szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - jak to bylo...


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 2 - poprzednia, 1, 2,
Napisano: Treść:
Asteria
2005-07-23
Email
Zainspirowalo mnie do tego tematu to co napisala Ela i kiedys Punta. Jak to bylo kiedy dowiedzialyscie sie o ciazy? Radosc na dlugo oczekiwane spelnienie czy moze, zaskoczenie i chwile smutku. Ze mna bylo tak. Wyladowalam w Grecji i pozanalam mojego meza... Szalencze uczucie zawladnelo nami bardzo szybko. Wszystko bylo jak w bajce, te same opinie te same slowa wypowiadane w tym samym momencie, po kilku dniach bylam pewna odnalazlam ta druga polowe jablka na tym swiecie! Potem wspolne mieszkanie, wakacje wyjazdy do polski i gdzies po drodze narodzilo sie pragnienie by nadac naszej milosci bardziej dojrzaly ksztalt. Dziecko! Probowalismy a tu nic...Wiec w pewnym momencie poddalismy sie i z ta mysla spokojnie doszlismy do wniosku, ze narazie odpuscimy, mlodzi jestesmy, poczekamy a teraz porealizujemy szalencze plany naszych wypraw! Bo kochamy zwiedzac i byc z dala od ludzi i miast. No i na dodatek rozchorowalam sie na ospe, w morzu dorwalam paskudnego virusa, ktory zainfekowal mi skore...Wszystko przeciw. Spokojnie z myslami skupionymi juz nad planami wielkiej wyprawy poszukiwania zaginionych klasztorow greckich i gorskich wypraw, zapomnielismy o dziecku. Tak naprawde chyba nie bylismy do konca gotowi z jednej strony chcielismy tak bradzo uwienczyc nasza milosc mala kochana osobka o naszych cechach. Z drugiej chcielismy sie jak najbardziej nacieszyc soba nim zaczna sie rodzicielskie obowiazki...!!! Postanowilismy ostatni raz zaszalec nim zaczniemy sie porzadnie zabezbieczac, w sumie to z moich naturalnych obliczen bylismy zupelnie bezpieczni. Dokladnie pamietam ten dzien. To byl dzien dlugo oczekiwanego wyjazdu na Tajetos (spolszczona nazwa) najbardziej mistyczne gory grecji. Chcielismy sie wloczyc od wioski do wioski by w koncu dotrzec do jednego wyczytanego gdzies w podaniach klasztoru. Kiedy pakowalismy samochod, zazartowalam do meza. "Zobaczysz na przekor wszystkiemu teraz zaszlam w ciaze, bo ze mna zawsze tak jest, chce nie ma, nie chce jest" On sie zasmial i stwierdzil ze zapewne, w koncu jestesmy tacy sami i z nim zawsze jest dokladnie tak samo. Smialam sie ale w sercu poczulam dziwne uczucie, radosc i niepokoj. Dlatego zapamietam ten dzien dokladnie. To bylo pod koniec wrzesnia 2004. Potem zaczely dziac sie dziwne rzeczy. Mdlosci, puchlam jakbym miala w sobie za duzo wody. Nastroj wahal mi sie jak szalony, bolaly mnie piersi. Ech i maz w koncu jednego wieczorku szumnie stwierdzil "Chyba jestes w ciazy" Jedlismy akurat kolacje. Zaprzeczylam " No co ty przeciez to malo prawdobodobne" po czym pobieglam do ubikacji bo znow mnie zemdlilo. Jak wyszlam maz smial sie jak szalony. "A okres ci sie przypadkiem nie spoznia?" Zapytal ciagle sie smiejac...No w sumie to sie spoznial, ale co tam dwa dni! Wystarczy troszke stresu albo nasze wyjazdowe szalenstwa i gotowe. Widzac moja zamyslana mine zaczal sie ubierac. "No wkladaj buty jedziemy!" Pogonil mnie a ja nadal zamyslona posluchalam nie pytajac nawet gdzie. Zatrzymalismy sie pod apteka i dopiero wtedy sie ocknelam. Popatrzylam na niego zdziwiona..."Ide po test" oznajmil bez wiekszego "halo". Wtedy mnie zerwalo, zaczelam go pouczac jaki ma wziac zeby byc juz pewnym i wyrzucac z siebie potok slow co powiedziec farmaceucie...Chyba mnie nie sluchal bo byl juz wewnatrz. Kupilismy test, w domu zrobilam go i zamknelam w lazience. Jakbym sie bala ze wyjdzie i oznajmi mi co i jak nim bede gotowa. Potem bylo losowanie kto pojdzie i go przyniesie. Mialam nie patrzec zanim bedziemy razem w lozku, ale mnie podkusilo i z lazienki wylazlam zaryczana. "Jestem w ciazy" wylam a maz sie smial. Potem tulil mnie smial sie, znow tulil...(Jego okres niepojou dopadl pod koniec pierwszego miesiaca, wczesniej 100% eufori, zostanie ojcem.) Ech dziwny to byl moment. Patrzylam na nasze male mieszkanie, na mojego meza, ktory wtedy nie byl mezem, bo slubu nienawidzilismy i od poczatku bylo wiadomo ze milosci nie chcemy zamykac w instytucje! A zaraz potem pojawil sie lek, przeciez chorowalam, co bedzie? I juz na drugi dzien ryczalam bo byc moze kaza mi usunac ciaze! Co oczywiscie nie wchodzilo w gre, bo nie bylabym w stanie podjac tego kroku. Potem wizyty u lekarzy, problemy. W miedzy czasie nas okradli i wrocilismy z mieszkania do domu, bo juz balam sie tam zostac. W sumie dom meza, zapisany na niego, ale zwialismy bo tesciowa w nim mieszkala, a wyrzucic jej nie wyrzucimy... Potem znow padlo pod dyskusje malzenstwo, ze w sumie wypada, bo dziecku z dwoma obywatelstwami, ktorych rodzice zyja w konkubinacie bedzie ciezej. A i mnie biurokracja pozerala, ubiezpieczenia zdrowotne wszystkie wizyty, wszystko utrudnione, bo nie mamy jakiegos glupiego papierka, ze jestem zona tego a tego. Jaky mieli mnie przypisac na wlasnosc. Ale w urzedach jakos nie da sie tlumaczyc "My sie kochamy, bez papiera nalezymy do siebie!" W koncu wyszlam za maz i chyba oboje sie lepiej poczulismy. Nic sie nie zmienilo w sferze emocjonalnej ale kilka rzeczy stalo sie prostsze.Caly okres ciazy ryczalam i lezalam w lozku przez moje problemy. Drzalam gdy robiono mi badania prenatalne, tak panicznie modlilam sie by nasze dziecko bylo zdrowe. Pierwszego dnia plakalam bo balam sie ciazy juz od drugiego plakalam bo balam sie ze w niej nie bede! Kazdego miesiaca truchalam o to malenstwo i tak chcialam juz tylko je przytulic. Gdzies tam przebijal sie lek o to ze nadejdzie wiele zmian, ze nie bylismy jednak gotowi, ale zostal on zagluszony miloscia do nowego zycia!Teraz jak patrze na synka, nie cofnelabym czasu i decyzji za nic...Choc bywa nam ciezko, bo mlodosc krzyczy jeszcze o zabawe ;) Ale nic straconego, jestesmy mlodzi i to wlasnie plus, bo kto teraz jak nie nasz synek, bedzie z nami maszerowal po gorach jezdzil na rockowe festiwale i szlala na morzu, czy z mama w pracy w stadninie! Teraz jest lepiej, bo jestemy w komplecie...No jeszcze nie do konca, w przyszlosci jak Bog da, malutka Viktoria ma pojawic sie na swiecie :) DLatego zycze wszystkim kobiektom i sobie duzo szczescie po drodze do marzen, wiary w siebie i swoja druga polowe, bo milosc jest dzika i czasem rzeczywistosc wypedza ja na kilka chwil gdzies za drzwi. A czasu szkoda na bezpodstawne spory, wiem co mowie :) Wielkiej radosci z dorastajacych pociech! Zdrowia, bo bez niego nie da sie zrobic ni kroku. I w koncu spelnienia marzan, malutkich i tych wielkich. Milosci, bo tylko ona nadaje sens...I pamietajcie, jak to pisal moj ukochany poeta J.Kofta „Trzeba marzyć” Żeby coś się zdarzyło Żeby coś się mogło zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć Zamiast dmuchać na zimne Na gorącym się sparzyć Z deszczu pobiec pod rynnę Trzeba marzyć Gdy spadają jak liście Kartki z dat kalendarzy Kiedy szaro i mgliście Trzeba marzyć W chłodnej, pustej godzinie Na swój los się odważyć Nim twe szczęście cię minie Trzeba marzyć W rytmie wiecznej tęsknoty Wraca fala po plaży Ty pamiętaj wciąż o tym Trzeba marzyć Żeby coś się zdarzyło Żeby coś mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć
MoNiSiA
2005-08-08
21:41:19
Email
Monga28 jesteś wspaniała!!! Dzięki za wszystko!!!

Strona 2 - poprzednia, 1, 2,

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum