szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Załamka...Na pomoc!!!


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 1 - 1, 2, 3, 4, następna
Napisano: Treść:
NATUSIK
2005-06-05
Email
LUDZIE,nie wiem co robić!Czuję się strasznie samotna i nieszczęśliwa!Nie możemy się dogadać z mężem: prawie całą ciążę przesiedziałam w domu, a teraz już 3 miesiące po porodzie, oczywiście, też siedzę. Nie mam gdzie wyjść, bo rok temu przeprowadziliśmy się 30km od Wrocławia do małej miejscowości, a ja się wychowałam w 3-milionowym mieście!Więc dla mnie jest to duża różnica.Nie mogę sobie z tym poradzić.Miałam studia, przyjaciół, imprezy, pracę z ludźmi, a teraz... nic...Mąż pracuje,studiuje wieczorowo i na podyplomowych,prowadzi działalność,a ja już po studiach i po podyplomowych,na dodatek nie mam pracy...Mąż nie może mnie zrozumieć,nie wie jak mi pomóc,jemu brakuje na mnie czasu,a i specjalnie starać mu się nie chce.Prosi mnie o seks, a ja bym chciała, tylko nie czuję tego ognia, który powinien temu towarzyszyć.Bo uważam,że FACET, ABY BYĆ SZCZĘŚLIWYM,UPRAWIA SEKS,A KOBIETA, ABY UPRAWIAĆ SEKS POWINNA BYĆ SZCZĘŚLIWA!!!Powiedziałam mu to,i co?odpowiedział,że już nigdy mnie o to(seks) nie poprosi,bo nie chce mnie zmuszać...Chyba nie chciałybyście być na moim miejscu.Bardzo chcę,żeby nasze dziecko dorastało w kochającej się rodzinie,w takiej ja się wychowałam,mąż też tego pragnie,ale, niestety,niewiele robi, aby tak było.Co mam robić,jakie znaki mu dawać,bo przecież zawsze myślałam,że mówiąc wprost,najłatwiej dojść do porozumienia,ale już tak nie uważam.Może jakiś Pan się odezwie i wyrazi męski punkt widzenia,co robię nie tak,co powinnam robić,żeby nie zwariować w 4 ścianach i jak mogę pomóc naszemu małżeństwu.Mam nadzieję,że żadna z was nie przeżywa czegoś podobnego,a jeśli jest taka nieszczęśliwa,to napisz-będzie mi raźniej!Mam nadzieję,że ktoś się odezwie,bo chcę usłyszeć jakąś radę!Myślałam nawet o założeniu bloga.Pozdrawiam wszystkie szczęśliwe i nie bardzo mamuśki i żonki.
Julia
2005-06-05
20:23:45
Email
Natusik, może to co napiszę nie za bardzo Ci pomoże, ale chociaż spróbuję. Rozumiem Cie, że ciężko mi na wsi. Ja też jestem przyzwyczajona do miasta. Żeby nie zwariować sama w domu z dzieckiem, MUSISZ coś zrobić, żeby zdobyć chociaż trochę czasu dla siebie. Ja pamiętam, że tuż po porodzie też miałam doły, świrowałam czasem nieźle. W takich sytuacjach pomaga zrobienie czegoś dla siebie, bo to daje uczucie, że człowiek wraca do normalności. Mi pomagało nawet kupienie głupiego kosmetyku. No ale do rzeczy: nie dałoby sie zrobić tak, żeby od czasu do czasu ktos został z dzieckiem? Chociaż godzinka raz na tydzień, to już coś. Np. rodzice Twoi lub męża, koleżanka. Nie wiem, jaką tam masz sytuację. Ale 30 km od Wrocławia to nie az tak dużo, a tam na pewno masz kogoś bliskiego. Mąż pewnie nie ma za dużo czasu, żeby zostać z dzieckiem? W tym czasie mogłabyś wyskoczyć choćby do sklepu, albo na zwykły spacer. A moze z mężem by się udało. Naprawdę to pomaga. A od ciągłego siedzenia w domu przy dziecku można zwariować. Co do męża, to nie wiem, jaką masz sytuację, czy on Ci pomaga np w domu, przy dziecku, czy tylko stawia przed Tobą wymagania? Bo jeśli to drugie, to trochę egoistyczne. Powinnaś coś zrobić, żeby widział, że masz ciężko, że masz dużo na głowie, jesteś zmęczona. I przede wszystkim powinniście szczerze rozmawiać. Mimo że piszesz, że tracisz nadzieję, że to ma sens, to rozmawiajcie. Najlepiej na spokojnie, bez emocji. Spróbuj mu wytłumaczyć, że Ci ciężko, że sama sobie nie dasz z tym rady i potrzebujesz jego pomocy. Moż4e jak nie będziesz mu robić wyrzutów, tylko dasz do zrozumienia, że potrzebujesz go, że go kochasz, to się zastanowi nad tym. Nie wiem, nie znam go, ale może to coś da? Podsumowując: musisz znaleźć trochę czasu dla siebie i musisz z mężem rozmawiać. Zobaczysz, że kryzys minie. Kryzysy są w każdym związku, a zwłaszcza po urodzeniu dziecka trzeba się dostosować do nowej sytuacji, to trwa. Ja zaczęłam się normalnie czuć dopiero, jak Bartek miał jakieś 3, 4 mies. I też z mężem się czasem kłóciliśmy, różnie bywało. To nie jest takie proste niestety, ale TRZEBA próbować. Trzymam kciuki za Ciebie, nie załamuj się. Wiele kobiet przez takie coś przechodzi i po czasie wszystko wraca do normy. Pozdrowienia!
mati81
2005-06-05
20:38:58
Email
Witaj NATUSIK ja przechodziłam podobną sytuację i to calkiem niedawno, mąż był strasznie zapracowany a ja siedziałam tylko w pustych czterech scianach, na dodatek nie miałam maleństwa, które by mi zajęło choć chwilkę czasu:( ani zadnych kumpeli żeby wyjśc razem na kawke, było wiele kłótni i niepotrzebnego placzu :( mojego oczywiści. Wiele razy próbowałam rozmawiać, ale mój mąż miał tylko jeden argument że nie mogę mieć do niego pretensji bo on przecież pracuje na rodzinę. A ja czułam się coraz gorzej i coraz bardziej samotna. Postanowiłam pojechać na kilka dni do rodzinki, no i pomogło, trochę odżyłam nie byłam sama podładowałam akumulatory a przy okazji mój Misiek poznał co to pusty dom;) i samotność. Jeśli rozmowy nic nie dają a nie masz szans na znalezienie sobie jakieś kumpelki na ploteczki i kawę (może znajdziesz kogoś w necie z okoloic), żebyś się mogła z nią spotkać od czasu do czasu, to proponuję krótki wyjazd z dzieckiem do rodzinki żeby PODŁADOWAĆ AKUMULATORY!!! Może spotkanie z dawno nie widzianą przyjaciółką?? Zobaczysz po powrocie będziesz miała weięcej optymizmu i energii - przynajmniej na jakiś czas;o)Pozdrowionka, trzymaj się!!!
Agata
2005-06-05
22:36:35
Email
Hej Natalio...trzymam kciuki, żeby sie poprawiło. Z tego co pamietam, to twoja rodzina mieszka bardzo daleko od Ciebie i nie masz nikogo z nich przy sobie.
Ja w domu spędziłam całą ciąże (zresztą wiesz o tym...bo nie raz sobie pisaliśmy)i z początku było strasznie...nie mogłam się przyzwyczaić. Z dnia na dzień przestałam chodzić do pracy, odwiedzać znajomych, chodzić z mężem na spacery.
Rozumiem, że jest ci ciężko...dodatkowo tęskonota za rodzinką robi swoje. Ale pospisuje się pod tym co napisała Julia - powiedz mężowi prosto, że potrzebujesz tego aby on poświęcił ci więcej czasu. powiedz mu, żeby spróbował choć jeden dzień zamienić się z tobą rolami...wtedy zobaczy, że bycie z małym dzieckiem, samotnie w czterech ścianach potrafi czasem człowieka przerosnąć.
Ściskam cię gorąco.......a może nie zły pomysł abyś pojechała na jakiś czas do rodziców naładować akumulatory??
kyja
2005-06-06
08:23:54
Email
Natusik!nie martw sie -to wszystko z czasem minie.Myślę,że każda z nas, w mniejszym lub większym stopniu, przez to samo przechodziła.Może wybierz odpowiedni moment i spokojnie porozmawiajcie z mężęm o seksie-rozmowa dużo daje.To,że fizycznie doszłaś do siebie po porodzie, wcale nie musi oznaczać ,że jesteś psychicznie w pełni gotowa na podjęcie wspóżycia.Porozmawiaj o tym z mężem.A co do uczucia samotności i siedzenia w domu...Ja mieszkam we Wrocławiu i powiem Ci,że nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w kinie-chyba z rok temu, albo jeszcze dalej.Nie mówiąc o innych atrakcjach.Z koleżankami się nie spotykam, bo po prostu nie mam czasu.Mój dzień wygląda tak: rano biegiem do tramwaju-jadę do pracy, w pracy dużo roboty, po pracy od razu bieg do tramwaju do domu. W domu-zajmuję się małym, wychodzę z nim na spacer, zakupy, potem powrót do domu, kąpiel małego, usypianie go i wreszcie relaks-ok 22, przy czym łatwo się domyślić,że zaraz zasypiam:-)Jedyne m-sce gdzie z małym wychodzę i gdzie jest bardzo dużo ludzi to Carrefour-chodzę tam dośc często po pieluchy i jedzenie dla Misiutka.Sprzątam w domu na weekendy lub w dni( tak jak dzisiaj),kiedy mam na popołudnie do pracy.Natusik, powiem Ci,że troszkę to zaczyna się u nas zmieniać-mały jest już na tyle duży,że wiadomo o co mu chodzi, jak zamarudzi.Niedawno pojechaliśmy w Karkonosze, wczoraj odwaliliśmy we trójkę długi spacer na Partynice-na rekonstrukcję grodu średniowecznego.W niedługim czasie planuję wyjazd na Ślężę, pewnie się gdzieś spotkamy, hihi:-))))Nie martw się, wszystko z czasem wróci do normy, z koleżankami możesz na razie porozumiewać się przez gg, tak jak piszą dziewczyny-wyjazd dobrze robi, może do rodziny męża?albo razem na urlop z maluszkiem gdzieś w góry do gosp. agroturystycznego?
Aśka
2005-06-06
11:48:03
Email
a ja Cię nie pocieszę ani nie doradzę jak rozwiązać Twój problem ponieważ mam bardzo, podkreślam bardzo podobne zmartwienia. Myślę głównie o zmianie miejsca zamieszkania. Ja czasami az wariuję z tęsknoty za ludźmi, za moim miastem, przyjacółmi itd. Mieszkam u mojego męża już dwa lata i nic się nie zmieniło. Nikogo tutaj nie poznałam na tyle blisko aby wyjsc pogadac posiedziec oderwac sie od codziennosci. Jest mi bardzo bardzo ale to bardzo zle. Rozmawiam o tym z męzem. Czy mnie rozumie nie wiem ale stara się. On tu mieszka zawsze, więc jest przyzwyczajony a mnie cholera bieze ze mam wszedzie daleko. Jestem nauczona miasta, gdzie miałam blisko sklep, koleżanki, mamę, siostre. Jeśli chodzi o seks zgadzam się z tym co mówisz, kobieta aby miala ochote na seks musi byc szczesliwa. u mnie z ochota bywa róznie. Najczęściej pojawia sie gdy maz jest w pracy. a pracuje duzo do tego studia (teraz sesja). Ja nie umiem sobie poradzic z problemem i ubolewam nad tym ze rownie samotna osoba jak ja mieszka tak daleko. Dlaczego los nie rzucił nas w to samo miejsce? dlaczego nie mieszkasz blisko mnie? to nie sprawiedliwe. Moze na forum znajdziemy w sobie wsparcie, ale czy to wystarczy?!
NATUSIK
2005-06-06
12:58:19
Email
Dziewczyny,bardzo wam dziękuję za wszystkie wypowiedzi i rady!!!Z tym wyjazdem do rodziców,to też myśleliśmy-mąż zaproponował,chyba tak zrobimy,tylko czekamy na chrzciny maluszka-chcemy zrobić w tym miesiącu,ale oczywiście brakuje czasu,żeby wszystko wspólnie ustalić.A później chyba wyjadę,tylko znowuż myślę,jak sobie poradzę w domu:mieszkam w Kijowie,gdzie głównym środkiem transportu jest metro,a pewnie wiecie,że metro nie jest dostosowane dla matek z dziećmi w wózkach(schody ruchome),teraz dopiero zaczynam naprawdę współczuć osobom na wózkach inwalidzkich-jak oni muszą czuć się bezradni w naszym świecie dla ludzi "normalnych".Ale z tym jakoś bym sobie poradziła-najważniejsze,że byłabym blisko rodziny!Chociaż moi rodzice od ponad miesiąca prowadzą zakład fryzjerski: mama pracuje jako jedna z fryzjerek, a tata "rządzi" babami :),więc też przyjadę w nie najbardziej odpowiednią porę-początki są trudne! A jeśli chodzi o seks,to robiliśmy to już kilka razy po porodzie-nie mogłabym męża AŻ TAK męczyć!Tylko wkurza mnie,że on "potrafi" nawet jeśli 5minut wcześniej nawet o tym nie myślał,a u kobiety gra wstępna zaczyna się już przy śniadaniu,żeby wieczorem mieć na "to" ochotę.Rozmawiamy-rozmawiamy-rozmawiamy,ale, kurcze,ciężko jest!Radzicie,żeby znaleźć koleżanki,ale ja mam,też "dzieciate",z którymi chodzę na spacery,rozmowy:kupki-zupki,a ja potrzebuję męża!!!faceta!czułości,miłości,chcę kochać i być kochaną,chcę,żeby ktoś żył mną,śnił o mnie,marzył o spotkaniu wieczorem ze mną,żeby wracał z pracy z utęsknieniem,z kwiatkiem w zębach.Kurcze,to chyba mówię o kochanku,bo nie wiem,czy w małżeństwie jest to nadal(po 3latach)możliwe!Przecież ja się prawie nie zmieniłam,co to-przyzwyczajenie?!Codiennie się maluję,chociaż nie robiłam tego,będąc panną,staram się dbać o siebie,o ile jest to możliwe,mając małe dziecko.Ostatnio strasznie się pokłóciliśmy,kiedy zobaczyliśmy "dużą" młodą kobietę,mąż powiedział,że gdybym była taka-to by się od razu ze mną rozwiódł!Czy tak mówi facet,który kocha swoją żonę?!Pytam więc:"to ty mnie kochasz za mój wygląd?(chociaż wiedział,że strasznie ubolewam nad tym,że po porodzie przybyło mi parę cm w pasie i biodrach-po tamtej rozmowie się zmobilizowałam i zaczęłam ćwiczyć w domu).A on na to:"za całokształt!" No to jak to rozumieć?Wyobrażam sobie,gdzie on patrzy całymi dniami,prowadząc auto(jest przedst.handlowym),a wieczorem wraca napalony,kiedy ja przez cały dzień patrzę na naszego synka i na swój brzuch,który,kurcze,nie chce się zmniejszyć.OJ,ciężko!!!Boję się,że się sama wypalam,obojętnieję,już się tak bardzo nie niepokoję,kiedy mąż nie wraca na czas,kiedy zadzwonił z targów i poprosił,czy może zostać jeszcze na jedną noc,bo wczoraj "przecholował" i chcę to odespać,a nie jechać dodomu zmęczony(chociaż i tak siedział później z kolegami do 24.00-"kolacja się przedłużyła"),a wrócił dodomu na następny dzień wieczorem strasznie skonany.Nie obchodzi mnie to.Już się nie martwię!Ja tak wyjść nie mogę-karmię piersią,a ściągniętego mleka na długo nie starczy:( Sama droga do Wrocka i z powrotem-2godz.A i nie bardzo chcę bez męża.Znalazłam zajęcie w sam raz dla "emerytowanej mamusi"-robię na drutach!(Agata,haft "poszedł w odstawkę")jeszcze wielkich okrągłych okularów brakuje! hehe!Mówicie,żebym się zajęła sobą:może któraś z was niedawno robiła prawko i wie,czy można na necie znaleźć pomocne materiały do nauki albo, jak teraz wygląda nauka na kursach:czy wszędzie są te same podręczniki czy różne,bo chętnie bym się pouczyła,a może niedługo bym poszła zdawać!Oj,jakoś będzie!Tylko jak?!!!
Aśka
2005-06-06
13:18:39
Email
oj, to ja chyba powinnam anulować swój wpis bo troszkę źle Cię zrozumiałam! I znowu tylko ja jestem sama
ela
2005-06-06
15:37:31
Email
dziewczyny doskonale was rozumiem facet myśli że jak jesteś w ciąży w domu i potem gdy urodzi się dzieciątko to my nic nie robimy w domu tylko leżymy a pranie ,prasowanie,gotowanie i sprzątanie robi się samo a dziecko jest samoobsługowe i nie trzeba przy nim nic robić tylko jak przyjdzie co do czego to oni ani nakarmić ani ptrzewinąć nie umieją przez 3 lata z małym w domu się uwsteczniłam jeszcze trochę a zapomniała bym jak się pisze i czyta .wy to chociaż jesteście same z mężami a ja z mamuśką jedynaka i robisz tylko za kuchtę pomyślcie jak ja się czułam powinnam leżeć całą ciążę a ja musiałam sprzątać i gotować i nie było litości bo jak nie to już były fochy
NATUSIK
2005-06-06
17:14:02
Email
Aśka,dobrze mnie zrozumiałaś.To,że mam z kim pójść na spacer,jeszcze nie znaczy,że czuję się "wśród ludzi".W tłumie też można czuć się samotnym-jak to mówił Mały Książe.Każdej z was chciałabym coś odpisać,ale same rozumiecie-zajęło by to "kupę" miejsca,a nie chcę was zanudzać!Jeszcze raz dziękuję!Kyja,może się przypadkowo spotkamy na szczycie Ślęży :)!
Agata
2005-06-06
17:14:48
Email
Dziewczyny!!!! Oj, oj......a w szczególności Aśka....ja ci dam za takie pisanie....że ty sama jesteś. No więc się pytam A MY TO CO????????
Jak wam smutno to piszcie do mnie kochane...albo jeszcze lepiej....przyjeżdzajcie
Jagoda
2005-06-06
19:13:21
Email
Natusik - rozmawiaj, mów, tłumacz. Faceci nie potrafią się domyślać, nigdy nie wiedzą o co chodzi w niedomówieniach; im trzeba prosto z mostu... I trzeba upewnić się, że taki jeden zrozumiał dokładnie i właściwie.
A tak konkretnie - spróbuj namówić męża na kolację przy świecach - gdy maluszek zaśnie. I wtedy powiedz mu, czego od niego oczekujesz. U nas to skutkuje. Gdy za długo nie mamy takiego wieczoru "tylko dla siebie", we mnie narastają pretensje - i w końcu mu to wszystko wygarniam. Oboje wiemy, że lepiej jednak zapobiegać... Powoli, małymi kroczkami. Łatwiej nawet gdzieś się wyrwać - mnie samej.
Myślę, że każda z nas w którymś momencie przeżywa to, co Ty teraz. Jeśteśmy z Tobą, nie martw się, dobrze będzie!
Julia
2005-06-06
19:48:09
Email
Natusiak zgadzam się z Jagodą. Takie rzeczy, tzn zobojętnienie, przeżywamy wszystkie. Niestety życie we dwójkę nie wygląda tak, że stale czuje się namiętność i ogień. Jesteśmy z sobą cały czas i przyzwyczajamy się do siebie. Przyznam się, że ja też mam czasem problem z pogodzeniem się z tym, bo uwielbiam takie "porywy". Jak chyba każda z nas. Czuję żal, czasem robię wyrzuty itp. Myślę, że z tym się trzeba pogodzić i umieć cieszyć się innymi aspektami życia we dwoje. Nie mówię oczywiście, że namiętność i ogień znikają bezpowrotnie, bo jak się człowiek stara, to one są, tylko moze nie tak często, jak wtedy, kiedy ludzie są zakochani, spotykają się od czasu do czasu i tęsknią za sobą ogromnie. Pamiętam, jak szczytem szczęścia było dla mnie to, żeby zamieszkać razem ze swoim chłopakiem i być wreszcie z nim cały czas. Pewnie każda z nas zna to uczucie. W każdym razie kiedy ta wielka namiętność mija, ogromnie ważne jest, żeby poza nią cos jeszcze ludzi łączyło. Chodzi mi o przyjaźń. Jak ona jest, to jest dobrze. Ważne jest, żeby dobrze się czuć z sobą, żeby mieć o czym gadać i umieć rozmawiać o poważnych sprawach. Żeby być szczerym, uczciwym wobec siebie, żeby sobie ufać. Dla mnie miłość składa się własnie z tych wszystkich rzeczy. Namiętność jest też jedną z nich. Ale trzeba dostrzegać też te inne rzeczy i umieć dbać o nie. Wtedy na pewno będzie dobrze. Mimo że gorsze dni też są, cudów nie ma.
Aśka
2005-06-07
10:01:34
Email
Agata! oczywiście dobrze, że mam Was, bo inaczej zupełnie bym oszalała
Agata
2005-06-08
15:53:00
Email
to forum to moje uzależnienie!!!!! Ale w pozytywnym sensie...Pozdrawiam was wszystkie kobitki...jesteście kochane.
willsee
2005-06-08
22:22:41
Email
Witajcie ja was nie znam dobrze, ale moze jakos na przyczepke ;)Chce napisac ze z mezczyznami to nie jest taka prosta sprawa (chyba nie wymyslilam nic nowego). Mam na mysli swojego meza i nasze problemy. Otoz 1 rok w naszym malzenstwie byl niezbyt ciekawy jesli nie tragiczny, bardzo duzo zesmy ze soba "dyskutowali"- delikatnie mowiac. Teraz z perspektywy czasu widze to nieco inaczej wlasnie obchodzilam 2 rocznice slubu. Brak porozumienia miedzy nami wynikal z przemeczenia nawalu roznych problemow ktore nalezalo wspolnie rozwiazac. Moj musial zaczac pracowac, bo przeciagnely mu sie nieco studia i mama powiedziala ze mu juz nie moze dawac tak dalej kasy, wiezc musial sie na cos zdecydowac ja sie za niego wzielam, zamieszkalam z nim zeby go troche od towarzystwa leniwego odciagnac i zalatwilam mu prace, musial pracowac w nocy bo w dzien mial szkole. Przez ta prace stal sie bardzo nerwowy, takie odsypianie w dzien to straszna sprawa, jeszcze moja mamusia zawsze znajdowla mu jakies zajecie, wiec byl zawsze wypruty. Jak wzielismy slub w 2 tygodnie po dostalam zawiadomienie ze wylosowalam zielona karte do USA i kolejna decyzja w zyciu, ale wszyscy mowili mi ze nie koniecznie dostane zebym sie nie nastawiala, no to sie nie nastawialam i 3 miesiace pozniej bylam w ciazy, pazdziernik a potem w grudniu w warszawie dostalam zielona karte i termin wyjazdu do konca maja czyli jeszcze przed porodem (ja tez jeszcze bylam na uzupel magisterskich i obrona w kwietniu). Te wszystkie sprawy spowadowaly wiele niepotrzebnych napiec miedzy nami, ja teraz po tym wszystkim uwazam, ze czlowiek zeby zgodnie i spokojnie zyc potrzebuje dobrze sie wyspac i zjesc i potem umysl moze spokojnie pracowac, ile ja mialam stresow i klotni z mezem podczas ciazy to byl koszmar, teraz nam sie tez zdarza bo jest niunius i tez nieprzespane noce i zmartwienia (ciagle za malo kasy) ja mam wyrzuty sumienia ze maz nie skonczyl przeze mnie studiow a studiowal naprawde fajny kierunek zostalo tylko mu napisac prace bo ma wszystko zaliczone i nie moge go przekonac brakuje mi argumentow, zadne nie skutkuja. Zyjemy teraz w Stanach(jestem obecnie na wakacjach w Polsce) i tez nie moge sie tam odnalezc, brakuje mi znajomych i zielonej trawy ja w przeciwienstwie do N.. (sorry zapomnialam twoj nick )wychowalam sie na wsi i przede wszystkim ruchu w moim zyciu, ja jestem osoba ktora nigdy nie siedziala na miejscu, a teraz musze chcialabym isc do pracy ale nie wiem za co sie zabrac i jak to zorganizowac napewno nie zostawie synka zadnej opiekunce..........Qurcze ale sie rozpisalam az mi wstyd... Na koniec moral taki ze trzeba zajac sie swoim zyciem i prace za wszelka cene stawiac na miejscu poza podium bo inaczej nici....
Strona 1 - 1, 2, 3, 4, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum