szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Dziecko (wychowanie, zabawy, rozwój, dieta, przedszkola, itp)
temat - SUPER NIANIA- co o tym sadzicie?


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 4 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, następna
Napisano: Treść:
Kajka
2006-12-04
Email
Co sadzicie o metodach super niani z TVN? ja uwazam wiekszasc za pomocne, al epowiem wam w tajemnicy ze niektorzy rodzice przesadzaj z dziecmi...hmm ale pozyjemy zobaczymy obym ja nie miala takich problemow... ale nie powinnam i znajac tajemnicze sposoby super niani powinnam sobie poradzic. Zamierzam kupic ksiazke napisana przez super nianie
Katka
2006-12-11
19:50:37
Email
Goga,wydajesz mi sie rozsądna ,jeżeli chodzi o wychowanie młodej. Ale moze za czest mówisz jej nie wolno. A moze żeby zając jej lapki dawaj jej częściej do zabawy to co lubi-choćby te torebki z herbatą. A jesli chodzi o wchodzenie na wysokosci-pozbieraj z pola widzenia to co ją kusi,nawet jak masz jakąś prace na biurku,to w momencie gdy wychodzisz,uprzatnij to albo zabierz dziecko ze soba. Troche to wszystko bardziej pracochłonne ale chodzi o bezpieczenstwo. Z opowieści rodzinnych bedąc małym brzdącem włazilam po szufladkach na wyższe pietra a raz nakryli mnie jak siedzialam w barku i robilam porzadki.. Do dzis bardziej lubie góry niż morze...I odpuść jej juz w końcu tą klapke od komputera,jeszcze nie jedna rzecz zniszczy w swoim życiu-po prost mama nie czepiaj sie
Goga66
2006-12-11
21:32:16
Email
Klapkę odpuściłam ale to nie chodzi o klapkę tylko uderzenie po rączkach. Klapka jest tylko przykładem. Inna sprawa, że to spory problem techniczny. Macintoshe to przecież nie składaki i dostanie takiego elementu dla komputera w tej chwili uniemożliwiającego często korzystanie z płyt, jest problemem, zwłaszcza, że to mój sposób zarobkowania a biorę zlecenia do domu. Zuza wdrapuje się często bez przyczyny na różne pólki. Nie sięga po nic tylko np. staje na górze i balansuje na krawędzi, bo to ją bawi. Torebki już jej się znudziły. Nudzi ją szybko w zasadzie każda rzecz poza książeczkami. Ale nie mam czasu wciąż z nią siedzieć i czytać. Zazwyczaj biorę ją wszędzie ze sobą. To jednak spowodowało kolejny problem czyli to, że w którymś moencie w ogóle nie chciała pozostać w żadnym pomieszczeniu sama. Natomiast jeżeli chodzi o zakazy. Ona prawie wszystko może. Robi bałagan, przemeblowuje wiele szafek, wyciąga buty i je przymierza rozlewa wodę, rozsypuje kaszki itp. Na dworzu ma prawo łazić po kałużach, brudzić się mokrym piachem, wejść w błoto. To jej czas. Wszystko poza niebezpieczeństwami typu wybieganie na ulicę. Niemniej z konieczności mamy dom tak a nie inaczej skonstruowany i wielu rzeczy po prostu nie może robić. Sporo kabli i kontaktów (w których na szczęście przestała grzebać). Może przenosić myszkę od komputera nawet przesuwać obraz w PC-ie., bawić sie telefonami (mój był już przez nią w naporawie) Raczej słyszę, że do zbyt wielu rzeczy ją dopuszczam. A jednak wciąż muszę jej mówić, że czegoś nie wolno. Niestety Zuza jakby specjalnie wynajduje te rzeczy, których nie wolno! I jeśli wie, że nie wolno, tym chętniej do nich wraca. wieszanie się na huśtawce czy balansowanie na poręczy jest dozwolone - zazwyczaj przy tym jesteśmy. Razem tańczymy, wciąż puszczamy tę samą płytę, którą uwielbia. Ale pozostaje dużo czasu na niedozwolone czynności :(
katka
2006-12-11
21:49:44
Email
A moze właśnie za duzo jej wolno i dlatego tak trudno jej zrozumieć ,że właśnie czegos nie wolno. Z dobrego serca radzilabym ci jednak nie pozwalać jej na balansowanie na poreczach i wieszanie sie na huśtawce-pomyśl ,że moze kiedys spróbowac tego jak was nie będzie w pobliżu.Zawsze walczylamz męzem,żeby nie pokazywał kubie czegos ,co było fajna zabawą,ale tylko do czasu.Np.zajefajnie jest kopać piłką w domu jak robi sie tp z tata,ale ciezko potem wytlumaczyc to dziecku,że ma nie robić tego ,jak mama jest z nim sama,zajeta obiadem a na szafce stoja szklanki,ktore mozna zbić-piłka jest ok ale na dworze.A co do komputerów,nie zmieściłaby sie wm gdzies komoda zamykana na komputer,cos ala ikea. To czego nie widac ,nie kusi.
katka
2006-12-11
21:55:45
Email
Przeczytałam jezcze raz twój post-młoda ma fajne dzieciństwo,beztroskie,ale wydaje mi sie,że granice muszą gdzieś być. Trudno takiemu brzdącowi wytlumaczyć,ajeszcze trudniej rządać wiedzy,gdzie znajduje sie ta granica,jeśli pozwala sie na wiele. Pozwalasz jej rozlewac wodę,ale jesli odwiedzisz kogos i bedzie sie zachwywac tak samo -ktos moze nie byc zadowolony. zawsze mozna zmienic znajomch,ale chybanie do końca to byłaby ich wina.
Goga66
2006-12-11
22:52:37
Email
Katka, to jest olbrzymi komputer z olbrzymim monitorem. Do niego mam naprawdę spore biurko. W żadnej komodzie by się nie zmieścił. Do tego oddzielna nagrywarka i urządzenia dołączane typu skanery itp. Przy drugim modem, telefon podpięty pod modem i drukarka. W obu przedłużacze USB. Tego się nie da schować, zwłaszcza, że często wszystkiego używamy. Co do pozwalania. Musiałabym jej na nic nie pozwalać. O to właśnie chodzi, że gdy Zuzi się czegoś zabrania, tym chętniej to robi. Taki ma charakter. Jak na razie balansuje po poręczach przy nas, bo to jest rodzaj popisu. Jeżeli jej zabronię zacznie to robić tylko pod moją nieobecność. Wodę rozlewa w kuchni nie jest to nagminne tylko czasem przypadkiem ale nie krzyczę, że źle zrobiła, bo to naogół z niewiedzy lub przypadkiem. Wie, że kaszki nie powinno się rozsypywać ale kiedy powiedziałam, że nie wolno zaczęłą biegać wciąż do torebek z kaszką. Teraz się znudziła, bo przestałąm reagować. Ona ma wrodzoną przekorę. W tym rzecz, że ciężko jest do niej dotrzeć, bo na ogół robi odwrotnie niż powinna :) Dziś zamiast klocków - do stawiania wieży użyła filiżanek, szklanej butelki i kilku innych mniej groźnych rzeczy. Dobrze, że nic się nie potłukło. I jak jej przetłumaczyć? Filiżanki zostały przez chwilę po obiedzie a butelkę wyciągnęła z torby z zakupami, których nie zdążyliśmy rozpakować. skąd ma wiedzieć, że tylko klocki służą do budowania wież? Znów musiałam mówić - zostaw, nie wolno. I jakbym chciała na wszystko reagować, to co chwilę musiałabym jej mówić - nie ruszaj, nie wolno. Czasem ręce opadają. A pójście do klocków nie załatwiło sprawy - z klocków nie chciała budować w tym momencie wieży tylko z filiżanek i już.
Goga66
2006-12-11
22:57:49
Email
To wszystko brzmi strasznie ale Zuza nie jest taka straszna. Dużo czasu spędza na "czytaniu" książeczek (najczęściej do tego chce niestety mojej obecności) i rysowaniu. Już nawet nie rysuje po podłodze - nauczyła się, że kartki służą do mazania. Ale czasem diabeł w nią wstępuje :) i wtedy trzeba by jej mówić co kilka sekund - zostaw, nie wolno, nie dotykaj, nie bierz, nie otwieraj :)
Goga66
2006-12-11
23:10:29
Email
Katka ale Ty masz już doświadczenie więc może masz jakiś sensowny sposób na taką przekorę? Pozdrawiam :)
pinkie
2006-12-12
08:49:58
Email
Tak sobie poczytałam i myślę, ze Zuzia to bardzo pomysłowe i twórcze dziecko ;) Wcale nie straszne. Wiem Goga, ze martwisz się o jej bezpieczeństwo i wychowanie, ale tak za kilkanaście lat będziesz sie śmiać i zachwycać wieżą z filiżanek. Może nie ograniczaj jej twórczosci. Przeciez sa gorsze problemy, np agresja dziecka. Wiadomo, ze komputer trzeba chronić, Zuzię tez przed upadkiem z fotela czy huśtawki. Ale takie przewinienia jak rozlewanie wody, czy rozsypywanie kaszki - to chyba normalne u takiego małego dziecka. Najważniejsze, że reagujesz - może kiedyś zrozumie, ze nie wolno. Ostatnio byłam w przychodni i dziewczynka ok 4letnia, choć postury 6-8 latki, podeszła do mnie i zaczęła mi grzebać w torebce. Jaka była reakcja matki? ŻADNA. Widziała to i nie powiedziała ani słowa. To się nazywa bezstresowe wychowanie. A ja oczywiście też cielę - zamiast powiedzieć jej, ze tak nie wolno - rozmawiałam z nią.
katka
2006-12-12
08:56:10
Email
Gdybym znała cudowny sposób na przekorne dzieci,to w domu miałabym dwa aniołki. Na wszysko potrzeba czasu,cierpliwości i wyczucia. I tego nam czesto brakuje.Taka super niania może cos podpowiedzieć,ale dziecka nie zmieni w ciągu kilku dni,a i do zmiany rodziców potrzeba wiecej czasu. Swiatła gasną i myśle ,że w wiekszości tych domów jest tak jak było.Ja teraz mam etap Maksymiliana z przedszkola-rozwydrzony ideał mojego syna.Wiem,że Kuba nie jest bez winy,ale czerpie wzorce z najlepszych.I co robić?wypisac z przedszkola?A tyle sie prosi,tlumaczy i niby jest ok,a za chwile diabel wcielony. Pocieszmy sie,że problemy z dziećmi bedziemy miały jeszcze jakies 40 lat-w końcu rodzicami jesteśmy przez całe życie.
Goga66
2006-12-12
10:34:29
Email
Cóż Pinkie - myślę, że nie ograniczam Zuzi. Tylko wtedy, kiedy jest to konieczne :) No wieża ze szklanej butelki przestała istnieć ze względu na możliwość pokaleczenia się przez moje pomysłowe dziecko:))) Katka jednak ma rację, że trzeba ograniczać tam, gdzie jest to konieczne w związku ze zwyczajem społecznym - czyli np. to, o czym piszesz - nie pozwalać grzebać w czyiś torebkach. Jednak strasznie trudno jest rozgraniczyć, gdzie jest właśnie ta granica, konieczna, by dziecko nauczyło się, że w życiu są konieczne ograniczenia. Co do pokazów gimnastycznych, to na razie mocno nadzorujemy. Na szczęście najniebezpieczniejsze ewolucje i wyginania się Zuzia robi chyba dla popisu i zobaczenia przestrachu w oczach rodziców więc w naszej obecności. Bardzo ją to bawi, kiedy mówimy uważaj,bo będzie bach bach. Wczoraj pozwoliłam jej się sparzyć żelazkiem. Chciała koniecznie dotknąć pomimo uwag, że gorące i uś (u nas określenie b. gorących rzeczy). Mimo tego próbowała. Pozwoliłam dotknąć paluszkiem i rozpłakała się. Myślicie, że to pomogło? Postanowiła sprawdzić drugą rączką i dopiero po tych dwóch doświadczeniach uznała, że żelazka nie należy dotykać :) Bąbli na szczęście nie ma jak to już było po próbie dotykania świeczki.
Goga66
2006-12-12
10:39:05
Email
Katka, niestety, z wiekiem coraz bardziej idolami naszych dzieci będą stawać się rówieśnicy. My już nie będziemy królować w ich głowach. Dlatego tak ważne są te pierwsze lata i wzór wyniesiony z domu. Bo to to, na czym z wiekiem będą się opierać dobierjąc sobie przyjaciół (mam nadzieję). Ale w przedszkolu to normalne, że chłopcy widzą ideał w tym najpsotniejszym, bo reprezentuje wszystko to, czego dotychczas nie wolno było :) Życzę dużo cierpliwości :)))
Kajka
2006-12-12
16:17:42
Email
dorobilam sie ksiazki super niani:) ale te co ona stosuje metody sa od 2 lat bardziej... ale to nic moze zapobiegne wiekszosci sytulacji dzieki temu ;)
Magdalenka
2006-12-12
17:53:16
Email
dziewczyny, czytam te posty i tak sobie mysle - nie za duzo teorii w wychowaniu naszych dzieci? dziecko musi miec zakazy, nie wolno mu robic wzystkiego i basta. fakt, ze czegos nie wolno dziecku zrobic wcale nie znaczy ze jest mniej szczesliwe, czasem wrecz przeciwnie. uwazam tez, ze nalezy te zakazy egzekwowac zdecydowanie i stanowczo, za pomoca takich srodkow ktore daja efekt. dla niektorych dzieci to jest krzyk, poodniesiony glos, a innym wystarczy pogrozenie palcem i odwrocenie uwagi. po prostu dobieramy srodki do charakteru. stosujmy to, co dziala. tylko nam sie wydaje ze dzieci nie rozumieja. one rozumieja doskonale i badaja na ile sobie moga pozwolic. jezeli zas chodzi o anielska nature dziecka, nie wszyscy tak uwazaja. taki np. tomasz z akwinu (nie pamietam, ale to chyba on) uwazal ze dziecko wcale nie jest istota na wskros dobra, ze jest egoistyczne, targaja nim tylko insttynkty itd itp. do dobroci mu w kazdym badz razie daleko. trzeba sobie uzmyslowic - wychowanie to ciezka praca i codzienna walka z malymi szatanami. moja julka, uwilabiajaca szarpac za wlosy potrafi zmylic przeciwnika podchodzac blisko i udajac ze sie czyms bawi by za chwile z piskiem rzucic sie na ofiare i szarpac za leb. ale rozumie ze nie wolno i przynajmniej zaczela puszczac kiedy wolam ze nie wolno i zeby puscila. nie roztkliwiajmy sie nadmiernie, trzeba przyjac do wiadomosci ze dzieci sa czasem nieznosne, irytujace i opadaja nam rece i ponosi nas. to wcale nie znaczy ze je mniej kochamy jezeli im czegos zakazujemy. jedynym pocieszeniem jest chyba ze za jakis czas, za te wszystkie nasze trudy one tez beda tak walczyc ze swoimi dziecmi. i dobrze im tak! nie wiem jak to sie dzieje, ale moj tato potrafil nas wszystkie utrzymac w ryzach. niegdy nie podniosl reki na zadna z moich siostr, nie krzyczal, ale wystarczylo ze spojrzal i "wszystko bylo jasne". kocham moja corke nad zycie i dlatego tez bym tak chciala umiec. od 2 dni julak zaczyna sie rzucac na ziemie jak czegos chce a ja nie pozwalam. podnosze ja wtedy pod pachy taka wierzgajaca i mowie "nie wolno, no no, przestan". trzymam przez chwile. na razie dziala i oby tak bylo jak najdluzej. trzymajcie kciuki! pozdrawiam was siostry we wspolnej walce ;-)))
Julia
2006-12-12
19:33:35
Email
Śledzę tą dyskusję, bardzo ciekawa i muszę przyznać, że zgadzam się całkowicie z opinią Magdalenki. Rzeczywiście chyba teraz jest wszędzie za dużo teoretyzowania, a tymczasem każde dziecko jest inne i nie ma jednej dobrej recepty na wychowanie bez porażek. Każdy rodzic popełni błędy, choćby nie wiem jak analizował każdą sytuację, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć w 100% jaki skutek u naszego dziecka wywoła w przyszłości dana metoda. Możemy jedynie przypuszczać, obserwując reakcje dziecka na nasze zachowanie. Dlatego myślę, że nie należy się tak wszystkim przejmować, trzeba trochę luzu, dystansu, pozwolenia sobie na błędy, oczywiście nie popełniane świadomie, lecz takie, które każdemu się zdarzają jakby niechcący, po drodze. Co do reakcji na zachowanie dziecka, też myślę, że zawsze trzeba reagować. Najgorszy jest brak reakcji, bo dziecko nie ma się do czego odnieść. Mam w rodzinie taki przykład, dzieci np. biją dziadka, rozrzucają cukierki po podłodze i rozdeptują się, niszczą zabawki, a mama stoi obok i zero reakcji. Normalnie włosy mi się jeżą na głowie. Mój Bartek też ma swoje humory, ale raczej słucha kiedy się mu powie nie wolno i nie upiera się przy swoim. Moim zdaniem trzeba dziecku od samego początku dać odczuć, że w pewnych sytuacjach rodzice decydują i koniec, choćby nie wiem, co się działo. No i konsekwencja oczywiście. Mi zdarza się podnieść głos na Bartka, a nawet dać mu klapsa, kiedy np. rusza po raz któryś coś, czego zabroniłam, albo np. mnie szczypie i się dobrze bawi przy tym, albo zdarzało mu się ze złośliwym uśmiechem robić coś, czego wyraźnie mu zabroniłam. Może trzymam moje dziecko krótko, pewnie wiele z Was tak pomyśli, bo zdarza mi się dać mu klapsa czy nakrzyczeć. Ale na niego to działa, poza tym staram się mu też okazywać dużo czułości i poświęcam mu sporo czasu, wiem że jest do mnie przywiązany i nie uważam, że czuje się niekochany przez to, że czasem oberwie za niegrzeczne zachowanie. I widzę, że czuje przede mną respekt. Natomiast przy mężu, który jest mniej stanowczy, Bartek pozwala sobie na więcej i czasem go wcale nie słucha. Ja powtarzam metody moich rodziców, stanowczych i konsekwentnych, ale mądrych i kochających. Mam do nich bardzo duży szacunek, chociaż też popełniali błędy, ale to inny temat. Mimo to uważam, że dobrze mnie wychowali. A też dostałam parę razy po tyłku, kiedy coś na serio przeskrobałam. A jeśli chodzi o konkretne sytuacje z Bartkiem, zawsze najpierw mu tłumaczę, proszę, a jak to nie działa, wtedy interweniuję stanowczo. Jeśli to nie pomaga, wtedy czasem jest klaps. Zwykle podniesiony głos wystarczy. Jak np. nie chce posprzątać zabawek przed kolacją, wyłączam wieczorynkę i mówię, że jak chce oglądać, musi posprzątać. Porządek jest w 5 min. A w sklepie jeszcze się nie zdarzyło, żeby się rzucał na podłogę, ale parę razy płakał i bardzo marudził, że coś chce, nie reagując na moje tłumaczenia, że nie, bo ma już pełno np. autek w domu. Wtedy po prostu biorę go za rękę i stanowczo odciągam od zabawki czy czegoś innego. Trochę popłacze, ale po chwili przestaje, bo wie, że i tak nic nie wskóra. Podobnie jak Kamila nie wyobrażam sobie, że nie mogłabym czegoś w domu zrobić, bo dziecko się nie zgadza, albo np że biegam za dzieckiem z jedzeniem. Dziecko musi wiedzieć, że są pewne zasady, których się przestrzega, a także, że rodzice też maja swoje sprawy i chcą mieć czas dla siebie i musi się nauczyć to uszanować. I ja takich rzeczy nie tłumaczę, tylko po prostu Bartek się tego uczy w praktyce. Jest czas dla niego, ale chcę też mieć czas dla siebie. Uważam, że rodzice, którzy wszystko podporządkowują dzieciom, nadmiernie się nad nimi rozczulają, uczą je egoizmu i braku szacunku dla odrębności innych. Acha co do skakania po meblach, włażenia na półki itp, Goga fakt, że pewnie Zuza ma trudny charakterek, i dlatego nie chcę się tu wymądrzać czy krytykować. Ty sama musisz jakieś metody wypracować, dlatego że każde dziecko jest inne a Ty swoje znasz najlepiej. Dojdziesz do tego na pewno metodą prób i błędów. Albo może nigdy tego nie zmienisz i Zuza będzie taka ryzykantka, może to jest wpisane w jej osobowość. Napiszę Ci tylko, że mi Bartek nigdy nie wyszdł na jakąkolwiek półkę czy stół, a jakby spróbował, na pewno zareagowałabym podniesionym głosem, bezwzględnie zdjęłabym go stamtąd, a jakby znowu wyszedł, dostałby po prostu po pupie. Za to czasem staje na tapczanie, a mi się bardzo nie podoba jak dzieci łażą i skaczą po meblach, może mam uraz, bo właśnie dzieci szwagierki potrafią chodzić nad głową po oparciu tapczana i ona nie reaguje. Wtedy tłumaczę Bartkowi, że na tapczanie się siedzi a nie stoi i żeby usiadł, jak nie skutkuje, po prostu sadzam go i koniec. Może po prostu powinnaś bezwględnie ściągać Zuzę z mebli i stanowczym głosem mówić, że nie wolno. Może źle robisz, że się temu przyglądasz? Wiem, że pewnie będziesz musiała ją ściągać z 1000 razy, ale ja właśnie jestem za takim sposobem. Zawsze reagować, jeśli uważamy, że dziecko robi coś, na co się nie zgadza. A klapsem po łapach wg mnie nie powinnaś się przejmować. Gdyby mi Bartek tak robił to na pewno by dostał po pupie. Na Bartka też działa, jak mówię, że się pogniewam na niego, albo mówię "oj, chyba dzisiaj dobranocki nie będzie", wtedy od razu przestaje, bo lubi wieczorne bajki. Może powinnaś zacząć tak karać Zuzę, odmawiając jej czegoś, co bardzo lubi, jeśli nie chce Cię posłuchać. Nie wiem, źle się tak radzi, bo ja Twojej córki wcale nie znam. No to tyle. Temat rzeka :o) I tak pewnie nie wszystko napisałam.
Goga66
2006-12-12
21:03:07
Email
No więc to nie jest tak, że nie reaguję. Z półek i biurek jest ściągana i ma tłumaczone podniesionym głosem, że nie wolno. Problemem są oparcia fotela i huśtawka, bo mam wrażenie, że Zuza lubi właśnie adrenalinę (jakoś to umiem zrozumieć - sama taka bywam do dziś :) A ponieważ w odróżnieniu od włażenia na biurka,to balansowanie ma charaktewr popisu gimnastycznego więc na razie to obserwujemy i oczywiście ją starannie asekurujemy. Ja osobiście chciałabym uniknąć bardzo surowego wychowywania, bo sama byłam surowo chowana chociaż bez bicia (kilka razy klapsa dostałam) i do dziś dzieciństwo kojarzy mi się ze zniewoleniem, ograniczaniem mojej osobowości. Nie lubię swojego dzieciństwa, mimo pełnej i dość zgodnej rodziny i mamy b. długo w domu. Całe życie czekałam na dorosłość, kiedy wreszcie sama za siebie o wszystkim zdecyduję. I myślę, że Zuza ma przekorny charakter po mnie ale i po moim mężu. I chciałabym żeby nie czuła się aż tak ograniczana, co nie znaczy, że zamierzam ją chować bez ograniczeń. Chcę tylko to jakoś wypośrodkować
MoNiSiA
2006-12-12
21:59:45
Email
Jeśli chodzi o kary dla dzieci, to przypomniała mi się koleżanka z podstawówki, która dostawała kary za nie zjedzenie drugiego śniadania w szkole. Kara trwała tydzień czasu i polegała na nie wychodzeniu z domu. Totalny absurd!!! Dziecko musi się dotleniać. Świetna kara to zakaz oglądania telewizji. Ale ważna sprawa. Rodzice często mówią: "Dziś (np. jest godzina 10) wieczorynki nie oglądniesz, bo byłeś niegrzeczny." Mała poprawka! Dzieci bardzo często nie mają pojęcia o czasie. Dla nich najważniejsze jest tu i teraz. Potem przeważnie przepraszają, albo rodzice zapominają i konsekwentność pryska. Jeśli chodzi zaś o wychowanie, to powiem Wam, że bez względu, czy będziecie krótko trzymać, czy pozwalać na dużą swobodę, to w większości będzie zależało od charakteru dziecka na jakiego człowieka wyrośnie. Dla mnie najważniejsze są zasady, oraz ustalenie granicy, których będę się trzymała. Uwierzcie mi, że miałam i koleżanki, które miały masę swobody i koleżanki trzymane baaardzo krótko przez rodziców i nie ma na to reguły. Ja miałam mnóstwo swobody, ale tyle samo ile mój brat. I mieliśmy zupełnie inny pogląd na świat, inne pragnienia i cele. Ja zupełnie inne priorytety mam i miałam już wcześniej. Naprawdę wychowanie swoją drogą, ale reszta zależy od charakteru. Bo są i takie przypadki, gdzie dzieci z patologii w życiu dorosłym stają się ludźmi interesu, sukcesu i powodzenia.
MoNiSiA
2006-12-12
22:12:20
Email
A co do klapsów - zauważcie, że kiedyś się nie pierniczyli (za przeproszeniem) rodzice i jak dziecko coś przeskrobało, to dostawało lanie. Choć nie było to za moich czasów, to słyszałam takie zdania m.in. od swojej babci. Zresztą wydaje mi się, że Polska dąży do bezstresowego wychowania. Czy do pomyślenia było w tamtych czasach żeby taki gnój powiedział do nauczyciela : "goń się", albo "obciągnij mi"!? Wiele razy słyszałam podobne epitety. Wtedy taki osioł by sobie w kozie posiedział, ale najpierw pasem by mu tyłek pogłaskali! Teraz to nie do pomyślenia, bo zaraz by o molestowanie nauczyciela oskarżyli. Eh... szkoda pisać.
Julia
2006-12-13
09:09:14
Email
No właśnie dziewczyny, macie pełną rację. Wszystko zależy od charakteru i na każde dziecko inne metody działają, dlatego napisałam wcześniej, że nie ma złotego środka. Goga widzisz, ja znowu też byłam raczej krótko trzymana przez rodziców, ale w granicach zdrowego rozsądku, po prostu były jasne granice, nieprzekraczalne choćby nie wiem co. Bita nie byłam, tylko czasem dostałam klapsa za złe zachowanie, teraz moim zdaniem zasłużonego i uważam swoje dzieciństwo za bardzo szczęśliwe. Po prostu mamy inny charakter. A skoro widzisz, że Zuzia ma podobny do Twojego, możesz tak ją wychowywać i takie metody stosować, jakie uznasz za dobre i ona będzie szczęśliwa. Możesz wyeliminować to, co Tobie w dzieciństwie przeszkadzało. Ja np. nigdy nie zmuszam Bartka do jedzenia, jak nie chce, bo mnie mama zmuszała, tzn np. nie mogłam odejść od stołu, dopóki nie zjem. Nie cierpiałam kapusty ze skwarkami, po prostu miałam odruch wymiotny jak tylko wzięłam to do ust i pamiętam męczarnie i płacz, jak musiałam siedzieć godzinę przy stole. W końcu nie zjadłam. Nie chcę czegoś takiego robić Bartkowi, bo to już jest przesada wg mnie, z drugiej strony nie wygląda to tak, że jak nie zje, to za godzinkę mu odgrzewam i skaczę koło niego, żeby wreszcie zjadł. Jak nie chce np. obiadu, nie dostaje nic do podwieczorku, nie ma też mowy o słodyczach. Mogę sobie na to pozwolić, bo Bartek ogólnie ładnie je i waży ok, gdyby był niejadkiem, to może poszukałabym innej metody. A co do klapsów, zgadzam się z Monisią. Teraz widzę ze rodzice często za bardzo ulegają dzieciom, skaczą koło nich i za bardzo dają im decydować o rzeczach, których małe dziecko tak naprawdę nie rozumie i nie jest w stanie podjąć przemyślanej decyzji.
MoNiSiA
2006-12-13
09:46:48
Email
100% zgadzam się Julia z Tobą. Właśnie w tym rzecz, aby poznać swoje dziecko, jego zachowanie i wtedy dopasować idealną karę. Ja uwielbiam nagradzać Julię. Ona zresztą też ubóstwia być chwalona. Przeważnie to pomaga w naszym przypadku, aby nie stosować kar. Ale czasem i mnie ponoszą nerwy. To normalne. Klapsy też Julka dostawała. Ale to tylko w momencie naprawdę ekstramalnych wyczynów z jej strony, np. kiedy dotykała kontaktów i poraz setnego zakazu słownego robiła wciąż to samo. A wiem, że to było poprostu niebezpieczne. Albo kiedy trzaskała z całej siły nową szafką w której była szybka, to porostu święty by nie wytrzymał. Kilka dni przetrwałam na samej mowie : "nie wolno, nie rób, szybka się może zbić." Robiła to do tego z ogromną premedytacją, śmiała się przy tym. Nerwy puściły i był klaps. I co? Jak ręką odjął. Raz na jakiś czas otwiera szafkę, ale robi to z ogromną delikatnością. Czasem kiedy przegina odsuwam się od niej i mówię jej, że nie będę z nią teraz rozmawiała, bo źle się zachowuje. I skutkuje. Przestała już bić z czego bardzo się cieszę. Myślę, że w dobrych odpowiednich momentach klaps jest wskazany. Ale nie mówię tu o biciu bez podstaw, czy lanie kablem. Ja też czasem dostałam klapsy i nie powtarzałam błędów. Jeśli chodzi o zmuszanie do jedzenia, to moja mama ponieważ sama tego doświadczyła nie chciała popełniać błędów swojej mamy i chwała jej za to, bo byłam strasznym niejadkiem. Uwielbiałam słodycze i jeśli nie zjadłam dajmy na to obiadu, to nie mogłam ich zjeść potem. Przeważnie to skutkowało. Mam kuzynkę, która była właśnie tak zmuszana i uwielbiała przyjeżdżać do nas na wakacje. :-) Moja mama nigdy jej nie zmuszała, a jadła więcej niż u siebie w domu. Fakt, może to zmiana miejsca i powietrza na wiejskie była również tego przyczyną. Tak, czy inaczej ja nie chcę zmuszać Julki. Dziecko najlepiej reguluje sobie apetyt. Czasem wystarczy pomóc robiąc np. jakieś śmieszne kanapki-myszki, czy samolociki. Pozdrawiam.
katka
2006-12-13
12:03:35
Email
A ja wczoraj wpowadziłam tablicę plusy i minusy-jak sie zbierze 10 ,o będzie nagroa lub kara. kuba sam wybral,co ma byc nagroda a co kara. Opowiem akie bedą efekty. I nigdy nie zmuszajcie do jedzenia-tak bylo z Kuba i codoiero teraz powoli przekonuje sie do jedzena.Mówie mu spróbuj,bo może okaże sie ,że coś nowego bedzie ci smakowało i bardzo często koazuje się,że jest tak jak mówiłam. Ale czeka nas jeszcze dluga droga. A Aga wcina sama jak dzika i np.wczoraj ukradla salami z kanaoki Kuby i po prostu ja zjadła.
MoNiSiA
2006-12-13
12:43:48
Email
Hehehe. To dobrze, że Mała ma apetyt. Czekam na wieści dotyczące tych kar i nagród z plusami i minusami. Pozdrówki.
Joanna26
2007-03-05
09:43:09
Email
Przeczytalam z wypiekami Wasza dyskusje.Julia - bardzo mi sie podoba Twoje podejscie do sprawy.Milosc i zdecydowanie.I bardzo mi sie podoab,ze nie zmuszasz swojego synka do jedzenia.Chcialabym umiec wychowac tak swoje dziecko jak moja mama wychowywala mnie.Wyrazne granice,ale i elastycznosc,gdy trzeba.A propos grzebania w torebkach - torabka mamy to bylo sacrum,a czyjas?Matko boska!
Joanna26
2007-03-05
09:44:10
Email
Dziewczyny,napiszcie,co tam u Waszych Pociech,jak sie macie? Pozdrawiam serdecznie!:)Joanna, 37tc:)
Kamila
2007-03-06
10:21:25
Email
A ja polecam program I TY MOŻESZ MIEĆ SUPER DZIECKO :) oczywiście gości w nim Dorota Zawadzka :)
aska
2007-03-06
10:42:55
Email
zgadzam się z opiniami, ze bardzo dużo zalezy od charakteru na jakiego człowieka dziecko wyrośnie. Przytoczę jakiś czas temu przeczytaną treść (nie wiem, czy już kiedyś tego tu nie pisałam, ale to nic, przypomnę)

Dwóch synów narkoma. Jeden z nich zostaje równiez narkomanem natomiast drugi z nich nigdy by o tym nie pomyślał. pierwszego z nich zapytano
- dlaczego jesteś narkomanem?
jego odpowiedź
- a czego się spodziewałeś? przecież mój ojciec nim był
Drugiemu zadano pytanie
- dlaczego nie jesteś narkomanem?
na co odpowiedział w ten sam sposób co pierwszy
- a czego się spodziewałeś? przeciez mój ojciec nim był

oboje wychowani w tym samym domu,przez tego samego ojca, w tych samych warunkach a jednak każdy z nich obrał inną drogę do czego skłoniły ich te same powody
Goga66
2007-03-06
15:47:05
Email
Mam wykłady z antropologii z facetem, który też jest psychologiem i ma jeszcze jeden pokrewny fakultet - czyli 3 w jednym :) I on twierdzi, że dziecko - jeżeli chodzi o emocje to 2 pierwsze lata są najważniejsze. Do 6 roku życia natomiast kształtujemy taki główny kościec psychiczny. I to koniec wpływu rodziców. Potem dziecko się zmienia pod wpływem otoczenia i społeczności, w której dorasta. Więc dalej to to, co wpoiliśmy we wczesnym dziecięctwie plus łut szczęścia kształtują nasze dziecko. No i geny. Jeżeli ma silną psychikę i poczucie własnej wartości, to nie ulegnie łatwo wpływom. Jeżeli nie, to ważne pewnie jest nadzorowanie z kim poprzestaje, bo taki się staje. Na pewno nie bez znaczenia jest wsparcie ze strony rodziny. Ale kształtowanie z naszej strony jest zakończone.
Goga66
2007-03-12
11:00:47
Email
Ostatnio przeczytałam chyba we WPROST najnowsze teorie kształtowania się dziecka. Okazuje się, że rodzina niewiele znaczy - liczą się geny i odpowiednia grupa rówieśnicza. Badano rozdzielone bliźnięta jednojajowe i dzieci adoptowane w niemowlęctwie. Te adoptowane różniły się od adopcyjnej rodziny i dziedziczyły i to dobre i złe po biologicznych rodzicach mimo wychowania przez odmienną rodzinę. Bliźnięta miały podobny sposób bycia i upodobania pomimo przebywania w odmiennych domach. To, co je najbardziej różnicowało to inny typ grupy rówieśniczeji.
venuss
2007-04-04
08:26:40
Email
Goga pierwszy raz sie z Toba nie zgadzam. Kręgosłup psychiczny byc może tak krótko się kształtuje, ale to nie jest koniec wpływu rodzica! Ja zmieniłam postepowanie pod wpływem pani psycholog (dziecięcej) kiedy dziecko było w 2 klasie szkoly podstawowej, dalo wychowac się na nowo, skonczyły sie problemy, dziecko uczy sie przez cale zycie, i aż do dorosłsci mamy wpływ na ksztaltowanie jego charakteru i psychiki, mogę dac na to bardzo wiele przykładów. Pozdrawiam Cię gorąco! Rada dla wszystkich mam: zamiast superniani polecam psychologa dziecięcego, nawet tyklko profilaktycznie, czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele możemy zmienić zeby pomóc naszemu dziecku dobrze sie rozwijac! (by było "grzeczne")
Goga66
2007-04-04
09:26:27
Email
Venuss- możesz się ze mną nie zgadzać, bo sama nie wiem, czy się z tym zgadzam. Mam nadzieję, że rodzic może wpływać i później na dziecko i z pewnością w jakimś zakresie tak. ale faktem jest, ze od czasu szkoły bardziej liczy się środowisko szkolne i rówieśnicze, do ktorego zaliczają się i ulubieni nauczyciele. A przytaczam różne badania - część jest sprzecznych :) Pozdrawiam :)
Goga66
2007-04-04
09:29:38
Email
To Ty niezłym diabełkiem musiałaś być w dzieciństwie :) A teraz miła, kulturalna osoba - ja też uważam, że czasem trzeba zwrócić się o pomoc do psychologa, w swojej, czy dziecka sprawie, kiedy wychowanie, czy zycie ucieka nam spod kontroli
Strona 4 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum