szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Ciąża (zdrowie i samopoczucie w ciąży, przebieg ciąży, wątpliwości, szpitale itp.)
temat - Co z nieproszonymi gośćmi??


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 1 - 1, 2, 3, następna
Napisano: Treść:
MoNiSiA
2005-06-08
Email
Witajcie! Mam takie pytanie. Może ono jest śmieszne i dla kogoś wydaje się absurdalne ale mnie to naprawdę zastanawia i troszkę męczy. Otóż wiadome jest że kobieta po urodzeniu dziecka może nie życzyć sobie odwiedzin nawet kogoś z rodziny. Jest zmęczona, czuje się nieatrakcyjnie. Ludzie nie zawsze wiedzą że tak to wygląda i "życzliwie" chcą odwiedzać taką kobietkę i jej maluszka. Nie jestem zbyt asertywna i boję się że mogę być nie miła dla takich osób. Jak to było w Waszym przypadku? Odwiedzała Was masa znajomych? Po jakim czasie? Co warto mówić takim osobom by nie poczuły się urażone? Co wy Drogie Mamusie mówiłyście? Pozdrawiam :*
punta
2005-06-08
20:01:22
Email
U mnie wszyscy się zlitowali i mi odpuścili, przyjechali po jakimś tygodniu. Teściowa przyjechała za 2 tygodnie, ale siedziała 6 godzin jak królowa, a mnie chciały szwy z bólu (od długiego siedzenia) pęknąć. Nawet się nie zastanowiła, że ja mogę się źle czuć i nie mieć ochoty na tak długą wizytę. No, ale przecież jej nie wygonię skoro już raczyła przyjechać (mówię tak, bo bardzo rzadko przyjeżdża, mimo iż wielokrotnie ją zapraszam).
anaisia
2005-06-08
20:04:22
Email
Zawsze możesz powiedzieć ze zapraszasz za tydzień lub 2, kiedy odpoczniesz i ochłoniesz. A swoją drogą te wizyty wcale nie są niemiłe, zobaczysz, wszyscy się zachwycają maluchem, przynoszą prezenty, gratulują i wcale nie oczekują super gościny. Jak byłam zmęczona i nie chciało mi się niczego przygotowywać to od razu mówiłam, ze samoobsługa w kuchni.
Kornela
2005-06-09
08:03:22
Email
Szczerze mówiąc ja też się tego boję. Mam dość liczną rodzinę i prawdopodobnie szykuje mi się cesarka bo maluszek jest główka do góry, mam obawy, że jak mąż tylko zadzwoni wszystkim powiedzieć że dzidziuś się urodził to wszyscy zjada mi się do szpitala. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie powiadomić wszystkich dopiero na następny dzień ale nie wiem czy wytrzymam, pewnie bede chciała się pochwalić radosną nowiną
Julia
2005-06-09
08:35:32
Email
Zgadzam się z Anaisią. Te wizyty nie są takie złe. I pomysł z samoobsługą w kuchni jest świetny, sama tak robiłam. Poza tym z reguły ludzie mają dość wyczucia w takiej sytuacji i nie zwalają się wszyzy na raz w dniu urodzenia dziecka. A jeśli nie, to może poproście męża, żeby to załatwił, tzn. delikatnie dał do zrozumienia ewentualnym gościom, że zona musi odpocząć, że jest słaba i żeby się nie pogniewali i wpadli za kilka dni.
Anula
2005-06-09
23:49:08
Email
Mnie nabrdziej denerwowały (ponieważ czułam się skrępowana) wizyty w szpitalu. Nie tylko do mnie ale tez do moich współlokatorek. Nie miałam ochoty, aby ktoś oglądał mnie z cyckami na wierzchu (wiadomo, że często się karmi). Szczególnie mam na mysli mężczyzn. Mąż, dziecko, mama i siostra które przynosiły mi jedzenie-to OK, ale wszyscy pozostali mogli sobie odpuścić i poczekac aż wrócę do domu. Albo chociaż zadzwonić jak wchodzili do szpitala i spytać, czy nie będą przeszkadzać. Sytuacje były krępujące-bo np. wchodzi teść, ja akurat karmię i co mam zrobić? No ale jak juz przyszli, to przecież nie powiem "idzcie sobie,bo czuję się nieatrakcyjna i skrępowana". Mało tego-robili mi zdjęcia. Dzidzia śliczna, ale ja na siebie patrzeć nie mogę. Bo wiadomo jak się wygląda pare godz. po porodzie. Niektórzy ludzie nia mają wyczucia. W końcu dziś prawie każdy ma komórkę, więc możnaby się nagadać telefonicznie a z odwiedzinami poczekać przynajmniej do chwli powrotu do domu. Chociaż z wizytami w domu, to powinno istnieć takie niepisane prawo, że przez pierwszy miesiąc przychodzą tylko najbliżsi (i to nie broń Boże codziennie!!!)Chyba że w konkternym celu-np. pomóc matce. Chodzi o otoczenie maluszka "parasolem ochronnym". Każda taka wizyta, to potencjalne źródło infekcji (szczególnie gdy dorośli przychodzą z dziećmi). To tyle jeżeli chodzi o wizyty. A co powiecie na inny rodzaj "wizyty"? Na pewno mnie nie przebijecie:-))) Moja teściowa odwiedziła mnie podczas porodu, na sali porodowej. Rodziłam z mężem i nie muszę dodawać, że nikogo tam nie zapraszałam i wcale mnie ta "wizyta" nie ucieszyła.
Joasia
2005-06-10
09:24:41
Email
Masz rację Anulko nikt nie przebije chyba Twojej teściowej :)
ela
2005-06-10
12:43:28
Email
anula moja próbowała być lepsza ale jej nie pozwolili chciała rodzić ze mna i syoim synem ale położna powiedziała że tylko mąż może być to siedziała przy trakcie porodowym i zachowywała się jakby to ona rodziła
Michalina
2005-06-10
13:39:21
Email
Gdy w godzinę po porodzie (miałam cesraskie cięcie) włączyłam telefon, to pierwsze połączenie, jakie otrzymałam było z Urzedu skarbowego. Pani poprosiła mnie o dostarczenie jakiegoś dowodu wpłaty do PITu za 2003 rok :-)
andzia
2005-06-10
18:26:46
Email
ja w szpitalu bylam naprawde krotko wiec nikt oprocz meza nie dal rady przybyc nawet rodzice bo mieszkaja bardzo dalek. Ale wszyscy nadrobili w dzien wyjscia ze szpitala juz kilka osob bylo u nas- fakt odwiedziny sa mile ale ja czulam sie fatalnie bolalo wszystko zmeczona blada. Po kilku dniach reszta chciala przybyc ale maz powiedzial ze jestem zmeczona. Zrozumieli.
Asteria
2005-06-10
18:45:31
Email
Ech, jak ja to znam. Teraz w domu wizyty ucichly, no bo po co jak wszysycy zwalili sie na glowe do szpitala. I to PRAWIE ZARAZ PO PORODZIE!!! Nie mowie tu o mamie, mezu i jego siostrze ktorzy przesiedzieli ze mna w szpitalu prawie caly porod. Ale potem. Ech szkoda gadac. Szczegolnie udreczyla mnie tesciowa. Rodzilam 24h, kiedy przywiezli mnie na sale po porodzie, nie moglam spac z powodu podniesionej adrenaliny, ale z przemeczenia nie kontaktowalam. A ona zjawila sie i zaczela do mnie gadac jakbym wlasnie wrocila z wakacji. Wyciagnela alkohol i slodycze i spraszala siostry zeby je czestowac, no i wpychala lapy do inkubatora, szturchala malego i ciagle mowila "obudz sie, popatrz na babcie". A juz najbardziej mnie wkurzyla jak wycigneli malego z inkubatora, zeby mu podac wode z cukrem, szrpnela go na rece pokazala mi i zaczela mu wciskac butelke, jakby to bylo jej dziecko. Rozumiem radosc, ale troszke mi pograla na nerwach. Nie moglam sie ruszyc wiec nie reagowalam. Takie jej szczecie. Teraz juz reaguje wiec jest troche inaczej. Ci do ktorych tesciowa przybywa raz na jakis czas maja szczescie. Moja z nami mieszka! Ale nic nie pobije kobiety z ktora lezalam na sali, w kilka godzin po porodzie (cesarka) zjawili sie goscie. Okolo 20 osob, palili na korytarzu, popijali kawe, gaworzyli z nia, kazdy bral jej coreczke z reki do reki, a jej sie to najwyrazniej podobalo. Mnie doprowadzilo do szalu. Tyle osob, bakteri i szumu. Coz czego mozna bylo sie po niej spodziewac. Pierwsze co zrobila gdy mogla juz usiasc. Wydepilowala brwi, pomalowala paznokcie i zrobila make-up. Dziecko jej plakalo a ona do tesciowej "zostaw niech sobie poplacze, albo ja wez jak ci sie chce". Ech rece opadaja.
ela
2005-06-13
13:12:19
Email
asteria rozumiem cię ja też mieszkam z teściową na szczęście juz nie długo gdy wyszłam na pierwszy spacer to ona prowadziła wózek do małego mówiła mój synku a ja wieczorem płakałam to przecież moje dziecko
andzia_01
2005-06-13
22:29:46
Email
Ela, moja teściowa od początku mówila do małego "synku" - sama wiesz doskonale jak się czuje wtedy prawdziwa matka... Nawet przy reszcie rodziny potrafiła mówić tak do niego. Po jej wizytach byłam wściekła i zazwyczaj kończyło się to sprzeczką z mężem, który nie reagował na "teksty" swojej mamusi /oczywiście nie bede pisac o innych rzeczach jakie mówi czy robi moja teściowa, bo powtarzałabym się Kochane po Was/. W końcu mąż zwrócił uwagę teściowej kiedy kolejny raz zwróciła się do Michałka j.w. Było to przy mnie i teściu. Powiedział "mamo dlaczego mówisz do niunia synku, przecież to jest Twój wnuczek?" Na co ona "rezolutnie" stwierdziła: no przecież Ty jesteś moim synkiem to i on... Ja wtedy nie wytrzymałam i powiedziałam "nie mamo, on jest naszym synkiem a Twoim wnuczkiem i proszę, zebyś do niego zwracała się wnusiu". Teść stanął po mojej stronie/mam super teścia/ a teścowej zrobiło się głupio, nawet się nie obraziła i faktycznie od tamtej pory nie mówi do naszego synka tak jak nie powinna... Tak na marginesie to też oczywiście jak wychodziła na spacer z nami to pierwsza łapała wózek, ale delikatnie jej odbierałam go...
MATI81
2005-06-23
17:49:13
Email
W pewnej gazecie ale nie pamiętam już w której;) wyczytałam , że najlepiej jest wysłać wszystkim natarczywym znajomym bileciki z napisem "Zapraszamy w odwiedziny jak maluszek skończy miesiąc" myślę ze jest to fajny pomysł i nikt nie poczuje się obrażony. Całe szczęście moi znajomi okazali się wyrozumiali i nie mam nieproszonych męczących wizyt:)
emka
2005-06-24
15:50:10
Email
My wszystkim którzy nas chieli odwiedzić (poza mamami oczywiście) powiedzieliśmy, ze dopiero po miesiącu. Niektórzy zrozumieli, inni nie bardzo. Ale wszystkich potraktowalismy tak samo. Dobrą wymówką równiez była troska o maleństwo - to była zima i nie chcieliśmy żeby ktos przyniósł jakiegos wirusa. Ale w lecie przecież też trzeba chronic maleństwo, nie? :)
Iza 83
2005-06-28
12:15:06
Email
Masakra !! Dziewczyny wasze teściowe to jakiś koszmar, ja jestem dopiero w piątym miesiącu ale na szczęście od teściowej dzieli mnie 120km no ale jak już daje "dobre rady" to moj kochany mąż zwraca jej uwagę. TEŚCIOWE NA SYBERIE. Pozdrawiam
Strona 1 - 1, 2, 3, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum