szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Anetko 21, Salamandro co u Was słychać????


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 1 - 1, 2, następna
Napisano: Treść:
maxim
2006-09-04
Email
Nie odzywacie się.Mam nadzieję, że u Was panuje względny spokój, że nie dzieje się nic złego bo jak pamiętam ostatnie Wasze wpisy nie były zbyt optymistyczne....Odezwijcie się jak znajdziecie chwilkę.
Kamila
2006-09-04
11:59:58
Email
Reniu, odezwij się co u Was.. nie zawsze mam czas porozmawiać z Tobą na gadulcu... jak Martini??
21Aneta
2006-09-05
23:29:06
Email
Maxim, bardzo miło mi się zrobiło, jak przeczytałam Twój wpis. Nie sądziłam, że ktoś o mnie się upomni ;) Tak jak już mówił Tobie mój mąż (wiesz o czym mówię...) jestem zaorana. Nie mam czasu siedzieć na internecie. Pracuję zmianowo. Jak mam na rano (wstaje o 4) to wieczorem jestem padnieta i nie chce mi sie siedziec na kompie, a jak na popołudnie - tak jak teraz - to wieczorem siadam na chwilke, żeby poczytać - a pisać już mi sie nie chce. Ale ogólnie ok. Z pracy jestem jak narazie zadowolona, koleżanki są bardzo sympatyczne. Zarobki... jak to w sklepie ;( ale sie da... Mój mały ma prawie 4 ząbki, już dość ładnie chodzi i na okrągło nawija. Daję mu już zwykłe mleko rozcieńczone wodą. W sobotę mamy imprezkę - roczek naszego Dominika. Pełna chata gości... masa jedzenia i prezentów :) Postaram sie zrobić zdjęcia i wkleić je w niemowlaczkach. A tymczasem - idę spać!!! Dziękuję maxim za pamięć - to naprawdę milutkie!!!
maxim
2006-09-07
10:13:36
Email
Anetko..To dobrze, że Twoje milczenie jest tylko zwykłym brakiem czasu, że Dominik zdrowy...że jakoś czas Wam spokojnie płynie..Nie zaharuj się w tej robotce...nie daj się zaorać - jak to powiedział Twój żon:) O nieludzkich godzinach wstajesz. Ja co prawda też tak wstaję ale tylko na moment:)do mojego bąbla. Pozdrawiam cieplutko!!!
samalandra
2006-09-07
23:55:03
Email
Witam zajrzałam i powiem że wróciłam właśnie z baru. Byłam tam z............
.......................
....................
UWAGA!!!......................
Z moim mężem. Ciekawe nie? Sama w to niewierze ale ide do spanka CDN.(!!)Wybaczcie ale muszę się wyspać do rana blisko a ja do pracy ide.
maxim
2006-09-10
18:20:01
Email
No to pięknie Salamandro!!!! Dawaj więcej szczegółów;) Powodzenia przede wszystkim.....Powodzenia i dobrego dalszego ciągu...Pozdrawiam cieplutko
samalandra
2006-09-19
17:54:20
Email
Witam dziewczyny. Napiszę więc jak doszło do tego że jestem razem z mężem. No więc przyszedł miesiąc w którym On w ogóle się nie pojawił ani u dziecka ani ja Go nie widziałam nigdzie. Powiem szczerze że bolało mnie to ale już mniej bo jak się kogoś nie widuje to się zapomina. Wspominałam wam tu o sygnałkach które wysyłał czasem w nocy. Mówiłyście że to prowokacja że chce sprawdzić czy ja nadal Go kocham. Ja też tak myślałam. Noi po tym dłuuugim miesiącu pojawił sie.. Oczywiście prosto mówiąc wyjechałam na niego że nie daje pieniędzy że ma wszystko w d.. itd. Noi bronił się i naskakiwał na mnie. Czułam wtedy że nic się nie zmieniło. Jak spytałam czy mu się nudzi jak wysyła do mnie sygnałki po nocach to odpowiedział że tak. Noi wiedziałam już że to wszystko nie ma sensu zrezygnowana stwierdziłam że nie mam juz nic do stracenia. Pytał jeszcze cały czas czy mi przeszkadzają te sygnałki. Powiedziałam że sygnałka można posłać każdemu i dla mnie to bez znaczenia czy mi wysyła czy nie. Zaświtało mi wtedy w główce że skoro nie mam nic do stracenia to zrobie ten jeden jedyny raz krok do przodu. Było to moment po naszej kłótni albo raczej moim kazaniu. Zawołałam Go i uśmiechnełam się ale nie podrywając Go tylko to był uśmiech drwiący z tego co się dzieje. On spojrzał mi w oczy z półuśmiechem i odwrócił wzrok. Powtórzyłam to jeszcze 2 razy. I za każdym razem się popatrzył z półuśmiechem. Ale pojechał. Na koniec jeszcze zapytał o te sygnałki czy mi nie przeszkadzają. Powiedziałam mu że jak mu to przyjemność taką sprawia to niech sobie wysyła. Weszłam do domu ze łzami w oczach bo Martynka płakała za Nim straszliwie. Sam to widział ale odjechał. Wieczorem poszłam się przejść i dostałam sms że chciał mi coś powiedzieć ale dobrze że się ugryzł w język. Chodziło mu o ta kłótnię. Wyciągnełam z niego po kilku smsach o co mu chodzi. W ogóle to co chwile wysyłał te pieprzone sygnałki. No więc chciał zapytać czy mnie na nim jeszcze zależy. Bo po tych uśmieszkach nie wie co ma myśleć. No więc ja nie chciałam odpowiadać że mi zależy bo nie ufałam mu. Myślałam że sobie po prostu jaja robi. Spytałam Go co czuł kiedy tak na niego patrzyłam. Odpowiedział że speszyło Go to. No więc to były pierwsze szczere słowa jakie usłyszałam i już w 80 % byłam pewna że to nie jest normalne zachowanie mojego nieczułego męża w ciągu ostatnich 9 miesięcy. Z smsa do smsa doszło do spotkania w ten sam dzień. Przyszedł wypity podobno pił przez cały miesiąc nie mogac się przemuc i znależć sobie miejsca. Nie wiedział też jak się u mnie znalazł i że gdyby nie ten mój uśmiech i to co zrobiłam to dał by sobie spokuj myślac że Go nie chce. Obecnie wyjechał do Niemiec. Chcemy zamieszkać wspólnie na jakimś miszkaniu. Wyjechał na miesiąc. Ja trochę tęsknię ale to już nie to samo. Czuje że stoje jedną noga na ziemi także jak znowu coś mu odwali i pójdzie to wiem że nie będzie ze mna tak źle jak było. Nie spadne z chmórek bo jestem na ziemi. Brakuje mi Go kocham Go ale pamiętam te złe chwile, słowa, czyny. Twierdzi że nie miał nikogo. Że nie mógł sobie z żadna przez ten czas ułożyć niczego. Nie pasowały mu. Itd. Mówił że nawet koledzy się śmiali z niego bo za każdym razem kiedy w barze przysiadały się jakieś laski to On robił drwiącą minę. Nie wiem ile w tym prawdy, bo wiadomo jacy sa faceci. Chce mu zaufać i skoro wrócił chcę z nim wspólnie odbudować związek. Powiem że się zmienił bo kiedy wrócił pierwszy raz w lutym to do odbudowy tylko ja się przyłożyłam. Na dzień dzisiejszy mamy już kłótnie za sobą a to tylko dlatego że nie pozwalam mu na wszystko tak jak to robiłam. Mamy za sobą kilka fajnych imprez, na które wcześniej nie moglismy sobie pozwolić, a na których wyszło że jesteśmy dzgraną parą zarówno w związku jak i w tańcu:) Dowiedziałam się że jestem zajebista i słodził mi nie raz. Nie chce zapeszać ale stara się. nie jest tak jak ostatnio że tylko ja się produkuje by było dobrze. Dziewczyny mogę tylko was prosić trzymajcie kciuki. I pomódlcie się by nam w końcu wyszło...
samalandra
2006-09-19
18:06:17
Email
Sorki za błędy... I pytanko nie wiecie gdzie jest ten spis punktów postępowania z facetami co robić czego nie robić? To było super i dużo w tym prawdy.
agnieszka74
2006-09-19
19:20:28
Email
Widzisz samalandro, że w jakiejś części sie sprawdziło to co pisałam...;)
Mam nadzieje ze ta przemiana jest prawdziwa i że Wam się ułoży, że Twój mąż wkońcu zrozumiał co mógł na zawsze stracić.
Trzymam kciuki !!! Buziaczki dla Martini !!!
Goga66
2006-09-19
20:17:42
Email
trzymam kciuki :))
katka
2006-09-19
21:19:32
Email
Salamandro slabo cie znam i słabo znam twoja sytuacje ale mamdla ciebie jedna rade-daj sobie spokój z tym człowiekiem. Patrze obiektywnie na te kilka słów które napisalas i widze że to jakas zabawa w kotka i myszke. Nie wiem ile macie lat,chociaz nie zawsze wiek ma tu cos do rzeczy.ale zachwujecie sie troche jak dzieci. A przeciez sami macie dziecko. Daj sobie spokój dzewczyno, miłość jest slepa i ma jedna wade ,boli przez wiele lat,ale jak ktos jest skurczybykiem,to raczej sie nie zmieni.Rodzina to nie parka która zgrywa sie w tanću,a facet nie jest dobrym partnerem jesli patrzy obojetnie na inne kobiety-to cos wiecej a tego tu chyba brakuje. Moze sie myle, bo jak mówilam slabo cie znam,ale moze mam racje.Pozdrawiam
MoNiSiA
2006-09-20
06:43:20
Email
"...jak ktos jest skurczybykiem,to raczej sie nie zmieni." - z tym zgodzę się w 1000%, bo do mojego ex'a to określenie idealnie pasuje. Reniu, mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa... I że ułożycie sobie życie...chociaż moje zdanie jest nieco podobne do zdania katki, a mówiąc szczerze - takie same. Ale to Twoje życie, twoja droga do szczęścia i to co Ty czujesz jest najważniejsze. Wiem, że Twoi rodzice nie popierają Twojej decyzji. Są ludźmi starszymi, dojrzalszymi...oni pomagali Tobie przeżywać najtrudniejsze chwile...oni dali Tobie i Martynce dach nad głową, nie wypędzili Cię, gdy byłaś w potrzebie. Pomagali finansowo jak mogli w czasie, gdy Twój mąż zabawiał się przy piwie z kolesiami. Mnie już ściska na samą myśl, że tak mogło być. Nienawidzę takich totalnych pajaców - przepraszam za określenie - którzy w dupie mają rodzinę, a ich idolami stają się ich znajomi. Rozumiem, że może facet pogubił się, ale uwierz mi - ja tego tak optymistycznie nie widzę. Ja Cię kochana podziwiam! Podziwiam, że masz siłę i że wywalczyłaś swoją miłość, choć to on powinien na kolanach przyjść z bukietem kwiatów (no tak romantycznie by było ;-))) ). Ale powiem szczerze, ja nie potrafiłabym sprzeciwić się rodzicom, po tym jaką mi pomoc ofiarowali. Poprostu mam ogromny szacunek i sentyment do nich- jako rodziców i jako ludzi. Tym bardziej, że argumenty mojej Mamy zawsze sprawiają, że zaczynam nad wszystkim głęboko rozmyślać. Pozdrawiam cieplutko Ciebie i Martini! :-***
MoNiSiA
2006-09-20
06:58:20
Email
Acha i dodam, że kilka lat temu buntowałam się rodzicom straaaasznie! Naprawdę strasznie... Ale to był bunt nastolatki... Chciałam swoje racje mieć najważniejsze. Czarne było u mnie zawsze białe. Ale mając dziecko więcej spraw odbieram z dystansem. Nie wypadałoby mi, jak nastolatka zbuntowana ukrywać się z moim ex'em, spotykać. I wszystko pomimo sprzeciwu rodziców, braku ich akceptacji. Rodzice kochają swoje dzieci i chcą dla nich najlepiej, chcą uchronić ich przed cierpieniem. W pewnym sensie świetnie wyczuwają to, co może się wydarzyć.. To co nie powinno się wydarzyć. Pozdrawiam raz jeszcze.
Goga66
2006-09-20
09:33:59
Email
Nie chcę tu dokładać do tego, co Katka i Monisia napisały. Mają rację, bo większość ludzi się nie zmienia. Jest jednak malutki procent tych, którzy jednak potrafią zaskoczyć w pozytywną czy negatywną stronę. Mam nadzieję, że mąż już nigdy Cię nie zrani. A przede wszystkim córeczki. Dziecko podobno do 4 roku życia jeszcze w miarę łatwo godzi się ze stratą rodzica. Potem jest to dla niego koszmar. Twój mąż nie wykazał się nawet minimalną dojrzałością. Może jednak zaczyna wkraczać w wiek, w którym facet zaczyna myśleć też głową a nie tylko dolną częścią ciała i swoimi zachciankami. Jednak jego stwierdzenie, że nikogo nie miał, bo nikt mu nie pasował (albo on żadnej) nie jest optymistyczne, bo oznacza, że oglądał się za panienkami. Trzymam kciuki i życzę najlepszego.
samalandra
2006-09-20
18:47:10
Email
Troche się z tym nie zgadzam bo jednak godząc się z nim chodziło mi o dziecko. Dałam szanse tylko po to żeby dziecko później nie powiedziało mi: tata chciał wrócić a Ty nie chciałaś. A jeśli okaże się jak to ujełyście skurczybykiem nie do zmienienia to okaże się w ciągu najbliższych miesięcy wiecznie nie można się przecież maskować. Dlatego jak mi nie będzie coś pasować to stoje jedną nogą na ziemi.A do 4 latek córcia ma jeszcze 2,5 roku więc do tego czasu mam nadzieje ,że się dowiem co jest prawdą bo życie napewno pokaże. I myśle że utrata ojca jest tak samo bolesna w każdym wieku dziecka bo odbija się przez całe życie nawet jeśli dziecko ojca nie widziało. Pozatym jeśli nie dorósł to chyba zmierza w ta stronę. A teraz jest dokładnie taki jaki jakiego znałam. Pozatym napisałam że okazało się że jesteśmy dobrą para w tańcu co nie znaczy w życiu!(bo to można powiedzieć po wielu latach małżeństwa). Wcześniej nie mogliśmy sobie pozwolić na imprezy bo byłam w ciąży, póżniej urodziło się dziecko. Mam 21 lat nie niezgodzę się z powiedzeniem że jestem jak dziecko ale tylko dlatego że mam przykład o rok młodszej dziewczyny która zaszła w ciążę. Nadal włóczy się po barach pije, pali, i ma to gdzieś że truje maleństwo. Nie troszczy się o przyszłość dziecka.Z ojcem dziecka nie ma zamiaru utrzymywać kontaktu. Ona jest jak dziecko. A ja podjełam walkę o odbudowanie tego co z czyjegoś błędu zostało zburzone. I zrobiłam to dla dziecka i dla siebie by mieć czyste sumienie przed Bogiem że zrobiłam wszystko co w mojej mocy. Troszczę się o małą jak tylko mogę. Troszczyłam się od poczęcia. Póżniej karmiłam naturalnie do 15 miesięcy. Zęby mi się rozlatują. A znam wiele młodych matek które w pierwszym miesiącu dały sobie z tym spokój nie patrząc na dobro dziecka. Dorosłość to nic innego jak odpowiedzialność za swoje czyny. Podjęłam powołanie jakim jest rodzicielstwo i życie w rodzinie, mimo młodego wieku staram się jak mogę. Ale kocham to co robię. Cieszę się z tego że jestem matką i żoną. Nie chcę poprzestać na jednym dziecku chociaż narazie musimy się czegoś dorobić wyjść na prosta drogę. Dlatego nie sądzę żeby to było dziecinne myślenie czy postępowanie zważając na przykład jaki podałam. Widzę że córcia kocha ojca ,widzę jak się zachowuje w jego towarzystwie, dlaczego miałabym jej odebrać szanse życia w normalnej rodzinie? Oczywiście każdy ma swoje zdanie na nikogo nie najeżdzam, ale każdy może popełniać też błędy nie koniecznie przez to że już taki jest. Mam świadomość tego że dziecko napewno odczuje strate ojca, i miałam tą świadomość wcześniej kiedy już Go nie było. Sama pamiętam ten ból. Wiem jak to jest kiedy rodzice się kłócą czy rozchodzą. Przeżyłam to jako dziecko ale po tych przejściach cieszę się że moi rodzice są nadal razem już 38 lat. Może się nie zgadzacie z tym co piszę ale dokładnie takie jest moje myślenie. Czeka nas jeszcze długie docieranie się przecież oboje jesteśmy młodzi a nigdzie indziej jak na własnym "garnuszku" kiedy będziemy sami mieszkali zdani na siebie nie dojrzejemy i nie zgramy się. Dziewczyny co o tym sądzicie czy ja źle rozumuje?
samalandra
2006-09-20
19:04:52
Email
Napisałam to bo z niektórych wypowiedzi wynika że nie patrze na dziecko tylko na siebie i że myśle dziecinnie. Zgadzam się oczywiście z tym że większość facetów się nie zmienia i są bydlakami do końca. Przykład mam na mojej siostrze. Zyła 10 lat z męzem z trójką dziecki. On wiele razy się "zmieniał". Przychodził z kwiatami było romantycznie. Błagał na kolanach przed kościołem. Tak tak to prawda. I co? tak się starał że za każdym razem było dobrze przez jakiś czas potem znowu przychodził po piwie JEDNYM czasem dwóch czasem z kolegami i co robił? molestował psychicznie żonę i maleńkie dzieci. W wieku 6, 3, i 1,5 roku. Groził że się zabije że wyskoczy z bloku. A fruwały z 4 pietra ławy telewizor itd. Do stołu wigilijnego nie zasiadł z dziećmi i żoną bo? Bo chciał mieć wigilie o 18 a była 15 minut póżniej. Bo siostra wróciła o 17 z pracy z czerwonego krzyża babciom starszym wigilie porobiła. A on Pan wielki nie kiwnał palcem żeby jej pomucw domu. Ale niech mu ziemia lekka będzie. Napewno się smarzy za to w piekle. Za te wszystkie łzy. Więc nie przekreślam mojego meza do końca bo nie dawałam mu nigdy szansy bo niepotrzebne to było bo nigdy nie przychodził i nawet p[o jednym piwie bo nie robił takich rzeczy. I nie przyszedł teraz z różami na kolanach i ja nie chce tego bo pamiętam sytuację mojej siostry...
Strona 1 - 1, 2, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum