szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - potrzebuję Waszej rady


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 3 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, następna
Napisano: Treść:
basienka25
2007-03-10
Email
Dziewczyny, potrzebuję Waszej rady, wsparcia,Waszego zdania.Otóż, mam okazję pojechać na 5-dniową wycieczkę, Praga-Wiedeń, finansowaną w większości przez szkołę, w której pracuję.Dopłata- 127zł. Taka okazja, trudno jej się oprzeć. Bardzo bym chciała pojechać, ale... Nie wiem jak mogłabym zostawić moją Oleńkę na tak długo:( Tzn, wiem,że tatuś zajmie się nią doskonale, w razie czego są też babcie do pomocy, ale chyba bym uschła z tęsknoty za moim słoneczkiem. Jeszcze jak mąż spytał, co będzie jeśli ona będzie płakać za mną przez te 5 dni...Kurcze, tak bym chciała pojechać....Ale chyba nie mogę jej zostawić:( Do poniedziałku muszę podjąć decyzję. Pomóżcie:(
Julia
2007-03-15
16:18:21
Email
Kamila nic sie nie przejumuj tylko powiedz wprost, ze się boisz o swoje dzieci i nie chcesz, żeby przychodziły. Najwyżej sobie teściowa pomyśli, a to o wiele mniej wazne od zdrowia dzieci, no nie? U mnie tak samo, zwłaszcza moja szwagierka (nota bene pielęgniarka) mnie wkur... na maksa czasem, bo jej dzieci jak sa chore to np. ganaiją na bosaka po mieszkaniu przy otwartym oknie, całe spocone, kaszlące, z usmarkanymi nosami. Choruja co chwila, średnio raz w miesiącu, a mają już po 4 i 8 lat. I ona z nimi wszędzie chodzi i np. jak my przyjeżdżamy do teściów (na szczeście rzeadko) to ona potrafi przyprowadzić chore dzieciaki, mimo ze są tam codziennie i raz jakby nie przyszli to by się nic nie stało. Niektórzy ludzie po prostu nie jarzą takich spraw. Bartek się 2 razy tam od nich zaraził, więc ja teraz po prostu mówię meżowi, że jeśli dzieciaki będą chore, to nie jedziemy do jego rodziców. I koniec. Co sie przejmować głupią babą, która nie rozumie, że chore dziecko się izoluje i dba o nie w domu (tzn piszę głupią babą o mojej szwagierce, nie o twojej tesciowej Kamila ;o) nie chcę jej obrażać :o))
Kamila
2007-03-17
10:48:03
Email
Dzięki dziewczyny za wszystkie odpowiedzi. Otóż... mąż zadzwonił we czwartek wieczorem do swojej mamusi i poprosił, żeby nie przychodziła z chorą wnuczką... teściowa na chwilę zamilkła... powiedziała, że przesadzam i że ona wyczytała w ksążkach, że tym nie można się zarazić... brak słów... na to mój mąż powiedział, że ma się ustosunkować do naszej prośby, żeby nie doszło do sytuacji, że przyjdzie z dzieckiem a my ich nie wpuścimy do domu. Powiedziała, że ok, ale takiem tonem... wymuszonym... no zobaczymy...
Basia.26
2007-03-27
08:00:59
Email
tym razem to ja potrzebuje waszej rady dziewczyny... mam paczke "dobrych znajomych". pisze w cudzysłowiu, bo od jakiegoś czasu kontakty między nami ogólnie zrobiły sie dziwne. zaczeły robic się niofocjalne obozy. ogólna konspiracja. wiem, ze to może dziwne, ale po prostu chyba co poniektórzy mają za dużo czasu i na takie głupoty go pozytkuja. my w pewnym momencie dość znacznie wycofalismy sie z tego ogólnie idyllycznego życia towarzyskiego, bo: nie pojechalismy na ogólnego sylwestra rok temu- zaczynalam 9 miesiąc ciąży, a potem małe dziecko, budowa, więc spotykalismy się z towarzystwem od okazji do okazji. co mnie tez ukłuło to fakt, że nasze spotkania ostatnie sa spowodowane tylko MOIMI zaproszeniami. chętnie wtedy przychodzą, siedzą nawet do 2 w nocy, nic sobie nie robili i nie robia z tego, że mi dziecko budza salwami smiechu i ogólnym głosnym zachowaniem. z ust jednych pada tylko stwierdzenie "my tez mielismy małe dziecko, nie zapominajcie..." no tak, tylko nie rozumie po co ta gadka, skoro ja u nich nie przesiadywałam.... no ale w czym rzecz.... otóz ostatnimi czasy dwie pary z tego towarzystwa jakoś znacznie się zblizyły, spędzają czas razem, chodza do teatru, na pizze itd. absolutnie mi to nie przeszkadza, ja też mam grupe bliższych znajomych, z którymi spedzam czas, ale.... otóz po takich ich wspólnych eskapadach juz kilkakrotnie mielismy z mężem telefony. raz jak wyszli z teatru, co prawda może była godz 20, ale byliśmy na rodzinnym przyjeciu (u teściowej na imieninach) i nie moglismy w nieskończoność wisieć na telefonie. a co to był za telefon?? a no dzwonili w szampańskich nastrojach, ze byli w teatrze, teraz siedza w knajpie... a super, super, jaka muzyczka leci, potanczyło by sie... i ogólnie takie wariactwa przez ten telefon, towarzystwo widać juz na rauszu. no ale spoko, mąż tam się z nimi posmiał, ale oni chyba dzwonili z 15 razy!! nie żartuje!! potem przyszły świeta, a ci sami znajomi o godz chyba 1 w nocy.... przyszli do mnie z KOLEDĄ!! napruci po jakiejś imprezie, od progu smiechy itd, Miłosz zaraz zaczał płakac, bo sie zbudził w środku nocy, ja na to zamknełam po prostu im drzwi przed nosem. i ostatnia sobota.... godz 23 telefon, a w słuchawce krzyki: podejdzcie do okna!! ja nauczona już tym, że chodza na imprezy, a potem do nas wydzwaniaja lub nachodza, wkurzyłam sie i powiedziałam tylko tyle: Adam jesteście niepowazni, nie dzwońcie o tej godzinie. i odłozylam tel. potem dostałam smsa, że oni tylko chcieli pomachac nam, że nic sobie nie robię z ich przyjaxni i kolezenstwa. na drugi dzien spotykam jedną z tych par i mówię, ze jak chca się z nami spotkac to niech zadzwonia przed impreza, a jak już poszli sami, to niech mi nie zawracają głowy takimi telefonami. na to wczoraj na gg pogadalam z dziewczyną z tej drugiej pary, była bardzo wesoła, "też ci chcialam pomachać" itd, a ja jej pisze o co mi chodzi. ona na to, ze tez mieli małe dziecko (stara śpiewka), ale dla znajomych i ich telefonów to zawsze mieli czas.... no to sie wkurzylam juz bardzo, napisałam jej, ze nie ma problemu, ja wiem, ze oni późno kończą prace i nawet o 22 czy 23 jakby zadzwonili "możemy przyjść sobie pogadac, może pizze zamówimy" to nie ma sprawy, super. ale jak to jest tel po imprezie, a oni najwyraxniej szukaja lokalu, żeby sie "dobić" no to juz jest bez sensu. dostałam na to odpowiedz, że tym razem wcale nie mili zamiaru do nas przychodzić, chciali nam kolezeńsko pomachać. to mówię, że kolezeńsko jest dzwonić przed impreza, a nie po.... na co ona OK, zapewniam cię, ze już nigdy do ciebie nie napiszemy i nie zadzwonimy. ale dalej jesteśmy znajomymi, bo nie ma cię co obrażac za tel o niewłasciwej godzinie. wiecie co no i tu jest moje pytanie: jacy wy jesteście, jakie związki prowadzicie? dom otwarty o kazdej porze dnia i nocy? a może macie "normalniejszych" znajomych;) bo ja objelam strategie, ze nie dam sobie wejść na głowe, co chyba bulwersuje niektórych moich znajomych, bo kiedyś to zawsze sie dopasowałam do reszty i nie robiłam problemu. teraz jak mam swoje zdanie to wzbudzam ogólne oburzenie. juz chyba rozumiem, czemu ta nasza paczka tak bardzo sie skurczyła.... po prostu inni już wczesniej dostrzegli "zalety" tych znajomosci i cichaczem krok po kroczku odsuneli sie z tego towarzystwa...
Basia.26
2007-03-27
08:03:51
Email
sory za ten monolog... chyba przesadziłam z ilością... może komus bedzie się chciało to przeczytać. choc teks jest chyba haotyczny, nie da sie bowiem oddac tutaj wszystkich naszych relacji
Kasia:)
2007-03-27
08:43:30
Email
Hejka,Basienko,sama sobie odpowiedzialas co jest przyczyna ze paczka sie skurczyla....wiesz nie wszyscy potrafia zrozumiec,ze jak sie ma dziecko zycie sie troche zmienia i nie imprezy co weekend do 4 nad ranem sa najwzniejsze :)Czasem po prostu nie mozemy sobie pozwolic na kaca :) a takie teksty my tez mielismy male dziecko nie sa moim zdaniem na miejscu bo kazde dziecko jest inne,owszem bywaja takie co moga spac przy dyskotece i imprezie w domu,ale to raczej sporadyczne przypadki,sa i tacy rodzice dla ktorych balety do 4 a potem caly dzien na kacu z dzieckiem nie stanowia problemu...my zawsze bylismy raczej imprezowi,lubilismy wychodzic do znajomych,do knajpek,na koncerty,do kina i to sie moze nie zmienilo-dalej lubimy,ale teraz to wyglada troszke inaczej-wychodzimy jak mala sprzedamy do rodzicow na noc,albo wtedy zapraszamy znajomych.W tygodniu i jak mala jest raczej nikt u nas dlugo nie przesiaduje-nie mamy z tym problemu....owszem jest kilkoro znajomych dla ktorych stalismy sie mniej atrakcyjni towarzysko,bo nie jestesmy dyspozycyjni 24h,ale jak ktos tego nie rozumie mowi sie trudno :) moze zrozumie jak bedzie mial male dziecko,ktore budzi sie i placze jak jest glosniej....a moze nigdy nie zrozumie :)
Goga66
2007-03-27
10:36:13
Email
Nie chcę Ci radzić Basiu, bo jednak jest różnica wieku a więc i znajomych a na dodatek w Warszawie to już nikt dla nikogo nie ma czasu więc spotkania towarzyskie są sporadyczne.Kiedyś robiliśmy imrezki co drugi tydzień a teraz wolę się z kimś spotkać poza domem, bo mogę swobodnej dysonować czasem. Kiedy chcę skończyć spotkanie po prostu mówię, że musze już iść. W sumie zawsze ceniłam sobie samotność i swobodę. Natomiast, jeśli chodzi o Twoich znajomych, to typowe jest zapominanie, jak to było kiedy się miało dziecko. Na pewno nie tak, jak przedstawiają, chyba, że byli nieodpowiedzialnymi rodzicami. Należy się bawić- tylko, że nie kosztem innych. Na dodatek nalezymy chyba do dwwóch różnych rodzajów osób. Ty lubisz dużą paczkę znajomych, ja zawsze preferowałam niedużo ale naprawdę strannie dobranych tj. takich, którzy spełniali określone kryteria. Nie wiem czy wysokie czy nie - chodzi o to, że mnie szybko większość ludzi nudzi (może to nie jest piękna cecha charakteru, niemniej ją mam) a więc nudzi mnie przebywanie z nimi. Garstka ludzi jest dla mnie na tyle interesująca i inspirujaca, że chce mmi się z nimi spotkać kosztem mojej swobody i samotności pozwalającej na czytanie itp. (no, teraz jak jest dziecko to już pewna swoboda się skończyła). I przyznam, że szybko eliminowałam z życia tych nie potrafiących się wynieść o właściwej porze (wyjątek ludzie, którzy mieli problewmy i długo siedzieli no i konkretne imprezki). Teraz też mamy znajomą, która by się ze mną często spotykała ale niestety mimo, że jest to osoba, z którą chętnie bym poszła na spacer rzadko sie spotykam bo potem siedzi u mnie po 5-6 godzin. Mnie to męczy w związku z tym spotykam sie z nią raz na 2 miesiące a nie co tydzień. Jest ot jednak kwestia charakteru. Takie jak pewnie Ty bardzo towarzyskie osoby są między młotem i kowadłem. Inna sprawa, że inteligentni, empatyczni znajomi powinni pewne rzeczy rozumiec a już chamstwem jest wydzwanianie po pijaku do kogoś po imprezce. Czemu ma to służyć? Pokazaniu jak fajnie isę bawimy podczas gdy jesteście "uziemieni" małym dzieckiem? Chyba faktycznie szukaniu mety na dalszą popijawę. Ale dom z małym dzieckiem taką metą nie powinien być.
Basia.26
2007-03-27
11:19:20
Email
dziekuje dziewczyny za odpowiedzi... utwierdziłyście mnie w przekonaniu, że dobrze zrobilam jasno stawiajac sprawe. lubie ich, ale widzę, ze okres naszej przyjaźni albo minął albo jest w stanie zawieszenia. jestesmy teraz, jak to określiła kolezanka-ZNAJOMYMI... i chyba ma rację, przyjaciele rozumieja sytuację drugiej strony. ech, co tu duzo mówic, jakaś palma im strzela do głowy... ciesze sie, ze zdobyłam się na to, żeby prosto z mostu powiedziec co o tym myśle... obrazili sie- trudno... jeszcze raz dzięki za odpowiedzi :)
Goga66
2007-03-27
11:22:57
Email
Basia, prawda jest zawsze najlepsza, poza oczywiście szczególnymi przypadkami. Przyjaciele powinni przemyśleć i zrozumieć. Co to za przyjaciele, którzy korzystają tylko a nie wspierają?
ciekawa
2007-03-27
12:55:25
Email
Basiu mialas 100% racji. Co innego prowadzic otwarty dom-mnie to kakurat nie bardzo odpowiada-a co innego znajomi nie znajacy umiaru. Moi jakos sami swietnie wyczuwja do której mozna siedziec-choc moj dom nie jest do imprez najsympatyczniejszy o maz nie pije-ogólnie mało miejsca wiec jak cos to spotykamy sie na miescie lub u kogos innego. A takie dzwonieni z imprezy to tak jak sama powiedziałs szukanie miejsca na dobicie-a nuż sie skuszą i zaproszą. My dzwonimy do siebie jak ktos chciał a pojechać nie mogł lub jak gdzie indziej spędzamy sylwestra. Ale atkie zachowanie to szczyt chamstwa! Bardzo dobrze postapiłaś. Nie żałuj znajomych bo własnie w takich sytuacjach wychodzi kto jest prawdziwym przyjacielem.
Julia
2007-03-27
14:37:56
Email
Basiu podpisuje się pod wypowiedziami dziewczyny. Ja tez jestem osoba, która raczej lubi samotność i mam tylko kilka fajnych koleżanek, które wiedza, jak wypada sie zachować. Zresztą ja sama nie wyobrażam sobie, żeby tak sie zacowywała, że np. siedzę komuś do wieczora i nic mnie nie obchodzi. Zawsze bacznie sie przygladam, czy ktoś w sposób niewerbalny nie daje mi do zrozumienia, że chce już zakonczyc spotkanie, nawet moze za bardzo się przejmuję. Podsumowujac, pytam grzecznie zawsze, czy nie przeszkadzam i wiem, że znajomi mi szczerze odpowiedzą i tego samego wymagam od nich. Powiem ci też, że ostatnio sie posprzeczałam z niby najlepszą przyjaciółką (najlepszą, bo utrzymujemy znajomosć od poczatku podstawówki, więc już prawie 20 lat)i ona też jest typem osoby, której zawsze musiałam sugerować, żeby poszła, czego nie cierpię (ona mieszka z rodzicami, nie ma nikogo, tym bardziej dziecka, więc można przy niej kąpać, przewijać, usypiać, padać z nóg po całym dniu z dzieckiem, ona tego nie widzi-dlatego zawsze to ja wolałam chodzić do niej, bo po 2 godzinach sobie wychodziłam). Raz juz nie wytrzymałam i po prostu powiedziałam jej (starałam sie grzecznie, chociaż ona i tak nie zrozumiała i sie obraziła) że niezręcznie jest mi mówić jej, żeby już szła i wolałabym, żeby to ona sie wykazała większym wyczuciem. Na to ona, że dlaczego, że przecież moge jej powiedzieć "idź sobie" i ona sie nie obrazi. Dziewczyna po prostu nie rozumie, że dla mnie bardzo krępujace jest mówienie jej takiego czegoś, bo w koncu ona jest moim gościem. Wyszła bez słowa i od tej pory się niewidziałyśmy, ale jakoś wcale za nia nie tęsknię, co znaczy, że chyba lepiej było tę przyjaźń zakonczyć. Po prostu nasze drogi w pewnym momencie sie rozeszły i nie mamy już o czym rozmawiać (ona jest nadal jak niedojrzała nastolatka, która nie wie czego chce od życia, ja mam swoja rodzinę i konsekwentnie realizuje swoje plany, wiem czego chcę i lubie też sobie pogadac z dojrzałymi emocjonalnie ludxmi, chociaż nie twierdzę, że czasem o pierdołach nie można pogadać). No i tak sie skonczyło. Się rozpisałam. Jednym słowem Basiu (jeśli dotarłaś do tego momentu ;o)) niczym sie nie przejmuj, czasem ludziom trzeba powiedzieć prawdę, bo sami sie nie domyśla, a poza tym jeśli dasz sie ludziom wykorzystywać, to tylko na tym stracisz a szanować Ciebie i Twoich uczuc i tak nikt nie będzie. Skoro twoi znajomi nie rozumieja, że Tobie może cos nie odpowiadać i nie potrafia tego uszanować, to co z nich za ludzie, chyba nie za bardzo nadają sie na dobrych znajomych.
Magdalenka
2007-03-27
14:58:56
Email
eeehhhh... ja mialam podobna sytuacje 2 tygodnie temu. pojechalismy do mojej siostry na imieniny jej meza. moj stary mial pracowac nastepnego dnia, wiec wybralysmy sie tylko ja z jula. mialo byc malo gosci, a potem zrobilo sie 20 osob. wszyscy wiedzieli ze mam male dziecko. nie spodziewalam sie jakiejs wielkiej imprezy bo juz kilkakrotnie bylam tam na podbnych okazjach u nich i zawsze konczylo sie w miare poskojnie, tym bardziej ze moje siostra powiedziala ze bedzie kilka osob, wieszosc wpadnie na chwile, bedzie spokojnie. ale... po 11 w nocy towarzystwo juz na rauszu zapragnelo potanczyc, wlaczyli bardzo glosna muzyke i zaczelo sie. julka obudzila sie z placzem, przez 2 godziny siedzialam z nia na lozku, ona co chwile plakala, o spaniu nie bylo mowy, pomimo ze to duzy dom 2-pietrowy, ale halas byl taki ze nie slyszlaam wlasnych mysli. wkurzylam sie jak cholera, w koncu zadzwonilam do meza zeby przyjechal po mnie (2 godziny w jedna strone) i po 3 w nocy zwinelismy sie stamtad, bylismy w domu o 5 rano, maz nie poszedl do pracy, ja malo ducha nie wyzionelam ze zmeczenia, nie spalam prawie 24 godziny, julka przez 2 dni nie mogla dojsc do siebie. siostra mnie oczywiscie przepraszala, ale stalo sie. najbardziej mnie zdenerwowaly komentarze mmeza mojej siostreznicy, ze powinnam wyluzowac bo nic sie nie stalo. on nie ma dziecka, jego zona jest dopiero w ciazy, wiec nie wie o czym mowi. irytuja mnie takie komentarze wlasnie od osob ktorego zielonego pojecia nie maja o dzieciach a daja zlote rady. on twierdzi ze jego dziecko bedzie spalo przy njaglosniejszej nawet muzyce. daj mu boze zdrowie... a poza tym, jak sie zaprasza gosci to nalezy dbac o komfort wszystkich, a nie tylko tej "lepszej czesci". a jezeli chodzi o zycie towarzystkie sprzed dzieci i obecne, to rzeczywiscie jakby zamarlo, ale nie przejmuje sie komentarzami. dla mnie najwazniejsze jest dziecko, skoro ktos tego nie rozumie, to jego sprawa, znaczy ze nie warto sie kumplowac z twardoglowymi osobnikami. zauwazylam ze dla bezddzietnych osoby ktorym urodzily sie dzieci staja sie nagle jakims podgatunkiem, tepym, malo zabawnym. bo nie mozna ryczec na caly glos i uwazac zeby nie bylo glosno, bo nie mozna imprezowac do 4-5 rano. tak jakby to byl cel i sens zycia. zadziwiajace.
Basia.26
2007-03-27
17:15:34
Email
dziekuje dziewczyny, wasze odpowiedzi bardzo mi pomagaja. własnie o to chodzi, że jedna z tych par nie ma dziecka, a druga para, która ma juz starszego synka-ma 6 lat, to robili i robia wszystko, byle tylko kazdy ich akceptował, chcial się z nimi widywac itd. nieobce im były imprezy przy dziecku itd, bo za wszelka cene chcieli dalej utrzymac kontakt ze znajomymi. nawet wpadali w obsesję, że jak urodzi im się "dałn" (tak mówili, serio, bo ona nie wiedząc, ze jest w ciazy zazyla antybiotyki) to pewnie nikt ich nie odwiedzi juz!!!! a oczywiście kazda zerwana znajomość byla okraszona komentarzem, że komuś tam nie pasuje to, ze oni mają dziecko (to oczywiście tylko ich zdanie)... to sa wykształceni ludzie, obrotni itd, ale czasem to mam wrażenie, że otaczam się sory... wariatami. podsumowując, wiem, ze z nimi to mozna jechac na sylwestra, ale do codziennogo współżycia sa bardzo cięzkimi ludźmi...
Goga66
2007-03-27
17:49:05
Email
/Co z tego, że wykształceni i obrotni jeżeli potwornie niedojrzali? Coś z hierarchią wartości mają nie tak poukładane.Dziecko często jest papierkiem lakmusowym naszego postępowania. My lejemy na niego kwas, to w przyszłoścci sprawi, że nasze życie będzie kwaśno-gorzkie.
pinkie
2007-03-27
21:11:50
Email
Do nas też juz niewiele osób przychodzi, okazałam sie "straszna zołzą". Bo jak byłam w ciaży, to przychodzili znajomi - głównie męża i siedzieli i siedzieli - w końcu ja się kładłam spać, a jak mnie budzili krzykami, to wybuchałam z awanturą. A jak jest dziecko w domu, to juz w ogóle mam dosyć tych co tak przesiadują. Mąż ciagle chciał kogoś zapraszać - pare razy mu się udało mnie przekonać, ale więcej już nie przyszli ci co hałasowali - ja upominam o ciszę, ale w końcu wybucham: "Nie umiecie sie zachować ?". I mam ich z głowy. Unikam osób bez wyczucia czasu i sytuacji.
ciekawa
2007-03-27
21:20:06
Email
Dokładnie masz racje moi znajomi zadko bo zadko sa u nas ale jak byli na początku ciaży to jak tylko zaczełam sie sypac przez rece ze męczenia zarzadzili zbiorowe wyjscie. Wczesniej zanim zaszłam w ciąże tez siedzieli ale do 22 potem sie zbierali. Ja jestem dosc wyczulona na chałasowanie po 22. Ja widze ze nie jestem juz dla nich jakby kompanem do imprez i ostatnio nie chodze do pubów ale dla zasady informuja ze ida i jak mamy ochote to zapraszaja. Jestem pierwsza z paczki z brzuchem jeszcze pare miesiecy i sie posypie reszta-myśle ze jak ludzie maja podobne problemy i jakby mozliwosci to lepiej sie rozumieja.
Basia.26
2007-03-29
08:41:04
Email
no cóż, jak widać różni ludzie- różne priorytety. porozmawialam o tym całym zajściu z kolega, też wspólnym naszym znajomym, i on sam swteordził, że coś dziwnego się dzieje. on mieszka w Anglii z zoną, spodziewają się dziecka. byli teraz na weekend w Polsce, spotkalismy sie wszyscy, powiedział, ze te dwie pary jak sa razem to maja dziwne pomysły, cos im się włącza, a jak sa osobno, to do rany przyłóż.... dostałam radę, ze mam ich olać i tyle ;) hihi, bardzo dobra rada. wam dziewczyny tez dziekuje za zaangażowanie i tak liczne odpowiedzi i rady. swiat jest dziwny- jesteśmy mało atrakcyjni dla znajomych bo mamy dzieci, hahaha. ale cóz, ja jako matka mam juz inne rzeczy postrzegam jako ważne, a że reszta nie umie sie dostosować... cóż, chyba najwyższy czas, zeby nasze drogi sie rozeszły.... :) pozdrawiam
Kamila
2007-04-26
10:41:20
Email
Pomóżcie moje drogie :( problem z teściami.. otóż: bardzo nam pomagają przy remoncie domu. Jeżdżą tam codziennie. Ja nie mam takiej możliwości, jestem w domu z Kondim, Kinia w żłobku (choć bardzo bym chciała tam być). Teść wiele rzeczy zrobił sam.. elektrykę, kanalizę, wodę, ogrzewanie... wydalibyśmy na to krocie.. problem jest w tym, że kiedy tam nie pojedziemy, głownie jesteśmy w weekendy, oni tam są.. My nie możemy spędzić tam sami ani chwili.. jak ostatnio poszliśmy obejść działkę, pomierzyć.. bo chcemy się grodzić, teściowa już za nami leciała :( teraz majówka, teść już powiedział, że oni tam będą... po ostatniej kłótni mojego męża z matką, po tym jak to niby ja robię z niej wariatkę, nie chcę z nimi przebywać!!! Jeszcze teścia jakoś zniosę, ale jej absolutnie NIE!!! Co ja mam zrobić. Nasi znajomi nie chcą tam do nas przyjeżdżać, bo jak to powiedzieli, zupełnie otwarcie i szczerze, ONI CHCĄ ODPOCZĄĆ A NIE PATRZEĆ NA MOJĄ MĄDRĄ TEŚCIOWĄ... tak strasznie mi głupio i przykro... nie wiem co mam zrobić. Już wcześniej mówiłam mężowi, żeby ich jakoś przyzwyczajał do myśli, że kiedyś my będziemy chcieli być tam sami! To On się śmiał, mówił, że jak zwykle przesadzam, że nie ma się czym martwić i ze będziemy się martwić jak będzie problem.. Otóż teraz jest problem a mój mąż jak to wczoraj powiedział, NIE WIE JAK MA IM TO POWIEDZIEĆ! Że nie może powiedzieć ojcu, po tym jak mu tyle pomógł, żeby teraz tam nie jeździł.. boi się, że ojciec mu powie, że jak tam robił to było ok, a teraz jak chce tam odpocząć to my ich wyganiamy :( dziewczyny jestem przerażona. Becelujemy co miesiąc ogromną kwotę na ratę kredytu. I co z tego mam???? Wczoraj na spacerze spotkaliśmy teścia i mój mąż się pyta: TATO, KIEDY CHCECIE TAM POJECHAĆ, BO MY Z KAMILĄ CHCIELIBYŚMY JEDEN DZIEŃ POBYĆ TAM SAMI! Dziewczyny... jeden dzień! Wiecie, jak się poczułam??? Jakby to był ich dom, a chciałabym od nich wynająć na jeden dzień żęby posiedzieć ze znajomymi........ wiem, że to ciężka sytuacja... co ja mam zrobić? Wiem, że mojemu mężowi też jest ciężko... rozumiem go. Ale niestety, wczoraj mu powiedziałam, że jeśli ona tam będą to ja nie jadę. Niech siedzi z nimi. Nie mam zamiaru jeździć tam i wysłuchiwać głupot z ust jego matki :( I zobaczcie, do czego to doprowadzi... że oni tam będą na luzaku siedzieli dzień w dzień a ja będę musiała PROSIĆ, żeby w weekendy dali nam tam spokój... Mąż dziś rano się mnie zapytał co ma zrobić?? Że jestem mądra, bo wszystko na niego zwaliłam... ale to przecież jego rodzice a nie moi! Gdyby chodziło o moich to wiedziałabym jak to załatwić! Powiedział, żę go nie wspieram, tylko atakuję wciąż... pomóżcie mi proszę, bo się normalnie wykończę... kłócimy się, wiem, że to przez nich... jak mam naprawić tę chorą sytuację????
Joanna26
2007-04-26
11:15:59
Email
Kamila,bardzo Ci wspolczuje,bo jestes w bardzo glupiej sytuacji.Nie wiem,jak zrobic,zebyscie odzyskali swoj dom,ale wiem,ze na pewno ten problem nie powinien dzielic Ciebie i meza!Nie dopusc do tego,zeby cierpial na tym Wasz zwiazek.Rodzice to rodzice,on rzeczywiscie moze nie umiec tego z nimi zalatwic.Sama jestem w podobnej sytuacji o tyle,ze mam retensje do mojego faceta o jego matke,a on tez ma do rodzicow inne podejscie niz ja (np.ja powiem mojej mamie wprost,zeby przestala wygadywab glupoty na temat karmienia,bo mnie to wkurza i rozstraja,on swoje nigdy czegos takiego nie powie i co gorsza uwaza,ze ja swojej tez nie powinnam!),ale ja juz powiedzialam do niego kilka slow za duzo i problem jego matki zawsze bedzie stal miedzy nami.I nie mam pomyslu,jak to zmienic,a widze,ze jego nastawienie do mnie pod wplywem tego "problemu" sie zmienilo.Nie dopusc do czegos takiego,nie warto.
aska
2007-04-26
11:17:39
Email
pewnie Ci rozczaruje Kamilo, ale stane obronie Twojego meza. Co nie znaczy, ze Ciebie nie rozumiem. Ona ma racje, mowiac, ze gdy ojciec byl potrzebny mogl przyjezdzac a teraz kopa go. Ja wiem, Ty pewnie wcale tak nie uwazasz, ale tak to moze wygladac. To cholernie trudna sytuacja. Tesciowie kurcze sami powinni sie domyslec... Tak to juz bywa, ze gdy otrzyma sie od kogos pomoc, potem ciezko od niego czego wymagac, pomoc zazwyczaj troszke uzaleznia. Nie wiem na ta chwile jak to rozwiazac. Ja radzialbym chyba nie suszyc glowy mezowi, wspominac od czasu do czasu, ze marzy Ci sie tam wspolny, samotny weekend, uzbroic sie w cierpliwosc i pozowlic mezowi zaltwic to na swoj sposob. Nie bierz do siebie, ze powiedzial do ojca, iz chcial spedzic tam jeden dzien z Toba. Sadze, ze tak bylo mu latwiej, delikatniej, ze liczyl na to, iz ojciec sie domysli, ze za czesto tam bywaja. Wiem, ze jestes wkurzona, tez bym z pewnoscia byla. Oj i to bardzo. Niechcacy pozwoliliscie aby rodzice dali sobie prawo do waszego domu i teraz powoli musicie ich tego oduczyc, szukajac delikatnego NARAZIE rozwiazania.
aska
2007-04-26
11:18:42
Email
kurcze ale porobilam bykow typu zjadania lub dokladania liter tam gdzie nie powinnam, ale mysle, ze sens przekazalam
Joanna26
2007-04-26
11:19:11
Email
Kamila,a jak to jest z tym Waszym domem?Teraz mieszkacie gdzie indziej a tam sie macie przeprowadzic?Czy to tylko domek letniskowy?Rozumiem,ze mial to byc dom Wasz,czyli Twoj i meza,a tesciowie z racji tego,ze pomogli,uwazaja,ze maja do niego prawo tak jak Wy,tak?
aska
2007-04-26
11:19:54
Email
mialo byc "on ma racje" chodzilo mi o Twojego meza nie o tescowa !!!
pinkie
2007-04-26
11:24:01
Email
Kamilo, wydaje mi się, ze jeżeli Twój mąż nie wie jak im to powiedzieć, to znaczy, ze nie umie z nimi rozmawiać. Oczywiście, ze on ma to im powiedzieć, bo z Ciebie po raz kolejny zrobiliby zołzę. Na miejscu Twojego męża wybrałabym moment, kiedy mógłby spokojnie i szczerze porozmawiac z ojcem, łącznie z patrzeniem mu w oczy. Mógłby powiedziec coś takiego (oczywiście z uśmiechem): "Tato, mam do Ciebie prośbę. Czy moglibyśmy ten weekend pobyc sami na działce? Wiesz, mieszkamy tu razem, chcielibyśmy tam poczuc się bardziej intymnie. To dla nas bardzo ważne, zebyśmy byli tam tylko my i nasze dzieci. Spróbuj nas zrozumieć". Na jego protesty odpowiedziałabym: "doceniam to, co dla nas robisz, ale jesteśmy dorosłymi ludźmi i chcielibyśmy pobyć tylko ze sobą, na naszej działce. Chyba nie będzie to dla Was wielkim wyrzeczeniem, jak w ten weekend tam nie pojedziecie, a innym razem możecie sobie mieć działkę tylko dla siebie." Jak się Wam raz uda to wyegzekwować, to następnym razem może być już prosciej. Z tego co piszesz, teść moze być oporny, ale bez szczerej, spokojnej rozmowy się nie obędzie. Chyba, ze chcesz wywołac kolejną awanturę...
pinkie
2007-04-26
11:27:47
Email
Asiu, ja bym nie czekała, az mąż coś wymyśli, bo czasami to oni w ogóle nie mają pomysłów. Jezeli mąż Kamili zapytał, co ma zrobić, to znaczy, ze czeka na podpowiedź.
pinkie
2007-04-26
11:35:34
Email
Acha, a to wcale nie znaczy, ze wykopujecie teścia, mimo, ze Wam tak pomógł. Przeciez to on wykonywał prace na Waszej działce, zeby WAM BYłO LEPIEJ , WAM , A NIE JEMU. To zupełnie normalne, ze rodzice robią wiele dla swoich dzieci. Trzeba mu pokazać, ze jesteście mu wdzięczni i może do Was przyjeżdżać, ale czasami potrzebujecie pobyc sami. Bo docelowo bedziecie tam sami mieszkac, prawda? I tyle
aska
2007-04-26
13:10:04
Email
a czy ja npisalam aby Kamila czekala az maz cos wymysli? chyba nie ;-) raczej doradzalam aby dac mu czas, nie naciskac. I nadal za tym obstaje bo inaczej poczuje sie osaczony,
pinkie
2007-04-26
13:15:53
Email
Acha, spoko. Na pewno nie trzeba go naciskać "No weź cos wymyśl, bo ja tam więcej nie pojadę" albo "ty masz to załatwić i koniec", ale własnie pomóc, podpowiedzieć, wesprzeć ;)
Kamila
2007-04-26
13:20:15
Email
Dziewczyny kochane, wszystkie macie rację! Trzeba to zrobić delikatnie.. bardzo delikatnie.. właśnie mój mąż rozmawia z ojcem.. wrrrr aż się boję! Ale po mału, tak jak piszecie, trzeba coś z tym robić. Najbardziej denerwuje mnie to, że oni sami się nie domyślą... a mój mąż dzwonił z pół godziny temu i przyznał, że nie umie z nimi rozmawiać.. i wie, że ja ze swoimi bym to od razu załatwiła.. szkoda mi go, nie chcę się z nim kłócić... ale nie zniosę kolejnego grila w towarzystwie teściowej.. to ponad moje siły. Dziękuję Wam jeszcze raz! Napiszę, co z tego wynikło...
Kamila
2007-04-26
13:58:55
Email
Rozmawiali. Mój mąż na spokojnie powiedział, że nie chce żeby dochodziło do sytuacji typu, że jak my otworzymy okna, to ona pozamyka, że jak ja zniosę szklanki, to ona zabierze i przyniesie inne... i teść powiedział, że rozumie, że wie jaka ona jest ciężka... no i Krystian powiedział mu jeszcze, że ten weekend majowy chcemy spędzić sami, ze znajmomymi, żeby się nie obrażał, ale chcemy odpocząć w spokoju a nie wysłuchiwać głupot matki. Teść znów przyznał rację! Jupi! Może będzie dobrze :) Jeszcze raz dziękuję Wam za dobre rady! Jak zawsze można na Was liczyć!
Joanna26
2007-04-26
18:01:50
Email
No to super,ze sie z tesciem udalo,ciekawe tylko,co tesciowa na to...
Kamila
2007-04-28
07:24:21
Email
teściowa na razie milczy... mój mąż twierdzi, że teść nic jej nie powie... zobaczymy jak akcja się rozwinie....
bela
2007-04-28
19:48:34
Email
hm... Kamila to jest wciagajace. Czekamy na relacje z dluugiego weekendu ;-)
Kamila
2007-05-02
14:51:54
Email
Sytuacja wygląda tak, że teściowa nie pokazuje się i nie daje znaku życia od tygodnia ufffff najgorsze jest tylko to, że gnębi teścia! W niedzielę pojechaliśmy na grila, dzień wcześniej mąż poinformował ojca, że chcemy być sami ze znajomymi... Podjeżdżamy pod dom... stoi auto teścia a z oddali słychać, że mój teść... kosi! A mój mąż od rana o niczym innym nie mówił, tylko o tym, że będzie kosił... dostał wykaszarkę od mojej mamy i chciał wypróbować.. nie zdążył niestety... hmmm wiecie jak się wkurzył??? Porozmawiał z ojcem.. a ten mu na to, że matka go tak wkurzyła, znaczy teściowa moja hahaha, że musiał wyjechać z domu, bo nie wytrzymał... i mówi: jeszcze nic dziś nie jadłem, a była 13. godz. ups no i mężowi zrobiło mu się szkoda... teść pojechał, mąż nie zaproponował mu żeby został, bo stwierdził, że musi mu pokazać, że jak mamy być sami, to znaczy SAMI... i teraz teść dzwoni za każdym razem jak ma tam jechać... myślę, że po malutku idziemy w dobrym kierunku :) Oby teściowa nie zaczęła sie wtrącać.. na razie jest obrażona! Oczywiście na mnie i na swojego syna... ehhhh cóż ja na to poradzę, chciałam dobrze, zaopiekować się nią chciałam, martwiłam się tym jej tętniakiem ;) no ale skoro on się jeszcze nie uaktywnił to co ja tutaj będę... oj trafiło mi się cholera jasna!
ciekawa
2007-05-02
15:17:19
Email
Oj to Twój maż bardzo dobrze się zachował-nawet w stosunku do ojca-mimo wszystko on też musi sobie zdawać sprawę ze to Wasz dom. Choć zdaje sie jest normalny w przeciwieństwie do swojej żony. Tylko konsekwencja może w tej sytuacji pomóc. Podziwiam Was mnie by nerwy puściły.
Kamila
2007-05-21
12:31:19
Email
Koszmaru ciąg dalszy. Sobota. Przyjeżdżamy na grila. My i mego męża brat z żoną i córką. Oczywiście TAM już byli moi teściowie. Teść w ubraniu roboczym coś tam majtrował w salonie a teściowa... w sadzie, z taczką i grabiami... wiecie co, my weszliśmy do domu, później do sadu, Ona nawet nie podeszła do nas... zaczęliśmy rozkładać grila, stoły.. nakrywać do stołu. Teść się przebrał, usiadł z nami, porozmawiał, dzieciaki szalały. Jej nie ma. My z godzinę już odpoczywamy, jej nie ma. W końcu powiedziałam mężowi, żeby ją zawołał. Przyszła obrażona. Ledwo wydukała DZIEŃ DOBRY. Usiadła z miną taką, że... szkoda pisać. Od razu mi humor znikł... Poszłam na górę po noże. Ona za mną. Pyta się po co idę??? Mówię GRZECZNIE: po noże. A ona: są tam, nie martw się, nic tu nie zginęło!!! Popatrzyłam tylko na nią... tragedia :( zeszłam na dół, już nic mężowi nie mówiłam, bo zaraz by się wkurzył.. ona wychodzi z domu z płynem do mycia naczyń i szmatą. Pytam się CO BĘDZIE ROBIŁA? A ona nic mi nie odpowiedziała. Za chwilę krzyk, dosłownie, krzyk, żeby chłopaki (mój mąż i jego brat - 2. jej synów) przyszli i pomogli przenieść jej starą wannę.. mój mąż nie wiedział o co jej chodzi i siedział dalej. To ta znowu krzyczy. Więc ja też krzyknęłam: O CO CHODZI??? Ona nic. Więc mówię stanowczo: czy Wy nie możecie jak ludzie usiąść, posiedzieć, porozmawiać, jest ładna pogoda, są wszystkie wasze wnuki, tylko musicie cały czas coś robić??? A Ona, że chce wanne umyć. Pytam, po co, przecież jest stara, obita... a Ona do mnie z mordą, dziewczyny, nie przesadzam... A CO NIE MOGĘ??? Na to ja, że NIE! A ona i tak swoje... teść jej przeniósł tą wannę... mój mąż był w szoku, widziałam to, dlatego nie zareagował.. powiedział do mnie tylko, że tego za wiele.. nie chciał się z nią kłócić przy dzieciach.. później całe popołudnie chodziła naburmoszona. Nie odzywała się wcale. Poszła do ogrodu, przychodzi z pozrywanymi pokrzywami.. teść z uśmiechem się pyta: a Ty co, będziesz się parzyć w domu? A Ona: herbatę będę sobie robić, a poparzyć to ja komuś mogę co najwyżej tylko język! Jazda. Pojechali. Cały wieczór przeżywaliśmy z mężem jej zachowanie. Mąż napisał w nocy do ojca smsa, że nie chce z nią siedzieć, jeśli ona tak się zachowuje. Niech zmieni stosunek do nas.. i takie tam... cisza. Poprosił go także, żeby ich w niedzielę tam nie było.. Wczoraj jak jechaliśmy na wieś, spotkaliśmy go na mieście. Był obrażony, wogóle na mnie nie patrzył. Powiedział tylko tyle, że musimy poważnie porozmawiać... ja mam dosyć. Dosyć. Dosyć. To mój dom, moje ukojenie.. tam chcę odpoczywać a nie się denerwować.. teraz mój mąż pojechałm na spotkanie z ojcem.. zobaczymy.. ja teściowej nie chce widzieć na oczy.. obrażam się na nią, za jej postępowanie. Mam jej dosyć. Jak tak można??? Za kogo Ona mnie ma??? Nie wiem jak im przetłumaczyć.. mój mąż jest załamany...
pinkie
2007-05-21
12:50:40
Email
Coś mi się zdaje, ze powinniście porozmawiać z mamusią. Niech Wam powie, co jej lezy na sercu, bo na razie widzę, ze coś sobie ubzdurała i nie potrafi jasno powiedzieć o co chodzi. Teściowi tez pewnie jest ciężko, bo żyje między nią a Wami. Pewnie jest mu przykro, jak mówicie: "nie chcemy z nią przebywać", bo to przecież nie jego wina. On w domu pewnie słyszy od niej coś zupełnie innego niż Ty tu opisujesz. Macie jakiś wielki konflikt osobowości (Ty i teściowa), z tego powstają te niedomówienia i żale. Podobny konflikt mają moi rodzice: jak jedno chce dobrze, to drugie się jeży i w ogóle nie potrafią się dogadać. Jak w wierszyku "Żuraw i czapla"
ciekawa
2007-05-21
13:05:05
Email
Przed chwila czytał to mój mąż i odrazu powiedział że jego zdaniem powinniście natychmiast zakazać rodzicom wstępu do Waszego domu!! Trudno tak dalej być nie moze. Pomoc pomocą ale tego już za wiele. Toć to może wykończyć człowieka na amen-napewno ta atmosfera wpływa na wasze małżeństwo. Nie dajcie sie. Pomoc jakiej Wam udzielili nie może do końca życia owocować w takie stres i taka atmosferę życia. Kamila kurcze masz stalowe nerwy ja bym babsko zagryzła.
pinkie
2007-05-21
13:11:11
Email
Ciekawa, przeciez to nie obcy ludzie, tylko rodzice. Czy Twój mąż postąpiłby tak ze swoimi? Zwłaszcza, ze tesc jest wyrozumiały. Ja bym szukała nici porozumienia zamiast odgradzac sie murem.
ciekawa
2007-05-21
13:40:09
Email
Kurcze wiesz czytając jak wygląda sytuacja i jak długo sie ciągnie metody dyplomacyjne nie skutkują co innego można zrobić może wstrząs tą babą ruszy. Oczywiście tylko Kamila zna cała sytuacje i bedzie wiedziała czy takie rozwiązanie-nawet ostateczne jest najlesze. choć tutaj trudno mówić o najlepszym rozwiązaniu-sprawy zabrnęły już bardzo daleko:( A to o czym piszesz ze to nie są obcy ludzie-zgoda masz racje i dlatego właśnie ta sytuacja jest tak trudna-z obcymi dawno przestali by sie patyczkować. Nie mam teściów ale z nieco innych doświadczeń z moimi rodzicami wiem że czasem jak mnie doprowadzili do ostateczności to już szło na noże i tylko wygarniecie co sie myśli poskutkowało. Choc wcale nie uważam tego rowiazania za najlepsze ale co zrobić jak inne nie skutkują(?) To moje zdanie tylko tyle toć każdy zrobi jak sam uważa. Ja szczerze współczuje bo sytuacja nie do pozazdroszczenia i jak dalej będzie sie ciągnęła może źle wpływać na ich małżeństwo i dzieci:( Podziwiam opanowanie bo na serio ja bym nie dała rady zachowywać sie tak spokojnie.
ciekawa
2007-05-21
13:48:13
Email
A teść to wogóle ma przechlapane, zresztą jak i jego syn obaj miedzy młotem a kowadłem:( Nie wiem co Kamila i jej mąż próbowali robić ale ani sms ani telefon tego nie załatwi. Tylko posadzić cała czwórkę przy stole i ustalić zasady-ten ostatni raz. Tylko czy już tam nie było takich rozmów(?) Sytuacja patowa:( Mój mąż raczej dość ostatecznie załatwia sprawy ze swoja rodziną i czasem nawet wole go przystopować. Ale musze mu przyznać racje że jeśli sobie nie życzę czyjegoś zachowania i informuję go o tym to bardzo skutecznie interweniuje. Ostatnio załatwił sprawę z naszym niezbyt hmm przyjemnym gościem i sytuacja uległa bardzo dużej poprawie. Przeprowadził poprostu poważna stanowczą rozmowę. i bynajmniej nie ma jakiejś obrazy miedzy nami a gościem. wiec chyba stanowcza rozmowa to jedyne rozsądne rozwiązanie poza tymi ostatecznymi.
pinkie
2007-05-21
14:03:39
Email
Z tego co opisuje Kamila na razie były wymiany piorunujących spojrzeń i zdawkowa ostra wymiana zdań. Mnie tez sie wydaje, ze potrzebna jest szczera rozmowa całej czwórki, niech każdy powie co mu lezy na sercu i albo dojdziecie do kompromisu, albo się rozejdziecie z teściami na ustalonych warunkach. Niech teściowa nie myśli, ze jest uważana za złodziejkę, a Ty, ze jesteś zołzą z niewyparzonym językiem.

Ciekawa: "na noże" ?????
ciekawa
2007-05-21
14:45:25
Email
No niestety Pinkie mam nieco nietypową sytuacje w domu z rodzicami. Ojciec od 15 lat za granica teraz dostał zielona karte. niewczesnej tez był 10 lat. W sumie cale moje życie za granica-taka prawda żadne z nich małżeństwo a popier... oboje-każde w swoim rodzaju:( nie ma co ukrywać było gorąco jak sie za łby brali w imię swoich racji i niby każde z troska o swoje dzieci mnie i siostrę a tak naprawde tylko o swoje;( Najgorzej ze sprawa wcale nie jest załatwiona a ja jej za nich nie załatwię-tylko sie tym stresuje:( Ale powiem ci uzyskałam o tyle posłuchu u jednego i drugiego jak im w oczy powiedziałam ze są oboje nienormalni(bardziej dosadnie) i teraz przynajmniej mi żadne nie podskakuje i nie próbuje wciągać w swoje gierki. A wierz mi dyplomacji było co nie miara ale jak nie ma dobrej woli z obu stron to święty nie pomoże. Dlatego współczuje im tej sytuacji i wiem że przychodzi taka chwila gdy człowiek nie wytrzymuje psychicznie i najlepsze co może zrobić to wywrzeszczeć swoje racje aby wreszcie cokolwiek sie zmieniło. Ja dlugo byłam dyplomatką i łagodziłam co sie dało aż zaczeło sie to odbijac na moim małzeńswie bo meża szlak trafiął jak wyłam w domu z nerwów o rodziców. Teraz jak jestem w ciąży coraz bardziej zaczynam myśleć samolubnie o sobie i swojej rodzinie-choć trudno mi sie nie przejmować swoimi rodzicami-ale cóz staram sie. Poprostu zmieniaj sie priorytety.
pinkie
2007-05-21
14:58:40
Email
Ja tez juz machnęłam ręką na swoich - oni to się chyba do trumny będa żreć. Namawiałam mamę na rozwód - ale gdzie tam. Widocznie jest w niej jeszcze jakaś pasja, bo jak z ojcem źle to mama bardzo się nim opiekuje. Jak mama była u mnie, to ojciec się rozchorował. Nie wiem jak to nazwać. Ich w kupie trzyma tylko ich własna złość. ALe nie tracę szacunku do obojga, staram sie mówic co mi się nie podoba i uzyskiwać ich żale do mnie - bo jak jedno psioczy na drugie, to już nie chcę tego słuchać. Mam tyle własnych problemów, ze nie chcę, aby mnie swoimi niedomówieniami obarczali. Teraz, gdy mam synka i wiem jak trudno jest wychować od urodzenia, ile się z tym wiąże poświęceń, nabrałam jeszcze więcej szacunku do rodziców. Nie chciałabym, aby moje dziecko w przyszłości nie chciało mnie widzieć. Tu dziewczyny piszą o teściowych - ja mogłabym duuuużo napisac o moich rodzicach, ale tak jakoś przykro by mi było. Traktuję ojca jak chorego na alkoholizm, a mamę jako psychicznie spaczoną żonę alkoholika - i staram się byc wyrozumiała. Staram sie myśleć o przyjemnych chwilach mojego dzieciństwa i o tym, ze nadal w trudnych chwilach mogę liczyć na ich wsparcie. Ale przeważnie radzę sobie sama.
ciekawa
2007-05-21
15:32:11
Email
widzisz Pinkie kurna dokładnie to samo-powinnyśmy przybić sobie piątke. Osobno oboje są kochani dla mnie ale razem...ja nie wiem skąd w ludziach tyle nienawiści. Moja mam to urodzona ofiara-życie to jeden wielki problem jak dobrze by nie było-choć chyba nie widzi tego jak super radziła sobie wychowując de facto sama dwoje dzieci. A ojciec bardzo szybciutko wchodzi w role ciemierzyc i tak koło sie zamyka:( Masz racje musimy myśleć o sobie i swoich rodzinach być samolubne bo inaczej poprostu sie nie da.
Kamila
2007-05-21
15:36:20
Email
Dzięki za odzew dziewczyny. Pinkie, NIGDY nie nakrzyczałam na swoją teściową. Wczoraj zwyczajnie podniosłam głos. Ale nie było to pouczające stwierdzenie, tylko wręcz taka głośniejsza prośba... opadam z sił :( nigdy nie twierdziłam, że jest złodziejką, zawsze im dziękujemy za pomoc jaką nam dają.. mąż nawet ojcu płaci za to, że nam pomaga, a Oni NIC na to nie mówią. Naprawdę jesteśmy tacy źli??? Mąż jest po rozmowie z ojcem. Tak jak przypuszczałam, już jest przekręcony przez teściową. Powiedział do męża, że ja się źle odzywam do MAMY. Rozumiecie to? Jak Ona to może po mnie jeździć, a jak ja jej zwrócę uwagę to jest źle... Pinkie, jak nie mogę bezczynnie stać i patrzeć jak ona się na mnie wyżywa. Wiem, że trzeba szanować ludzi, rodzinę. Ale jeśli ktoś mnie nie szanuje, to dlaczego ja mam to robić? Bo tak trzeba??? Jesteśmy po ślubie 6. lat. Znamy się od 9. Jesteśmy małżeństwem po przejściach. I to koszmarnych. O mało się nie rozwiedliśmy. Sprawa już była w sądzie. Wtedy też, teściowie nie wyciągneli do mnie ręki. Ich syn był najważniejszy, pomimo tego, że bardzo narozrabiał. Ale jesteśmy razem. Próbujemy jakoś utrzymać to małżeństwo... Na koniec tego wpisu, podam Ci link, gdzie tutaj, na forum 2. lata temu opisałam dziewczynom moje relacje z teściami... mój mąż sam mówi, że u nich w domu nie było miłości, tylko krzyki i kłótnie.. że go wyciągnęłam z tego... i teraz jak chciałam znów dobrze, jak kulę głowę, jak słucham co ona do mnie mówi, jak po mnie jeździ... to teść mówi, że ja się źle do niej odnoszę.. bo po tej wymianie zdań to nawet na nią nie spojrzałam.. mój mąż mu powiedział: a Ty byś spojrzał??? Jego matka jest nastawiona na nadawanie, a nie na słuchanie... ja dziewczyny mam dosyć. Nie będę tam jeździła jak Ona będzie. To mój dom i mam prawo powiedzieć, że chce być tam sama i Oni muszą to zrozumieć. CIEKAWA.. wiesz, mój mąż też już powiedział, że chyba wstrzymamt remont, i po prostu po mału sami będziemy robili.. On twierdzi, że jego rodzice mają psychozę na punkcie tego domu... otwierają oczy i tam jadą.. potrafią nawet o 5. rano.. teść twierdzi,że oni tak odpoczywają - pracując. Ale ja się źle z tym czuję, że ja siedzę z mężem, jego bratem i jego żoną a ona oscentacyjnie targa ogromne wiadra z wodą, po to, żeby ją wypełnić... a podobno miała stan przedzawałowy.. i ma tętniaka, który jej się zwapiennia... wyląduje w psychiatryku. Mówię Wam. Pinkie to link do starych wpisów... jak masz ochotę, poczytaj, może spojrzysz na to troszkę innym wzrokiem.. dziękuję, że wyrazasz swoje zdanie :) http://www.happymum.pl/forum/pok_wpis.php?id_dzial=2&id_tem=68&str_nr=1
Strona 3 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum