szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - małe spjęcia z teściami


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 6 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, następna
Napisano: Treść:
olo
2005-01-15
Email
jetem wściekła.Właśnie wróciłam od moich teściów i powiem szczerze że mam mały problem,dotyczy on zaprowadzania dziecka do kościoła.Aleksander skończył rok,postanowiliśmy z męzem że najpierw "przygotujemy go" do wizyty w kościele poprzez czytznie Biblii dla dzieci dopiero pózniej wybierzemy się do kościoła.Mój teść wypowiedział dzisiaj zdanie które o mało nie skończyło się kłótnią,jesteśmy Bezbożnikami i on i tak zabierze Olka do Kościoła tak Zebym o tym nie wiedziała "nie bedzie sie o nic nikogo pytał".Szczerze mówiąc nie za bardzo wiem co mam zrobić,nie chodzi już o sam fakt wizyty w kościele,ale o to że ignorują nasze sposoby na wychowywanie dziecka,mieszkamy sami więc tym bardziej irytuje mnie to bardzo!Jak mam delikatnie wytłumaczyć że kwestie religii,kultury itp należą do nas-rodziców i nie życzymy sobie ingerencji w to na przekór nam!
emka
2005-07-14
22:35:07
Email
Tytuł piosenki: Kto to jest?
ela
2005-07-15
10:14:40
Email
emka a może poprzegrywasz i odkupipy od ciebie
emka
2005-07-15
23:33:59
Email
Eluś ale ja nie mam tej płyty :( Znalazłam tekst w internecie.
Jakbym miała to bym zgrała na mp3 i za darmo bym rozsyłała, a nie za kasę.
No!
ela
2005-07-18
16:37:28
Email
szkoda emka. a może któraś ma taką płytkę laseczki???
agnieszka74
2005-07-18
18:54:48
Email
wiersz dla mamy :-))))))
- Mamo, zapnij mi guziki! - Mamo wciągnij mi buciki! - Mamo zawiąż sznurowadło! - Mamo podnieś bo coś spadło! - Mamo przynieś mi łyżeczkę! - Mamo popraw poduszeczkę! We dnie, w nocy, wieczór, rano, ciągle tylko pomóz mamo. Za to beczeć umie sam. Znasz takiego, bo ja znam!
Agata
2005-07-18
21:11:10
Email
hi hi ..ale fajne....w temacie spięcia z teściami.....niech się dzieci uczą co nie???
emka
2005-07-19
15:41:47
Email
Ta piosenka jest dla mamy

emka
2005-07-19
15:44:07
Email
buu nie wyszło..
Asteria
2005-07-21
14:42:47
Email
Sliczne sa te slowa, a mnie tak rozczulilo ostanio. Nie wiem jak to opisac, ale jak tak patrze na te swoje slonce, to czasem z milosci az mi lzy ciurkiem leca po twarzy. To taki maly cud a milosci do niego nie da sie ogarnac slowami. Nawet nie wiecie jak zle sie czuje jak choc przez sekunde jestem zla ze placze, bo moje malanstwo przez moja glupote oczywiscie nauczylo sie spedzac clay dzien ze mna i to nie tylko blisko, ale na rekach, wiec teraz jak sie go kladzie do lozia czy wozia, najedzonego i czystego to jest ryk ze hej. Biore na rece, to sie nawet smieje. Najsmieszniejsze jest to ze powoli zaczyna reagowac na otoczenie. Wczesniej i maz bez problemu go uspakajal, teraz czasem uprze sie na mame i koniec! Ale ja nie o tym... Od momentu kiedy mam maluszka, zrozumialam jedno, nigdy w zyciu nie mozesz spotkac milosci wiekszej od tej jaka daje mama. Zrozumialam jak musialo bolec moja mame kiedy sprawialam jej przykrosc, albo kiedy musiala mi dac klapsa, bo naprawde juz przeginalam. Przeciez zadna matka nie ma ochoty gniewac sie na swoje dziecko!... Ja mam obsesje na punkcie mojego. Potrafie godzinami siedziec przy lozeczku i patrzec jak spi. Teraz to juz nawet nie siedze przy lozeczku, bo maly stal sie codziennym gosciem w naszym lozku. Jakos lepiej mu sie spi z rodzicami. w tym wszystkim nie rozumiem jednego. Jak niektore kobiety potrafia wyrzucic dziecko do smietnika!!!
ela
2005-07-22
16:32:14
Email
Asteria myslę tak samo jak ty że więkrzej miłości od matczynej to nie ma. Nie powiem żebym sie specjalnie cieszyła jak sie dowiedziałam że jestem w ciąży.Najpierw to płakałam bo wszystko sie zmieni , ale gdy mogłam stracić ciążę to płakałam że jak można coś dać i zabrać. A teraz to posiekała bym każdego kto chce zrobić krzywdę mojemu dziecku. Pilnuję aby nic złego się nie działo nawet latam na pogotowie o 4 rano z nim jak go brzuch boli.Ale to właśnie miłość dla dziecka zrobimy wrzystko. Tez nie rozumiem jak mozna zabic swoje dziecko część siebie coś co rosło w nas i z nas przez 9 miesięcy. Pozdrawiam wszystkie
Asteria
2005-07-28
08:15:11
Email
Kobity ratujcie!!! Ja juz sma nie wiem co mam zrobic :( Wczoraj wybuchla kolena awantura, o co jak zwykle o kase, w szczegoly nie bede sie wdawac ale w skrocie powiem. Ze mama popelnila wiele bledow, pozaciagala dlugi i teraz moj maz je splaca! Dlaczego?? Na samym poczatku, bo dom tez byl zadluzony, wiec jako ze zapisany na meza to go nie chcial stracic. Potem bo mama wyczula ze chlopak ma serce moze zarabiac i naturalnym gestem stalo sie wyciagania kasy! Zanim bylismy razem maz oddawal wszystko co zarobil, bral tyle tylko ile potrzebowal. Teraz ....myslicie ze cos sie zmienilo!!!! No ale awantura wybuchla bo mama wziela pieniadze meza i zagospodarowala nimi nawet nie pytajac! Ona juz wogole traktuje to tak jakbysmy mieli pracowac na jej bledy! Maz sie wkurzyl pokrzyczal i ja powiedzialam ze teraz chyba widzi co i jak i poroa to skonczyc i otworzyc oczy! Tak, tak...ale juz wieczorem rozmawiala z mama jakgyby nic sie nie stalo, sytuacja sie uspokoila i dalej jest tak samo! Kurwica mnie bierze :( Bo maz calymi dniami charuje po 13, 14h ja odwielu miesiecy nic sobie nie kupilam, on tez. Dla dziecka cala wyprawke kupila moja mama! Tesciowa jeden kocyk kupila, smieszne! I jak tylko mamy kase mama wyciaga lape i bierze wszystko, bo jak nie to ryczyze nie ma czym splacac i pojdzie siedziec do wiezienia Jestem zalamana, meza po czesci rozumiem, to matka, wiec ciezko powiedziec nie. Ale on ma juz rodzine i zamiast ograniczyc czas pracy, bo to co zarabia spokojnie nam starczy i nawet zostanie, spedzac z nami czas, postwaic nas na pierwszym miejscu i moc sie zrelaksowac. To on jak szalony goni zeby splacac mamy dlugi! Potem my sie zremy ze dla nas nie ma czasu, on sie zre z matka ze sobie rzadzi jego kasa jak chce. Pieniedzy dla nas nie mamy wiec jest dodatkowy stres i wszystko nie tak... Wyc mi sie chce ze zlosci i smutku... A mama, pracuje w sklepie, nie wiemy ile zarabia bo nie potrafi tego skontrolowac. Co dwa dni lata na targ kupowac sobie ubrania! Kawka z kolezankami, w domu nawet palcem nie kiwnie, bo ma mnie! Z wnukiem czasem posiedzi, jak ja jestem pod reka bo jak sie znudzi to trzeba miec komu go rzucic. A jak ma wolne to plaza, spotkania z kolezanaczkami itp. Jedyna rzecz, to prasuje, bo ja tego nie znosze i gotuje zeby mi niby pomoc. Ale z takim bolem i laska, ze czuje sie jakby byla swieta przez to i najpotrzebniejsza w rodzinie! Ja dla niej jestem jak powietrze, teraz to najchetniej by mnie wyciela z obrazka. Zostawila obok siebie kochanekgo synusia ktory na nia zarabia i wnuka. Ostanio juz z takich przyziemnych rzeczy. Wymienilam prysznic bo stary juz sie do niczego nie nadawal. A ona do meza "Brawo syneczku" Jak jej powiedzial ze to ja, to popatrzyla na mnie, "no tak przeciez caly dzien jestes w domu wiec musisz wiedziec co i jak". Wkurwilam sie( za przeproszeniem) i powiedzialam jej ze prysznic w tym domu biora wszyscy i slepy tez nikt nie jest wiec nie rozumiem o co jej chodzi! Albo ostatnio wparowla do pokoju rano. Ze trzeba za prad zaplacic ona nie ma i mamy jej dac. Dodam ze jest 5 rano! Nie pytala czy mamy i jak jej moz dawal, tez nie spytala czy choc dla malego na pampersy zostalo. A raczki az jej sie trzesly i oczka swiecily. Najgorsze jest to, ze jej dlugi niszcza nasze zycie. Co robic? Jak rozmawiamy z mezem to sie denerwuje.Wie jaka jest prawda, nie znosi przez to matki, ale to jego matka i go boli jak na nia warcze. Co ja mam zrobic ?
Kamila
2005-08-14
17:45:16
Email
Na razie spokój z teściami... ale nie długo się zacznie, bo zbliża się roczek Kindziora... a ja ich nie zapraszam.... ostatnio widzieli ją przez 5. minut w maju i od tej pory nawet nie zadzwonią a mieszkają w tym samym mieście co my... dla mnie ich nie ma. To nieobliczalni ludzie... Kochana "mamusia" ciągle buntuje mojego "męża", że powinien się wprowadzić do mnie, zająć mały pokój, bo to przecież także jego mieszkanie... na szczęście on jej nie słucha. Mówi, że nim manipuluję... co za durna kobieta... brak słów :(((
Anula
2005-08-14
18:32:35
Email
Kamilo jak dobrze Cię rozumiem. Moi teściowie dzisiaj triumfują-jadą na mnie ile wlezie, a poniewaź posprzeczałam się z mężem i on akurat wyszedł do nich, więc na pewno jechali na mnie wszyscy razem. Moja teściowa nienawidzi mnie do tego stopnia, że ja nie ma na mnie haka to zmysli: np. że jej nie zaproponowałam u nas nic do picia (spytałam ale powiedziała że nic nie chce bo piła w domu) albo że zrobiłam pokazówkę i rzuciłam jej kluczami (przyszłam z synkiem,bo mąż był w pracy, oddać klucze i podziękować, że przez 3,5 roku budowania się mogliśmy u nich mieszkać). Cały czas gada na mnie szwgrowi i szwgierce (oni z nią mieszkają). Przez ten czas gdy mieszkaliśmy u nich było wiele kłótni (a to nam rzuciła pieniędzmi że nie będzie nam już gotować-no i dobrze,będzie my zdrowsi:-), a to poznosiła wszystkie zabawki Rafałka i powiedział że go u siebie na dole nie chce widzieć a to prowokowała męża że dlaczeo to on kisi ogórki a ni ja-zajmowałam sie wtedy malutkim Rafałkiem). Wiele razy wyrzucała nas z tamtąd, i juz nawet byliśmy spakowani (to wyszła w nocy z pokoju, zobaczyła nasze spakowane torby (i ja na jej miejscu przyszłabym do nas i powiedziała że sory ale mnie poniosło, nie wygłupiajcie się i nie wyprowadzajcie się). Ale moja teściowa nie. Ona zadzwoniła rano do męża do pracy(pracuje w tygodniu poza domem,przyjeżdża tylko na weekendy) i pożaliła się że ona przecież jest taka chora a całą noc przez nas przepłakała, bo my jesteśmy tacy nie dobrzy.I wracaj i zrób coś.I teść przyjechał, była rozmowa, mój mąż nie chciał nawet gadać tylko iść.Ale to wtedy ja jakoś załagodziłam sprawę i zostaliśmy. Ostatecznie wyrzuciła nas na kilka dni przed tym jak mieliśmy się oficjalnie przeprowadzić na swoje.Poszło o to, że mąż za swoją uzbieraną z imienin kasę kupił sobie częsci do komputera. Jak śmiał!Schowała mu to do piwnicy i rzyznała się tylko dlatego że powiedział że wezwie policję skoro go ktoś okradł.Wyrzuciła nas wtedy,bo Anka ją okłamała (spytała mnie co jest w tych pudłach a ja powiedziałam że nie wiem).Była w 3 m-cu ciąży, wprowadziliśmy się i jeszcze musiałam wdychac te smrody bo nie skończylismy jeszcze malować domu.I miała pretensje że nie oddaliśmy kluczy i nie podziękowaliśmy.Więc jak poszłam jej podziekować i oddać klucze to wiecie co zmyśliła,że zrobiłam pokazówkę i rzuciłam jej kluczami. To czemu nie wyrzuciła mnie z domu tylko siedzieli ze mna i pili herbatkę? Ale tak powiedzieli mojemu mężowi. Po tym jak nas wtedy wyrzuciła moj mąż tak się zaciął w sobie, że ... nie odzywał sie i nie chodził do nich pół roku.O jak płakała! Całej rodzinie i wszystkim znajomym-jacy to my jesteśmy okropni.A ja głupia namawiałam go aby sie z nimi pogodził. I cierpiało na tym tylko nasze małżeństwo bo on mi odpowiadał: "odpierdul się! Chcesz się ze mna pokłócić?Nie będę miał żadnych wyrzutów sumienia-mapomknęłam mu że jak gdyby nie daj Boże coś sie im stało, to nie wybaczy sobie do końca życia. No to tak się przejął. Nie chciał do nich iść,bo mówi że w końcu odpoczywa od nich i nikt go juz nie może nigdzie wyrzucić. Taką miałam ciążę-nic dziwnego że przez te stresy ostatni trymestr leżałam i byłam na Fenoterolu. Ani razu nie spytała czy mi w czymś pomóc. Teść tylko przyjeżdżał na weekend i zabierał Rafała, bo leżąłam i nie mogłam się nim w pełni zajmować. Wiele nocy przepłakałam dlaczego teściowa tak mnie nie lubi. Początkowo myślałam że teść jest nie świadomy (nie ma go przecież w tygodniu w domu), że żona nim manipuluje, kłamie a on żyje pod jej dyktando i woli uwierzyć żonie niż własnemu dziecku. Nie nawidzą też mojej rodziny-są o nich zwyczajnie zazdrośni! Że u nas bywają, że się nie kłócimy, że wole ich pomoc, że mąż ich lubi, że na drugie imię dałam córeczce po mojej mamie (syn ma po teściu więc to chyba sprawiedliwe, ale nie dla nich).Teść mnie nawet raz nakłaniał aby Rafał odpuścił sobie święta u mojej mamy, bo oni akurat jada do rodziny i chcieliby go zabrać... Rece opadają! A potem teść dzwoni do mojego męża (oczywiście teściowie nic mi nie powiedzą prosto w oczy, tylko przez pośredników- mężą, szwagierkę, mpją mamę, moją siostrę) i mówi,że my dla mamy (tesciowej) serca nie mamy i nawet jej nic do picia Anka nie zaproponowała. Napomkne jeszcze, że gdy zaszłam w pierwszą ciążę powiedziała że jest za młoda aby zostac babcią, gdy drugi raz myślałam że jestem w ciąży (na szczęście nie byłam)to zrobiła nam taka awanturę że ona nie będzie 4 osób utrzymywać bo ja akurat straciłam wtedy pracę, a przy drugiej ciąży-to chodziła do mojej mamy i siostry i żaliła się , że ona sobie chciała chociaż 2 lata odpocząć-a przecież nawet nie mieszkalibyśmy razem, bo akurat się przeprowadzaliśmy. No i dzisiaj zaprosili nas na obiad-pierwszy raz od wrzesnia ubiegłego roku (wcześniej byliśmy u nich 2-3 razy,bo przyjechała do nas ciotka i zaczęła nas namawiać abyśmy sie pogodzili z nimi).Mąż mnie wkurzył, bo karmiałam córkę przed wyjściem, a on wydarł się na mnie, że oni nie będą tylko na mnie czekać i wyszedł sam z synem. Więc zadzwoniłam do niego i powiedziałam że jak poszedł sam i nie poczekał to nie bedę za nim lecieć. Przyjechał z synem (i teściem!! Nie wiem po co!) po pół godzinie (jeszcze nie ochłonęłam) przebrac się aby jechac do lasu. I po co ten teść-zadzior przylazł do domu gdzie małżonkowie własnie się pokłócili? I mówi do mnie że mama na mnie czeka z obiadem (nawet nie chciałam zaprosić nas osobiście tylko kazała zadzwonic i zaprosić szwagierce), więc odpowiedziałam że juz jadłam.A on pyta czemu nie przyszłam.Więc mówię że będę wdzięczna jak nie będzie sie do naszych problemów małżeńskich wtrącał i że nie zamierzam mu sie z nich tłumaczyć. Może ostro ale czego on się spodziewał, skoro przylazł tu nie proszony i w dodatku w samym środku awantury. Zaczął sie burzyć, że dlaczego ja do niego tak ostro, i że co on mi zrobił. I że on sie musi wtacać w nasze kłótnie małżeńskie, skoro JA rzutuje je na nasze relacje (niby z teściami-jakby te relacje były nie wiem jak szczere i wspaniałe, a oni niczemu winni, tylko wszystkiemu ja).Więc mu mówię: po co tato tu przyszedł? Sprowokowac mnie i się pokłócić? A on na to że to ja go prowokuję. (do czego?). I wyszli wszyscy obrażeni. Zła jestem na męża, że go tu przywózł (a ten zadzior mógł chociaż zostać w samochodzie). I że wciągnął swoją rodzinke w nasze kłótnie i nasze sprawy.Bo teraz oni triumfują , że Maciek też do nich dołączył i są wszyscy przeciwko mnie. Bo to ja jestem ta najgorsza, a oni mi przecież NIC nie zrobili! Jestem tak wsciekła, że zastanawiam się czy nie spakować dzieci i nie wyprowadzić się:-(((
sylwia
2005-08-14
20:02:47
Email
Hej Anula! doskonale Cię rozumiem i wiem co czujesz, bo ubrałaś w słowa to co ja czuję i zastanawiam się czy nasi tesciowie nie sa rodziną. Podobnie dzieje sie i u mnie. Niestety nie dam rady opisać kontaktów z moimi teściami, bo zabrakłoby wulgaryzmów chyba i jakos nie mam siły, ale jedyne co nam chyba pozostaję do wrzucic bombę do teściowej. Kochany Osamo!!!!!gdzie jesteś:) Pozdrawiam Cię serdecznie , trzymaj się!
Amelia
2005-08-14
21:46:25
Email
Cześć dziewczyny Ja nie rozumie co czujecie mam teściową ale nigdy jej tak nie nazywam jest moją mamą. Kocha mnie jak własną córkę, nie wtrąca się, nie czepia pomaga jak może. Jest wspaniała. Uwielbiam ją i kocham tak samo mocno jak moich rodziców. Życzę powodzenia i dużo cierpliwości w rozwiązywaniu problemów rodzinnych są chyba najtrudniejsze. Trzymajcie sie ciepło pa pa.
Anula
2005-08-14
21:55:37
Email
Sylwio ja też nie miałam siły opisywac tu swoich losów (a jestem na forum od ok. stycznia). Ale dziś juz nie wytrzymałam. To wszystko tylko kropla w morzu. Wyobraź sobie, ze moja tesciowa (która tak psioczyła na moja ciążę, na ciążę swojego drugiego syna też, bo ze szwagierka w tym samym czasie zaszłysmy w ciążę, ale ona poroniła) przylazał na mój poród na sale porodową! Wyobrażasz sobie! Wszystko na pokaz-w domu sajgon (bo to taka PORZĄDNA rodzina) a dla ludzi-wielki pokaz! Najgorzej wkurza mnie udawanie że nic sie nie stało. Oni plują mi w oczy a ja mam powiedzieć że to deszcz pada! Nigdy mnie za nic nie przeprosili (ja owszem-jeżeli czułam sie winna to przeprosiłam). Oni są z tych, że jak nawet jest ewidentnie ich wina, to i tak sie wyprą wszystkiego.
Anula
2005-08-14
23:31:48
Email
Najlepiej świadczy o nich fakt, że te pół roku nie odzywania się przypadło akurat na święta BN.O jak teściowa rozpaczała,że nie przyszliśmy (mąż nie chciał tam iść, kazał mi zrobić wigilie w domu). A 3 tygodnie później (aby sie odgryźć ale na niewłaściwej osobie po na swoim wnuku) ani teść ani teściowa nie przyszli do niego na urodziny.Chociaż dzwonił i zapraszał ich.Aż wierzyc sie nie chce. Mam do nich tyle żalu. A oni udają że nic sie nie stało i że to ja mam tylko fanaberie i sie ich czepiam. A ja po prostu nie nawidzę obłudy i kłamstwa. Nie potrafię po tym wszystkim siedzieć z nimi i udawac że wszystko jest ok.Kocham mojego męża ale stosunki między nami psują relacje z teściami.Nie chciałabym wybierać...
Anula
2005-08-15
19:54:37
Email
Dziś już nieco ochłonęłam. Ale i tak jestem zła. Nie wyprowadzę się, bo nie poświęce małżeństwa dla czyjejś satysfakcji. Próbuję ich (teściów) czasami zrozumieć, ale nie potrafię. Chciałabym nabrać do całej tej sprawy dystansu, bo okropnie mnie to męczy, łapię się na tym, że zaczynam stawać się chwilami nienormalna i w żadnej innej sytuacji tak bym sie nie zachowała, ale nie potrafię. Co mi radzicie? Nie chciałabym stawiać sprawy na ostrzu noża (chociażby ze względu na normalne stosunki moich dzieci i dziadkami). Dodam, że szczere rozmowy są na nic. Próbowalismy wiele razy, ale oni odpierają zarzuty, wypieraja się, bronią się nawzajem (nie wierza nawet swojemu synowi), nawet jeżeli wiedzą że nie mają racji. Nie potrafią uderzyć sie w pierś i powiedzieć dobrze-wybaczcie nam bo przecież każdy może popełniać błędy, nie kłóćmy się i niech to będzie początek naszego wspólnego, nowego, lepszego życia. Im słowo "przepraszam" nie przeszłoby przez gardło. Wręcz przeciwnie-tak odwrócą kota ogonem, żeby ich było na wierzchu. Gdyby do mnie dziecko nie odzywało sie dłużej niż tydzień, to byłabym bardzo nieszczęśiwa. A do nich syn nie odzywał sie pół roku. I nawet jak była wigilia (czas przebaczenia, namawiałam męża abysmy poszli i się pogodzili, ale on jest tak samo uparty jak i oni) to gdyby moje dziecko do mnie przyszło na wigilie, to ja bym poszła do niego. Ale nie oni. Zaprosiłam ich (przez szwagra, który akurat przyszedł przynieść nam prezenty spod choinki) do nas w pierwszy dzień świąt. Podobno teść chciał iść, ale teściowa nie chciała. Niby się chcieli pogodzić, niby męczyła ich ta sytuacja i były to najgorsze święta w ich życiu (bez syna, wnuka i synowej) ale absolutnie nie mogli okazać żadnej słabości i pierwsi wyciągnąć ręki do zgody. Ja jako matka i teściowa juz dawno bym odpuściła. I tym własnie sie różnimy. Macie jakiś pomysł, jak ja mam z tym wszystkim życ aby nie zwariować? Mimo całej krzywdy, żalu i nieporozumień zależy mi jeszcze na NORMALNYCH relacjach. Co zrobiłybyscie na moim miejscu?
Anula
2005-08-15
20:01:53
Email
Aha i jeżeli miałybyście dla mnie jakąś radę (koleżanki znane i mniej znane) to piszcie proszę ze względu na dyskrecję na ramach forum, a NIE NA GG.
sylwia
2005-08-15
21:34:21
Email
HEj Anula! jedyne co moge ci napisać to to, że jestem w podobnej sytuacji, ale niestety nie wiem jak rozwiązać taki problem. Niestety coraz częściej łapię sie na ym, ze przestaje mi zależec. Skoro dorośli ludzie, nawet starsi nie zdają sobie sprawy, że sami odgradzają sie od wnuków, to uważam, ze tu nic nie pomoże. Moja teściowa ostatnio odwiedziła wnuka, bo była przejazdem w naszym mieście i jak weszła do mieszkania o 17.40 to oznajmiła, że o 18 wychodzą. Co do Kuby to zapytała jedynie czy Mały duzo pije. Miałam ochotę odpowiedziec jej, że tak a najbardziej lubi whisky, ale siła się juz powstrzymuję. Przez kilejne 15 minut opowiadała nam o swoim drugim wnuczku, a mój mąż, który jest jego chrzestnym sam nie zadał sobie trudu aby o niego spytać, więc sama musiała. No i co zrobic? Jedno co mnie powiedziała, to,że wiezię jej synka w czterech ścianach i odciągam go od rodziny, a on odkąd pierwszy raz spędził u mnie święta, to do swojej matki nie chce jechać, więc to samo mówi za siebie. Ja juz na nic nie reaguję, tylko stoje obok i patrze, a potem i tak robie swoje! Anula pozdrawiam cie serdecznie.
Aśka
2005-08-16
17:48:33
Email
I ja dodam coś od siebie. Pewnie niejedna z Was pomyśli, że zwariowałam bo raz narzekam innym razem takie "głupoty" wypisuję: jakiś czas temu stałam w oknie z Olcią i patrzyłysmy sobie do ogrodu gdzie mama (teściowa) podlewała kwiatki (dla przypomnienia, teść nie żyję, zmarł na dwa tygodnie po narodzinach wnusi, niestety nie zdążył jej zobaczyć ponieważ ostatnie dni spędził w szpitalu). Zrobiło mi się bardzo przykro i zal. Stała takia biedna nad tymi kwiatami. Nic poza nimi jej nie zostało NO I OCZYWIŚCIE POZA NAMI. Jak ja mogę zabierać jej Olę przez czystą moją zazdrosć. Przeciez ona z pewnością nigdy nie chciała źle. Może mały problem tkwi w tym, że calą swoją miłość przelała teraz na Olę, ale czy to źle. Wnusia za nią przepada, Ona za wnusią też. Owszem czasem mnie wkurza czymś ale gdyby nie interesowała się Oleńką, nie chciała jej do siebie zabierać, nie miała z nią dobrego kontaktu tez bym narzekała. I jak tu zadowolić synową ;-). Juz sobie wytłumaczyłam, że warto czasem przygryźć wargi ale nie odbierać im miłości którą się darzą, niepowtarzalnej miłości miedzy babcią i wnusią. babcia nie pracuje, jest na emeryturze, co ma niby robićcałymi dniami. Teraz celem jej życia jest opieka nad wnuczką, dla niej jest sens codziennego wstawania z łózka. Czy mnie rozumiecie?
agnieszka74
2005-08-16
18:03:21
Email
Ja nie ograniczam spotkań z Kuby z Dziadkami zwłaszcza ze mieszkamy w jednym domu. Moja tesciowa nie jest złą kobietą, ale wkurz mnie ze próbuje decydować za mnie..
Jak Kube ubierac, co mam miec w domu a co nie -potrwafi mi wyrzucic jakies rzeczy (to drobiazgi ale moje).
Mąz chciał sprzedać swój kawałek pola, które i tak tylko dzierzawi i kupic działke rekraacyjną mad jeziorem to oczywiscie tesciowa zadecydowała ze nie kupimy..
Chce połozyc terakote w kuchni -tesciowa ze nie wykładzinę..
Bylismy na imprezie. Mąz troszeczke wypił, po powrocie juz awantura, bo ona nie pije to i on nie musi..< br> Do koscioła ma chodzic bo ona tak chce i lata niemal codziennie.. i duzo by tu jeszcze mozna pisac.
Więc wkoncu nie wytrzymałam i powiedziałm jej co mysle; że nie będzie za nas decydować, że mój mąz jest dorosły i sam podejmuje decyzje itd....
No i narazie mam spokój, chwilowo sie nie wtraca i zobaczymy co dalej...
nuka
2005-08-17
16:40:44
Email
ja chciałabym tylko dodac, ze: 1. jestem poczatkująca, bo to dopiero za pół roku moe się okazac(tfu tfu) co oni jako dziadki sa warci;-) 2. bardzo pocieszył mnie fakt, ze strona o problemach ze zdradzającymi mezami jest ubozsza i chudsza:-/ niż ta z teściami. Na dodatek chce się pochwalić, ze ja to mam CUDOWNĄ TESCIOWĄ.Ma parę(czyt.3:)) pozytywnych cech. 1szą NAjWIEKSZĄ jej zaletą jest jej miejsce zamieszkania - 100km od nas;-) 2gą - brak prawa jazdy - przecież nie będzie sie narażac na niewygody PKP. Zreszta pewnie nie wie nawet gdzie jest dworzec;-) a zakup biletu - myslę, ze wykonczyłby ją intelektualnie:-))) 3cia - ma fajnego męza - dogadujemy się, nie jest jakiś tam wylewny, ale jest ok i nie jest tak wq... słodziutki i nie zdrabnia w sposób, który mnie wykancza(wisienki, truskaweczki, twarożek) i ma też inne tamaty a nie tylko co gotował przez ostatni tydzień. Mój mąż jest kilka lat młodszy, wiec pominę okres nieakceptacji:-/ Swoje tez przeszłąm i sytuacje typu kiedy razem byłyśmy w sklepie i wszystko co chciała mi wepchnac(bo to takie ładne) ja obrzucałam niechetnym spojrzeniem(nie mam 50 lat i rozmiaru52). Więc zwróciła sie do ekspedientek "niech panie uborą moją synową"... uuuu.... Nie mówiąc, ze usiłowała tez ubierac MOJEGO MEZA(zaraz... zaraz... czy to BYŁ!!! KIEDYS!!! jej synek???). Mnóstwo takich różnych sytuacji, które wydawały mi sie strasznie upierdliwe. Ale jak czytam wasze listy i widzę jakie mogą być jej potencjale możliwosci to przecież mam mordercze mysli zawczasu zanim sie urodzi nasze dziecko umownie zwane jej wnukiem. Wymiękam przy tych listach i az serce sie kraje jak wstretne stare babsko a niekiedy i facet potrafi 1-prawie rozpi... małzeństwo(moim idolem jest mąż Kamili:-) albo 2-przynajmniej zepsuć ten piekny czas kiedy to naprawde może zawiazac sie swoistego rodzju przyjazń miedzypokoleniowa... Bardzo wam współczuję. Naprawde. Najwazniejsze jest jednak to, aby maz stał po waszej stronie. moja mama tak nie miała. Ja mam wiecej szcześcia czego i WAM ŻYCZE:-)))))
NUKA
2005-08-17
16:56:11
Email
Aha, chciałąm jeszcze dodać - prosto i po prostu (niestety - przepraszam...) chamsko. Nie jestem za tym, zeby - jak to któraś z dziewczyn napisala - ZROZUMIEC teściów. Spolegliwość i grzecznosć mogą odczytać jako pozwolenie na ingerencje - i tak pewnie często jest - oooo.... taka grzeczna ta synowa... to wejde jej na głowe.To jest automatyczne. Musi być dystans. W pierwsza niedziele po slubie(czyli w sumie tydzien po:-) teściowa zadzwoniła do nas o godz.... 6.50 rano!!!!!! Spytac "i co tam?"... Takie spoufalanie sie nie prowadzi do niczego dobrego - oni nie czują granic, tego że jesteśmy dorośli. Traktuja nas podświadomie jak dzieci, jak swoją włąsnosć. Nie "zrozumiec" tylko WYCHOWAĆ!!! WYCHOWAC. Boli? Oczywiście ze boli. Ale najwazniejsze jest SZCZĘŚCIE WASZEJ ROZINY. Bez kogaoś kto zawsze i wszystko wie lepiej:-/
Julia
2005-08-19
21:46:43
Email
Kurcze, aż ciarki przechodzą, jak się to wszystko czyta. Anula! Wiem dokładnie, co czujesz. Ja miałam podobne przejścia z teściami, a zwłaszcza z teściową, kiedy braliśmy z mężem ślub. Bardzo źle sie wtedy zachowywali, sprawili mnie i mojej rodzinie wiele przykrości. Wszystko przez to, że mąż się wyprowadził z domu do mnie, tj 300 km dalej. Rozumiem, że dla teściowej to był ogromny bół, ale to, jak mnie wtedy traktowała, było bardzo nie w porządku. Teściowie palcem nie kiwnęli w przygotowaniach do wesela, razem z mężem wyremontowalismy sami całe mieszkanie, moi rodzice trochę nam pomogli, ale np. mąż sam kładł kafelki, ja pomalowałam całe mieszkanie, razem układaliśmy panele na podłogach itp. Namęczyliśmy się nieźle, ale ani razu nie usłyszeliśmy miłego słowa, że coś tam ładnie zrobiliśmy (wysyłaliśmy im zdjęcia). Było tylko, że biedny Krzysio, tak strasznie haruje. Ale nade mną to się jakoś nie litowali. Na weselu zostałam kompletnie zignorowana. Żaden z 3 braci męża ani teść nie zatańczyli ze mną. Od nikogo nie usłyszałam miłego słowa, a zwykle przecież pannie młodej mówi się komplementy. Teściowie prawie w ogóle się nie odzywali do mnie ani moich rodziców, a na koniec teściowa powiedziała mojej mamie, że wszystko było beznadziejne, że drogo, jedzenie niedobre itp. A moi rodzice specjalnie zrobili wesele w górach, bo rodzina męża pochodzi z okolic Łodzi i chcieliśmy im zapewnić atrakcje. dla mnie moje wesele było super, ale niestety tego, jak zachowali się teściowie, nie zapomnę nigdy :o( No i właśnie potem wiele razy się o to kłóciliśmy, bo ja miałam żal, mąż też, a nie potrafiłam udawać, że jest ok, uśmiechać się i mówić "mamo" i "tato". Ale oni nie potrafili zrozumieć, o co nam w ogóle chodzi. Też tak wykręcali kota ogonem, że wychodziło na to, że to ja i moja rodzina była nie w porządku. Zawsze myślałam, że jak sie z kimś rozmawia spokojnie, ma się logiczne i jasne argumenty, to druga osoba jest w stanie w końcu zrozumieć. Ale wtedy zrozumiałam, że to jest naiwne podejście, bo są tacy ludzie, którzy nigdy w życiu nie przyznają się do błędu. Po jednej z kłótni rozstalismy się w okropnej atmosferze (pojechalismy z mężem do domu). Po jakimś czasie teściowa przysłała nam list z przeprosinami. Zdobyła się na to, chociaż napisała, że ona nie wie, o co nam chodzi, ale jeśli poczuliśmy się czymś urażeni, to ona przeprasza. Niby przeprosiła, ale do winy się nie przyznała. Trudno. Od tego czasu minęło już trochę czasu, stosunki między nami teraz są ok. Ale i tak żal we mnie pozostanie (zwłaszcza o łzy mojej mamy, która tak się starała, a potem została zmieszana z błotem) i jestem szczęśliwa, że teściowa mieszka 300 km od nas. Widzimy się raz na kilka miesięsy i mam swięty spokój!! Nie wyobrażam sobie mieszkania z nimi, bo jak tam jestem parę dni, to czasem już nie wytrzymuję. Teściowa strasznie się wtrąca i lubi mieć wszystko pod kontrolą. Maż ma 3 starszych braci i wszyscy są strasznymi maminsynkami. Cieszę sie, że mąż taki nie jest, a dodatkowo odległość, jaka go dzieli od mamy sprawiła, że bardzo sie usamodzielnił i potrafi spojrzeć na swoich rodziców z dystansu. Zwykle trzyma moja stronę. Imponuje mi tym bardzo. A co do przegięć mojej teściowej, to np. daje mi do zrozumienia, że nie umiem ubrać swojego dziecka i przez mnie marznie. Wyobraźcie sobie, że przy temp 20 st i silnym, choć ciepłym wietrze, zakłada mu pod ciepłe spodnie dresowe grube rajtuzy. A ja go tak ubieram w zimie, albo wiosną czy jesienią, jak jest dość zimno. A jak tylko trochę wietrzyk zawieje, to mu zakłada czapkę, jakby 11 miesięczne dziecko było noworodkiem, którego trzeba chronić przed każdym podmuchem. A przecież od wiatru sie nie choruje i dziecko musi byc troche zachartowane. Jak mówię jej, żeby go tak nie ubierała, to jak go sama zabiera i mnie nie ma przy ubieraniu, to i tak robi po swojemu. W ogóle nie szanuje tego, co ja postanowię jako mama. Oj, chwała Bogu, że jest te 300 km :o)))))
ela
2005-08-20
09:47:06
Email
moje drogie jak świat świate a teściowie zwłaszcz teściowe takie były są i będą . Ja po przeszło 5 latach w koncu się wyprowadzam od swojej i co też źle. najpierw źle bo raze a teraz że osobno . Kupuliśmy sobie małe mieszkanko ale swoje i najwazniejsze że marek bedzie miał swój pokoik . A ta jeczy czy napewno się wyprowadzamy no to ja jej na to ze nie tylko zartowaliśmy i pieniadze tak sobie wydaliśmy aby mieszkanie puste stało .A TERAZ DOWCIP ROKU MOJE DROGIE ONA CHCE KUPIĆ MIESZKANIE W BLOKU KTÓRY BEDĄ BUDOWAĆ OBOK NASZEGO !!!!!!!!!!!!!!1 rozumiecie co czuje wyprowadzam się tylko kilka ulic dalej a ona lezie za nami bo musi mieć kontrole nad nami . powiedziałam zbyszkowi ze jak on jej tego z głowy nie wybije i ona kupi tam mieszkanie to ja biore rozwód, bo on to smiechem zbywa ale będzie musiał wybierać ja lub ona.Bo nie bedę patrzeć na nią z balkonu codziennie to jest po prostu chore traktuje nas jak dzieci a kiedy się postawie to ona zły humorek i jest obrażona bo ona chce dobrze a dobrymi checiami to piekło jest wybrukowane. i chce opiekunke dla marka ktra bedzie go odbierać z przedszkola zeby nie liczyć na jej łaskę tylko jak jej to powiedzieć pewnie jak zwykle to ja bedę od czarnej roboty. Ostatnio mam takiego doła że nie wiem co mam ze soba zrobić i z każdej strony pod górke.
Asteria
2005-11-11
15:09:30
Email
Stalo sie po prawie dwoch latach mam za soba pierwsza klotnie z tesciowa. Ostro bylo, peklam i powiedzialam jej co o niej mysle i jej zachowaniu. Co bylo dla niej szokiem, bo kontakt wczesniej, mimo iz mieszkamy w jednym domu, i niby jestesmy rodzina mielysmy jak znajome z ulicy i to sredniego kalibru. Zareagowala bardzo ostro, powygadywala glupoty i poad dwa tygodnie sie nie odzywalysmy, potem bez przepraszam zaczelysmy wymieniac zdania. Niby jest jak kiedys ale dla mnie nigdy nie bedzi. Powiedzialam jej co mysle i uznalam ze powinna sobie wziac to do serca jezeli jest dorosla. Ale ona zachowuje sie jak przedtem. Nadal przychodzi do nas zeby wydebic ostatni nawet grosz, wszystko i wszystkich ma gdzies. A jezeli zwracac jej uwage to reaguje jak mala dziewczynka pytaniem czy ma sie zabic albo zloscia, wykrzykujac ze maz mial kiedys wypadek samochodwy i zamiast go sprzedac to go naprawil i stracil kase. Tylko naprawil go na jej wlasne zyczenie, bo to prezent po tacie, jej mezu. I na dodatek powiedzialam jej kiedys ze powinna byc szczesliwa ze wyszedl z tego calo i zdrowo! Wydal swoje pieniadze, wiec co... Bo jej nie dal? Ostatnio miala problem ze ona ma dlugi a my trzymamy jakies pieniadze dla siebie. Jak sie zarlysmy to mi powiedziala z wyzszosciom, ze ona mowila o dlugach zanim sie zdecydowalismy na dziecko i slub wiec teraz mam sie zamknac i jej nic nie mowic. Ze niby powiedziala ze ma dlugi, to znaczy ze my nie mamy prawa do wlasnego zycia i wlasnych decyzji, a dziecko to byla pomylka. Bo powiedzialam jej ze tak z niej babcia, ze wyciaga reka po kase a ani razu nie spytala czy mamy pieniadze na mleko i pampersy. No i koniec koncow najsmieszniejsze jest to ze ona uwaza ze dlugi ma ona i jej syn! Czemu?? No bo w koncu to jej syn... Siostry sie wyniosly z domu i to nie ich sprawa, maja rodzine, a to ze my jaj mamy i nie mozemy wiecznie jej dawac, to jest dla niej niewidoczny argument bo ona mowila. K**** czaasem bialej goraczki dostaje, do tej kobiety nic nie dociera, ona serio ma umysl 5 latki. A jej glownym problemem i przyjemnoscia jest plotkowanie, i strasznie sie obraza jak jej mowimy ze nie chcemy sluchac plotek. My...w sumie to maz, bo ja na ogol jestem jak powietrze. Chyba ze do pouczania co i jak. kiedy sie zarlysmy powiedziala mi ze ona ze mna nie ma przyjamnosci rozmawiac moze rozmawiac tylko ze swoim synem. Jak jej maz powiedzial ze mam racje. To kazala sie nam z domu wyniesc. Wiec maz sie zasmial i powiedzial ze dom jest jego....No to ona sie wynosi wielce, wyniosla sie plakac do swojego pokoju!!! A teraz zachowuje sie jakby sie nic nie stalo, znow uwaza ze jestesmy jedna wielka rodzina i kazdy przymknie na nia oczy...CO JA MAM ROBIC!!!! HELP!!! Do niej nic nie dociera. A jakjej mowimy basta to zagrozi ze sobie cos zrobi :(
Julia
2005-11-11
19:39:26
Email
Asteria a nie mozecie się po prostu wynieść i wynająć czegoś? Ja bym się zastanowiła nad takim wyjsciem. No bo ile można?
Aśka
2005-11-16
12:08:40
Email
moze to głupia podpowiedź jednak spróbuję: a gdyby sprzedać dom i kupić dwa osobne mieszkania, daleko od siebie
Strona 6 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum