szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - małe spjęcia z teściami


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 7 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7,
Napisano: Treść:
olo
2005-01-15
Email
jetem wściekła.Właśnie wróciłam od moich teściów i powiem szczerze że mam mały problem,dotyczy on zaprowadzania dziecka do kościoła.Aleksander skończył rok,postanowiliśmy z męzem że najpierw "przygotujemy go" do wizyty w kościele poprzez czytznie Biblii dla dzieci dopiero pózniej wybierzemy się do kościoła.Mój teść wypowiedział dzisiaj zdanie które o mało nie skończyło się kłótnią,jesteśmy Bezbożnikami i on i tak zabierze Olka do Kościoła tak Zebym o tym nie wiedziała "nie bedzie sie o nic nikogo pytał".Szczerze mówiąc nie za bardzo wiem co mam zrobić,nie chodzi już o sam fakt wizyty w kościele,ale o to że ignorują nasze sposoby na wychowywanie dziecka,mieszkamy sami więc tym bardziej irytuje mnie to bardzo!Jak mam delikatnie wytłumaczyć że kwestie religii,kultury itp należą do nas-rodziców i nie życzymy sobie ingerencji w to na przekór nam!
Anula
2005-08-14
21:55:37
Email
Sylwio ja też nie miałam siły opisywac tu swoich losów (a jestem na forum od ok. stycznia). Ale dziś juz nie wytrzymałam. To wszystko tylko kropla w morzu. Wyobraź sobie, ze moja tesciowa (która tak psioczyła na moja ciążę, na ciążę swojego drugiego syna też, bo ze szwagierka w tym samym czasie zaszłysmy w ciążę, ale ona poroniła) przylazał na mój poród na sale porodową! Wyobrażasz sobie! Wszystko na pokaz-w domu sajgon (bo to taka PORZĄDNA rodzina) a dla ludzi-wielki pokaz! Najgorzej wkurza mnie udawanie że nic sie nie stało. Oni plują mi w oczy a ja mam powiedzieć że to deszcz pada! Nigdy mnie za nic nie przeprosili (ja owszem-jeżeli czułam sie winna to przeprosiłam). Oni są z tych, że jak nawet jest ewidentnie ich wina, to i tak sie wyprą wszystkiego.
Anula
2005-08-14
23:31:48
Email
Najlepiej świadczy o nich fakt, że te pół roku nie odzywania się przypadło akurat na święta BN.O jak teściowa rozpaczała,że nie przyszliśmy (mąż nie chciał tam iść, kazał mi zrobić wigilie w domu). A 3 tygodnie później (aby sie odgryźć ale na niewłaściwej osobie po na swoim wnuku) ani teść ani teściowa nie przyszli do niego na urodziny.Chociaż dzwonił i zapraszał ich.Aż wierzyc sie nie chce. Mam do nich tyle żalu. A oni udają że nic sie nie stało i że to ja mam tylko fanaberie i sie ich czepiam. A ja po prostu nie nawidzę obłudy i kłamstwa. Nie potrafię po tym wszystkim siedzieć z nimi i udawac że wszystko jest ok.Kocham mojego męża ale stosunki między nami psują relacje z teściami.Nie chciałabym wybierać...
Anula
2005-08-15
19:54:37
Email
Dziś już nieco ochłonęłam. Ale i tak jestem zła. Nie wyprowadzę się, bo nie poświęce małżeństwa dla czyjejś satysfakcji. Próbuję ich (teściów) czasami zrozumieć, ale nie potrafię. Chciałabym nabrać do całej tej sprawy dystansu, bo okropnie mnie to męczy, łapię się na tym, że zaczynam stawać się chwilami nienormalna i w żadnej innej sytuacji tak bym sie nie zachowała, ale nie potrafię. Co mi radzicie? Nie chciałabym stawiać sprawy na ostrzu noża (chociażby ze względu na normalne stosunki moich dzieci i dziadkami). Dodam, że szczere rozmowy są na nic. Próbowalismy wiele razy, ale oni odpierają zarzuty, wypieraja się, bronią się nawzajem (nie wierza nawet swojemu synowi), nawet jeżeli wiedzą że nie mają racji. Nie potrafią uderzyć sie w pierś i powiedzieć dobrze-wybaczcie nam bo przecież każdy może popełniać błędy, nie kłóćmy się i niech to będzie początek naszego wspólnego, nowego, lepszego życia. Im słowo "przepraszam" nie przeszłoby przez gardło. Wręcz przeciwnie-tak odwrócą kota ogonem, żeby ich było na wierzchu. Gdyby do mnie dziecko nie odzywało sie dłużej niż tydzień, to byłabym bardzo nieszczęśiwa. A do nich syn nie odzywał sie pół roku. I nawet jak była wigilia (czas przebaczenia, namawiałam męża abysmy poszli i się pogodzili, ale on jest tak samo uparty jak i oni) to gdyby moje dziecko do mnie przyszło na wigilie, to ja bym poszła do niego. Ale nie oni. Zaprosiłam ich (przez szwagra, który akurat przyszedł przynieść nam prezenty spod choinki) do nas w pierwszy dzień świąt. Podobno teść chciał iść, ale teściowa nie chciała. Niby się chcieli pogodzić, niby męczyła ich ta sytuacja i były to najgorsze święta w ich życiu (bez syna, wnuka i synowej) ale absolutnie nie mogli okazać żadnej słabości i pierwsi wyciągnąć ręki do zgody. Ja jako matka i teściowa juz dawno bym odpuściła. I tym własnie sie różnimy. Macie jakiś pomysł, jak ja mam z tym wszystkim życ aby nie zwariować? Mimo całej krzywdy, żalu i nieporozumień zależy mi jeszcze na NORMALNYCH relacjach. Co zrobiłybyscie na moim miejscu?
Anula
2005-08-15
20:01:53
Email
Aha i jeżeli miałybyście dla mnie jakąś radę (koleżanki znane i mniej znane) to piszcie proszę ze względu na dyskrecję na ramach forum, a NIE NA GG.
sylwia
2005-08-15
21:34:21
Email
HEj Anula! jedyne co moge ci napisać to to, że jestem w podobnej sytuacji, ale niestety nie wiem jak rozwiązać taki problem. Niestety coraz częściej łapię sie na ym, ze przestaje mi zależec. Skoro dorośli ludzie, nawet starsi nie zdają sobie sprawy, że sami odgradzają sie od wnuków, to uważam, ze tu nic nie pomoże. Moja teściowa ostatnio odwiedziła wnuka, bo była przejazdem w naszym mieście i jak weszła do mieszkania o 17.40 to oznajmiła, że o 18 wychodzą. Co do Kuby to zapytała jedynie czy Mały duzo pije. Miałam ochotę odpowiedziec jej, że tak a najbardziej lubi whisky, ale siła się juz powstrzymuję. Przez kilejne 15 minut opowiadała nam o swoim drugim wnuczku, a mój mąż, który jest jego chrzestnym sam nie zadał sobie trudu aby o niego spytać, więc sama musiała. No i co zrobic? Jedno co mnie powiedziała, to,że wiezię jej synka w czterech ścianach i odciągam go od rodziny, a on odkąd pierwszy raz spędził u mnie święta, to do swojej matki nie chce jechać, więc to samo mówi za siebie. Ja juz na nic nie reaguję, tylko stoje obok i patrze, a potem i tak robie swoje! Anula pozdrawiam cie serdecznie.
Aśka
2005-08-16
17:48:33
Email
I ja dodam coś od siebie. Pewnie niejedna z Was pomyśli, że zwariowałam bo raz narzekam innym razem takie "głupoty" wypisuję: jakiś czas temu stałam w oknie z Olcią i patrzyłysmy sobie do ogrodu gdzie mama (teściowa) podlewała kwiatki (dla przypomnienia, teść nie żyję, zmarł na dwa tygodnie po narodzinach wnusi, niestety nie zdążył jej zobaczyć ponieważ ostatnie dni spędził w szpitalu). Zrobiło mi się bardzo przykro i zal. Stała takia biedna nad tymi kwiatami. Nic poza nimi jej nie zostało NO I OCZYWIŚCIE POZA NAMI. Jak ja mogę zabierać jej Olę przez czystą moją zazdrosć. Przeciez ona z pewnością nigdy nie chciała źle. Może mały problem tkwi w tym, że calą swoją miłość przelała teraz na Olę, ale czy to źle. Wnusia za nią przepada, Ona za wnusią też. Owszem czasem mnie wkurza czymś ale gdyby nie interesowała się Oleńką, nie chciała jej do siebie zabierać, nie miała z nią dobrego kontaktu tez bym narzekała. I jak tu zadowolić synową ;-). Juz sobie wytłumaczyłam, że warto czasem przygryźć wargi ale nie odbierać im miłości którą się darzą, niepowtarzalnej miłości miedzy babcią i wnusią. babcia nie pracuje, jest na emeryturze, co ma niby robićcałymi dniami. Teraz celem jej życia jest opieka nad wnuczką, dla niej jest sens codziennego wstawania z łózka. Czy mnie rozumiecie?
agnieszka74
2005-08-16
18:03:21
Email
Ja nie ograniczam spotkań z Kuby z Dziadkami zwłaszcza ze mieszkamy w jednym domu. Moja tesciowa nie jest złą kobietą, ale wkurz mnie ze próbuje decydować za mnie..
Jak Kube ubierac, co mam miec w domu a co nie -potrwafi mi wyrzucic jakies rzeczy (to drobiazgi ale moje).
Mąz chciał sprzedać swój kawałek pola, które i tak tylko dzierzawi i kupic działke rekraacyjną mad jeziorem to oczywiscie tesciowa zadecydowała ze nie kupimy..
Chce połozyc terakote w kuchni -tesciowa ze nie wykładzinę..
Bylismy na imprezie. Mąz troszeczke wypił, po powrocie juz awantura, bo ona nie pije to i on nie musi..< br> Do koscioła ma chodzic bo ona tak chce i lata niemal codziennie.. i duzo by tu jeszcze mozna pisac.
Więc wkoncu nie wytrzymałam i powiedziałm jej co mysle; że nie będzie za nas decydować, że mój mąz jest dorosły i sam podejmuje decyzje itd....
No i narazie mam spokój, chwilowo sie nie wtraca i zobaczymy co dalej...
nuka
2005-08-17
16:40:44
Email
ja chciałabym tylko dodac, ze: 1. jestem poczatkująca, bo to dopiero za pół roku moe się okazac(tfu tfu) co oni jako dziadki sa warci;-) 2. bardzo pocieszył mnie fakt, ze strona o problemach ze zdradzającymi mezami jest ubozsza i chudsza:-/ niż ta z teściami. Na dodatek chce się pochwalić, ze ja to mam CUDOWNĄ TESCIOWĄ.Ma parę(czyt.3:)) pozytywnych cech. 1szą NAjWIEKSZĄ jej zaletą jest jej miejsce zamieszkania - 100km od nas;-) 2gą - brak prawa jazdy - przecież nie będzie sie narażac na niewygody PKP. Zreszta pewnie nie wie nawet gdzie jest dworzec;-) a zakup biletu - myslę, ze wykonczyłby ją intelektualnie:-))) 3cia - ma fajnego męza - dogadujemy się, nie jest jakiś tam wylewny, ale jest ok i nie jest tak wq... słodziutki i nie zdrabnia w sposób, który mnie wykancza(wisienki, truskaweczki, twarożek) i ma też inne tamaty a nie tylko co gotował przez ostatni tydzień. Mój mąż jest kilka lat młodszy, wiec pominę okres nieakceptacji:-/ Swoje tez przeszłąm i sytuacje typu kiedy razem byłyśmy w sklepie i wszystko co chciała mi wepchnac(bo to takie ładne) ja obrzucałam niechetnym spojrzeniem(nie mam 50 lat i rozmiaru52). Więc zwróciła sie do ekspedientek "niech panie uborą moją synową"... uuuu.... Nie mówiąc, ze usiłowała tez ubierac MOJEGO MEZA(zaraz... zaraz... czy to BYŁ!!! KIEDYS!!! jej synek???). Mnóstwo takich różnych sytuacji, które wydawały mi sie strasznie upierdliwe. Ale jak czytam wasze listy i widzę jakie mogą być jej potencjale możliwosci to przecież mam mordercze mysli zawczasu zanim sie urodzi nasze dziecko umownie zwane jej wnukiem. Wymiękam przy tych listach i az serce sie kraje jak wstretne stare babsko a niekiedy i facet potrafi 1-prawie rozpi... małzeństwo(moim idolem jest mąż Kamili:-) albo 2-przynajmniej zepsuć ten piekny czas kiedy to naprawde może zawiazac sie swoistego rodzju przyjazń miedzypokoleniowa... Bardzo wam współczuję. Naprawde. Najwazniejsze jest jednak to, aby maz stał po waszej stronie. moja mama tak nie miała. Ja mam wiecej szcześcia czego i WAM ŻYCZE:-)))))
NUKA
2005-08-17
16:56:11
Email
Aha, chciałąm jeszcze dodać - prosto i po prostu (niestety - przepraszam...) chamsko. Nie jestem za tym, zeby - jak to któraś z dziewczyn napisala - ZROZUMIEC teściów. Spolegliwość i grzecznosć mogą odczytać jako pozwolenie na ingerencje - i tak pewnie często jest - oooo.... taka grzeczna ta synowa... to wejde jej na głowe.To jest automatyczne. Musi być dystans. W pierwsza niedziele po slubie(czyli w sumie tydzien po:-) teściowa zadzwoniła do nas o godz.... 6.50 rano!!!!!! Spytac "i co tam?"... Takie spoufalanie sie nie prowadzi do niczego dobrego - oni nie czują granic, tego że jesteśmy dorośli. Traktuja nas podświadomie jak dzieci, jak swoją włąsnosć. Nie "zrozumiec" tylko WYCHOWAĆ!!! WYCHOWAC. Boli? Oczywiście ze boli. Ale najwazniejsze jest SZCZĘŚCIE WASZEJ ROZINY. Bez kogaoś kto zawsze i wszystko wie lepiej:-/
Julia
2005-08-19
21:46:43
Email
Kurcze, aż ciarki przechodzą, jak się to wszystko czyta. Anula! Wiem dokładnie, co czujesz. Ja miałam podobne przejścia z teściami, a zwłaszcza z teściową, kiedy braliśmy z mężem ślub. Bardzo źle sie wtedy zachowywali, sprawili mnie i mojej rodzinie wiele przykrości. Wszystko przez to, że mąż się wyprowadził z domu do mnie, tj 300 km dalej. Rozumiem, że dla teściowej to był ogromny bół, ale to, jak mnie wtedy traktowała, było bardzo nie w porządku. Teściowie palcem nie kiwnęli w przygotowaniach do wesela, razem z mężem wyremontowalismy sami całe mieszkanie, moi rodzice trochę nam pomogli, ale np. mąż sam kładł kafelki, ja pomalowałam całe mieszkanie, razem układaliśmy panele na podłogach itp. Namęczyliśmy się nieźle, ale ani razu nie usłyszeliśmy miłego słowa, że coś tam ładnie zrobiliśmy (wysyłaliśmy im zdjęcia). Było tylko, że biedny Krzysio, tak strasznie haruje. Ale nade mną to się jakoś nie litowali. Na weselu zostałam kompletnie zignorowana. Żaden z 3 braci męża ani teść nie zatańczyli ze mną. Od nikogo nie usłyszałam miłego słowa, a zwykle przecież pannie młodej mówi się komplementy. Teściowie prawie w ogóle się nie odzywali do mnie ani moich rodziców, a na koniec teściowa powiedziała mojej mamie, że wszystko było beznadziejne, że drogo, jedzenie niedobre itp. A moi rodzice specjalnie zrobili wesele w górach, bo rodzina męża pochodzi z okolic Łodzi i chcieliśmy im zapewnić atrakcje. dla mnie moje wesele było super, ale niestety tego, jak zachowali się teściowie, nie zapomnę nigdy :o( No i właśnie potem wiele razy się o to kłóciliśmy, bo ja miałam żal, mąż też, a nie potrafiłam udawać, że jest ok, uśmiechać się i mówić "mamo" i "tato". Ale oni nie potrafili zrozumieć, o co nam w ogóle chodzi. Też tak wykręcali kota ogonem, że wychodziło na to, że to ja i moja rodzina była nie w porządku. Zawsze myślałam, że jak sie z kimś rozmawia spokojnie, ma się logiczne i jasne argumenty, to druga osoba jest w stanie w końcu zrozumieć. Ale wtedy zrozumiałam, że to jest naiwne podejście, bo są tacy ludzie, którzy nigdy w życiu nie przyznają się do błędu. Po jednej z kłótni rozstalismy się w okropnej atmosferze (pojechalismy z mężem do domu). Po jakimś czasie teściowa przysłała nam list z przeprosinami. Zdobyła się na to, chociaż napisała, że ona nie wie, o co nam chodzi, ale jeśli poczuliśmy się czymś urażeni, to ona przeprasza. Niby przeprosiła, ale do winy się nie przyznała. Trudno. Od tego czasu minęło już trochę czasu, stosunki między nami teraz są ok. Ale i tak żal we mnie pozostanie (zwłaszcza o łzy mojej mamy, która tak się starała, a potem została zmieszana z błotem) i jestem szczęśliwa, że teściowa mieszka 300 km od nas. Widzimy się raz na kilka miesięsy i mam swięty spokój!! Nie wyobrażam sobie mieszkania z nimi, bo jak tam jestem parę dni, to czasem już nie wytrzymuję. Teściowa strasznie się wtrąca i lubi mieć wszystko pod kontrolą. Maż ma 3 starszych braci i wszyscy są strasznymi maminsynkami. Cieszę sie, że mąż taki nie jest, a dodatkowo odległość, jaka go dzieli od mamy sprawiła, że bardzo sie usamodzielnił i potrafi spojrzeć na swoich rodziców z dystansu. Zwykle trzyma moja stronę. Imponuje mi tym bardzo. A co do przegięć mojej teściowej, to np. daje mi do zrozumienia, że nie umiem ubrać swojego dziecka i przez mnie marznie. Wyobraźcie sobie, że przy temp 20 st i silnym, choć ciepłym wietrze, zakłada mu pod ciepłe spodnie dresowe grube rajtuzy. A ja go tak ubieram w zimie, albo wiosną czy jesienią, jak jest dość zimno. A jak tylko trochę wietrzyk zawieje, to mu zakłada czapkę, jakby 11 miesięczne dziecko było noworodkiem, którego trzeba chronić przed każdym podmuchem. A przecież od wiatru sie nie choruje i dziecko musi byc troche zachartowane. Jak mówię jej, żeby go tak nie ubierała, to jak go sama zabiera i mnie nie ma przy ubieraniu, to i tak robi po swojemu. W ogóle nie szanuje tego, co ja postanowię jako mama. Oj, chwała Bogu, że jest te 300 km :o)))))
ela
2005-08-20
09:47:06
Email
moje drogie jak świat świate a teściowie zwłaszcz teściowe takie były są i będą . Ja po przeszło 5 latach w koncu się wyprowadzam od swojej i co też źle. najpierw źle bo raze a teraz że osobno . Kupuliśmy sobie małe mieszkanko ale swoje i najwazniejsze że marek bedzie miał swój pokoik . A ta jeczy czy napewno się wyprowadzamy no to ja jej na to ze nie tylko zartowaliśmy i pieniadze tak sobie wydaliśmy aby mieszkanie puste stało .A TERAZ DOWCIP ROKU MOJE DROGIE ONA CHCE KUPIĆ MIESZKANIE W BLOKU KTÓRY BEDĄ BUDOWAĆ OBOK NASZEGO !!!!!!!!!!!!!!1 rozumiecie co czuje wyprowadzam się tylko kilka ulic dalej a ona lezie za nami bo musi mieć kontrole nad nami . powiedziałam zbyszkowi ze jak on jej tego z głowy nie wybije i ona kupi tam mieszkanie to ja biore rozwód, bo on to smiechem zbywa ale będzie musiał wybierać ja lub ona.Bo nie bedę patrzeć na nią z balkonu codziennie to jest po prostu chore traktuje nas jak dzieci a kiedy się postawie to ona zły humorek i jest obrażona bo ona chce dobrze a dobrymi checiami to piekło jest wybrukowane. i chce opiekunke dla marka ktra bedzie go odbierać z przedszkola zeby nie liczyć na jej łaskę tylko jak jej to powiedzieć pewnie jak zwykle to ja bedę od czarnej roboty. Ostatnio mam takiego doła że nie wiem co mam ze soba zrobić i z każdej strony pod górke.
Asteria
2005-11-11
15:09:30
Email
Stalo sie po prawie dwoch latach mam za soba pierwsza klotnie z tesciowa. Ostro bylo, peklam i powiedzialam jej co o niej mysle i jej zachowaniu. Co bylo dla niej szokiem, bo kontakt wczesniej, mimo iz mieszkamy w jednym domu, i niby jestesmy rodzina mielysmy jak znajome z ulicy i to sredniego kalibru. Zareagowala bardzo ostro, powygadywala glupoty i poad dwa tygodnie sie nie odzywalysmy, potem bez przepraszam zaczelysmy wymieniac zdania. Niby jest jak kiedys ale dla mnie nigdy nie bedzi. Powiedzialam jej co mysle i uznalam ze powinna sobie wziac to do serca jezeli jest dorosla. Ale ona zachowuje sie jak przedtem. Nadal przychodzi do nas zeby wydebic ostatni nawet grosz, wszystko i wszystkich ma gdzies. A jezeli zwracac jej uwage to reaguje jak mala dziewczynka pytaniem czy ma sie zabic albo zloscia, wykrzykujac ze maz mial kiedys wypadek samochodwy i zamiast go sprzedac to go naprawil i stracil kase. Tylko naprawil go na jej wlasne zyczenie, bo to prezent po tacie, jej mezu. I na dodatek powiedzialam jej kiedys ze powinna byc szczesliwa ze wyszedl z tego calo i zdrowo! Wydal swoje pieniadze, wiec co... Bo jej nie dal? Ostatnio miala problem ze ona ma dlugi a my trzymamy jakies pieniadze dla siebie. Jak sie zarlysmy to mi powiedziala z wyzszosciom, ze ona mowila o dlugach zanim sie zdecydowalismy na dziecko i slub wiec teraz mam sie zamknac i jej nic nie mowic. Ze niby powiedziala ze ma dlugi, to znaczy ze my nie mamy prawa do wlasnego zycia i wlasnych decyzji, a dziecko to byla pomylka. Bo powiedzialam jej ze tak z niej babcia, ze wyciaga reka po kase a ani razu nie spytala czy mamy pieniadze na mleko i pampersy. No i koniec koncow najsmieszniejsze jest to ze ona uwaza ze dlugi ma ona i jej syn! Czemu?? No bo w koncu to jej syn... Siostry sie wyniosly z domu i to nie ich sprawa, maja rodzine, a to ze my jaj mamy i nie mozemy wiecznie jej dawac, to jest dla niej niewidoczny argument bo ona mowila. K**** czaasem bialej goraczki dostaje, do tej kobiety nic nie dociera, ona serio ma umysl 5 latki. A jej glownym problemem i przyjemnoscia jest plotkowanie, i strasznie sie obraza jak jej mowimy ze nie chcemy sluchac plotek. My...w sumie to maz, bo ja na ogol jestem jak powietrze. Chyba ze do pouczania co i jak. kiedy sie zarlysmy powiedziala mi ze ona ze mna nie ma przyjamnosci rozmawiac moze rozmawiac tylko ze swoim synem. Jak jej maz powiedzial ze mam racje. To kazala sie nam z domu wyniesc. Wiec maz sie zasmial i powiedzial ze dom jest jego....No to ona sie wynosi wielce, wyniosla sie plakac do swojego pokoju!!! A teraz zachowuje sie jakby sie nic nie stalo, znow uwaza ze jestesmy jedna wielka rodzina i kazdy przymknie na nia oczy...CO JA MAM ROBIC!!!! HELP!!! Do niej nic nie dociera. A jakjej mowimy basta to zagrozi ze sobie cos zrobi :(
Julia
2005-11-11
19:39:26
Email
Asteria a nie mozecie się po prostu wynieść i wynająć czegoś? Ja bym się zastanowiła nad takim wyjsciem. No bo ile można?
Aśka
2005-11-16
12:08:40
Email
moze to głupia podpowiedź jednak spróbuję: a gdyby sprzedać dom i kupić dwa osobne mieszkania, daleko od siebie
Strona 7 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7,

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum