szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Dziecko (wychowanie, zabawy, rozwój, dieta, przedszkola, itp)
temat - SUPER NIANIA- co o tym sadzicie?


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 3 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, następna
Napisano: Treść:
Kajka
2006-12-04
Email
Co sadzicie o metodach super niani z TVN? ja uwazam wiekszasc za pomocne, al epowiem wam w tajemnicy ze niektorzy rodzice przesadzaj z dziecmi...hmm ale pozyjemy zobaczymy obym ja nie miala takich problemow... ale nie powinnam i znajac tajemnicze sposoby super niani powinnam sobie poradzic. Zamierzam kupic ksiazke napisana przez super nianie
femag
2006-12-08
12:27:49
Email
Myślę że roczne dziecko nie zrozumie kary, należy dużo mu tłumaczyć. Moja roczna córa czasami tak jak Filip Kajki złapie jakiś przedmiot i nie da sobie go odebrać, a po zabraniu jest straszny płacz. Ale zauważyłam że jeśli odbieram jej niedozwoloną rzecz miłym głosem tłumacząc do czego służy i że tej rzeczy nie wolno brać a w zamian daję coś nowego ale dozwolonego to ona nie płacze i grzecznie oddaje. Tyko cierpliwość może nas uratować, tylko gdzie można ją kupić??:), jak czasami się kończy.
MoNiSiA
2006-12-08
12:32:58
Email
Femag nie zgodzę się z Tobą do końca. Owszem dzieci są niegrzeczne, czasem to mało powiedziane. Ale Gosia świetnie napisała, że często rodzice popełniają błędy nieświadomie sądząc, że np. ich dziecko jest za małe na karę, albo, że wyrośnie z bicia, itd. KAŻDY Z NAS POPEŁNIA BŁĘDY. Ja już zaczynam widzieć tego efekty. Julka dotychczas oglądała z nami SN w niedzielę. I co? Po tej emisji zmieniła się niedopoznania!!!! Już mam dość powtarzania jej, że nie wolno bić, rzucać zabawek, trzaskać z całej siły drzwiami od szafki. Zaczyna się okropna robić. Powiedziałam sobie, że tak być nie może. Skończyło się oglądanie telewizji. Bez względu, czy tylko oglądała bajeczki. W życiu nie obejrzy już ze mną SN. Migotka, dziękuję za ten wpis. Wiele mi uświadomił. Pozdrawiam i ponownie pytam, czy ktoś wie od kiedy można stosować u dziecka karę?
MoNiSiA
2006-12-08
12:41:39
Email
No też myślę, że cierpliwość najlepszym lekiem na całe zło, ale mnie tego leku już zaczyna brakować. Chętnie bym go gdzieś kupiła. ;-) A mówiąc poważnie, moje dziecko było naprawdę grzeczne, ale przeraża mnie w jaki sposób pokazuje swoją bezradność, gdy czegoś nie otrzyma. Wcale jej nie rozpieszczam. Nie dostaje wszystkiego czego chce. Ale byłam z nią w supermarkecie przed Mikołajem i co? Zrobiła mi takiego wstydu, że myślałam, że się pod ziemię zapadnę! Dodam, że wcześniej chodziła ze mną do sklepów, ale tego ów dnia była CAŁA masa dostępnych zabawek, to na pewno było przyczyną, bo nie rozumiała, że to sklep i że za to trzeba zapłacić.Niemniej jednak jest mi bardzo przykro. Rzucała się na ziemię, uderzała głową o nią i wrzeszczała w niebogłosy. Próbowałam to lekceważyć. Ehhh... Objawy takie same jak u tych dzieciaków przed czarodziejską zmianą.
Magdalenka
2006-12-08
14:13:02
Email
monika, ja mysle ze roczne dziecko nie zrozumiue kary w taki sposob jak nawet dwuletnie. po krzykach w sklepie chyba najlepeij wyjsc ze sklepu i juz. jezeli chodzi o "chcenie" czegos i domaganie sie tego krzykiem to kluczem jest konsekwencja. nalezy zabrac i juz, ewentualnie dac cos w zamian i wytlumaczyc ze nie wolno. ja tak robie i widze ze julka rozumie ze pewnych rzeczy nie wolno. juz zanim siegnie po nie, to pokazuje paluszkiem i kreci glowa ze nie wolno. czyli nawet roczniak jest w stnie rozumiec zakaz. kary typu stawianie do kata "do odosobnienia" to chyba zbyt wczesnie na tak male dziecko. ja tak robie i na razie jest ok. jak bedzie dalej, zobaczymy.
aneta76
2006-12-08
15:10:29
Email
czesc dziewczyny ja jestem czytelniczka forum od niedawna mam 2 letnią córkę i podobne jak wy problemy.SN jest ok tylko równiez nie mogę jej oglądać przy dziecku bo powtarza wszystkie złe zachowania dzieci.Co do metod SN sa ok tylko czy większosc ludzi tak uważa? ostatnio miałam taki przypadek w supermarkecie: kupiłam małej lizaka bo czasem to robie w sklepie to taki rodzaj nagrody za jej cierpliwosc przy moich zakupach.Niestety po chwili zobaczyła przy kasach lizaka 10 razy większego i oczywiscie go chciała. Ja oczywiscie jej nie kupiłam. Skończyło się na ataku histerii, z rzucaniem się na podłogę, krzykiem itp.Zaznaczę, że stałam juz w kolejce do kasy.stałam i udawałam , że nie moje dziecko, oczywiscie wszyscy sie na nas gapili jak na zjawisko. W pewnym momencie jakas starsza pani podeszła i oburzonym tonem zwróciła mi uwagę żebym wreszcie uspokoiła to biedne dziecko bo mu sie jeszcze cos stanie od tego płaczu. I CO WY NA TO? JAK TU WYCHOWYWAC DZIECI?
femag
2006-12-08
15:57:53
Email
Uważam że niereagowanie na histeryczny płacz dziecka to zła metoda, tym bardziej że ona ma dwa lata i rozumie już wszystko co się jej mówi. Nie wiem w jaki sposób odmówiłaś jej kupienia drugiego lizaka. Myślę że nie wpadła by w histeryczny płacz gdybyś jej powiedziała:"Już dostałaś dziś jednego lizaka więc nie mogę kupić ci drugiego , a jak przyjedziemy tu znów na zakupy to kupimy wtedy tego dużego lizaka". Może zrozumiałaby od razu albo by zadawała jeszcze jakieś pytania, ale może by nie płakała. Z dziećmi trzeba dużo rozmawiać i tłumaczyć, słowo "nie" bez tłumaczenia działa na nie jak płachta na byka, więc dla własnego i dziecka dobra należy odpowiednio odpowiedzieć na zadane przez dziecko pytanie, aby nie wywołać histerycznego płaczu.
Goga66
2006-12-08
17:53:17
Email
Ja z kolei uważam, że dziecko nie rozumie, że następnym razem dostanie dużego lizaka. Dziecko dwuletnie nie rozumie jeszcze pojęcia czasu.Dla niego następny raz to nie oznacza nic - pustkę. I nie zgadzam się, że tłumaczenia coś dają. Aczkolwiek trzeba tłumaczyć, bo w którymś momencie pojmą znaczeie słów. Wiele zależy też od temperamentu dziecka. Ja z Bratem nie tknęliśmy żadnej rzeczy, przy której mama mówiła nie wolno. Wystarczyło, że góra dwukrotnie zakazała brania czegoś do ręki. Zuzia jest diametralnie inna. Na razie dla Zuzi 1,5 roczku w wieku Julki Monisi nic nie oznacza tłumaczenie dlaczego czegoś nie może zrobić. Bez względu na moją cierpliwość i kolejne tłumaczenia, że np. nie wolno wyrywać kieszeni cd z komputera dopiero po potężnym nakrzyczeniu (czego nie uważam za dobre) zrozumiała. Ale było to za kolejnym razem i kieszeń jest nieodwracalnie uszkodzona. Jest to macintosh i nie jest to sprawa zakupienia tego łatwo w sklepie. A i tak po tym przyłapałam ją jeszcze dwukrotnie na próbach włamania. Tyle, że tym razem gdy zobaczyła moją minę - odeszła. Tak jest zresztą z wieloma rzeczami. I nie jest tak, że ja zakazuję jej tym samym tonem, którym posługuję sie przy innych rzeczach. Podnoszę ton. Ale ona robi minę łobuza i próbuje mojej cierpliwości.
Co do kar... Monisia - myślę, że niestety na razie cierpliwość, cierpliwość. Wchodzą już w okres buntu dwulatka. KONSEKWENCJA i w miarę spokój może nas uratować :)))) Dziś Zuza zgoniona kilkakrotnie z trawnika, którym podążała na ulicę pełną samochodów i bardzo ruchliwą została w końcu sprowadzona gwałtowniej i za kołnierz. Efekt? Moje dziecko padło na kolana na mokry chodnik i zaczęło drzeć się. Okazałam spokój - poszlam trochę do przodu i zawołałam ją spokojnym głosem jakby nic się nie działo. Tym razem pomogło. Mój mąż, kiedy Zuzia robi coś złego i nie reaguje, kiedy jej się zabrania, podnosi ją w milczeniu za ramiona (nóżki zwisają więc nic nie może zrobić) i trzyma ją w ciszy jakiś czas patrząc jej prosto w twarz ze zmarszczonymi brwiami - pomaga to czasem. Odosabnianie tak małego dziecka, jak to robi niania jest chyba zbyt wczesne, bo maluch wpada w panikę, że zostaje opuszczony. Taki maluch chyba nie rozumie słowa kara i przeprosiny. Zuza spryciara jednak na swój sposób potrafi przeprosić jak już widzi, że bardzo przegięła. Przytula buzię do mojej. Ale wcześniej przegina do bólu
aneta76
2006-12-09
20:02:11
Email
oczywiscie ze przeprowadziłam z nią od razu powazną rozmowę na temat duzego lizaka , ale w jej przypadku jak sie na cos uprze to koniec. Ona chce i tyle, jezeli czegos nie dostanie to konczy sie histerią. Nie udawałam ze jej nie widze rozmawialam , tłumaczyłam i tak jest zawsze. Ale jesli nie skutkuje to co wtedy? SN radzi przeczekac wiec czekam az sie wypłacze. Nie jestem do tego w 100% przekonana , ale widze ze skutkuje. Szkoda mi jej jak tak wyje , ale sama widze , ze nie ma na nią innego sposobu.A co wy na to dziewczyny?
pinkie
2006-12-10
17:48:30
Email
Oczywiście to nie jest sposób do wykonania w supermarkecie, ale pamiętam, ze Tracy w sytuacji histerii takiego maluszka, kucała, kazała siadać maluchom na swoich kolanach i trzymałą mocno w bezruchu aż sie uspokoją. Dziecko wtedy nie czuje się opuszczone i uczy się opanowywać złość. Siedzenie w bezruchu jest też dla niego karą.
Kamila
2006-12-11
12:58:13
Email
Oglądam SUPER NIANIĘ i uważam, że ten program jest jak najbardziej ok. Niektóre sytuacje... są poprostu śmieszne! Naprawdę, dziewczyny, sory, ale nie wyobrażam sobie, żeby moje 3,5 letnie dziecko spało w niemowlęcym łóżeczku, jadło zmiksowane jedzenie, albo żebym nie mogła spokojnie zrobić siusiu, bo dziecię krzyczy w niebogłosy... Któraś z Was napisała, że problemem w tym programie nie są dzieci, tylko ich rodzice i ja się z tym zgadzam. Dzieci nie rodzą się złe. Biorą przykład z rodziców. Skoro mama wciąż pokazuje, że dziecku wszystko wolno, to ono myśli, że tak jest ok. Nie wyobrażam sobie, żeby nie zjeść przy stole z Kinią śniadania, obiadu czy kolacji. To nasz codzienny rytuał. Goga, piszesz, że dzieci oglądające zbyt dużo tv, wyrastają na agresywne.. oczywiście zgadzam się tym. Ale czy nie uważasz, że gdy piszesz, że mocno pociągnęłaś swoją Zuzię na kurtkę, żeby nie wyleciała na ulicę lub dajesz jej po łapkach za oberwanie szuflady od kompa to jest to ok? Później mała Zuzia, też może tak zareagować w stosunku do drugiego dziecka. Będzie myślała, że to ok, bo przecież tak robi mama, a mama wie co robi. Nie chcę wywołać kłótni, ale myślę, że okazywanie złości takim maluchom nic nie da. A kara u 2. letniego dziecka nie pomoże? Dziecko nie rozumie? Otóż rozumie. Bardzo wiele. To dlaczego jak coś zbroi to przylatuje ze spuszczoną główką? Oczywiście niektóre zachowania biorą się nie wiadomo skąd.. tak jak u mojej Kini, przez pewien okres biła mnie po twarzy. Kiedyś rozmawiałyśmy na ten temat na forum. Któraś z dziewczyn nawet napisała, że ktoś kiedyś oddał takiemu małemu dziecku, żeby poczuło co to znaczy... Kinia przestała bić tylko i wyłącznie dzięki ciągłemu mówieniu prosto w oczka, że NIE WOLNO. Trwało to długo, ale w końcu pomogło. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam. Osobiście uważam, że program jest super, oglądam, kiedy mam czas, a rady udzielone przez SN są mi bardzo pomocne. Pozdrawiam.
Goga66
2006-12-11
13:22:07
Email
Ależ Kamila, oczywiście nie uważam, że dawanie po łapkach czy szarpanie dziecka jest dobre. Zdarzyło się to pojedynczo i nie zmaierzam tego traktować jako metody wychowawczej. Ale może w takim razie doradzisz jak dziecku wytłumaczyć, że czegoś nie wolno dotykać czy psuć jeżeli po kilkudziesięciu tłumaczeniach po kilku miesiącach Zuza robi to samo? Bo ja spasowałam i dałam po łapkach i faktycznie efekt jest chociaż osobiście uważam to za przegraną. Ale to nie tylko dotyczy komputera. Zuza ma silny charakterek i krnąbrny. I czy miała 11 miesięcy, czy teraz 18 nadal nie reaguje na część tłumaczeń czy zakazów. Szarpnięcie dziecka, które biegnie na ulicę i w końcu robi to tak, ze o mało nie wypada na ruchliwą jezdnię to bardziej odruch niż metoda wychowawcza. Jeżeli sprowadza się z wąskiego trawniczka kilka razy a za ostatnim razem biegnie tak, że akcja prawie kończy się na ulicy pod samochodem, to trudno nie zareagować nerwowo. Akurat ktoś zadzwonił i musiałam odebrać i chwila nieuwagi plus przyspieszenie Zuzy skończyłoby się źle. A niektóre telefony trzeba odebrać, zwłaszcza jeżeli pracuje się w domu. Ale to pojedyncze przypadki. A codzienne maratony przed TV, to niestety smutna polska i pewnie nie tylko polska rzeczywistość. Ale oczywiście zgadzam się, że szarpanie czy uderzanie dziecka jest niedobre.
Goga66
2006-12-11
13:30:44
Email
Co do kar. Dwuletnie dziecko zrozumie ale jeżeli uważasz, że półtoraroczne też, to chętnie posłucham rad. Program Superniania dotyczy dzieci od 2 roku życia, niestety... I co do karania mam duże wątpliwości. Mówienie zdecydowanym podniesionym tonem, powstrzymywanie za rączki i patrzenie na wysokości dziecka - owszem, stosuję to i to od początku ale jak już pisałam to bardzo często nie pomaga. Niestety nie mozna dopuścić żeby dziecko pewne rzeczy dotykało czy się nimi bawiło ze względów tak bezpieczenstwa jak i ze względu na koszty. Mój komp jest podwójnie cenny, bo jest macintoshem i dlatego, że jest narzedziem mojej pracy a nie mam możliwości go odseparować od Zuzy jak i wielu innych rzeczy. W dwupokojowym mieszkaniu, gdzie z konieczności zawodowych rodziców są dwa kompy i wiele innych rzeczy trzeba jakoś dziecko nauczyć czego nie wolno robić. Co do bicia innych dzieci, to dwoje dzieci mojej koleżanki, która jest bardzo spokojną i nie bijącą dzieci, osobą. Jej mąż jest do niej w tym podobny ma kłopot w przedszkolu, bo ich dzieci biją inne dzieci. I ADHD nie mają. Człowiek jest agresywnym zwierzęciem i agresja tak czy owak u dzieci wychodzi. To atawizm.
MoNiSiA
2006-12-11
13:39:43
Email
Witajcie dziewczyny. Ograniczyłam Julce TV. Ostatnio ogląda jedną bajkę dziennie i tyle wystarczy. Myślę, że dobrze dobrane bajki sprawiają, że dziecko nie jest agresywne. Nie puściłabym Julce głupich pokemonów, czy tego typu bajek. Tak samo nie posadziłabym jej przed TV i nie pozwoliłabym na oglądanie tego na co ona ma ochotę. Uważam, że mądrze dobrane bajki, które uczą nie sprawiają, że dziecko jest agresywne. Oczywiście jeśli mowa tylko o bajkach. Pozdrawiam.
Goga66
2006-12-11
13:47:40
Email
Monisia 20-30 minut bajki nie zaszkodzi dziecku. Też bez przesady! Żyjemy w świecie, w którym istnieje TV.
Jednak jak już tu sie radzę...
Czy któraś z Was przechodziła notoryczne rozbieranie się dziecka do pieluszki? Zuzia ostatnio rozbiera się co chwila ze wszystkiego i paraduje nago bądź w pieluszce. Nie mamy wykładzin i dywanów więc podłogi są zimne. Ale po kilkukrotnym zakładaniu ciuszków ręce mi opadają i pozwalam jej jakiś czas biegać rozebranej. A Skubana umie rozebrać się ze wszystkiego.
Goga66
2006-12-11
13:51:16
Email
I jeszcze jedno. Czy Wasze dzieci też przeciągają krzesła po całym mieszkaniu i wspinają się po nich na biurka, szafki itp? Nie mogę zwalczyć tego u Zuzi. Kiedy jestem w pokoju nie robi tego. Wystarczy, że wyjdę na jakiś czas i bach - siedzi u mnie na biurku, czy ściąga wyżej położone przedmioty z półek :( Uwielbia adrenalinkę - balansuje np. na poręczy fotela na jednej nóżce albo wspina się na domową hustawkę i zwiesza z niej na dwóch rączkach bądź staje na oparciu wyginająć się do tyłu w mostek, na ile krótkie rączki pozwalają.
Katka
2006-12-11
19:50:37
Email
Goga,wydajesz mi sie rozsądna ,jeżeli chodzi o wychowanie młodej. Ale moze za czest mówisz jej nie wolno. A moze żeby zając jej lapki dawaj jej częściej do zabawy to co lubi-choćby te torebki z herbatą. A jesli chodzi o wchodzenie na wysokosci-pozbieraj z pola widzenia to co ją kusi,nawet jak masz jakąś prace na biurku,to w momencie gdy wychodzisz,uprzatnij to albo zabierz dziecko ze soba. Troche to wszystko bardziej pracochłonne ale chodzi o bezpieczenstwo. Z opowieści rodzinnych bedąc małym brzdącem włazilam po szufladkach na wyższe pietra a raz nakryli mnie jak siedzialam w barku i robilam porzadki.. Do dzis bardziej lubie góry niż morze...I odpuść jej juz w końcu tą klapke od komputera,jeszcze nie jedna rzecz zniszczy w swoim życiu-po prost mama nie czepiaj sie
Goga66
2006-12-11
21:32:16
Email
Klapkę odpuściłam ale to nie chodzi o klapkę tylko uderzenie po rączkach. Klapka jest tylko przykładem. Inna sprawa, że to spory problem techniczny. Macintoshe to przecież nie składaki i dostanie takiego elementu dla komputera w tej chwili uniemożliwiającego często korzystanie z płyt, jest problemem, zwłaszcza, że to mój sposób zarobkowania a biorę zlecenia do domu. Zuza wdrapuje się często bez przyczyny na różne pólki. Nie sięga po nic tylko np. staje na górze i balansuje na krawędzi, bo to ją bawi. Torebki już jej się znudziły. Nudzi ją szybko w zasadzie każda rzecz poza książeczkami. Ale nie mam czasu wciąż z nią siedzieć i czytać. Zazwyczaj biorę ją wszędzie ze sobą. To jednak spowodowało kolejny problem czyli to, że w którymś moencie w ogóle nie chciała pozostać w żadnym pomieszczeniu sama. Natomiast jeżeli chodzi o zakazy. Ona prawie wszystko może. Robi bałagan, przemeblowuje wiele szafek, wyciąga buty i je przymierza rozlewa wodę, rozsypuje kaszki itp. Na dworzu ma prawo łazić po kałużach, brudzić się mokrym piachem, wejść w błoto. To jej czas. Wszystko poza niebezpieczeństwami typu wybieganie na ulicę. Niemniej z konieczności mamy dom tak a nie inaczej skonstruowany i wielu rzeczy po prostu nie może robić. Sporo kabli i kontaktów (w których na szczęście przestała grzebać). Może przenosić myszkę od komputera nawet przesuwać obraz w PC-ie., bawić sie telefonami (mój był już przez nią w naporawie) Raczej słyszę, że do zbyt wielu rzeczy ją dopuszczam. A jednak wciąż muszę jej mówić, że czegoś nie wolno. Niestety Zuza jakby specjalnie wynajduje te rzeczy, których nie wolno! I jeśli wie, że nie wolno, tym chętniej do nich wraca. wieszanie się na huśtawce czy balansowanie na poręczy jest dozwolone - zazwyczaj przy tym jesteśmy. Razem tańczymy, wciąż puszczamy tę samą płytę, którą uwielbia. Ale pozostaje dużo czasu na niedozwolone czynności :(
katka
2006-12-11
21:49:44
Email
A moze właśnie za duzo jej wolno i dlatego tak trudno jej zrozumieć ,że właśnie czegos nie wolno. Z dobrego serca radzilabym ci jednak nie pozwalać jej na balansowanie na poreczach i wieszanie sie na huśtawce-pomyśl ,że moze kiedys spróbowac tego jak was nie będzie w pobliżu.Zawsze walczylamz męzem,żeby nie pokazywał kubie czegos ,co było fajna zabawą,ale tylko do czasu.Np.zajefajnie jest kopać piłką w domu jak robi sie tp z tata,ale ciezko potem wytlumaczyc to dziecku,że ma nie robić tego ,jak mama jest z nim sama,zajeta obiadem a na szafce stoja szklanki,ktore mozna zbić-piłka jest ok ale na dworze.A co do komputerów,nie zmieściłaby sie wm gdzies komoda zamykana na komputer,cos ala ikea. To czego nie widac ,nie kusi.
katka
2006-12-11
21:55:45
Email
Przeczytałam jezcze raz twój post-młoda ma fajne dzieciństwo,beztroskie,ale wydaje mi sie,że granice muszą gdzieś być. Trudno takiemu brzdącowi wytlumaczyć,ajeszcze trudniej rządać wiedzy,gdzie znajduje sie ta granica,jeśli pozwala sie na wiele. Pozwalasz jej rozlewac wodę,ale jesli odwiedzisz kogos i bedzie sie zachwywac tak samo -ktos moze nie byc zadowolony. zawsze mozna zmienic znajomch,ale chybanie do końca to byłaby ich wina.
Goga66
2006-12-11
22:52:37
Email
Katka, to jest olbrzymi komputer z olbrzymim monitorem. Do niego mam naprawdę spore biurko. W żadnej komodzie by się nie zmieścił. Do tego oddzielna nagrywarka i urządzenia dołączane typu skanery itp. Przy drugim modem, telefon podpięty pod modem i drukarka. W obu przedłużacze USB. Tego się nie da schować, zwłaszcza, że często wszystkiego używamy. Co do pozwalania. Musiałabym jej na nic nie pozwalać. O to właśnie chodzi, że gdy Zuzi się czegoś zabrania, tym chętniej to robi. Taki ma charakter. Jak na razie balansuje po poręczach przy nas, bo to jest rodzaj popisu. Jeżeli jej zabronię zacznie to robić tylko pod moją nieobecność. Wodę rozlewa w kuchni nie jest to nagminne tylko czasem przypadkiem ale nie krzyczę, że źle zrobiła, bo to naogół z niewiedzy lub przypadkiem. Wie, że kaszki nie powinno się rozsypywać ale kiedy powiedziałam, że nie wolno zaczęłą biegać wciąż do torebek z kaszką. Teraz się znudziła, bo przestałąm reagować. Ona ma wrodzoną przekorę. W tym rzecz, że ciężko jest do niej dotrzeć, bo na ogół robi odwrotnie niż powinna :) Dziś zamiast klocków - do stawiania wieży użyła filiżanek, szklanej butelki i kilku innych mniej groźnych rzeczy. Dobrze, że nic się nie potłukło. I jak jej przetłumaczyć? Filiżanki zostały przez chwilę po obiedzie a butelkę wyciągnęła z torby z zakupami, których nie zdążyliśmy rozpakować. skąd ma wiedzieć, że tylko klocki służą do budowania wież? Znów musiałam mówić - zostaw, nie wolno. I jakbym chciała na wszystko reagować, to co chwilę musiałabym jej mówić - nie ruszaj, nie wolno. Czasem ręce opadają. A pójście do klocków nie załatwiło sprawy - z klocków nie chciała budować w tym momencie wieży tylko z filiżanek i już.
Goga66
2006-12-11
22:57:49
Email
To wszystko brzmi strasznie ale Zuza nie jest taka straszna. Dużo czasu spędza na "czytaniu" książeczek (najczęściej do tego chce niestety mojej obecności) i rysowaniu. Już nawet nie rysuje po podłodze - nauczyła się, że kartki służą do mazania. Ale czasem diabeł w nią wstępuje :) i wtedy trzeba by jej mówić co kilka sekund - zostaw, nie wolno, nie dotykaj, nie bierz, nie otwieraj :)
Goga66
2006-12-11
23:10:29
Email
Katka ale Ty masz już doświadczenie więc może masz jakiś sensowny sposób na taką przekorę? Pozdrawiam :)
pinkie
2006-12-12
08:49:58
Email
Tak sobie poczytałam i myślę, ze Zuzia to bardzo pomysłowe i twórcze dziecko ;) Wcale nie straszne. Wiem Goga, ze martwisz się o jej bezpieczeństwo i wychowanie, ale tak za kilkanaście lat będziesz sie śmiać i zachwycać wieżą z filiżanek. Może nie ograniczaj jej twórczosci. Przeciez sa gorsze problemy, np agresja dziecka. Wiadomo, ze komputer trzeba chronić, Zuzię tez przed upadkiem z fotela czy huśtawki. Ale takie przewinienia jak rozlewanie wody, czy rozsypywanie kaszki - to chyba normalne u takiego małego dziecka. Najważniejsze, że reagujesz - może kiedyś zrozumie, ze nie wolno. Ostatnio byłam w przychodni i dziewczynka ok 4letnia, choć postury 6-8 latki, podeszła do mnie i zaczęła mi grzebać w torebce. Jaka była reakcja matki? ŻADNA. Widziała to i nie powiedziała ani słowa. To się nazywa bezstresowe wychowanie. A ja oczywiście też cielę - zamiast powiedzieć jej, ze tak nie wolno - rozmawiałam z nią.
katka
2006-12-12
08:56:10
Email
Gdybym znała cudowny sposób na przekorne dzieci,to w domu miałabym dwa aniołki. Na wszysko potrzeba czasu,cierpliwości i wyczucia. I tego nam czesto brakuje.Taka super niania może cos podpowiedzieć,ale dziecka nie zmieni w ciągu kilku dni,a i do zmiany rodziców potrzeba wiecej czasu. Swiatła gasną i myśle ,że w wiekszości tych domów jest tak jak było.Ja teraz mam etap Maksymiliana z przedszkola-rozwydrzony ideał mojego syna.Wiem,że Kuba nie jest bez winy,ale czerpie wzorce z najlepszych.I co robić?wypisac z przedszkola?A tyle sie prosi,tlumaczy i niby jest ok,a za chwile diabel wcielony. Pocieszmy sie,że problemy z dziećmi bedziemy miały jeszcze jakies 40 lat-w końcu rodzicami jesteśmy przez całe życie.
Goga66
2006-12-12
10:34:29
Email
Cóż Pinkie - myślę, że nie ograniczam Zuzi. Tylko wtedy, kiedy jest to konieczne :) No wieża ze szklanej butelki przestała istnieć ze względu na możliwość pokaleczenia się przez moje pomysłowe dziecko:))) Katka jednak ma rację, że trzeba ograniczać tam, gdzie jest to konieczne w związku ze zwyczajem społecznym - czyli np. to, o czym piszesz - nie pozwalać grzebać w czyiś torebkach. Jednak strasznie trudno jest rozgraniczyć, gdzie jest właśnie ta granica, konieczna, by dziecko nauczyło się, że w życiu są konieczne ograniczenia. Co do pokazów gimnastycznych, to na razie mocno nadzorujemy. Na szczęście najniebezpieczniejsze ewolucje i wyginania się Zuzia robi chyba dla popisu i zobaczenia przestrachu w oczach rodziców więc w naszej obecności. Bardzo ją to bawi, kiedy mówimy uważaj,bo będzie bach bach. Wczoraj pozwoliłam jej się sparzyć żelazkiem. Chciała koniecznie dotknąć pomimo uwag, że gorące i uś (u nas określenie b. gorących rzeczy). Mimo tego próbowała. Pozwoliłam dotknąć paluszkiem i rozpłakała się. Myślicie, że to pomogło? Postanowiła sprawdzić drugą rączką i dopiero po tych dwóch doświadczeniach uznała, że żelazka nie należy dotykać :) Bąbli na szczęście nie ma jak to już było po próbie dotykania świeczki.
Goga66
2006-12-12
10:39:05
Email
Katka, niestety, z wiekiem coraz bardziej idolami naszych dzieci będą stawać się rówieśnicy. My już nie będziemy królować w ich głowach. Dlatego tak ważne są te pierwsze lata i wzór wyniesiony z domu. Bo to to, na czym z wiekiem będą się opierać dobierjąc sobie przyjaciół (mam nadzieję). Ale w przedszkolu to normalne, że chłopcy widzą ideał w tym najpsotniejszym, bo reprezentuje wszystko to, czego dotychczas nie wolno było :) Życzę dużo cierpliwości :)))
Kajka
2006-12-12
16:17:42
Email
dorobilam sie ksiazki super niani:) ale te co ona stosuje metody sa od 2 lat bardziej... ale to nic moze zapobiegne wiekszosci sytulacji dzieki temu ;)
Magdalenka
2006-12-12
17:53:16
Email
dziewczyny, czytam te posty i tak sobie mysle - nie za duzo teorii w wychowaniu naszych dzieci? dziecko musi miec zakazy, nie wolno mu robic wzystkiego i basta. fakt, ze czegos nie wolno dziecku zrobic wcale nie znaczy ze jest mniej szczesliwe, czasem wrecz przeciwnie. uwazam tez, ze nalezy te zakazy egzekwowac zdecydowanie i stanowczo, za pomoca takich srodkow ktore daja efekt. dla niektorych dzieci to jest krzyk, poodniesiony glos, a innym wystarczy pogrozenie palcem i odwrocenie uwagi. po prostu dobieramy srodki do charakteru. stosujmy to, co dziala. tylko nam sie wydaje ze dzieci nie rozumieja. one rozumieja doskonale i badaja na ile sobie moga pozwolic. jezeli zas chodzi o anielska nature dziecka, nie wszyscy tak uwazaja. taki np. tomasz z akwinu (nie pamietam, ale to chyba on) uwazal ze dziecko wcale nie jest istota na wskros dobra, ze jest egoistyczne, targaja nim tylko insttynkty itd itp. do dobroci mu w kazdym badz razie daleko. trzeba sobie uzmyslowic - wychowanie to ciezka praca i codzienna walka z malymi szatanami. moja julka, uwilabiajaca szarpac za wlosy potrafi zmylic przeciwnika podchodzac blisko i udajac ze sie czyms bawi by za chwile z piskiem rzucic sie na ofiare i szarpac za leb. ale rozumie ze nie wolno i przynajmniej zaczela puszczac kiedy wolam ze nie wolno i zeby puscila. nie roztkliwiajmy sie nadmiernie, trzeba przyjac do wiadomosci ze dzieci sa czasem nieznosne, irytujace i opadaja nam rece i ponosi nas. to wcale nie znaczy ze je mniej kochamy jezeli im czegos zakazujemy. jedynym pocieszeniem jest chyba ze za jakis czas, za te wszystkie nasze trudy one tez beda tak walczyc ze swoimi dziecmi. i dobrze im tak! nie wiem jak to sie dzieje, ale moj tato potrafil nas wszystkie utrzymac w ryzach. niegdy nie podniosl reki na zadna z moich siostr, nie krzyczal, ale wystarczylo ze spojrzal i "wszystko bylo jasne". kocham moja corke nad zycie i dlatego tez bym tak chciala umiec. od 2 dni julak zaczyna sie rzucac na ziemie jak czegos chce a ja nie pozwalam. podnosze ja wtedy pod pachy taka wierzgajaca i mowie "nie wolno, no no, przestan". trzymam przez chwile. na razie dziala i oby tak bylo jak najdluzej. trzymajcie kciuki! pozdrawiam was siostry we wspolnej walce ;-)))
Julia
2006-12-12
19:33:35
Email
Śledzę tą dyskusję, bardzo ciekawa i muszę przyznać, że zgadzam się całkowicie z opinią Magdalenki. Rzeczywiście chyba teraz jest wszędzie za dużo teoretyzowania, a tymczasem każde dziecko jest inne i nie ma jednej dobrej recepty na wychowanie bez porażek. Każdy rodzic popełni błędy, choćby nie wiem jak analizował każdą sytuację, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć w 100% jaki skutek u naszego dziecka wywoła w przyszłości dana metoda. Możemy jedynie przypuszczać, obserwując reakcje dziecka na nasze zachowanie. Dlatego myślę, że nie należy się tak wszystkim przejmować, trzeba trochę luzu, dystansu, pozwolenia sobie na błędy, oczywiście nie popełniane świadomie, lecz takie, które każdemu się zdarzają jakby niechcący, po drodze. Co do reakcji na zachowanie dziecka, też myślę, że zawsze trzeba reagować. Najgorszy jest brak reakcji, bo dziecko nie ma się do czego odnieść. Mam w rodzinie taki przykład, dzieci np. biją dziadka, rozrzucają cukierki po podłodze i rozdeptują się, niszczą zabawki, a mama stoi obok i zero reakcji. Normalnie włosy mi się jeżą na głowie. Mój Bartek też ma swoje humory, ale raczej słucha kiedy się mu powie nie wolno i nie upiera się przy swoim. Moim zdaniem trzeba dziecku od samego początku dać odczuć, że w pewnych sytuacjach rodzice decydują i koniec, choćby nie wiem, co się działo. No i konsekwencja oczywiście. Mi zdarza się podnieść głos na Bartka, a nawet dać mu klapsa, kiedy np. rusza po raz któryś coś, czego zabroniłam, albo np. mnie szczypie i się dobrze bawi przy tym, albo zdarzało mu się ze złośliwym uśmiechem robić coś, czego wyraźnie mu zabroniłam. Może trzymam moje dziecko krótko, pewnie wiele z Was tak pomyśli, bo zdarza mi się dać mu klapsa czy nakrzyczeć. Ale na niego to działa, poza tym staram się mu też okazywać dużo czułości i poświęcam mu sporo czasu, wiem że jest do mnie przywiązany i nie uważam, że czuje się niekochany przez to, że czasem oberwie za niegrzeczne zachowanie. I widzę, że czuje przede mną respekt. Natomiast przy mężu, który jest mniej stanowczy, Bartek pozwala sobie na więcej i czasem go wcale nie słucha. Ja powtarzam metody moich rodziców, stanowczych i konsekwentnych, ale mądrych i kochających. Mam do nich bardzo duży szacunek, chociaż też popełniali błędy, ale to inny temat. Mimo to uważam, że dobrze mnie wychowali. A też dostałam parę razy po tyłku, kiedy coś na serio przeskrobałam. A jeśli chodzi o konkretne sytuacje z Bartkiem, zawsze najpierw mu tłumaczę, proszę, a jak to nie działa, wtedy interweniuję stanowczo. Jeśli to nie pomaga, wtedy czasem jest klaps. Zwykle podniesiony głos wystarczy. Jak np. nie chce posprzątać zabawek przed kolacją, wyłączam wieczorynkę i mówię, że jak chce oglądać, musi posprzątać. Porządek jest w 5 min. A w sklepie jeszcze się nie zdarzyło, żeby się rzucał na podłogę, ale parę razy płakał i bardzo marudził, że coś chce, nie reagując na moje tłumaczenia, że nie, bo ma już pełno np. autek w domu. Wtedy po prostu biorę go za rękę i stanowczo odciągam od zabawki czy czegoś innego. Trochę popłacze, ale po chwili przestaje, bo wie, że i tak nic nie wskóra. Podobnie jak Kamila nie wyobrażam sobie, że nie mogłabym czegoś w domu zrobić, bo dziecko się nie zgadza, albo np że biegam za dzieckiem z jedzeniem. Dziecko musi wiedzieć, że są pewne zasady, których się przestrzega, a także, że rodzice też maja swoje sprawy i chcą mieć czas dla siebie i musi się nauczyć to uszanować. I ja takich rzeczy nie tłumaczę, tylko po prostu Bartek się tego uczy w praktyce. Jest czas dla niego, ale chcę też mieć czas dla siebie. Uważam, że rodzice, którzy wszystko podporządkowują dzieciom, nadmiernie się nad nimi rozczulają, uczą je egoizmu i braku szacunku dla odrębności innych. Acha co do skakania po meblach, włażenia na półki itp, Goga fakt, że pewnie Zuza ma trudny charakterek, i dlatego nie chcę się tu wymądrzać czy krytykować. Ty sama musisz jakieś metody wypracować, dlatego że każde dziecko jest inne a Ty swoje znasz najlepiej. Dojdziesz do tego na pewno metodą prób i błędów. Albo może nigdy tego nie zmienisz i Zuza będzie taka ryzykantka, może to jest wpisane w jej osobowość. Napiszę Ci tylko, że mi Bartek nigdy nie wyszdł na jakąkolwiek półkę czy stół, a jakby spróbował, na pewno zareagowałabym podniesionym głosem, bezwzględnie zdjęłabym go stamtąd, a jakby znowu wyszedł, dostałby po prostu po pupie. Za to czasem staje na tapczanie, a mi się bardzo nie podoba jak dzieci łażą i skaczą po meblach, może mam uraz, bo właśnie dzieci szwagierki potrafią chodzić nad głową po oparciu tapczana i ona nie reaguje. Wtedy tłumaczę Bartkowi, że na tapczanie się siedzi a nie stoi i żeby usiadł, jak nie skutkuje, po prostu sadzam go i koniec. Może po prostu powinnaś bezwględnie ściągać Zuzę z mebli i stanowczym głosem mówić, że nie wolno. Może źle robisz, że się temu przyglądasz? Wiem, że pewnie będziesz musiała ją ściągać z 1000 razy, ale ja właśnie jestem za takim sposobem. Zawsze reagować, jeśli uważamy, że dziecko robi coś, na co się nie zgadza. A klapsem po łapach wg mnie nie powinnaś się przejmować. Gdyby mi Bartek tak robił to na pewno by dostał po pupie. Na Bartka też działa, jak mówię, że się pogniewam na niego, albo mówię "oj, chyba dzisiaj dobranocki nie będzie", wtedy od razu przestaje, bo lubi wieczorne bajki. Może powinnaś zacząć tak karać Zuzę, odmawiając jej czegoś, co bardzo lubi, jeśli nie chce Cię posłuchać. Nie wiem, źle się tak radzi, bo ja Twojej córki wcale nie znam. No to tyle. Temat rzeka :o) I tak pewnie nie wszystko napisałam.
Goga66
2006-12-12
21:03:07
Email
No więc to nie jest tak, że nie reaguję. Z półek i biurek jest ściągana i ma tłumaczone podniesionym głosem, że nie wolno. Problemem są oparcia fotela i huśtawka, bo mam wrażenie, że Zuza lubi właśnie adrenalinę (jakoś to umiem zrozumieć - sama taka bywam do dziś :) A ponieważ w odróżnieniu od włażenia na biurka,to balansowanie ma charaktewr popisu gimnastycznego więc na razie to obserwujemy i oczywiście ją starannie asekurujemy. Ja osobiście chciałabym uniknąć bardzo surowego wychowywania, bo sama byłam surowo chowana chociaż bez bicia (kilka razy klapsa dostałam) i do dziś dzieciństwo kojarzy mi się ze zniewoleniem, ograniczaniem mojej osobowości. Nie lubię swojego dzieciństwa, mimo pełnej i dość zgodnej rodziny i mamy b. długo w domu. Całe życie czekałam na dorosłość, kiedy wreszcie sama za siebie o wszystkim zdecyduję. I myślę, że Zuza ma przekorny charakter po mnie ale i po moim mężu. I chciałabym żeby nie czuła się aż tak ograniczana, co nie znaczy, że zamierzam ją chować bez ograniczeń. Chcę tylko to jakoś wypośrodkować
MoNiSiA
2006-12-12
21:59:45
Email
Jeśli chodzi o kary dla dzieci, to przypomniała mi się koleżanka z podstawówki, która dostawała kary za nie zjedzenie drugiego śniadania w szkole. Kara trwała tydzień czasu i polegała na nie wychodzeniu z domu. Totalny absurd!!! Dziecko musi się dotleniać. Świetna kara to zakaz oglądania telewizji. Ale ważna sprawa. Rodzice często mówią: "Dziś (np. jest godzina 10) wieczorynki nie oglądniesz, bo byłeś niegrzeczny." Mała poprawka! Dzieci bardzo często nie mają pojęcia o czasie. Dla nich najważniejsze jest tu i teraz. Potem przeważnie przepraszają, albo rodzice zapominają i konsekwentność pryska. Jeśli chodzi zaś o wychowanie, to powiem Wam, że bez względu, czy będziecie krótko trzymać, czy pozwalać na dużą swobodę, to w większości będzie zależało od charakteru dziecka na jakiego człowieka wyrośnie. Dla mnie najważniejsze są zasady, oraz ustalenie granicy, których będę się trzymała. Uwierzcie mi, że miałam i koleżanki, które miały masę swobody i koleżanki trzymane baaardzo krótko przez rodziców i nie ma na to reguły. Ja miałam mnóstwo swobody, ale tyle samo ile mój brat. I mieliśmy zupełnie inny pogląd na świat, inne pragnienia i cele. Ja zupełnie inne priorytety mam i miałam już wcześniej. Naprawdę wychowanie swoją drogą, ale reszta zależy od charakteru. Bo są i takie przypadki, gdzie dzieci z patologii w życiu dorosłym stają się ludźmi interesu, sukcesu i powodzenia.
MoNiSiA
2006-12-12
22:12:20
Email
A co do klapsów - zauważcie, że kiedyś się nie pierniczyli (za przeproszeniem) rodzice i jak dziecko coś przeskrobało, to dostawało lanie. Choć nie było to za moich czasów, to słyszałam takie zdania m.in. od swojej babci. Zresztą wydaje mi się, że Polska dąży do bezstresowego wychowania. Czy do pomyślenia było w tamtych czasach żeby taki gnój powiedział do nauczyciela : "goń się", albo "obciągnij mi"!? Wiele razy słyszałam podobne epitety. Wtedy taki osioł by sobie w kozie posiedział, ale najpierw pasem by mu tyłek pogłaskali! Teraz to nie do pomyślenia, bo zaraz by o molestowanie nauczyciela oskarżyli. Eh... szkoda pisać.
Julia
2006-12-13
09:09:14
Email
No właśnie dziewczyny, macie pełną rację. Wszystko zależy od charakteru i na każde dziecko inne metody działają, dlatego napisałam wcześniej, że nie ma złotego środka. Goga widzisz, ja znowu też byłam raczej krótko trzymana przez rodziców, ale w granicach zdrowego rozsądku, po prostu były jasne granice, nieprzekraczalne choćby nie wiem co. Bita nie byłam, tylko czasem dostałam klapsa za złe zachowanie, teraz moim zdaniem zasłużonego i uważam swoje dzieciństwo za bardzo szczęśliwe. Po prostu mamy inny charakter. A skoro widzisz, że Zuzia ma podobny do Twojego, możesz tak ją wychowywać i takie metody stosować, jakie uznasz za dobre i ona będzie szczęśliwa. Możesz wyeliminować to, co Tobie w dzieciństwie przeszkadzało. Ja np. nigdy nie zmuszam Bartka do jedzenia, jak nie chce, bo mnie mama zmuszała, tzn np. nie mogłam odejść od stołu, dopóki nie zjem. Nie cierpiałam kapusty ze skwarkami, po prostu miałam odruch wymiotny jak tylko wzięłam to do ust i pamiętam męczarnie i płacz, jak musiałam siedzieć godzinę przy stole. W końcu nie zjadłam. Nie chcę czegoś takiego robić Bartkowi, bo to już jest przesada wg mnie, z drugiej strony nie wygląda to tak, że jak nie zje, to za godzinkę mu odgrzewam i skaczę koło niego, żeby wreszcie zjadł. Jak nie chce np. obiadu, nie dostaje nic do podwieczorku, nie ma też mowy o słodyczach. Mogę sobie na to pozwolić, bo Bartek ogólnie ładnie je i waży ok, gdyby był niejadkiem, to może poszukałabym innej metody. A co do klapsów, zgadzam się z Monisią. Teraz widzę ze rodzice często za bardzo ulegają dzieciom, skaczą koło nich i za bardzo dają im decydować o rzeczach, których małe dziecko tak naprawdę nie rozumie i nie jest w stanie podjąć przemyślanej decyzji.
MoNiSiA
2006-12-13
09:46:48
Email
100% zgadzam się Julia z Tobą. Właśnie w tym rzecz, aby poznać swoje dziecko, jego zachowanie i wtedy dopasować idealną karę. Ja uwielbiam nagradzać Julię. Ona zresztą też ubóstwia być chwalona. Przeważnie to pomaga w naszym przypadku, aby nie stosować kar. Ale czasem i mnie ponoszą nerwy. To normalne. Klapsy też Julka dostawała. Ale to tylko w momencie naprawdę ekstramalnych wyczynów z jej strony, np. kiedy dotykała kontaktów i poraz setnego zakazu słownego robiła wciąż to samo. A wiem, że to było poprostu niebezpieczne. Albo kiedy trzaskała z całej siły nową szafką w której była szybka, to porostu święty by nie wytrzymał. Kilka dni przetrwałam na samej mowie : "nie wolno, nie rób, szybka się może zbić." Robiła to do tego z ogromną premedytacją, śmiała się przy tym. Nerwy puściły i był klaps. I co? Jak ręką odjął. Raz na jakiś czas otwiera szafkę, ale robi to z ogromną delikatnością. Czasem kiedy przegina odsuwam się od niej i mówię jej, że nie będę z nią teraz rozmawiała, bo źle się zachowuje. I skutkuje. Przestała już bić z czego bardzo się cieszę. Myślę, że w dobrych odpowiednich momentach klaps jest wskazany. Ale nie mówię tu o biciu bez podstaw, czy lanie kablem. Ja też czasem dostałam klapsy i nie powtarzałam błędów. Jeśli chodzi o zmuszanie do jedzenia, to moja mama ponieważ sama tego doświadczyła nie chciała popełniać błędów swojej mamy i chwała jej za to, bo byłam strasznym niejadkiem. Uwielbiałam słodycze i jeśli nie zjadłam dajmy na to obiadu, to nie mogłam ich zjeść potem. Przeważnie to skutkowało. Mam kuzynkę, która była właśnie tak zmuszana i uwielbiała przyjeżdżać do nas na wakacje. :-) Moja mama nigdy jej nie zmuszała, a jadła więcej niż u siebie w domu. Fakt, może to zmiana miejsca i powietrza na wiejskie była również tego przyczyną. Tak, czy inaczej ja nie chcę zmuszać Julki. Dziecko najlepiej reguluje sobie apetyt. Czasem wystarczy pomóc robiąc np. jakieś śmieszne kanapki-myszki, czy samolociki. Pozdrawiam.
katka
2006-12-13
12:03:35
Email
A ja wczoraj wpowadziłam tablicę plusy i minusy-jak sie zbierze 10 ,o będzie nagroa lub kara. kuba sam wybral,co ma byc nagroda a co kara. Opowiem akie bedą efekty. I nigdy nie zmuszajcie do jedzenia-tak bylo z Kuba i codoiero teraz powoli przekonuje sie do jedzena.Mówie mu spróbuj,bo może okaże sie ,że coś nowego bedzie ci smakowało i bardzo często koazuje się,że jest tak jak mówiłam. Ale czeka nas jeszcze dluga droga. A Aga wcina sama jak dzika i np.wczoraj ukradla salami z kanaoki Kuby i po prostu ja zjadła.
MoNiSiA
2006-12-13
12:43:48
Email
Hehehe. To dobrze, że Mała ma apetyt. Czekam na wieści dotyczące tych kar i nagród z plusami i minusami. Pozdrówki.
Joanna26
2007-03-05
09:43:09
Email
Przeczytalam z wypiekami Wasza dyskusje.Julia - bardzo mi sie podoba Twoje podejscie do sprawy.Milosc i zdecydowanie.I bardzo mi sie podoab,ze nie zmuszasz swojego synka do jedzenia.Chcialabym umiec wychowac tak swoje dziecko jak moja mama wychowywala mnie.Wyrazne granice,ale i elastycznosc,gdy trzeba.A propos grzebania w torebkach - torabka mamy to bylo sacrum,a czyjas?Matko boska!
Joanna26
2007-03-05
09:44:10
Email
Dziewczyny,napiszcie,co tam u Waszych Pociech,jak sie macie? Pozdrawiam serdecznie!:)Joanna, 37tc:)
Kamila
2007-03-06
10:21:25
Email
A ja polecam program I TY MOŻESZ MIEĆ SUPER DZIECKO :) oczywiście gości w nim Dorota Zawadzka :)
aska
2007-03-06
10:42:55
Email
zgadzam się z opiniami, ze bardzo dużo zalezy od charakteru na jakiego człowieka dziecko wyrośnie. Przytoczę jakiś czas temu przeczytaną treść (nie wiem, czy już kiedyś tego tu nie pisałam, ale to nic, przypomnę)

Dwóch synów narkoma. Jeden z nich zostaje równiez narkomanem natomiast drugi z nich nigdy by o tym nie pomyślał. pierwszego z nich zapytano
- dlaczego jesteś narkomanem?
jego odpowiedź
- a czego się spodziewałeś? przecież mój ojciec nim był
Drugiemu zadano pytanie
- dlaczego nie jesteś narkomanem?
na co odpowiedział w ten sam sposób co pierwszy
- a czego się spodziewałeś? przeciez mój ojciec nim był

oboje wychowani w tym samym domu,przez tego samego ojca, w tych samych warunkach a jednak każdy z nich obrał inną drogę do czego skłoniły ich te same powody
Goga66
2007-03-06
15:47:05
Email
Mam wykłady z antropologii z facetem, który też jest psychologiem i ma jeszcze jeden pokrewny fakultet - czyli 3 w jednym :) I on twierdzi, że dziecko - jeżeli chodzi o emocje to 2 pierwsze lata są najważniejsze. Do 6 roku życia natomiast kształtujemy taki główny kościec psychiczny. I to koniec wpływu rodziców. Potem dziecko się zmienia pod wpływem otoczenia i społeczności, w której dorasta. Więc dalej to to, co wpoiliśmy we wczesnym dziecięctwie plus łut szczęścia kształtują nasze dziecko. No i geny. Jeżeli ma silną psychikę i poczucie własnej wartości, to nie ulegnie łatwo wpływom. Jeżeli nie, to ważne pewnie jest nadzorowanie z kim poprzestaje, bo taki się staje. Na pewno nie bez znaczenia jest wsparcie ze strony rodziny. Ale kształtowanie z naszej strony jest zakończone.
Goga66
2007-03-12
11:00:47
Email
Ostatnio przeczytałam chyba we WPROST najnowsze teorie kształtowania się dziecka. Okazuje się, że rodzina niewiele znaczy - liczą się geny i odpowiednia grupa rówieśnicza. Badano rozdzielone bliźnięta jednojajowe i dzieci adoptowane w niemowlęctwie. Te adoptowane różniły się od adopcyjnej rodziny i dziedziczyły i to dobre i złe po biologicznych rodzicach mimo wychowania przez odmienną rodzinę. Bliźnięta miały podobny sposób bycia i upodobania pomimo przebywania w odmiennych domach. To, co je najbardziej różnicowało to inny typ grupy rówieśniczeji.
venuss
2007-04-04
08:26:40
Email
Goga pierwszy raz sie z Toba nie zgadzam. Kręgosłup psychiczny byc może tak krótko się kształtuje, ale to nie jest koniec wpływu rodzica! Ja zmieniłam postepowanie pod wpływem pani psycholog (dziecięcej) kiedy dziecko było w 2 klasie szkoly podstawowej, dalo wychowac się na nowo, skonczyły sie problemy, dziecko uczy sie przez cale zycie, i aż do dorosłsci mamy wpływ na ksztaltowanie jego charakteru i psychiki, mogę dac na to bardzo wiele przykładów. Pozdrawiam Cię gorąco! Rada dla wszystkich mam: zamiast superniani polecam psychologa dziecięcego, nawet tyklko profilaktycznie, czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele możemy zmienić zeby pomóc naszemu dziecku dobrze sie rozwijac! (by było "grzeczne")
Goga66
2007-04-04
09:26:27
Email
Venuss- możesz się ze mną nie zgadzać, bo sama nie wiem, czy się z tym zgadzam. Mam nadzieję, że rodzic może wpływać i później na dziecko i z pewnością w jakimś zakresie tak. ale faktem jest, ze od czasu szkoły bardziej liczy się środowisko szkolne i rówieśnicze, do ktorego zaliczają się i ulubieni nauczyciele. A przytaczam różne badania - część jest sprzecznych :) Pozdrawiam :)
Goga66
2007-04-04
09:29:38
Email
To Ty niezłym diabełkiem musiałaś być w dzieciństwie :) A teraz miła, kulturalna osoba - ja też uważam, że czasem trzeba zwrócić się o pomoc do psychologa, w swojej, czy dziecka sprawie, kiedy wychowanie, czy zycie ucieka nam spod kontroli
Strona 3 - poprzednia, 1, 2, 3, 4, 5, 6, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum