szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Gdzie jestes moj rycerzu na bialym koniu!?


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 6 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, następna
Napisano: Treść:
chwila_zapomnienia
2007-11-19
Email
Dlaczego nie moze byc tak jak na filmach?! Czy nie marzy sie wam partner, ktory przy ktorym czujecie sie pewnie w kazdej sytuacji? Potrafi sprawic ze czujecie sie zawsze na swoim miejscu (w dobym znaczeniu tego slowa). Jakie macie zwiazki, czy czujecie sie w nich spelnione w kazdej dziedzinie? (tak:), TAM tez).
chwila_zapomnienia
2007-11-26
10:36:02
Email
Dzis po pracy chcialabym wybrac sie do apteki zakupic wyzej wspomniany produkt. Jezeli ktos mialby cos do powiedzenia na ten temat to bylabym bardzo wdzieczna. Dzieki, czekam.
Goga66
2007-11-26
10:54:38
Email
Polish - 60 proc. dzieci z nieprawego łoża to raczej kaczka dziennikarska. W niektórych krajach to ogromna liczba - co czwarte, w Polsce zdecydowanie mniej ale zdradza faktycznie ok 60 proc. kobiet i 90 proc. mężczyzn. Ale dane mogą być niedokładne, bo kobiety mają skłonność do ukrywania a mężczyźni do przechwalania się
Goga66
2007-11-26
11:01:28
Email
Chwilo Zapomnienia. Ja mogę podpisać się pod wcześniejszym wpisem Julii. Po pewnym czasie w związku seks jest mniej ekscytujący (chociaż bywają wyjątkowe pary). Wtedy ujawnia się czasem dysproporcja w potrzebach seksualnych. Nie wiadomo, jak duże są Twoje? Może masz wyjątkowo duże. Codzienne dla wielu ludzi są po prostu zbyt częste. Dużo par współżyje 1-3 razy w tygodniu a są takie, którym naprawdę wystarcza jeden raz w miesiącu. Ludzie obecnie rzadziej uprawiają seks - zwłaszcza Ci z dużych miast pracujący po 10-12 h. Taska praca naprawdę męczy - dochodzi stres. Przyczyn zachowania Twojego chłopaka może być dużo - właśnie jak pisała Polish - problemy zdrowotne, właśnie przemęczenie i stres, spadek atrakcyjności, czy po prostu mniejsze wrodzone potrzeby seksualne. Nie wiem, jak on zareaguje na wspomagacze. Jeśli ma ochotę ale jest zbyt zmęczony, to pewnie pozytywnie, jeśli po prostu w ogóle nie ma ochoty, to może odczuć to jako przymus. Generalnie takie problemy powinni rozstrzygać specjaliści od tych spraw - lekarze, psycholodzy, seksuolodzy albo sama para przez szczere pogadanie. Sęk w tym, że o tę szczerość trudno. Szczególnie panowie nie lubią się przyznawać do kłopotów w tym względzie.
Goga66
2007-11-26
11:18:07
Email
Julio - odpowiem Ci jak wygląda życie po zdradzie - w moim i znanych mi przypadkach. Jak się reaguje pisałam. Na dodatek mnie zaskoczyła moja reakcja. Bo kiedyś myślałam, że trzasnę drzwiami i odejdę w takiej sytuacji. Ale walczyłam i trzymałam się pazurami. Ja jak Ty nie umiem przemilczeć tylko od razu wybucham, stawiam sprawę na ostrzu noża. Dopiero potem było moje odejście, powrót, dalsze problemy. Ale wierzyłam w ten związek, bo wcześniej, jak pisałam, był idealny. Niestety - już nie jest taki ciepły i bliski. Ja mam w sobie dystans. Na początku ciągle powracałam do problemu w kłótniach, wypominałam, złośliwie dogadywałam - związek za każdym razem stawał na granicy rozwodu. Robert miał dość - do dziś odczuwa pewien chłód. Ja gdzieś w głowie miałam poczucie krzywdy i żal do siebie, że okazałam się słaba i nie odeszłam. Gdzieś sprawa zabiła to bardzo głębokie uczucie do męża. Wspomnienia po jakimś czasie blakną jednak zupełnie. Pamięta się ogrom swojego cierpienia ale sama sprawa jest jakby odczuwana jak coś dalekiego i nierealnego. Po kilku latach już wypalił się mój żal - znów budujemy coś cieplejszego, mam jakieś dobre uczucia dla męża ale gorzej reaguję na każdy najmniejszy kryzys, jego zły humor itp. I lękowo i niecierpliwie. Nie mam już tyle tolerancji dla jego wad. Moja była szefowa (lat obecnie 57) została zdradzona przez męża tuż przed porodem drugiego dziecka. Miał na stałe drugą panią. Dziecko urodziło się chore i sama się borykała z leczeniem dużych problemów. Jednak postawiła ultimatum bez awantur i dała mu chwilę czasu na decyzję i wyjazd z tą drugą, z którego wrócił już po jednym dniu. Zrezygnował z kochanki. To jest mądra kobieta, bez awantur przyjęła fakty a potem NIGDY mu nie wypomniała. Są dobrym małżeństwem do dziś. Wtedy mnie przestrzegała, żebym też do tego nie wracała ale ja nie jestem taka mądra i nie umiałam, co przedłużało problemy i powodowało wiele nieprzyjemnych chwil. Postawa mojej szefowej jest chyba najlepsza. Albo odejść albo z godnością przyjąć fakty, rozwiązać problem i nie wracać do niego. U nas już jest dobrze ale z postawą Wandy byłoby pewnie lepiej i szybciej. Jednak ja potrzebowałam chyba mścić się w jakimś stopniu na mężu, chciałam żeby też cierpiał, żeby jakoś płacił. To jednak chyba nie ma sensu, bo człowiek mści się też na sobie nie dając sobie też spokoju i relaksu w codziennym życiu. Pozdrawiam
chwila_zapomnienia
2007-11-26
11:22:51
Email
DOKLADNIE. Wlansie o to chodzi, ze on nie widzi problemu i zawsze jak tylko porusze ten temat to sie denerwuje i zmienia temat. Dlatego tak sobie wykombinowalam ze taki produkt jak intim-x, ktory jest naturalny moze nie zdenerwowalby go tak bardzo. Bo to nie jest chyba jakis klasyczny dopalacz z jakimis chemikalami, ktory sztucznie pobudza. Chyba nie zaszkodzi sprobowac.Myslalam ze moze ktoras z was kiedys probowala cos takiego i moglaby podzielic sie spostzezeniami.
Goga66
2007-11-26
11:33:13
Email
Ja nie próbowałam - a jak mu wytłumaczysz, że ma ten środek brać? nie wiem, co to jest i czy naprawdę działa, czy to po prostu kolejny przereklamowany lek.
Jeśli on nie widzi problemu, pomimo, ze dla Ciebie to spory problem, to coś nie tak jest z komunikacją między Wami. Oboje nie bierzecie pod uwagę swojego zdania i potrzeb. Powinniście wypracować jakiś kompromis. Bo albo on ma problem i nie jest szczery albo musicie z potrzebami spotkać się po środku. W każdym razie musisz pogodzić się z tym, że przez całe życie raczej nie utrzymacie początkowego poziomu aktywności seksualnej we dwoje.
Goga66
2007-11-26
11:38:41
Email
Zresztą jeśli on ma poważniejsze problemy natury psychologicznej, czy fizycznej to taki suplement raczej go nie wyleczy. Przy poważniejszych problemach zdrowotnych sztuczne pobudzanie może szkodzić. Niby to ziółka ale zioła potrafią aktywnie wpływać na organizm a poza tym nie pokonają oporu psychicznego, jeśli to w tym problem. Nie wiesz na dobrą sprawę, co mu jest, bo on chyba czegoś nie chce powiedzieć.
Na dodatek związek to subtelna konstrukcja relacji między ludźmi, w której seks jest tylko cząstką a czasem papierkiem lakmusowym ukrytych problemów w samej relacji dwojga.
pinkie
2007-11-26
12:27:36
Email
Coś mi przyszło do głowy. Czy on przypadkiem nie pali papierosów? Bo to też ma wpływ na potencję.
chwila_zapomnienia
2007-11-26
12:28:21
Email
Chyba nie mam nic do stracenia. Pojde dzis do apteki, kupie to intim-x i zobaczymy. Porozmawiam z Tomkiem jak wroci i postaram sie mu wytlumaczyc co to jest i o co chodzi. Moze nie bedzie sie zprzeciwial. Zobaczymy. Napisze jutro jaka byla reakcja :)
Julia
2007-11-27
08:29:03
Email
Goga dzięki za odpowiedź. Rzeczywiście jesteśmy podobne bo ja bym z pewnością podobnie się zachowywała. A mam jeszcze pytanie, czy jak tak się "mściłaś" na mężu to on to przyjmował z pokorą, z postawą że sobie zasłużył i czy żałował tego co zrobił?
Goga66
2007-11-27
09:59:35
Email
O stawiał się. On też ma charakterek. Na początku usiłował uciec od poczucia winy i robił to w mocno nieprzyjemny sposób. Później, przy moich atakach, mówił, poniekąd słusznie - trzeba było odejść jak nie możesz tego do dziś znieść. To Ty jesteś ta pokrzywdzona, do Ciebie należy decyzja. To Tobie związek teraz nie odpowiada nie mnie, więc zastanów się. A potem dochodziło do rozmów o rozwodzie - takich kolejnych silnych spięć ocierających się o rozstanie. Ale wygląda na to, że żadne nie było gotowe i nie chciało się rozstać. Dziś już jest dobrze.
Julia
2007-11-27
11:00:06
Email
Goga nie wyobrażam sobie nawet jakie to wszystko musiało być trudne. I chyba mąż za bardzo Ci tego nie ułatwiał. Chociaż może taka twarda postawa doprowadziła do tego, że szybciej wyszliście z tego. Może gdyby zachowywał się jak zbity pies to dłużej byś się miotała i nie mogła sobie poradzić z tymi złymi emocjami. On chyba jakoś postawił Cię do pionu mam wrażenie. Chociaż nie wiem, czy taka postawa na mnie by podziałała jak na Ciebie. Nie mnie oczywiście oceniać Twojego męża, ale tak ogólnie chyba by mnie wnerwiało gdyby facet zachowywał się tak, jakby nic takiego się nie stało i wymagał ode mnie wzięcia na siebie ciężaru odpowiedzialności za związek i za to co robić dalej. Ja bym chyba jednak wymagała postawy żałowania i przepraszania, choć wiem, że to też nie byłoby dobre. Ach ciężka sprawa, jak widać nie ma w takiej sytuacji absolutnie dobrego wyjścia. Zawsze jakiś niedosyt pewnie pozostaje. Ale dobrze, że Wam się udało i gratuluję Ci siły i życzę dużo szczęścia.
chwila_zapomnienia
2007-11-27
11:17:35
Email
Wczoraj kupilam intim-x i powiem wam ze zadzialal elegancko. Tomek byl wyjatkowo namietny i nie przejawial zadnych oznak zmeczenia. Na poczatku byl bardzo sceptyczny, nie buntowal sie jakos, ale pozniej zaczelsimy zartowac i jakos tak sie nakrecil, bylo naprawde super. Samo to ze kupilam ten preparat, sprowokowalo nas to do rozmow i tak jak mowie pozniej nawet zartow na ten temat. Tomek sie rozluznil, a produkt zrobil tez swoje. Jestem zadowolona.
Goga66
2007-11-27
11:19:07
Email
no wiesz, mnie też taka postawa wkurzała, też oczekiwałam czegoś innego. Nie wiem czy to mi pomogło. Może jeszcze przedłużało sprawę, bo chciałam go chyba zmusić do złamania się. Tylko 2 razy w ciągu całej historii rozpłakał się i okazał żal. Inna sprawa, że gdy zna się człowieka, to wie się ile jest gry, gdzie buta pokrywa lęki i poczucie winy. Jakiejkolwiek postawy by nie przyjął, to trzeba swoje odchorować, bo to jest jak ciężka choroba. A blizna pozostanie, tylko jeśli już nie boli to dostrzega się ją coraz rzadziej.
Goga66
2007-11-27
11:21:05
Email
No to gratulacje Chwilo Zapomnienia. Byle to było trwałe albo przynajmniej doprowadziło do rozmów i decyzji uzdrawiających Wasz związek
Joanna26
2007-11-27
12:53:07
Email
Wiesz Goga,bardzo mi sie podoba fragment,w ktorym pisalas,ze nie potrafilas o calej sprawie zapomniec i jej przemilczec i chcialas,zeby maz tez cierpial,zeby mial za swoje za Twoje cierpienie.Nie przezylam zdrady,ale sytuacje,ktora w pewnym sensie mozna do niej porownac.Moj caly poukladany swiat runal, poczulam sie - no wlasnie - zdradzona i oszukana.Nie moglam w to uwierzyc, poczatkowo zareagowalam ucieczka - liczac na to, ze on sie zreflektuje i naprawi to, co zepsul, nic takiego nie nastapilo,ale jednak udalo mu sie mnie przekonac, ze najwazniejsze,zebysmy jednak byli razem.Latwo mi bylo w to uwierzyc i kurczowo sie tego uczepic, tym bardziej ze bylam w ciazy.Ale nie potrafilam mu wybaczyc (do dzis nie potrafie) i MILCZEC.Rownia pochyla pochylala i pochyla sie coraz bardziej wlasnie dlatego,ze zamiast zapomniec o calej sprawie, ja caly czas podjudzalam go, caly czas poddawalam mu wlasciwy wg mnie sposob, zeby wszystko naprawic.A ze on z niego nie skorzystal - tym wieksza ostatecznie narosla we mnie uraza i niechec.No i te ciagle slowa.Slowa, slowa, slowa. Zlosliwosci, uszczypliwosci - a jestem w tym mistrzynia.Tzn. kiedys nie bylam, bylam cudowna ksieznicza, ale teraz jestem jedza, w pelnym slowa tego znaczeniu.Mysle, ze takie slowa, ktorych byc nie powinno, to wolanie o uznanie tej krzywdy, ktora sie stala i o zadoscuczynienie jej. Ale ich efekt jest zupelnie przeciwny, krzywda nie tylko nie jest zazegnana, ale uraz wciaz sie powieksza. Zal, zlosc, rozgoryczenie. I zloscliwosci, zlosliwosci, zlosliwosci...
Julia
2007-11-27
13:11:53
Email
Joasiu czasem niestety facetowi trzeba powiedzieć wprost o co chodzi, tylko że niestety wtedy takie wyproszone zachowanie wcale nie przynosi ulgi :(
Goga66
2007-11-27
13:27:23
Email
Joasiu - to co przeżyłaś można uznać za zdradę, bo zdrady są różne. Każda jednak pozostawia rany i lepiej by szybko mogły się zabliźnić, bo blizna zostaje ale już nie boli czasem tylko uwiera.
Z tego, co pamiętam w Twojej historii, to problem masz nadal nie do końca rozwiązany. A to jest warunkiem żeby rana zaczęła się zabliźniać. Gotowe rozwiązania, jakie proponujesz facetowi mają to do siebie, że mogą budzić jego opór jako rzecz narzucona. Nie warto więc podsuwać mu rozwiązań tylko raczej powiedzieć czego nie akceptujesz i spróbować zmusić, żeby wyłuskał z siebie propozycje rozwiązania sprawy. Bo zdaje się, jeśli nie mylę historii, to mocno wmieszana jest niedoszła teściowa. Łatwo mi radzić, bo w tym nie siedzę ale za to mogę spojrzeć na spokojnie. Wierz mi, że te kąsania i złośliwości, eh... do niczego nie prowadzą. Facet będzie miotać się wewnętrznie i tyle.
Teoretyzując (bo sama chyba nie umiem ale się uczę) trzeba stawiać sprawę jasno i wymagać dorosłości od faceta - tego żeby wziął sprawę we własne ręce i ją rozwiązał. Nie mówić złośliwie to wyjaśnić, że tak dłużej żyć nie możesz i pozostawiasz mu miesiąc, dwa do znalezienia odpowiedniego rozwiązania. I chwalić, za każdy nawet dobry krok w odpowiednim kierunku. Faceci lubią działać i czuć się docenieni, że ktoś uważa, że potrafią sami sobie poradzić. Może podziała to na jego ambicje?
Polecam dwie książki - jedną pod dość przewrotnym tytułem - "Uległa żona" czy "Żona uległa", drugą: M. Weiner-Davis "Jak zmienić mężczyznę żeby się nawet nie zorientował". Myślę, że to dobre podręczniki dla każdej z żon i powinnyśmy je dostawać w prezencie ślubnym :))) Każda pokazuje, jak z faceta dzieciaka, zrobić dorosłego mężczyznę oduczając się mu matkować, wyręczać i jeszcze złościć się za to na niego, co robi nieświadomie 90 proc. z nas. I jak obie strony zyskują wolność w związku dzięki temu
Zamierzam wrócić do tych książek i chyba zacząć stosować :))) Buziaczki :)))
Joanna26
2007-11-27
14:49:12
Email
Goga, ja bardzo potrzebuje rady, przeciez po to napisalam... Ale rzecz w tym, ze teraz juz sama nie wiem, co mogloby rozwiazac nasz problem.Odkad moj wybranek zmienil sie w zabe, po prostu totalnie mi obrzydl.Na samym dnie serca mam jakies resztki uczuc, ale na co dzień to za malo.I sama nie wiem, czego bym chciala.Chyba, zeby byl taki, jak na poczatku - czuly, kochajacy i wpatrzony we mnie.A taki juz nigdy nie bedzie.I ja tez nie :(
Goga66
2007-11-27
16:19:34
Email
Jak ja to dobrze znam! Każde rozwiązanie wydaje się złe - i pozostanie i odejście. Widzisz - tak będzie do czasu kiedy główny problem się nie rozwiąże pozytywnie. Jeśli nie dojdzie do zdrowej sytuacji rodzinnej (bo chyba w tym rzecz), gdzie ludzie są na właściwych miejscach i we właściwych proporcjach, zawsze będziesz na rozdrożu. Albo musisz uciec z tego albo zawalczyć jeszcze raz o rodzinę i prawidłowy dom. Bo tkwienie w miejscu działa na Was coraz bardziej destrukcyjnie. Ja chyba bym postawiła ultimatum ale nie - albo ja albo teściowa. Tylko - albo rozwiążesz facet ten problem i zaproponujesz takie rozwiązania, żebym się dobrze czuła i żeby nasza rodzina była taka jak wiele prawidłowo funkcjonujących rodzin (i wszystko w Twoich teraz rękach) albo musimy pomyśleć o rozstaniu. Jeśli chcesz mieć normalną rodzinę, to musisz poczuć się do zadbania o samopoczucie też żony a nie tylko mamusi. Ze swojej strony możesz obiecać, że przez ten czas darujesz sobie nieprzyjemne zachowania i złośliwości/ Wydaje mi się (z mojego doświadczenia) że co prawda po rozwiązaniu głównych problemów żaba już nie stanie się królewiczem ale żabę można będzie jeszcze polubić a nawet pokochać trochę i odzyskać do niej szacunek. Mój mąż co prawda nigdy nie poszedł do Kanossy na kolanach ale próbował na swój sposób odzyskać moje uczucie (potrafiłam go czasem zniechęcić zbytnim nastroszeniem, niechęcią i złośliwościami) a teraz widzę, jak się stara zapewnic nam dobre życie choćby pod materialnym względem. Jak kocha swoje dziecko i że w gruncie rzeczy i mnie kocha. nie dostrzegłabym jednak tego, gdyby nie rozwiązał głównego problemu czyli nie skończył z kobietami, czatami i chorymi mejlami. Jak już pisałam - związek już nigdy nie będzie taki jak kiedyś ale każdy związek nie jest taki jak kiedyś tyle, że przez powolną ewolucję a ja musiałam się pogodzić z gwałtowną zmianą. Nie wiem, czy Ci pomogłam tymi rozważaniami. Trudno radzić, kiedy nie zna się obojga ludzi i nie widzi ich na co dzień
Joanna26
2007-11-27
19:46:04
Email
Tak Goga, pomoglas,i to bardzo, bo uswiadomilas mi, czego powinnam od niego wymagac.Bo ja juz naprawde sie w tym gubie.Nie wiem,jak powinno byc,zeby bylo dobrze.Myslalam juz nie raz o pojsciu do poradni malzenskiej,zeby ktos popatrzyl na to z boku i zaproponowal nam jakies konkretne rozwiazania,ale trudno jest podjac taki krok.Myslalam tez o tym,ze sama powinnam pojsc do psychologa,zeby pomogl mi sie uporac z przeszloscia,zebym wreszcie przestala zyc tym,co sie stalo i niszczyc tym terazniejszosc,a zaczela zarabiac na przyszlosc.Ale w pewnym momencie stwierdzilam,mam to gdzies, przez taka babe ja mam latac po psychologach? Niech on idzie i wezmie ja ze soba,przydaloby im sie!Wiem,ze nikt mi nie powie: zrob tak i tak.Ale moze ktos pomoze mi pogodzic sie z tym,co sie stalo i przestac wreszcie o tym myslec.I tak wplywac na rzeczywistosc,zeby bylo przynajmniej dobrze.I zebym przestala byc jedza.O rany,ile zyczen... Buuu, czuje sie fatalnie:((
Goga66
2007-11-27
20:44:24
Email
Poradnia małżeńska to nie jest złe wyjście. Ale żaden psycholog nie pomoże Twojemu partnerowi jeśli on nie będzie przyjmować prawdy, że błędnie podchodzi do życia. Że czas przeciąć pępowinę i największa miłość matki do dziecka, to pozwolić mu odejść a nie owijać pępowiną, która powinna być dawno ucięta. Musi wiedzieć i rozumieć, że coś jest nie tak, żeby zgodzić się na psychologa a potem przyjąć jego sugestie. Ja napisałam, co ja bym prawdopodobnie zrobiła i mam nadzieję, że źle Ci nie doradziłam, bo ludzie są tak różni... Na pewno nie powinnaś w tym dalej tak tkwić. Bo związek się będzie tylko pogarszał. Coś czujesz jeszcze do faceta, to trzeba ratować. Jak poczujesz tylko niechęć i pogardę to będzie za późno. A zamienianie się w jędzę tylko powoduje, że on tym bardziej nie znajduje impulsu do zmian. Bo mamusia jest słodka i kochana a partnerka okropna. I nie widzi, że to on jest wszystkiego przyczyną. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu Ci coś doradzi żebyś miała różne punkty widzenia i opcje.
Joanna26
2007-11-28
13:37:09
Email
No wlasnie... Ja tez staralam sie mu wytlumaczyc, ze on nie jest jej niczego winien,ze ma prawo zyc wlasnym zyciem,bez ogladania sie na nia i jej zwyrodniale poglady.Ale on uwaza, ze matka to matka i trzeba brac ja pod uwage NAWET JAK NIE MA RACJI.Uwaza tez,ze ona jest biedna i samotna,nie ma nikogo, na kim moglaby sie oprzec,ze tylko on stanowi jej oparcie i dlatego musi jej pomagac. Oki, pomagac, zgoda, ale nie pozwalac tak soba krecic!On mysli, ze my (tzn. ja i on) mamy po prostu rozne podejscie do zycia i ze nie jest tak, ze on lub ja nie mamy racji, tylko po prostu myslimy inaczej.Ja mojej mamie powiem,mamo, nie mow tak, denerwujesz mnie takim gadaniem.On w takich sytuacjach milczy pokornie, cokolwiek by uwazal, bo matka to matka.Boze, nie wiem, moze on ma racje?Ja sobie na cos takiego nigdy nie pozwole, ale on, skoro chce, niech tak zyje...
Joanna26
2007-11-28
13:57:41
Email
Jak sie ze soba zwiazalismy i przeprowadzilam sie do jego miasta,mialam zamiar cos wynajac,lub zamieszkac u mojej rodziny.On wtedy stwierdzil,ze jestesmy dorosli i nie ma sie co oszukiwac i stwarzac glupich pozorow.Pomyslalam sobie,kurcze,jaki dojrzaly, madry i niezaleznie myslacy facet!
Pozniej,jak zaroponowalam slub na wiosne,skoro mamy w planach dziecko, uslyszalam: poczekajmy, NIECH SIE MAMA PRZYZWYCZAI.Z madrego i niezaleznego nie zostalo nic.Z perspektywy czasu patrzac to byl moment,ktory pownien dac mi mocno do myslenia i chyba wtedy powinnam sie z tego ukladu wyplatac.Ale bylam zakochana po uszy,on tez,wierzylam,ze to bedzie trwalo zawze, planowalismy dziecko,o ktorym cale zycie marzylam.A potem potoczylo sie tak,jak sie potoczylo.Nie zaluje,bo mam wspaniala, cudowna,udana corke,ktora kocham nad zycie.Ale szlag mnie trafia na mysl,ze nie umiem jej zapewnic tego,czego jej najbardziej potrzeba,czyli kochajacej sie,zgodnej rodziny.A dodajmy,ze jej babcia dotad sie "nie przyzwyczaila" i pewnie nigdy sie nie przyzwyczai.Jej zakochany syn w rozowych okularach raz w zyciu powazyl sie zrobic cos,czego ona nie pochwalala,czyli w bardzo gwaltowny i od razu intensywny sposob zwiazal sie ze mna.No coz,gybym wiedziala,ze oni wystepuja w dwupaku,mocno bym sie zastanowila,ale na poczatku nic na to nie wskazywalo...
Goga66
2007-11-28
15:09:03
Email
Wiesz - jak czytam o tym układzie - mamusia-syn to słabo mi się robi. To jest kompletnie nieprzecięta pępowina. Problem w tym, że syn tego nie widzi. Jemu się wydaje, że jeśli matka jest stara, zmęczona, chora, samotna to on musi robić wszystko żeby jej nie urazić. Nawet kosztem swojego życia i swojej rodziny. Nie chcę być pesymistką ale chyba wstrząs potrzebny albo psycholog albo jedno i drugie. Samo to odkładanie ślubu żeby mama się przyzwyczaiła? Co to - dzikie zwierzę, które trzeba oswajać czy dziecko opóźnione w rozwoju? Jak nie akceptuje Ciebie bo ma taki charakterek, że nawet nie chce Cię dobrze poznać i już odrzuca odgórnie możliwość zniesienia ślubu synka z Tobą, to już nie zaakceptuje. Pewnie żadnej innej też. Chociaż może jakąś supermajętną lub superpotulną zaakceptowałaby... Kto ją tam wie...
Czy nie ma kogoś w rodzinie - JEGO rodzinie - kto mógłby z nim pogadać? Jakaś mądra ciotka, kuzyn czy ktoś taki? Zacznij wymagać grzecznie.,ciepło ale stanowczo a jak nie wyjdzie to chyba musisz zafundować mu terapię wstrząsową. Za chwilę dziecko będziecie wychowywać wg wskazań babuni. Współczuję. On wymaga terapii. Rozumiem jego niechęć do urażenia mamy - ja też tak mam, bo tak jestem wychowana i mój brat też. Ale jak trzeba, to oboje się stawiamy, pomimo, ze nasza mama straciła męża (naszego tatę już kilkanaście lat temu, mieszka sama, czasem źle się czuje). Ale na tyle jest mądra, że nie ingeruje zazwyczaj w nasze życie i mówi, ze to nasze życie i my sami musimy je przeżyć. A jak w czymś się nie zgadzamy, to chociaż trudno nam powiedzieć jej, że nie ma racji - mówimy to. I jakoś jeszcze nigdy w konflikcie nie byliśmy. On ma problem z przełamaniem tych oporów i dlatego pewnie powinno skończyć się to terapią niestety. Trzymam kciuki żeby udało się bez udziału psychologa albo bez rozstania ale tacy faceci to bardzo trudne przypadki
Kamila
2007-11-28
15:40:52
Email
Mam do Was takie pytanie: co Wasi faceci robią w domu? Chodzi mi tutaj o takie rzeczy jak sprzątanie, gotowanie, pranie, zakupy. Mnie mój mąż czasem totalnie rozwala. Potrafi mi wytknąc, że ubrania czy zabawki dzieci są rozwalone ale sam tyłka nie ruszy. On nie gotuje, nie sprząta, nie pierze, odkurzy lub zrobi COKOLWIEK w domu jak mu powiem magiczne słowo ZRÓB.. gdy zapytam czemu sam nie zrobi, to mówi, że jest mało domyslny... a mi ręce opadają.. ostatnio mnie rozwalił.. wysłałam go po zakupy, oczywiście z listą wypisaną na kartce, a on dzwoni do mnie z marketu i pyta: Kamila gdzie stoi bułka tarta... ehhhhh wciąż mi powtarza jaki to On jest zapracowany, że nie ma na nic czasu, że jak przyjedzie do domu to też nie ma chwili dla siebie, bo przecież trzeba zająć się dziećmi, a On chciałby przez 5. minut obejrzeć w ciszy Fakty.. tłumaczę mu, że niestety tak to jest jak jest dwoje dzieci, że ma rodzinę i nie zamknę dzieci w pokoju bo on chce spokoju.. ja nie wiem, czy my nie potrafimy nadawać na jednej fali??? Czy ja już tak naprawdę tak wiele wymagam??? Czy ja muszę byc zawsze pełna werwy, usmiechnięta, pogodna i mieć siły na wszystko??? Dlaczego tak wszystko się zmienia po ślubie??? Wiem, że dzieci wszystko zmieniają.. ale ja czasem patrzę na siebie, na nas z boku.. i nie poznaję ani jego ani siebie.. co się stało??? jak czytam wpisy dziewczyn które piszą: jestem taka szczęsliwa, mój mąż to moja druga połowa.. cholera u mnie jeszcze 3. lata temu tak było!!! Przeglądałam swoje wpisy tutaj na forum z tamtego okresu i jak je czytam to śmiać mi się chce z siebie, że mogłam coś tak idiotycznego napisać! "Tekst: uwielbiam gotować obiadki dla swojego męża" hehh albo mam doła, albo.....................
Joanna26
2007-11-28
15:43:49
Email
Goga,dziekuje Ci za odpowiedzi,naprawde,jestes bardzo cierpliwym sluchaczem(czytaczem:). No coz,dziecka wedlug wskazan babuni wychowywac nie bedziemy,bo ja na to nie pozwole,ja generalnie jestem rogata i to chyba dodatkowo podwyzsza temperature.Pozornie wszystko jest ok,ale mnie pozory doprowadzaja do szewskiej pasji.U mnie co w sercu,to na jezyku,nigdy nie mialam do czynienia z ludzmi,ktorzy zupelnie co innego mysla, a zupelnie inaczej sie zachowuja (skoro ona mnie nie akceptuje,doprowadzila do tego,ze dziecko urodzilo sie bez naszego slubu,to dlaczego chce,abysmy ja regularnie odwiedzali, najchetniej na cale weekedny (po moim trupie!) i udawali szczesliwe stadlo??). Wyobraz sobie, ze ona nigdy u nas nie byla.Moja propozycja zaproszenia jej i moich rodzicow (nie znaja sie!) na wigilie do nas skonczyla sie porazka - on nawet nie umial jej tego przekazac.Ona ma swietna wymowke,bo opiekuje sie chora matka i rzeczywiscie ona nie bardzo sie juz teraz nadaje do podrozy.Ale to wcale nie o babcie chodzi i wszyscy dobrze o tym wiedza.Wrrrrr.....!!!!!!
Joanna26
2007-11-28
15:48:46
Email
Kamila,zaden normalny facet nie znajdzie w hipermarkecie bulki tartej.I smalcu, bo bedzie go szukal przy tluszczach,zamiast przy miesie.Odpowiadajac na Twoje pytanie, co robi: potrafi wszystko i od czasu do czasu to udowadnia.Czasami nawet z wlasnej inicjatywy.Ale ze duzo pracuje,to chcialby wracac do domu wyporzadkowanego,z umytymi garami i wypranymi koszulami.Koszule to nie problem,ale gary juz nieco wiekszy.Natomiast co do porzadkow,to tu sie baaardzo roznimy.DLa mnie wazne jest,zeby bylo czysto,dlatego czesto odkurzam,myje podlogi,scieram kurze.A dla niego wazny jest porzadek wizualny.A ja - no coz, jestem koncertowa balaganiara.Tez wole,jak jest lad i porzadek,ale utrzymanie go zupelnie nie lezy w mojej naturze.
Joanna26
2007-11-28
15:50:01
Email
Ale jego porzadki polegajace na ukladaniu wszytskiego na kupce doprowadzaja mnie do szalu,podobnie jak jego moj balagan.Nie, my zdecydowanie nie jestesmy dobranym stadlem...
Joanna26
2007-11-28
15:51:02
Email
I widzisz,Twoj to chociaz zadzwoni, a moj ani sie w sklepie nikogo nie zapyta (plama na honorze prosic o pomoc), ani do mnie nie zadzwoni, po prostu nie kupi.Wrrrrr....
Kamila
2007-11-28
15:54:54
Email
Asiu, to masz niezłego typka w domu :) wierzę, że Ci ciężko.. a jeszcze teściowa wrrrrr ale wiesz, Gosia ma rację, jemu potrzebny jest wstrząs.. to chore, że tak trzyma się mamusi.. u mnie niby jest po mojej stronie, ale i tak nie do końca wszystko jest ok :( kurcze, tak się staram, żeby przeszłość do konca nie zniszczyła tego co zostało..
Joanna26
2007-11-28
16:02:07
Email
Tak naprawde to wydaje mi sie, ze on jest lepszy niz wiekszosc facetow.A juz na pewno tych, ktorych ja znam.Jest bardzo odpowiedzialny,pracowity,sluzacy natychmiastowa pomoca przyjaciolom,ale i obcym ludziom,kocha core tak jak ja,czyli bardzo jest opiekunczy,daje wielkie poczucie bezpieczenstwa,nie czepia sie,jak nie ma obiadu,tylko sam cos stara sie skombinowac (choc woli oczywiscie zeby byl), zawsze mozna na niego liczyc.A przy tym wszystkim jest bardzo meski.Ja sie w jego ramionach czulam jak mala dziewczynka,ktora wreszcie odnalazla ciepla przystan (w poprzednim zwiazku to ja dawalam oparcie,a on byl dzieckiem...). ALE wydarzenia, ktore mialy miejsce oboje nas przerosly i nasze dobre cechy,ktore tak nas zachwycaly,odeszly na dalszy plan.Ze stuprocentowego faceta zostala dla mnie czepiajaca sie zaba,jak to Gosia celnie na poczatku watku ujela.A ze dlugo wstrzymywalam sie z opisaniem calej tej sytuacji pomiedzy mna a jego mamusia,wiec skoro juz mi sie ulalo,to po calosci.Za co Was przepraszam,bo pewnie wcale nie macie ochoty na potok takich wynurzen:)
Joanna26
2007-11-28
16:10:13
Email
Wiecie co,to forum naprawde pomaga:)Np. ja wlasnie sobie uswiadomilam, ze nie zamienilabym mojego "typka" na zadnego innego faceta,ktorego znam,a juz na pewno na zadnego z mezow moich kolezanek.To jakis krok naprzod, nie, he he?:):):)
Julia
2007-11-28
16:28:35
Email
Joasiu popieram dziewczyny że Twojemu mężowi potrzebny jest wstrząs, bo jego podejście niestety jest chore i świadczy o kompletnej niedojrzałości. Matka jest ważna, ale jak się facet żeni to tworzy swoją rodzinę, której dobro powinno być dla niego na pierwszym miejscu. Przykre to ale chyba czeka Cię podjęcie trudnej decyzji i potrząśnięcie nim (np. groźbą że odejdziesz, jeśli nie spróbuje czegoś naprawić), albo będziesz się tak męczyć całe życie aż staniesz się osobą zupełnie pozbawioną radości i nie będziesz juz umiała niczym się cieszyć :o( Wiem, że łatwo się radzi... trzymam kciuki żebyś podjęła właściwą decyzję, bo bez bólu się pewnie nie obejdzie :o(
Wikusia
2007-11-28
16:30:29
Email
Joasiu rozumiem cie doskonale o czy piszesz bo ja mam podobna sytuacje do ciebie. Miedzy nami tez caly czas stoi moja tesciowa, ona mnie nienawidzi, tylko zastanawiam sie za co. Gdy bylismy tylko para niby wszystko bylo dobrze choc powoli zaczely sie niesnaski. Jednak ja probowalam byc madrzejsza (bo wydawalo mi sie ze jak tak bede robic to z nia wygram) i udawalam ze nic nie widze i slysze, ale w srodku myslalam ze mnie rozsadzi, ze wybuchne. I tak sie stalo ktoregos dnia nie wytrzymala i powiedzialam jej wszystko co o niej mysle. To tak w skrocie, ale powiem ci ze ona caly czas twierdzi ze moj maz jest owiniety wokol mojego palca i ze to ja go zmienilam, wiec rzuca miesem na prawo i lewo jezeli chodzi o moja osobe. Boli mnie to strasznie choc z drugiej stronyja sobie to tlumacze tak, ze widocznie baba, bo inaczej jej nie mozna nazwac jest bardzuo prosta i naprawde nie zna i nie wczuwa sie w swojego syna, skoro m,ysli ze to jak on sie do niej odnosi i zachwouje to moja sprawka, a nie mysli o tym ze ludzie dojrzewaja, dorosleja i czasami zmieniaja swoje poglady i zachowania. Najlepsze jest tez to ze to w sumie jest tylko i wylacznie jej wina, ale ona tego nie zauwaza, bo przeciez ona jest najmadrzejsza i nigdy w zyciu nic zlego nie zrobila nie mowiac juz o bledach. Ah mozna by pisac i pisac, ale wiem co przezywasz, bo ja mam to samo. Trzymaj sie i nie poddawaj, u nas duzo pomoglo to ze ja powiedzialam mojemu mezowi wprost co mi sie nie podoba, ze jej naprawde nie lubie i dlaczego i mysle ze troche przejzal na oczy. I co najwazniejsze powiedzialam mu ze nie zyje z nia tylko ze mna wiec jak mu sie nie podoba to moze sie do niej wprowadzic. Jakos to idzie dalej ale ja caly czas jestem najgorsza.
Julia
2007-11-28
16:38:58
Email
Kamila a Twój mąż to ma super wymówkę (jestem niedomyślny). Wiesz jaki ja mam sposób na męża? Jemu ciężko jest utrzymać porządek w szafie, ubrania zwija w kulkę i wkłada do środka ;o) Jednego razu miałam już dość i powiedziałam, że nie prasuję jego rzeczy dopóki nie posprząta. I tak kupka rosła, aż nie miał w czym chodzić i posprzątał. Sytuacja powtarza się od czasu do czasu ale coraz rzadziej, teraz się stara jak wkłada rzeczy do szafy ;o) Więc ja bym np. na Twoim miejscu nie zrobiła czegoś dla męża (nie wiem, obiadu, prania, cokolwiek) i powiedziała mu "przepraszam, ale jestem niedomyślna". To jest śmieszne co on mówi, bo skoro widzi że jest bałagan i Tobie na to zwraca uwagę, to nie wierzę, że nie przyjdzie mu do głowy żeby to posprzątać. Po prostu sorry, ale jest śmierdzącym leniem! I zapewniam Cię, że są faceci którzy pomagają w domu, bo ja takiego mam. Czasem mnie nawet zaskakuje, bo sam od siebie powyciera podłogę, jak jest brudno, posprząta, umyje wannę sam od siebie. Generalnie wiadomo że ja robię więcej bo jestem w domu, a on wraca ok 17.30. Ale mimo że jest zmeczony to bez problemu mogę mu zostawić dzieci i wyjść sobie gdzieś (oczywiście nie nadużywam tego, bo wiem że on też ma prawo odpocząć), bo on się nimi zajmuje z przyjemnością. Często po pracy robi zakupy i czasem dokupuje rzeczy, o których zapomniałam. A jak jadę ja na zakupy to potrafi do mnie zadzwonić i przypomnieć, żebym kupiła chleb bo nie ma. Ale oczywiście też mu się zdarzają chwile "ciemności" i dzwoni bo nie może czegoś znaleźc. Czasem mnie wkurza jak ma ubrać dzieci i nie wie gdzie co leży, albo kompletnie nie wie, jak się włącza pralkę. Ale pocieszam się, bo jak na faceta i tak wiele robi i pomaga i zawsze mogę liczyć na jego pomoc kiedy poproszę i nie słyszę przy tym marudzenia, że mu się nie chce, albo musi akurat pooglądać tv. Jest też o wiele lepszy w odkurzaniu ode mnie, bo ma więcej cierpliwości (jak ja odkurzam to na drugi dzień już jest brudno ;o), więc on odkurza. Ja gotuję, piorę, prasuję, sprzątam, on pomaga jak akurat jest w domu. Tak to u nas wygląda. Kamila a ile Ty jesteś po slubie? Bo ja na razie mogę powiedzieć, że lubię gotować dla męża ;o) Mam nadzieję, że to się nie zmieni :o) My jesteśmy po ślubie ponad 4 lata.
Goga66
2007-11-28
16:42:47
Email
Kamilo - z moim mam podobnie. Co prawda czasem nawet ugotuje ale jak ma zły humor, potrafi przyjść z pretensjami, że zabawki są rozwalone i w takim domu się odpocząć nie da. Na dodatek w sumie uważa, że skoro ja w domu z dzieckiem, to on już nic nie musi. W końcu on pracuje a ja... Zakupy robi czasem - co prawda nie zawsze tak jak trzeba ale oni prawie wszyscy tak mają. No cóż ja podobno niewiele robię - w środku nocy od czasu do czasu zrobię jakieś zlecenie. Jak słyszę, że mam dobrze, bo inne kobiety to pracują i mają jeszcze troje dzieci to mam ochotę wyrzucić go przez balkon. A i jeszcze te kobiety studiują. Jak jest zły to też słyszę, że moje studia to moja fanaberia :) A jak ma dobry humor, to to, że jest dumny ze studiującej znowu żony i tego że jestem dobrą matką. Załamka
Julia
2007-11-28
16:44:09
Email
Joasiu przepraszam Cię, jeśli mój poprzedni wpis dot. Ciebie jest zbyt pesymistyczny. Dopiero jak to napisałam przeczytałam co napisałas na końcu, że wiele jednak dobrego widzisz w soim mężu. Może więc wcale nie jest tak źle jak piszesz? Może się wszystko ułoży, tylko z pewnością nie możesz tak tego zostawić, musisz mówić mężowi co Ci nie odpowiada, tylko w taki sposób, żeby nie odbierał tego jako zrzędzenie.
Goga66
2007-11-28
16:44:40
Email
I mój też jest niedomyślny - trzeba mu powiedzieć co i jak, bo żona jest przecież od zarządzania domem i porządkami. Przez brudne skarpetki będzie przechodzić kilka dni i nie podniesie. A przy tym na przykład przekłada moje klucze na miejsce, bo robię bałagan :)
Goga66
2007-11-28
16:47:34
Email
Julio - masz w sumie naprawdę sensownego męża! Gratulacje :) Z moim też mogę Zu zostawić i od początku to robi w czasie moich zajęć na uczelni ale potrafi to wypomnieć chociaż rzadko. Ojcem jest zdecydowanie lepszym niż mężem.
Kamila
2007-11-28
16:48:14
Email
Julka, jesteśmy po ślubie 6. lat. Znamy się 9. Wiele razy mówiłam tak jak proponujez ztymi obiadami np. to wiesz jaki był efekt? Z ironią i pretensją w głosie mówił: spoko, odciążę Cię, będe jadł na mieście.. i jadł.. jest strasznie uparty.. przeważnie to ja wyciągam rękę do zgody, bo nie potrafię nie odzywać się tygodniami.. ostatnio też sie poprztykaliśmy a już mieszkaliśmy u mamy, nie zrobiłam mu kolacji, za to teściowa zrobiła.. nie chciałam jej mówić że się pokłócilismy, Ona nie wiedziała a robiła dla taty więc i ten się załapał.. a z tym sprzątaniem, masz chyba racje, to lenistwo. W pierwszych latach naszego małżeństwa sprzątał.. mył podłogi.. pamietam jak byłam w ciąży z Kinią.. a teraz jak jest Kinia i Konrad, gdy byłam jeszcze na macierzyńskim, jak dochodziło do kłótni między nami, bo mu wytykałam, że czegoś tam nie zrobił, to On krzyczał mi w twarz, że mi odwala, bo nie potrafię sobie poradzić.. bo inne kobiety umieją wszystko ogarnąc a ja nie.. ojjj duzo by tutaj przytaczać "miłych" słów.. ja nie wiem, czy ja ślepa jestem, czy sobie wkręcam jakieś głupoty :-(
Goga66
2007-11-28
16:50:29
Email
Julio, mnie się ten wpis dla Joasi taki pesymistyczny nie wydaje. Trzeba ratować związek póki jest uczucie i nie ma co zwlekać. A z ostatniego wpisu Joasi widać, że jest uczucie a mimo to okoliczności są takie, że związek jest niedobry. Czasem odejście może być początkiem czegoś dobrego bo wstrząsa drugą stroną. Jest to jednak krok ostateczny, bo ryzykowny.
Goga66
2007-11-28
16:52:34
Email
Oj Kamilo - podobne te nasze ananaski :(
Kamila
2007-11-28
16:53:35
Email
A gdy czasem puszczą mi nerwy i sobie zapłaczę... to On krzyczy, żebym sie nie użalała nad sobą... Goga, jak patrzę gdy bawi się z dziećmi.. jest dobrym ojcem (teraz), one szaleja za nim. Czasem myślę, że On ma dwie twarze..
Goga66
2007-11-28
16:56:09
Email
Jakbym czytała o moim.
Julia
2007-11-28
17:27:24
Email
Wiecie co dziewczyny, ja tak piszę teraz że mam super męża (bo jest dobry) ale też teraz mamy bardzo fajny okres i dobrze nam się układa. A też bywały gorsze momenty, kiedy żarliśmy się niemal codziennie o pierdoły. Prawda jest też taka, że jesteśmy młodym małżeństwem i pewnie jeszcze wiele przed nami. A jak tak czytam o Was, to wydaje mi się, że gdzieś tam brakuje chęci `zeby spróbować drugą stronę . Żyby wczuć się w sytuację drugiej osoby. wydaje mi się, że niestety ta umiejętność zanika gdzieś chyba w wielu związkach w miarę upływu czasu. Przykładowo Kamila nie robisz swojemu mężowi obiadu, a on zamiast się zastanowić czemu tak jest, odbija piłeczkę i tak można bez końca, aż ludzie tak się zaplączą, że w końcu nie wiadomo już o co chodzi. Zdaję sobie sprawę, że przede mną i mężem jeszcze wiele wspólnych lat i dlatego staram się od samego początku jak najbardziej swiadomie podchodzić do związku i dbać, żeby wszystkie konflikty były rozwiązywane na bieżąco. Wiadomo, że od emocji się nie ucieknie, ale gdy opadną, można usiąśc i spokojnie pogadać , przeanalizować sytuację i dotrzeć do przyczyn danego zachowania. Myślę że i u mnie i męża jest bardzo wiele chęci zawsze, żeby konflikt rozwiązać i staramy się zawsze zrozumieć siebie nawzajem, cho`c nie zawsze się to udaje. Taka chęć chyba jest wtedy, kiedy ludziom po prostu na sobie zależy. I chyba u Was też jest tak, że macie w swoich związkach bardzo ciężkie kryzysy za sobą, otarcie się o rozwód. Myślę, że coś takiego jednak na zawsze pozostaje między ludźmi jak rysa, która właśnie przeszkadza w dobrej, pozytywnej relacji. Same zresztą pisałyście, że już nie jest tak jak kiedyś. Mi jest pewnie prościej, bo nie dzielą mnie z mężem takie problemy. I mam nadzieję, że nas to nigdy nie spotka, choc boję się tego, bo to się tak często zdarza i tak niewiele jest par, które są naprawdę szczęśliwe ze sobą do końca i kochają się do starości. Szkoda że tak to jest na świecie :o(
Julia
2007-11-28
17:28:39
Email
poprawka "gdzieś tam brakuje chęci, żeby drugą stronę ZROZUMIEć" Gdzieś mi wyraz wcięło ;o)
Goga66
2007-11-28
17:51:56
Email
Probl;em leży jeszcze w wychowaniu. Jesteśmy z różnych rodzin. Moja teściowa, pomimo tego, że nienawidzi gotować i zajmować się domem, wychowała go i podtrzymuje w mniemaniu, że facetowi należy się wikt i opierunek a kobieta bez względu na to, jak dużo pracuje - ma mu to w domu zapewnić. Co prawda uciekło od niej 2 mężów a jedzenie rzucała synowi jak karmę psu - ze złością na talerz, ale uważała, że robi, co do niej należy. Ja z kolei patrząc na moją matkę, która czasem zamiast poświęcić nam czas pucowała podłogę i robiła obiad z 3 dań - powiedziałam sobie kiedyś - NIE - ja tak nie będę. I Robert znał moje podejście do tego przed ślubem. Jednak po ślubie - czym dłużej posuwaliśmy się w związku, tym bardziej sposób wychowania wyłaził na wierzch. Kiedyś powiedział, że myślał, że mi przejdzie po ślubie :(
Goga66
2007-11-28
18:14:29
Email
Czasem mnie wkurza jego lenistwo ale pomimo sporów na ten temat stadłem byliśmy niemalże idealnym. Podobne poglądy na życie, te same pasje, podobny poziom inteligencji, podobne upodobania itp. I uczucie oczywiście. Burze - kto co ma w domu robić nadciągały, trochę grzmiało i wypogadzało się a związek trwał naprawdę dobry. Do czasu... No ale te naście lat to i tak świadczy o tym, że dobrze się dobraliśmy ale i pokazuje, że NIGDY nie można mieć pewności :(
Wikusia
2007-11-29
00:41:50
Email
Goga twoj ostatni wpis wytlumaczyl wszystko, popieram cie w 100% ze nigdy nie mozna miec pewnosci, niema co tu juz komentowac bo napisalas wszystko co moglby czlowiek napisac. Jedyne co to tylko tyle, ze jak jestes przekonany ze "kochasz" i jeszcze ci zalezy to proboj a moze kiedys sie uda i bedziesz spelniony ty i cala reszta ktora cie otacza.
kyja
2007-11-29
08:29:31
Email
dziewczyny, czytam Wasze wpisy i dobrze Was rozumiem.Nie ma absolutnej pewności co do trwałości i stałego poziomu zadowloenia i satysfakcji partnerów w związku.Wiem,że zabrzmi to to troche jak babcina rada, ale co ma byc to będzie.I jeszcze jedno: co nas nie zabije, to nas wzmocni;) moja przyjaciólka własnie rozwodzi się z męzem-wyjechał do Anglii za pracą i tam poznał kogoś.To był dla niej cios-facet świata poza nia nie widział.Eh, szkoda słów...
kyja
2007-11-29
08:39:52
Email
Kamila,przeczytałam uwaznie Twój wpis z 28.11.-ja tez czasem sobie chlipnę i to samo słyszę od mojego męza-oni wszyscy chyba są podobni do siebie, hehehe;-))mój tez bardzo dobrze zajmuje się Misiem-ma o wiele więcej cierpliwości niz ja;)
Julia
2007-11-29
09:05:45
Email
Mojego na razie rusza jak się rozbeczę. Ciekawe jak długo jeszcze...
Kamila
2007-11-29
10:41:46
Email
U mnie w domu zawsze jest obiad. Śniadanko i kolacja też. Czy były dzieci czy jeszcze ich nie było. Julio, dni kiedy nie serwowałam hrabiemu obiadków to takie dni kiedy mnie doprowadził do szału. Nie mówię, że jestem idealna. Był w naszym związku rok, nie pamietam który, kiedy mój mąż zapominał o moich urodzinach, imieninach, rocznicy ślubu. Zapomniał też wtedy o prezencie na gwiazdkę. Wytłumaczył się tym co zawsze: za dużo mam na głowie, BO PRACUJĘ. CIĘŻKO. Ja nie potrzebuję wiele. Naprawdę. Wyręczałam go we wszystkim. Gdy miałam luz w pracy i jeszcze wtedy służbowe auto, wyrywałam się z pracy na zakupy i jak wielbłąd targałam wszystko na 4. piętro. Lodóweczka była pełna. Piwko dla męża, zrobione ciasto, owoce. Gdy wchodził do domu to obiad stał już na stole. W końcu powiedziałam dość. Zwyczajnie nie dawałam rady! To wtedy stwierdził, że właśnie mi odwala, bo nie radzę sobie... Jak zobaczył jak to jest wnieść torbę z 4. kilogramami np. drobiu (zawsze kupuję na zapas) to nie powiedział: ojjj kochanie, ale musiałaś się wcześniej namęczyć... tylko rzucił: musisz tyle kupować na raz??? Jak odpowiedziałam, że przeciez nie masz czasu codziennie latać na zakupy bo CIĘŻKO PRACUJESZ.. to nic nie powiedział... ja czasem nie wiem jak z nim rozmawiać.. czasem milknę.. on mówi a ja nic.. bo już nie mam siły, chęci... ale kocham go jeszcze. Nie tak jak wcześniej, ale to uczucie jeszcze się tli. Nie wiem jak podsycić ten żar... macie jakieś rady??? Julio, powiem Ci, że masz szczęście, że Wasz związek jest tak ciepły, tyle w nim miłości, zrozumienia i zaufania :) zazdroszczę Ci! A wśród zanjomych niestety nie znam pary, która nie byłaby bo przejściach tak bolesnych, że trudno im sie teraz pozbierać :-(
chwila_zapomnienia
2007-11-29
11:03:56
Email
Tak wogole to chcialam podziekowac wam dziewczyny za wszystkie porady i sugestie. Przeczytalam duzo ciekawych rzeczy na forum i ciesze sie za tak licznie zaangazowalyscie sie w podjety przeze mnie temat i nadal tocza sie tu tak ozywcze dyskusje. Jak moglabym teraz ja jakos komus doradzic (nie tylko w sprawach lozkowych i intim-x ;)) to chcetnie to uczynie. Pozdrawiam i czekam na ewentualne pytania.
Julia
2007-11-29
11:30:30
Email
Kamila bardzo Ci współczuję, że takie sytuacje i brak zrozumienia Cię spotykają :o( Niestety wielu facetom się wydaje, że prowadzenie domu to takie proste i nie wymagające wielkiego wysiłku :o( Powiem Ci, że tak, mam dużo szczęścia, ale...może nie każdy podziela moje zdanie, może moje nie jest do końca słuszne, ale uważam że naprawdę bardzo wiele zależy od człowieka. Wiadomo że miłość jest czasem slepa i jak się zakocha to widzi się wszystko przez różowe okulary, ale myślę, że mając tę świadomość mozna się jakoś temu przeciwstawić i spróbować jednak krytycznie spojrzeć na partnera, z którym chce się ułożyć sobie życie. Wiem, że to się tak prosto mówi i wiem, że ja też patrzyłam przez różowe okulary, a dużo miałam szczęścia w swoim wyborze, ale mimo to starałam się racjonalnie podejść do tego związku i rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, rozmawialiśmy...głównie ja zaczynałam. Chciałam jak najlepiej poznać faceta, z którym się zwiążę, obserwowałam jak się zachowuje na co dzień, w stosunku do innych, do mnie, do rodziców (choć wiadomo że jak się jest zakochanym to czasem się zachowuje inaczej niż po kilku latach związku ale jednak jakiś tam obraz można zobaczyć). Może komuś się to wydać cyniczne, że tak niby kalkulowałam, ale to nie tak. Ja po prostu chciałam być pewna, że to ten facet i że mamy podobne podejście do życia. Ktoś może się śmiać, ale jeszcze zanim zaczęliśmy mówić o ślubie, mieliśmy obgadaną kwestię chrztu dzieci (ja jestem z innego kościoła), podziału obowiązków, podejścia do pieniędzy i wiele wiele innych ważnych kwestii. Bardzo dużo rozmawialiśmy. Wiedziałam co mój mąż myśli o kobietach zajmujących się domem, wiedziałam że będzie mnie szanował i cenił za to, że ma obiad ugotowany, posprzątane itp (i tak jest) i że nigdy nie zlekceważy tego, co robię dla niego i dzieci, mimo że nie pracuję teraz. Zresztą wiele razy zostawał sam z dziećmi na zaledwie 2-3 godziny i wtedy widział i mówił ile to kosztuje. Podsumowując, chciałam tylko powiedzieć (nie pochwalić się, bo może po prostu komuś da do myślenia to co napisałam i się zastanowi nad sobą) że wiele rzeczy można się dowiedzieć o kimś zanim się z nim zwiąże, trzeba tylko chcieć i zdobyć się na wiele godzin rozmów i obie strony oczywiście muszą tego chcieć i być szczere. Oczywiście taki układ nie gwarantuje, że się nie pomylimy, że nie będzie zdrady, kłótni itp, bo tego się nigdy nie uniknie. Ale można w dużym stopniu zminimalizowac ryzyko, jeśli się odpowiednio do relacji z partnerem podejdzie. Tak myślę.
Kamila
2007-11-29
13:36:07
Email
My znalismy się 3. lata zanim się pobraliśmy. Wiedzieliśmy, że to jest to. Wszyscy zanjomi, tak jak u Gohgi, uważali nas za świetną parę. Ale chyba nadmiar obowiązków, jakiś stres.. nie wiem co mogło byc przyczyną tego co się stało. Nigdy nie kłóciliśmy się o pieniądze. Nie były dla nas ważne. Byleby tylko mieć siebie. Nie wiem.. może to wszystko jeszcze wróci.. jestem dobrej myśli.. może jak wprowadzimy się na wieś zaczniemy nowe życie.. oby..
Julia
2007-11-29
15:57:57
Email
Ja oczywiście nie twierdzę, że jak komuś się nie układa w małżeństwie to znaczy że sobie nie przemyślał, z kim sie wiąże. Tak sobie tylko pisałam, bardziej o sobie, a ludzie są tak różni, że nie ma jednej recepty na udany związek. Ja mam swoją i każdy chyba powinien mieć własną. Kamila przykro mi... radzić trudno bo nie znam Twojego męża i nie wiem, co na niego zadziałałoby w odpowiedni sposób. Powiem Ci tylko, że jak mój jest tak uparty to wtedy jednak staram się go przyprzeć do muru (jakkolwiek to zabrzmi) i skłonić do szczerej, spokojnej rozmowy. Może tak powinnaś robić od czasu do czasu? Pokierować tak rozmową, żeby on przyznał, że też mu zależy na Waszym szczęściu i wtedy poproś go o szczerą rozmowę, ale nie taką, żebyś Ty mu wyrzuciła co jest nie tak, tylko żebyś jemu też dała taką możliwość. Wydaje mi się, że w takiej rozmowie o wiele łatwiej jest dojść dlaczego coś się robi i zrozumieć, że drugiej osobie to sprawia przykrość. Pamiętam jak gdzieś napisałaś, że od czasu do czasu musisz zrobić awanturę. Jeśli tak jest naprawdę to może źle robisz, że mówisz mu wszystko w złości? wtedy on się buntuje. Takie rozmowy na pewno trzeba przeprowadzac na spokojnie i obie strony muszą tego chcieć. Wiem że w codziennym życiu jak często nerwy ponoszą, to trudno się wyciszyć i tak na spokojnie pogadać. Ale to chyba najlepszy sposób, w każdym razie ja nie znam lepszego. Życzę Ci wszystkiego dobrego i żeby udało Ci się jeszcze wzniecić to uczucie, które teraz się tli.
klara
2007-11-29
20:53:28
Email
nie pisze pod swoim prawdziwym nickiem bo się wstydze. I chyba bardziej przed sama sobą.Śledzę ten temat od początku i cały czas zastanawiałam się czy tu napisać o sobie. Piszecie o tym jak mężowie was zadradzali. U nas było inaczej. On jest z tych , którzy nie zdradzają. To ja zdradziłam. Nigdy nikomu tego nie mówiłam. Jemu powiedziałam po ok 0,5 roku ale od początku czuł. Pierwsze dni były okropne. ale wybaczył.nigdy mi tego nie wypomniał. Minęły od tego czasu 2 lata. Pełnego zaufania do mnie nie ma ale ide w sobotę z kumeplami da dyskotekę bez niego - wahał sie, ale pozwolił. Jeśli chodzi o mnie nigdy sobie tego nie wybaczyłam i NIGDY nie wybacze. Dobra strona jest taka, że wiem jak bardzo mnie kocha, i ile dla niego znaczę i ja pokochałam go milion razy mocniej niz przed tem . Ta milość jest troche inna - nie ma może takich motylków ale kocham go i zrobiłabym dla niego wszystko. Zdażyło sie to rok po slubie. Złe jest to że tak strasznie cierpiał przeze mnie. Ja mysle o tym co dzien. kilka razy na dzień. i nie wiem dlaczego to zrobiłam. Tzn popsuło sie wtedy miedzy nami, ale nie wiem co mnie popchnęło ąż tak daleko. i tak te moje wypociny nie są nikomu do niczego potrzebne. ale to jest 1 moje przyznanie sie do tego można powiedzieć publiczne od samego początku. cierpię strasznie. nie chodzi o to że sie usprawiedliwiam , bo wiem, że to nie jest do usprawiedliwienia nikt i nic temu nie zawiniło TYLKO JA. poczucie winy jest...... nie do opsania. straszne a najgorsze ,że pewnie nigdy, nigdy sie skonczy. on jest dobrym mężem. Zaiwania od rana do wieczora w pracy żeby nam niczego nie brakowało. Czuję że nas kocha ( mnie i synka), zę robi to dla nas. W domu o niektóre rzeczy musze sie prosić tygodniami, ale np podłogę umyje bez słowa. Jak to w życiu bywa rożnie, ale jestem szczęśliwa gdyby jeszcze można cofnąć czas...Staram sie mu to wszystko wynagrodzić ale to nie realne. Serce pęka i łzy w oczach. On, widze, też czasami o ty myśli ale nic nie mówi...
klara
2007-11-29
20:57:07
Email
niezy ctałam tego co napisałam pewnie wyszło troche haotycznie. nie wiem czy dobrze zrozumiecie to co czuję np sformuowanie "dobra strona". wiem że tu nie ma nic dobrego ale jakoś to musiałam zawać. pewnie bede przez was potępiona na wieki ale dzieki możliwośc wygadania sie
weridiana
2007-11-29
21:17:28
Email
Myślę klaro że nikt cię nie będzie potępiał, facetów też nie potępiamy (tak mi się wydaje) ale że tego nie rozumiem bynajmniej JA to fakt, mam nadzieję tego nigdy nie przeżyć bo nie wiem czy umiałabym wybaczyć... chociaż zawsze mówiłam że zdrady bym nigdy nie wybaczyła ale jak poczytałam wypowiedzi Gogi i argumenty to zwątpiłam w swoje słowa już nie wiem co bym zrobiła to musi być najcięższa decyzja do podjęcia. A dla kobiet które wybaczają chylę głowę....
Wikusia
2007-11-29
23:38:03
Email
Klara tak jak napisala Veridiana nikt cie nie potepi, ja np. badzo sie ciesze ze znalazlam te forum i w nim uczestnicze, bo nie dosc ze mozna dowiedziec sie wielu przydatnych rzeczy i uslyszec wiele rad od dziewczyn bardziej doswiadczonych to jeszcze mozna sie swobodnie pozalic lub zwierzyc z nadzieja i wiara ze tutaj ktos napweno cie zrozumie. Mi wydaje sie, ze cie rozumiem choc nie jestem tego do konca pewna bo ja bym tak nie postapila, ale wydaje mi sie tez ze nie masz sie czedo wstydzic, ze to napisalas napewno potrzeba powiedzenia tego komusbyla tak wielka ze nie wytrzymalas i bardzo dobrze. Powiem ci tylko jedno, ze bardzo podziwiam twojego meza i mysle ze powinnas byc z niego dumna, bo z tego co wiem i znam mezczyzn, to zadko kotry przyjal by to tak jak twoj maz i tak sie zachowywal. Wydaje mi sie tez ze nie powinnas sie juz tak zadreczac skoro on ci wybaczyl i dalej jest z toba, a wrecz sam nie powraca do tematu to powinnas tylko zapomniec i dac z siebie wszystko bo on napewno na to zasluguje. Trzmaj sie mocno i pozdrawiam.
Wikusia
2007-11-29
23:38:52
Email
Przepraszam za blad w nicku mialo byc Weridiana a nie Veridiana.
Goga66
2007-11-30
10:23:50
Email
Klaro - mogę Ci dwie rzeczy napisać. Po pierwsze nie zapominaj, ze zdrada krzywdzi i jak to boli partnera. Po drugie wybacz sobie. On wybaczył a nie WOLNO żyć z poczuciem winy - to destrukcyjne. Powiedz sobie, że nie jesteś jakimś herosem tylko zwykłym człowiekiem ze słabościami i że czasem robimy rzeczy, których się po sobie nie spodziewamy. Niejedna z nas była w sytuacji, w której było o krok do zdrady, a może i zdradziła - przypuszczam, że mało kto się przyzna do tego nawet na anonimowym forum. Ja się w ciągu tych lat z mężem zadurzyłam w kimś. Do zdrady w sensie fizycznym nie doszło a psychicznym?!!! I tu trzecia rada - jeśli się da - NIGDY nie należy przyznawać się. Druga strona mówi, że czuła, bo może coś czuła ale na pewno nie wiedziała co. Bo to chyba jeszcze większy błąd niż zdrada - by oczyścić siebie i swoje sumienie obarczamy drugą osobę ogromem naszego problemu zadając jej niewyobrażalny ból. To nieprawda, że należy wszystko sobie mówić, że niepowiedzenie to oszustwo. To nieranienie a nie oszustwo. Skoro zrobiłyśmy źle nie mnóżmy zła. Musimy z tym nauczyć się żyć nawet w poczuciu, że kogoś okłamałyśmy ale już nie powiększać nieszczęścia. I kiedyś sobie wybaczyć postanawiając, że już nigdy więcej. A czwarta rada - po prostu nie zdradzać :) wtedy nie ma problemu. Ale ponieważ jesteśmy ludźmi... Nie potępiłabym nikogo - chyba że jest to cyniczny drań, który świadomie i dla zabawy krzywdzi inne kobiety kosztem też swojej rodziny czy jego odpowiedniczka w postaci bezwzględnej femme fatale. W innych przypadkach - myślę - rzadko chcemy kogoś skrzywdzić - po prostu jest moment kiedy zbyt się ktoś wyluzuje, lub właśnie zauroczenie czy zakochanie, kiedy trudno nad chemią zapanować lub po prostu pogubimy się. Jesteśmy ludźmi i nasze słabości też świadczą o naszym człowieczeństwie. Ile sztuki i literatury nie powstałoby, gdyby nie cierpienie, słabość ludzka ale idąca za tym wrażliwość, uczuciowość itp.? Tak, że Klaro - wybacz sobie i kochaj swoją rodzinę jeszcze mocniej. Bo naprawdę kocha ten, kto umie kochać siebie ze swoimi słabościami. Wtedy można świadomie i tolerancyjnie podejść do ukochanych osób. Ja też miewam z tym problemy ale po prostu nie jest tak, że białe jest jedno i czarne jest jedno i nie ma całej skali między nimi.
Ciepło pozdrawiam :)
emi
2007-11-30
12:31:25
Email
Witam:) Tak sobie poczytałam wasze wypowiedzi (nie wszystkie, bo siedze w pracy:) ) i powiem wam ze podziwiam wszystkie osoby ktore wybaczyły zdrade. Nie wiem jak ja bym sie zachowała w takiej sytuacji.. Co do poczatku watku powiem, ze ja z mezem tez nie czuje sie w 100% szczesliwa. Jestesmy po slubie ponad dwa lata. To nie była wielka miłosc, w sumie to czasem dziwie sie ze po tym wszystkim co przeszlismy nadal jestesmy razem. Przed slubem kilka razy sie rozstawalismy, moj maz mnie nie zdradził ale zachowywa sie jednak tak ze zadnej z was nie zycze (np raz w złosci wylał mi kawe na głowe). Wogole szkoda gadac, jednak jakos tak ciagle wszystko chciałam zaczynac od nowa, jakos walczyc o ten zwiazek. chyba bałam sie zostac sama..... Teraz jestesmy razem, mamy cudownego Kubulka:) ale jest roznie. Jednak jest o niebo lepiej niz było. Jednak to wszystrko przez to ze obydwoje idziemy na kompromisy, w jakis sposob obydwoje sie staramy.... Czasem mysle sobie ze dlaczego akurat ja musiałam trafic na czlowieka z takim trudnym charakterem, dlaczego nie trafiłam na krolewicza z bajki z ktorym było by od razu idealnie, dla ktorego nie trzeba by było isc na jakies ustepstwa, kompromisy... Tylko czy takie zwiazki istnieja??? Czasem mysle sobie ze moze to co zlego w moim zwiazku to tylko moje wymysł, ze to ja marudze. W koncu wielu facetow nie chce pomagac w domu, wileu nie zajmuje sie dziecmi a po pracy zamiast pobyc z rodzina siada do kompa, tylkko jak długo mozna takie cos tolerowac.... Sorkiz e tak sie rozpisałam i wtraciłam do waszego watku ale jakos tak poczułam, ze nie tylkop u nas nie jest idealnie i ze moze w sumie ten nasz zwiazek nie jest wcale jakis inny tylko ze u innych tez sa watpliwosci...
aska
2007-11-30
12:55:31
Email
Dzikuje, za ten temat. Wlasnie zrozumialam jak mi dobrze. Nie docenialam wczesniej jak udana tworzymy rodzine. Ja kompletnie nie mam takich klopotow o jakich zdarza Wam sie wspominac. Jeszcze nie zdarzylo sie, aby moj maz po powrocie z pracy siadal do komputera dla wlasnej przyjemnosci okradajac nas tym samym ze wspolnego spedzania czasu. Ja staram sie wazne obowiazki domowe wypelniac podczas jego nieobecnosci aby gdy wroci miec czas tylko dla niego i Oli a Maciek tym samym cale popoludnie poswieca nam a noca zajmuje sie praca, ktora przynosi do domu.

Nigdy, ale to nigdy nie uslyszalam od niego przykrego slowa. Nigdy mnie nie zlekcewazyl. Nawet gdy mamy odmienne zdania nie klocimy sie o to, owszem przegadujemy ale nie klocimy. Nigdy na mnie nie podniosl glosu (ja czasem ale bardzo rzadko). Czuje, ze mnie szanuje i wiem, ze nie pozwolilby na ublizanie rowniez sobie samemu. Moge sie pochwalic, ze ja go naprawde nigdy nie obrazilam ani slowem ani gestem. Rozmawiamy ze soba bardzo duzo, nie zawsze jestesmy jednomyslni ale chyba jestesmy wobec siebie pelni szacunku, uznania i tolerancji.

W towarzystwie zawsze jestem na pierwszym miejscu. Przy swojej mamie bardzo mnie wychwala. Smakuje mu to co ugotuje u potrafi mnie pochwalic.

Mielismy jedno jedyne starcie w pierwszych tygodniach malzenstwa. Po powrocie z pracy jak szalona gotowalam obiad, gdy zasiadalismy do stolu nalozylam mu na talez jak mezczyznie przystalo - sporo na co uslyszalam, ze dalam mu za duzo i az nieapetycznie. Ja wiele nie myslalam, zabralam talerz wyrzucilam calosc do kosza a sama swoje zjadlam. Do wieczora milczelismy az maz mnie przeprosil. Od tamtej pory nigdy nic takiego sie nie przytrafilo. Maz nie marudzi przy stole a ja wczesniej pytam jak duzo mu podac.

Wychodzi na to, ze zyjemy sobie bardzo fajnie. Kazda wolna chwile spedzamy razem bo to lubimy i oboje sie o to staramy. Kiedy przychodzi potrzeba pomaga mi w zakupach i pracach domowych. Potrafi sie rewelacyjnie zajac Ola.
Wypisujemy sobie czule smsiki, podkladamy sobie karteczki lisciki z czulosciami (maz zaczal i on mnie tego nauczyl). Jak wspomnialam szanujemy sie ale i wiemy, ze ani jedno ani drugie nie pozwoli sobie na zle slowa, zachowanie, ublizanie, lekcewazenie itp itd. Tak sobie zylismy do dzisiaj (i mam nadzieje, ze jeszcze dlugo) i tarktowalismy to bardzo naturalnie. Tak poprostu ma byc. Nie zastanawialismy sie nad tym jak zyja inni. Dopiero po przeczytaniu tak wielu Waszych wpisów ja zdalam sobie jak udany zwiazek tworze, tworzymy.

Czyzbym znalazla swojego rycerza......?...... uhm....
aska
2007-11-30
13:05:22
Email
Dodam, ze moj maz jest potwornym uparciuchem wobec wszystkich na okolo poza mna. W pracy jako osoba pelniaca funkcje kierownicza, majac pod soba samych mezczyzn musi byc twardy i ostry jednak wobec mnie i naszej corci jest gotowy na ustepstwa. Wiecie co, mysle teraz sobie, ze moj maz chyba faktycznie bardzo nas kocha (mnie i nasza corcie)
aska
2007-11-30
13:31:05
Email
Powiem Wam dziewczyny, ze mam za soba kilka zwiazkow, ale po raz pierwszy spotkalam sie z sytuacja, ze mezczyzna nie odwaza sie przy mnie na pewne slowa, zarty, dowcipy. Uwierzycie mi, ze moj maz jeszcze nigdy przy mnie nie przyklnal, a wiem, ze w pracy mu sie to zdarza i nie malo. Zauwazylam tez, ze oboje nie uzywamy pewnych wyrazow, slow przy sobie. Nie chodzi tylko o przeklinanie ale i o okreslanie pewnych rzeczy. Juz nieraz zastanawialam sie nad tym, ze nigdy wczesniej nawet ja nie mialam specjalnych oporow wobec innych facetow a teraz sama czulabym sie zle w pewnych sytucjach. Sama nie wiem skad sie to bierze. Mam jednak wrazenie, ze z szacunku do drugiej osoby.
pinkie
2007-11-30
13:35:15
Email
No to brawo, Aśka. Znalazłaś ideał. Ja to przyciągam tych trudnych... Mój mąż posprząta i przytuli, i z dzieckiem go zostawiam na pare dni. ALe ma napady agresji słownej (nie fizycznej na szczęście) i tego nie mogę znieść. Psycholog powiedziała, ze to wyniósł z domu , od ojca, który wyżywał sie psychicznie na mamie. I teraz nie zna mechanizmów radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami (wg mnie one wcale nie sa stresujące - ale dla niego podobno tak). POdobno ma czas, zeby się tego pozbyć do 12go roku życia synka, zeby i on nie wyżywał się tak na swoich najbliższych. W obecnej sytuacji mąż jest tak zmęczony praca, ze nie kłóci sie ze mna o wszystko i nie obraża, ale jak tylko znów zacznie - zaciągnę go do psychologa - na szczęście on sie z tym zgadza. Wie, ze ma problem i ze powinien się leczyć. PO awanturze zawsze mnie przeprasza i żałuje. Ale co z tego, za tydzień - dwa mamy to samo. Ma strasznie trudny charakter. Powiedziałam o tym teściowej i ona się z tym zgodziła, sama namawiała go na terapię. A co na to teść? "Nie róbcie z niego wariata" W sumie żąłuję, ze się o tym dowiedział. Daniel i tak jest od niego o niebo lepszy ;)
pinkie
2007-11-30
13:42:38
Email
Najśmieszniejsze jest to, ze Daniel jest duszą towarzystwa - rozbawia wszystkich, opowiada świetne dowcipy, ma super pomysły, po prostu błyszczy. WIele osób mówiło, ze jego żona to chyba sie z nim nigdy nie nudzi. Fakt- nigdy nie jest nudno - zawsze się cos dzieje - ale czasami bywa bardzo przykro. Daniel zawsze chwali mnie przy obcych i rodzinie. A w domu, gdy nikt nie słyszy, potrafi urządzić mi piekło. Jak to powiedziała psycholog - wyrzyguje na mnie wszystkie złe emocje, które nagromadził w ciągu całego dnia.
pinkie
2007-11-30
14:00:04
Email
A tak przy okazji, czy wiecie dziewczyny, ze w takich przypadkach prowadzi się tylko terapię małżeńską? To znaczy,ze on nie ma chodzic sam do psychologa, tylko koniecznie ze mną? TRochę to dziwne, nie? Chodzi o to, zebym i ja nauczyła sie go stymulować do pozytywnych reakcji i żebym po tylu latach nie nosiła żalu w sobie, lecz przyjmowała jego dobre uczynki na swieżo, żebym umiała je docenić.
Kamila
2007-11-30
14:22:43
Email
Asiu, pozazdrościć! Opowieść dla mnie jak z melodramatu :) Pinkie.. współczuję Ci, tym bardziej, że jesteś teraz w ciąży.. mam nadzieję, że mąż wstrzyma się z przykrymi epitetami!
emi
2007-11-30
14:29:41
Email
aska gratulacje:) Chyba rzeczywiscie trafiłas na rycerza. Ale powiem wam jedno, sama widze też, ze jest czasem tak, przynajmniej ja tak mam, ze widze tylko złe strony zwiazku i wady meza a nie widze tego co jest w ni dobre. Moze włąsnie trzeba wyszukiwac tego co dobre...? Moj maz czasem wypomina mi np ze nigdy go nie chwale a ciagl;e krytykuje, czesto wypominam mui stare sprawy.... Tylko ze to co dobre czesto zostaje traktowane jak cos normalnego a to co boli to juz powoduje spory i watpliwosci...
Kamila
2007-11-30
14:42:23
Email
Ja swojemu mężowi NIGDY nie wypomniałam tego co zrobił. Wiem, że to bez sensu. W kłótniach, gdy często mi mówi, że go nie rozumiem, mówię mu tylko: znajdź taką która Cię zrozumie... i cisza :) Masz rację Emi.. trzeba umieć znaleźć te dobre cechy w nich. Ja tez się staram.. od wczoraj, dzięki Wam :)
Goga66
2007-11-30
15:53:36
Email
Tak wpis Emi uświadomił mi coś, co powinnam napisać. Znam to oczywiście bardziej teoretycznie niż praktycznie. Polecałam tu dwie książki. Każda zakłada, ze partnera trzeba pozytywnie motywować tj. wychowywać jak małe dziecko albo psa czyli chwalić. My żony mamy chyba w przeważającej większości (bo może nie wszystkie) skłonność do krytykanctwa i wypominania. to najgorsze, co można zrobić chcąc wychować faceta czy wieść miłe życie u jego boku. Zawsze się buntowałam pytając dlaczego my zawsze a oni nigdy. Ale tak jest. Rzadko, który facet jest świadom potrzeby budowania i polepszania. Oni budują i polepszają w życiu zawodowym. nie znają dobrze ani swojej psychiki w odniesieniu do relacji międzyludzkich ani swojego organizmu. Nie mają czasu a często i chęci wnikania w to. Jedna z książek, o których pisałam jest oparta o tresurę zwierzą. Może brzmi to obraźliwie ale głupie wcale nie jest.
Faktem jest że bywają szczęściary jak Asia, które nic nie muszą w facecie zmieniać. Bo i tak nie da się zmienić osobowości ale można wpłynąć na zachowanie się. To chyba tyle teoretyzowania. Też chyba muszę zabrać się do roboty obustronnej - nad sobą i nad nim :) Tylko skąd czerpać siły?
polishgirl
2007-12-08
13:55:26
Email
A powiedzcie dziewczyny jesli możecie i chcecie oczywiście, w jaki sposób dowiedziałyscie się o zdradzie? Czy przypadkiem, czy jednak mąż nie wytrzymał i musiał powiedzieć prawdę??
Goga66
2007-12-10
10:27:17
Email
No cóż - mój mąż się nie przyznał. Zachowywał się jednak tak, że można się było czegoś domyślić. Niby był miły ale za często odpowiadał na smsy, za dużo przesiadywał przy poczcie i na czatach. W końcu zajrzałam do jego poczty...
Dużo by pisać, bo to wszystko ewoluowało i jakiś czas trwało.
Joanna26
2009-11-12
08:46:33
Email
wyciagam
pinkie
2009-11-12
09:48:11
Email
Ojeje, jaki fajny temat. Dzięki Joanno, miło mi sobie przypomnieć. Tyle szczerości i budujących prawd. To chyba jedna z najładniejszych naszych rozmów
karolina
2009-11-12
10:06:22
Email
ojej super temat jak znajdę dłuższą chwilkę to przeczytam całość u mnie w rodzinie zdarzyło sie niedawno rozstanie i bardzo ale to bardzo nas wszystkich zabolało a najbardziej moją mamę...
Joanna26
2009-11-12
10:11:59
Email
No widzisz Pinki, a sprowokowany przez akcje promocyjna...;)
pinkie
2009-11-12
11:27:48
Email
Jaką akcję Joanno?
Joanna26
2009-11-12
11:51:21
Email
Pisalam o tym w watku o rozstaniu, pewnie nie doczytalas.
pinkie
2009-11-12
14:55:02
Email
Joanno, faktycznie tamten Twój wpis nałożył się z pojawieniem następnego i zupełnie go przeoczyłam. Ale jestem pełna podziwu, ze Ty odkryłaś prowokację. Jestem naprawdę naiwna, nigdy bym na to nie wpadła. Teraz jak czytam jeszcze raz wątek o rycerzu to śmiać się chce, mimo, ze wcześniej wydawał się taki poważny. A my po prostu byłyśmy robione w balona - wszystkie się w to wciągnęły... Aż odechciewa mi się juz pisac na tym forum. A pisowni słowa "naprawdę" to się chyba nigdy nie nauczę...
Strona 6 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum