dzieckiem, mamy wspolne zdanie i tworzymy wspolny front. Wsrod naszych 4 scian rzeczywistosc jest zupelnie inna.
Joanna26
2007-11-20
10:36:56
Email
Dochody to nie wszystko.Sady raczej staja po stronie matek,a ojca obarczaja alimentami.Jesli nie jest ostatnim draniem,to przeciez nie pozwoli Wam zginac!Zawsze jest jakies wyjscie i na pewno nikt Ci dziecka nie zabierze. W ogole nie wiem, skad Ci sie wzial taki pomysl?Znasz taki przypadek,zeby sad przyznal opieke ojcu,jesli matka nie jest jakas wyrodna, uzalezniona, psychicznie niezrownowazona, albo cos podobnego? Nie twierdze, ze samotnej matce jest latwo, ale gdyby brak wysokich dochodow byl podstawa do odebrania dziecka, to wiele, oj wiele, byloby matek pozbawionych. A im wyrazniej to uswiadomisz mezowi, tym bardziej sie bedzie staral, zebyscie go nie opuscily. Przynajmniej mnie sie tak wydaje.
pinkie
2007-11-20
10:44:32
Email
Zniszczysz sobie życie mieszkając z nim 18 lat i marząc o ucieczce. Stracisz najlepsze lata żyjąc w kłamstwie. Moze dałoby się naprawić ten zwiazek za pomocą terapii? Ale jeżeli nie, to moze pora się rozstać. Nie czekaj na dary losu, sama nim pokieruj! Szukaj pracy, to może zając miesiące, ale w końcu coś się trafi. A może brakuje Ci pewności siebie? Na to tez pomoże psycholog.
Joanna26
2007-11-20
10:56:15
Email
No coz, ja w pewnym sensie jestem w podobnej sytuacji,dlatego rozumiem, ze nie chcesz siegac po srodki tak drastyczne jak proponuje Pinki juz teraz.Tym bardziej ze w koncu po cos ten slub wzieliscie, prawda? Moze i rzeczywiscie pomoc kogos z zewnatrz pomoglaby w jakims stopniu odbudowac pozytywne relacje.A tymczasem to mysle, ze nie ma co wyczekiwac 18 urodzin Natalki, tylko trzeba brac z tego ukladu co sie da dla Ciebie i Natki,a co bedzie potem - kto wie.Po urodzeniu dziecka generalnie facetom odbija,nawet w zdrowych zwiazkach pojawiaja sie wtedy napiecia, ktorym nie wszyscy sa w stanie sprostac (pomijajac juz tak banalna i pierwotna w gruncie rzeczy kwestie jak to,ze facet bardziej szanuje i liczy sie z kobieta,ktora przynosi do domu pensje (byle tylko nie wieksza niz jego!),niz taka, ktora jest od niego w pelni uzalezniona, bo poswieca sie wychowaniu dziecka (JEGO PRZECIEZ u licha...!). Na radykalne rozwiazania zawsze jest czas.
Goga66
2007-11-20
10:56:28
Email
Kiedyś wierzyłam, że jako nieliczni tworzymy związek niemalże idealny. Oczywiście kłótnie były ale dla oczyszczenia. Poza tym te same pasje, ścieżki - miłość i poczucie spełnienia przez prawie 12 lat! Teraz już nie wierzę w cuda :( Przeżyłam szok i rozczarowanie, i nawet krótkie rozstanie. I wyciąganie z doła przez znakomitą i cudowną psycholog. Ratowanie małżeństwa skończyło się Zuzią - małym cudem. Jest chyba dobrze. Ale już nigdy to nie będzie to. Ta bezgraniczna miłość (bez ślepego zakochania), wiara, że bez drugiej połówki wszechświat się zatrzyma, że wolę cierpieć niżby on miał cierpieć, że każda wada nie jest istotna choćby nie wiem jak wkurzała. Już tak nie jest. Bo dla niego było za blisko, za ciepło, za często. Bo był kryzys. Nie kryzys - KRYZYS. Teraz jest za chłodno i za daleko. Moja wina? Pewnie także moja. Czasem jest więc źle ale na ogół dobrze. Więc jest rodzina i mam nadzieję - będzie - bo może już do końca wybaczyłam chociaż to bardzo trudne i nie zawsze warte.
Goga66
2007-11-20
11:00:17
Email
No ja się chyba zgadzam z Pinkie. Trzeba próbować czynnie ratować związek przez jakąś terapię. Jeśli nie, to szukać pracy - takie życie niszczy i odziera z energii i kreatywności. Przeszłam taki moment. Ale terapia była, no i myślałam, że warto ratować związek idealny przez wiele lat. Jednak wierzcie mi, że to nie takie pewne. Mam Zu i cieszę się, że taką drogą poszłam ale....
Goga66
2007-11-20
11:02:03
Email
Rozumiem jednak, jak trudno podjąć taką decyzję o odejściu, bo ja podejmowałam i wycofywałam się. Ale kiedy odeszłam to mężem wstrząsnęło, coś pozytywnego zaczęło się dziać chociaż jeszcze b. długo nie było całkiem dobrze.
pinkie
2007-11-20
11:21:04
Email
Joanno, źle mnie zrozumiałaś. Ja piszę o tym zeby własnie ratować związek poprzez terapię. Nie warto żyć w kłamstwie - na zewnątrz cudownie, a w domu piekło, można zbudować ten związek od nowa. Ale wiem, ze czasami nie ma czego ratować, zwłaszcza jak w grę wchodzi jakieś poważne uzależnienie. Natomiast uważam, ze pracy nalezy szukać, czy zostaje się z partnerem, czy nie.
pinkie
2007-11-20
11:22:39
Email
Joasiu, to Ty sama pisałaś o sądzie i alimentach ;)
pinkie
2007-11-20
11:26:00
Email
A tak w ogóle. Czy macie wśród najbliższych takie idealne zwiazki, co to żona nigdy nie myślała o odejściu? Ja wśród kobiet nie znam. Natomiast moi koledzy przedstawiają swoje związki jako idealne. Jakoś im nie wierzę. Pewnie nigdy nie przyznaliby się do kryzysu
Kamila
2007-11-20
11:30:41
Email
Ja nie wiem czy wybaczyłam. Czasem mi się zdaje, że tak.. ale gdy dochodzi do najmniejszej kłótni mam ochotę.. uciec od niego jak najdalej... czasem w nocy, budze się zlana potem, bo mi się TO przyśni.. i nadal zadaję sobie pytanie DLACZEGO? Znajomi twierdzą, że byłam za dobra.. i jak U Ciebie Gosiu, przez 5. lat naszego związku kwitłam.. ciąża z Kinią.. najpiękniejsze chwile mojego życia.. a później BUMMM szok, strach, niedowierzanie.. wróciliśmy do siebie, ale nie jest tak jak było i nigdy już nie będzie. Wiem to. Myślałam, że zapomnę, ale nie dam rady. Tak mi się to wszystko poplątało... nie wiem, może bym odeszła, ale... wiem jaki bym miała wtedy koszmar.. musiałabym dawac mu dzieci, On po złości by je woził do swojej matki... nie przeżyłabym tego psychicznie... i tak żyję.. czasem jest super, planujemy remonty, dalszą przyszłość.. a czasem wraca to do mnie.. chyba poświęcam się dla dobra moich dzieci :( nigdy bym się tego po sobie nie spodziewała.. a jednak.. ale kocham je nad życie i nie mogę ich skrzywdzić a zrobiłabym to odchodząc od niego.. bo pomimo wszystko jest wspaniałym ojcem.. a ja.. żyję chwilą..
Goga66
2007-11-20
11:32:57
Email
Pinkie, ja nigdy nie myślałam o odejściu - poniekąd zostałam zmuszona przez sytuację. :)Jeśli szukasz takiego związku poniżej 11 lat małżeństwa, to mogę, hehe , podnieść rękę. I mój mąż też.
Goga66
2007-11-20
11:37:11
Email
Kamilo, nigdy nie zapomnisz ale wierz mi, że kiedyś będzie to już tylko wspomnienie jak wyblakła kartka kalendarza a nie koszmar powtarzający się w nocy. Ale związek chyba nigdy nie będzie już tak bliski i ciepły. Chociaż u mnie chyba coraz lepiej :.Dużo radości jeszcze w Twoim związku Ci życzę.
Strona 1 - 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum