szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - O mnie


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 2 - poprzednia, 1, 2,
Napisano: Treść:
Asteria
2006-03-27
Email
Witam w malym posciku...Dlugo zastanawialam sie zanim zabralam sie za pisanie tego, chyba jakies kilka miesiecy...Ale stwierdzilam ze cos trzeba z tym zrobic, smama proboje juz strasznie dlugo i skutki bywaja czasem oplakane, a jak juz jest lepiej to tylko na kilka dni...Potrzebuje pomocy, pomocy w walce ze soba sama. Moze jutro obudze sie ze strasznym kacem moralnym, bo nie naleze do osob ktorym otwieranie sie i zwiewrzanie przychodzi latwo, moze poczuje jakym sprzedala zbyt prywatny kawalek sibei, ale...zaryzykuje... Nie mam sie do kogo zwrocic, mamie nie chce truc glowy i martwic jej, bo ma corke jedynaczke 2.500km od domu i jakby wiedziala ze jest zalamana to sama by sie zalamala. Rodzenstwa nie mam, przyjaciol w grecji tez nie...a Ci z polski jakos potracili sie kiedy na horyznocie pojawil sie maz i dziecko. W czym jest problem sama juz nie wiem, doszlam do stadium w moim zyciu, w ktorym nic nie jest jak byc powinno, oczywiscie w moim mniemaniu. Najwiekszy problem mam ze sama soba. Zawsze bylam typem usmiechnietego pesymisty. Przyjaciele odczytywali moj charakter jako optimizm z ironicznym humorem. Wszyscy garneli do mnie jak pszczoly do miodu. Uwazalam sie za osobe naprawde silna, zycie nieraz dalo mi porzadnego prztyczka, ale zawsze mi sie wydawalo, ze ze wszystkiego sie podniose. W koncu dzieci w afryce nie mama co jesc i umieraja na aids, wiec czym w porownaniu z nimi sa moje blahe problemy. Mam gdzie mieszkac co jesc w co sie ubrac i jestem zdrowa, wiec reszta jakos sie ulozy. Wydawalo mi sie ze z dnia na dzien jestem silniejsza i nigdy nic mnie nie zlamie. Co prawda wewnatrz czasto sie lamalam i dreczylam... Ale jakos sie szlo przed siebie. Kiedy spotkalam meza znalazlam sie w totalenej bajce. Rozmawialam, z osoba ktora byla tym czego szukalam cale zycie i stracilam juz wiare ze znajde. Maz czul dokladnie to samo. To on silnie wlaczyl zebym uwierzyla ze to wszystko co czujemy to nie jakis psikus, bo zawsze tak spogladalam na cos szczesliwego co mnie spotykalo. Byl zachwycony tym ze zawsze robilam co mysle nie dbalam o to co ktos powie jak mnie postrzega, ze mimo czarnych mysli bylam zawsze pelna energi i z kazdym bez wzgledu na wiek i pozycje zartowalam jakbysmy sie znali lata. Tak bylo ...az do pewnego momentu, pod koniec ciazy zaczelam miec powazne problemy ze sama soba. Lezalam w lozku z przedwczesnymi skurczami. Tasciowa i wiele osob z rodziny meza uwazalo mnie za symulantke, traktowali mnie jak osobe leniwa bo musze lezec w lozku. Pamietam ze uslyszalam kiedys od tesciowej ze ona nie rozumie tego ganiania do lekarza cudowania z lekami i lerzenia w lozku, jak mam utrzymac ciaze to ja utrzymam, jak nie to nie. Ona tez byla w ciazy nie raz i nigdy tak nie cudowala. Poczulam jakby mi ktos wbijal noz w plecy. Do mnie rodzina meza od poczatku miala malo szacunku bo w koncu jestem polka i katoliczka...Ale zeby nie potrafili uszanowac zycia naszego dziecka. Od babci meza zawsze slyszalam pod moim adresem co najgorsze, nigdy nie pogodzila sie z tym ze jej wnuk ozenil sie z cudzoziemka. Jeszcze zanim pierwszy raz zobaczyla mnie na oczy juz bylam k**** z polski, ktora chce ograbic jaj wnuka z pieniedzy (ps. ktorych nie mamy bo glupia tesciowa zadluzyla wszystko, ale autentycznie wszystko, co jej i co nasze w okolo i teraz od nas ciagnie pieniadze, bo nawet utrzymac swojego sklepu nie umiala od momentu kiedy maz przestal jej pomagac poniewaz chcial miec choc godzinke czasu dziennie dla nas, oczywiscie padl jej sklep, bo ona zamiast dbac o kilentow spi na zapleczu w lozeczku gotuje dla siebie i kolezanek i oglada telewizor, ale to moja wina!) Wracajac do babci, a tak bylam wiadomo kim i z mezem bylam tylko w jednym celu zeby kiedys ukrasc zadluozny dom i sady... Plus wiele innych jak to ze moje dziecko to bekart, ze to moj podstep i plan zeby usidlic meza, ze ona sie nie da nabrac, ze jestem dzika bo my w Polsce nawet pradu nie mamy wiec wyrwalam sie z domu zeby zyc lepiej no i to wszystko kosztem jej wnuka. Wierzcie mi, w domu niczego nigdy mi nie brakwalo i to grecy sa zacofani jakies 100 lat! To byly pierwsze slowa jakie od niej uslyszalam na pierwszym spotkaniu, kiedy przeprowadzilismy sie w koncu do NASZEGO domu, ktory wczesniej oddalismy w uzytkowanie babci i tesciowej. No ale tesciowa zaciagnela kolejne dlugi i okazalo sie ze juz nawet pradu i wody w domu nie byla w stanie oplacic wiec wrocilismy bo nas nie bylo stac na utrzymywanie dwoch domow i splacanie jej dlugow. Zaczelo sie pieklo maz calymi dniami w pracy, bo ktos na ten caly burdel co narobila idiotka musi zarabiac, babka 24h nad moja glowa z grozbami ze mnie zabije jak sie sama nie wyniose z zycia jej wnuka, Co nie zrobilam slyszalam ze to jest jej dom i nie mam prawa do niczego, tesciowa w pracy a po pracy byla zbyt zmeczona zeby nawet szklaneczke po swojej wiskhy umyc wiec ganialam wokolo wszystkiego ja. Poki jeszcze moglam (z brzuchem wiecznie przemeczona) bylo w miare ok. Nikogo poza mezem nie obchodzilo jak sie czuje i czy moze nie przydala by sie pomoc. Tesciowa doszla do takiego momentu, w ktorym potrafila rzucic mi do prania jej zakrwawione majtki. A ja zagryzalam zeby i udawalam glupia bo nie chcialam patrzyc jak moj maz kolejny raz sie z nia kloci przeze mnie, albo zaciska szczeki ze lzami w oczach i przeprasza mnie ze tak wyszlo, bo matka sie zadluzyla a on przeciez na bruk jej nie wyrzuci, wiec musimy razem na razie mieszkac. Tak by sie pewnie ciagnelo do momentu, o ktorym wspomnialam kiedy to wladowali mnie juz na max do lozka w 5 miesiacu ciazy. Tesciowa zaczela uwierac bezuzyteczna Polka...Mnie nigdy nic nie mowila ani mezowi, dowiedzialam sie potem przez przypadek juz po porodzie co wygadywala na moj temat z moimi plecami. Okazalo sie ze to ona nasu utrzymuje(ta kobieta ktora nie miala nawet euro w kieszeni) ona nam sprzata gotuje prasuje itp bo jej synowa jest za leniwa. Ze nie wiadomo skad TO sie wzielo, co robilo wczesniej i kim jest naprawde. No i uwieralo ja ze jak to powiedziala komus syn wzial idiotke z innego kraju jeszcze bez pieniedzy, to mnie zabilo, krolowa ktorej dlugi splaca nawet moja MAMA...ile razy nam dala pieniadza bo maz zaplacil dom, prad telefony i wszystko inne a ta jeszcze przybiegala z placzem ze jutro jest ostatni teramin na splate karty i ze musi bo jak nie to ja zamkna, wiec ja telefon do domu zeby mi pieniadze mama na konto przeslala bo trzeba... (kiedy wyszlam za maz moja mama kupila wszystko dla dziecka z mezem zorganizowlala caly slub nie pytajac tesciowej nawet o grosz, kupila nam nowa lodowke do domu, bo stara juz sie nie nadawala, dzieci chca nowy odkurzac kupi, zelazko, kupila i kupe innych rzeczy, laczne z ofiarowaniem mieszkania i samochodu, zeby tylko jakos udalo sie nam wyjsc z dlugow ...kogo TESCIOWEJ!!!)Ale tego bledu nie popelnilam, wiec narazie mieszkanie jest nie ruszone, wiec chyba dlatego jestem taka zla... Kazdego dnia czulam sie w tym domu coraz bardziej jak sluzaca i smiec. A kiedy rozmawialam o tym z mezem wybuchaly zbedne awantury z tesciowa czy babcia, one oczywiscie wszystkiego sie wypieraly i przepraszaly z pokora, nie mnie oczywiscie, meza, ze taka glupia sprawa wyszla ale to nie prawda. Ja w domu wiecznie z szmata i dzieckiem na reku, bez jakiej kolwiek pomocy czy chocby dziekuje, kazdego dnia musze wysluchiwac po tysiac obelg na moj temat. Ze jestem zlym czlowiekiem to nic, zla matka....kiedy poprosilam o argumenty nie znalazl sie zadny, poza tym ze nie daje dziecku jajka tylko faszeruje je jogurtami. Sprawy zaczely sie pogarszac, ja zaczelam tracic poczucie wlasnej wartosci i powoli odgrywalam sie na mezu. Kiedys pamietam ze po jakiej klotni wykrzyczal mi ze uwazal ze jestem naprawde silna i bystra wiec z takimi dwoma idiotkami jak te kobiety potrafie sobie poradzic i to co mowia poprastu traktowac jak glupoty po to sa glupoty. Coz mial racje, ale jak zyje sie na codzien bez odrobiny szcunku ze strony ludzi ktorzy cie otaczaja to sie traci szacunek do siebie. Na dodatek samemu, bo stara sie chronic sosoby ktore sie kocha, tlumaczac ze maja na glowie jeszcze wiecej niz ja. Sama juz nie wiem jak sie pozbierac, stracilam wiare w siebie. Nie potrafie sie juz smiac we wszystkim widze problem i wydaje mi sie ze to jaka jestem i co robie kazdego kolejnego dnia to tylko dowod na to ze jestem do niczego. To cholerne bledne kolo bo czlowiek mimo wszystko stara sie bronic swoje ego staje sie agresywny i rozdrazniony, przez co wszczyna awantury, ktore potem jeszcze bardziej wzbudzaja poczucie winy i idiotyzmu wewnatrz! Sama juz nie wiem jak z tego wyjsc, maz jest przemeczony praca, klopatami z matka i babka, a kiedy wraca do zony widzi ja z nosem w ziemi, albo obrazona za jakas pierdolke. Oddalilismy sie od siebie bardzo. Ciezko doszikac sie kto gdzie ma wine, bo zapewne oboje popelniamy bledy, wiec naturalnym nurtem wydaje mi sie ze to ja wszystko bardziej niszcze. Ja nie czuje sie juz kobieta godna uwagi i interesujaca, a maz przez to ze gdzies wewnatrz uwaza ze nie potrafi dac mi szczescia i pomoc nie czuje sie facetem. Nie mozna mi na nic zwrocic uwagi bo od razu sie odgryzam z 10 krotnym natezeniem raniac jak najbardziej sie da, albo wybucham placzem. Najgorsze to ze to wszystko zaczelao sie odbijac na maluszku. Ma juz 10 miesiecy coraz wiecej rozumie. Awantury w domu z babka itp to ze widzi zaplakana mame, albo przy najmiejszym problemie czuje moje zdenerwowanie i agresje...bo choc nigdy nie podnioslam na niego nawet glosu, czuje ze cos jest nie tak w koncu serce wali mi jak mlot, oddycham jak wsciekly byk a moje ruchy sa takie jakbym sie nazarla speedu...i to wszystko tylko dlatego ze maly zawzial sie ze nie pojdzie spac. Dla mnie to juz tragedia, bo nie wiem czy zdaze posprzatac, bo wydaje mi sie czasem ze nawet ta bezbronna istotka jest przeciwko mnie. Boli mnie cholernie ze janis zaczla placic za bezndziejnosc jego matki. Czasem budzi sie w nocy z przerazliwym placzem...Wtula sie w moje ramiona zaciska raczki na mojej pizamie i placze tak minutami wystraszony. A ja w duchu placze razem z nim i nienawidze siebie jeszcze bardziej....Staram sie znalesc jakis spokoj, cos zeby sie podniesc. Wydaje mi sie ze4 wiem co dobe a co zle gdzie prawda a gdzie falsz i co powinnam zrobic. Ale potem przychodzi jedna taka chwila gdzie emocje mieszaja umysl i juz nad niczym nie panuje i zaczyna sie to samo pieklo... Teoretycznie nawet wiem jak powinnam sobie pomoc, w koncu mam do czynienia z psychologia...ale kiedy sam popadasz w cos tak pskudnego, i jestes wewnatrz nie potrawisz z zmina krwia stanac obok i tak poprostu zrozumiec co i jak i zmienic... Boje sie ze maz straci wszelka cierpliwosc i uczucia i rozbije swoje malzenstwo...A to byla by naprawde tragedia, znalesc swoja druga polowe zeby tak idiotycznie ja stracic...Nie potrafie opisac i oddac dokladnie wszystkiego, to co tutaj wylalam to tylko wierzcholek gory lodowej. Nawet nie wiem czy warto prosic o pomoc. Ale moze ktos wie jak i cos uda mi sie ze soba zrobic...Ech....przepraszam ze przynudzilam, i z gory dzieki za posty...POZDRAWIAM
Goga66
2006-03-28
19:51:10
Email
o rany!!! - mam znajomego sędziego w Nafplionie - zapraszał nas - jeżeli by ponowił propozycję, to może latem byśmy pojechali,odezwę się wtedy do Ciebie. Miło by było spotkać Polkę. A miasteczko jest urocze :)))
Asteria
2006-03-28
21:55:29
Email
Wlasnie po raz kolejny poprztykalam sie z mezem. PO czesci mial racje, z drugiej strony strasznie mnie takie rzeczy bola. Maz po pracy zajadal posilek, tesciowa nad nim, a jak mu smakuje to a jak tamto itp. I cos tam bakna zeby mu podac chleb... wiec siegnelam po chleb i cos do niego mowilam wtracila sie tesciowa i odruchowo zapominajac schowalam chleb z powrotem, a ona od razu wielkie halo, ze dlaczego go chowam przeciez moj maz mnie poprosil o chleb. Podniosla mi sie adrenalina to jej warknelam ze nie musi od razu sie tak rzucac, ze zapomnialam a co do reszty ta maz rece tez ma i moze go sam wziac, smiejac sie zmieszana zaraz sie zmyla, a maz zerkna na mnie ironicznie i stwierdzil ze to byla przesada. Ze czasem zachowuje sie jak dzieciak itp. Moze i po czesci mial racje ale zabolalo mnie to ze kiedy jemu tez warknelam stwierdzil, ze ta sytuacja sie ciagnie i ciagnie i ja juz na amen jestem nastawiona do tych ludzi na nie... i nigdy nie probowalam tego zmienic. No to od slowa do slowa doszlo ze poczestowalam go tym ze on tez na glowie w tej sprawie nie stawal i skoro uwaza ze to ja sie uprzedzilam bezpodstawnie, to niech siedzi przy mamusi... przeciez zone ma taka zla i uprzedzona do calego swiata....polecialo jeszcze kila gorzkich slow. Koniec jest taki ze sie nie odzywamy...Bo po tym jak uslyszalam ze juz naprawde mu sie nie chce rozmawiac i drazyc tematu skoro wiem jaka jest narazie sytuacja i nic wiecej nie moze zrobic, odwrocilam sie na piecie i wyszlam. Pewnie za 30 min wszystko bedzie ok, bo wiecej niz 30 min nie jestesmy w stanie sie na siebie dasac. Ale ja juz naprawde siadam psychicznie, wiem ze w tym co mowi ma duzo racji, teraz jestem juz tak przewrazlwiona ze reaguje zbyt agresywnie. Wiem ze wiele razy probowal to wszystko zmienic i szarpal sie z tymi kobietami jak tylko mogl, wiec moje wrzaski ze nic z tym nie robi i jest mamincyckiem bardzo go rania. Czy ja juz zupelnie zwariowalam i zatracilam granice miedzy tym co sie naprawde dzieje a tym co w moim umysle. Jak dlugo jeszcze oboje pociagniemy ta sytuacje...Kto i gdzie ma racje...Doszlam do takiego momentu w tym wszystkim ze juz sama nie wiem po czym stapam kim jestem i kim naprawde sa ludzie ktorzy mnie otaczaja...Oj zle sie dzieje, ale ponoc jak sie dotyka dna to mozna sie juz tylko odbic...Tylko co zrobic jak dno sie oberwie?
sylwetka
2006-03-28
23:29:14
Email
Asterio chce mi się teraz zaśpiewć Ci piosenke IRY ,, Masz siłę, masz wiarę - raz jeszcze pozbieraj się Nie żyjesz za karę, nie... Masz wiarę, masz siłę - choć siebie czasami dość Twe serce znów bije, choć... " a zarazem ,,brak słów brak nut by opisać to co dzieje się" Trzymaj się Wielka
kasik :(
2006-03-29
09:00:05
Email
Asterio,nie mozesz calej winy zwalac ciagle na siebie bo dostaniesz obledu!!!!!Maz jest miedzy mlotem a kowadlem ale mysle ze gdyby naprawde wzial sie za matke,powiedzial jej ostro,ze koniec z takim zachowaniem,bo inaczej ja pakuje,sadza na miotle i wrrrr...to moze zamknelaby sie w koncu i przestala wtracac.Nie mozesz sie obwiniac ze wybuchasz bo i swiety by nie wytrzymal!!!!!!Trzymaj sie kobieto :)
Olga
2006-03-29
09:08:23
Email
Asterio z takimi kobietami i w takim środowisku nie da się żyć!Jeśli tylko macie możliwośc wynieście się stamtąd to zróbcie to jak najszybciej!!!!!.I zbyt wiele znosiłaś dotychczas w ukryciu, dbając o dobre stosunki z mężem. Myslałaś o nim a nie o sobie a bo zmęczony wraca z pracy, a bo nie chcesz żeby był między młotem a kowadłem a to i tamto . I przez to zbyt wiele skumulowało sie w Tobie. I musiałas w koncu wybuchnąć. Nawet człowiek o stalowych nerwach nie zniósłby tego tak na dłuższa metę w pokorze i cierpliwości..Twój mąż pewnie tak naprawdę do końca nie zdaje sobie sprawy z tego jakie piekiełko przechodzisz z jego matka i babką. One najwyrazniej próbują ROZBIĆ Wasze małżeństwo. Tak, bo nie widzi im się, że ich syn i wnuk ożenił się z Polka bo inaczej widza jego przyszłośc i swoją. Sama piszesz , że nie chcą nic robić..więc nie widzi im sie to, że Ty sie buntujesz zamiast z pokorą znosić swój los...I jak tak dalej pójdzie to wszystko będzie sie odbijac na Waszym małżeństwie i juz sie odbija...Twój mąż musi w koncu pomyśleć o Tobie i Cię zrozumieć....On nie chce pewnie kłócic się z nimi i z Tobą ale tak się nie da....Nie stawiaj sprawy na ostrzu noża ale mów mu, że chciałabyś , żebyście zamieszkali osobno, wykorzystuj każda sposobna do tego chwilę, spróbuj wtedy odrzucić pretensje i złośliwości, na spokojnie powiedz mu o tym.A może jak nie jest to mozliwe ze wzgledy finansowych ..poszłabys do pracy.Twój synek jest juz dośc duzy i moze ktos mógłby zaopiekować sie nim? Wiem ,że to trudna decyzja ale czasami tak trzeba jak jest tylko taka mozliwość i potrzeba A tutaj jest potrzeba ratowania małżeństwa bo to zwykle tak sie zaczyna.Prtzepraszam ,że brzmię tak złowieszczo ale sama po częsci przechodziłam boje z tesciami i wiem jak to potrafi zepsuc małżeństwo. Musisz walczyć o to małżeństwo bo te kobiety -nie zmienia się a i mąż może mieć z czasem do Ciebie pretensje , że wyolbrzymiarz, że nie potrafisz puscic czegos mimo uszu, że sie za bardzo przejmujesz...itd.Jedyne wyjście widze w zmianie miejsca zamieszkania. I naprawdę pomysl o pracy jeśli finansowo nie podołalibyście a jesli jest taka mozliwośc to dlaczego zwlekacie? Teściowa chyba nie jest obłożnie chora. A i ona zajmuje sie lub zajmnie swoją matką...Musisz przekonać męża jak tutaj jest jedyny problem. Może wczesniej nie było to tak widzoczne ale Twój mąż jest związany jeszcze niewidzialną pępowiną z własną matką, może za bardzo związany jest z rodziną..On musi zrozumieć , że jak tak dalej pójdzie to zle będzie z Wami i Waszym małżeństwem. Nie chce Cię straszyć bo dośc masz zmartwień i cierpień..ale czasmi potrzeba takiego wielkiego bum od kogoś chocby obcego...Jesteś jeszcze młoda i zakochana w mężu tą pierwszą miłością..jaka jest w małżeństwie i która pózniej się rozwija..Jeszcze zbyt ufnie podchodzisz do jego postawy I wszystkiego, co z czasem nabierze dla Ciebie innych barw i odcieni, z upływem latek inaczej zaczniesz oceniać to wszystko ...Musisz mysleć tez o sobie bo widzisz do czego doprowadza takie kamuflowanie i znoszenie w cichości róznych bólów i cierpień.. Musisz ujawniac swoje uczucia, jasno i zwiężle, żeby Twój mąż wiedział..żeby w koncu zrozumiał...I powodzenia zyczę!!!! Dużo siły ale i umiejętności pokazania swej słabości...Niech Twój mąż zobaczy Twą słabość..niech Cię ochroni przed tym, niech w końcu cos zrobi to w końcu jest jego matka i babką!!! I trzymaj się dzielna kobietko, trzymaj sie dzielnie!!!!!!!!
Olga
2006-03-29
09:17:18
Email
i przepraszam za błędy i chaotyczność..ale przeszkadzaja mi dwa urwiski.. I jeszcze jedno czasami trzeba być egoistką , kiedy idzie o szczęscie Twojej rodzinki..Twoje, Twojego męża i synka...I to bez wyrzutów sumienia bo zakładając rodzinę to ona staje się dla nas najważniejsza!Musisz myslec o swoim małżeństwie a nie o tym , co będzie jak matka i babka zostaną same. Mają przeciez jakies emerytury, renty czy coś tam..Utrzymają sie same.Albo niech wyprowadza się do jakiegos mniejszego lokum a dom wraz niech sprzedadzą..I zniknie problem duzego domu w którym nie ma kto sprzatac itd. Niech zamieszkaja w takich warunkach na jakie je stać.Czy Twój mąż nie ma nic do powiedzenia w takich kwestiach? A co na to wszystko jego ojciec?
Asteria
2006-03-29
09:43:58
Email
Macie wiele racji w tym co piszecie....dziekuje. Sprawy rzeczywiscie nie sa takie latwe...Moj maz jest faktycznie zwiazany z rodzina, ale bron boze nie pepowina, bardziej finansowo, bo to on na wszystko zarabia, on utrzymuje nas trzy. Z matka nigdy nie byl silnie zwiazany... jego podpora i miloscia w tej rodzinie byl ojciec. Niestety zmarl i to na rekach mojego meza, chyba to nie pozwala czasem zachowac mu sie do konca egoistycznie, w stosunku do matki czy babki, czuje sie teraz za nie odpowiedzialny. Nim mnie poznal to on byl glowa tej rodziny, choc wcale tego nie chcial. Maz zawsze mial spory dystans do swojej matki, ale ta wiele wymusza przez lzy itp. Co do domu, jest NASZ... to znaczy zapisany na meza, juz kiedys wynieslismy sie z niego, no i wlasnie wtedy tesciowa zadluzyla sie jeszcze bardziej, bo nie bylo nad nia 100% kontroli i musielismy wracac bo na utrzymanie dwoch nie bylo nas stac. Tesciowa pracuje, mielismy sklep, ktory od chwili kiedy moj maz stwierdzil ze jego zona urodzila i on nie moze zyc dalej tak ze caly dzien bedzie w pracy a pod koniec pojedzie jeszcze do sklapu pomagac matce, po tym sklep spadl w obrotach na leb i szyje i teraz to total bankrut. Ale po namowach tesciowa wreszcie zdecydowala sie go sprzedac i pojsc do normalnej pracy. Planujemy wyniesc je z domu, mamy na dole mieszkanie, trzeba je tylko wyremontowac i koniec. TO MUSI SIE STAC I TO SZYBKO. Ale narazie nie jestemsy w stanie finansowo tego zrobic od reki, potrzebujemy miesiaca czy dwoch....Tu wlasnie moj problem zeby ten czas jakos przetrwac, a potem musze jakos poukladac siebie, wyleczyc sie z agresji i kompleksow i mam nadzieje ze w koncu sie odbije od tego koszmaru...tylko co z tym miesiacem :)
Basia 26
2006-03-29
10:34:27
Email
witaj Asterio, przeczytałam uważnie to, co napisałaś... piszesz, ze to tylko namiastka góry lodowej, ale sądzę, że ujęłaś sedno sytuacji. kurcze, powiem tylko tyle, że cholernie ci współczuję!! sama nie obracam się wśród takich ludzi jak twoje teściowa, znaczy moi bliscy są zupełnie inni, ale w życiu ogólnie już takich nie raz spotkałam. i nie ma do licha sposobu, żeby im trochę życie zatruć, żeby dać przytyczka w nos. no bo najłatwiej by było rzucić tą jędze na głębokę wodę, wyprowadzić się, niech sama spłaca swoje długi, niech się utopi w tym swoim jadzie, niech zobaczy jak to jest, gdy nie ma do kogo gęby otworzyć... no ale to sa tylko marzenia, wiem... no bo niby jak mężowi powiedzieć "olej matkę"... powinnas jednak na spokojnie drążyć z mężem temat "nieznośnej" teściowej. niech stanie po twojej stronie!! no i chyba siły jeszcze więcej ci życzę, zrób sobie dni zupełnego lenistwa, zamknij się z dzieciątkiem w pokoju, olej pranie, prasowanie, nic nie rób... NIC... wyjdz na spacer... a co do tych majtek... to podobne sytuacje po prostu bym załatwiała tak: odkładałabym takie rzeczy, nie prała... a jakby się spytała, gdzie jej majty, to pokazałabym że tu... i nie były zaprane, więc do prania się nie nadawały, a ty się bałaś, że zafarbuje twoją bielizne :) no i tak ze wszystkim:) pamiętaj, nie daj sie pomiatać, ty się nie uginaj pod nią, ty jej wytocz regularną wojnę!! w końcu twój mąż was utrzymuje, więc jestes u siebie!! nie jesteś już w ciąży, zebyś się obawiała o swoje zdrowie itd. ja bym nie odpuściła, zatrułabym życie tej babie!! albo przy jej koleżankach bym wparadowała z tymi majtkami i spytała : o rany, kto takie brudne majtki nie wstydził się zostawić na wierzchu!!?? NAJLEPSZą OBRONą JEST ATAK!! oj nie dałabym sobie w kaszę dmuchać... może tomęczące żyć na takiej ścieżce wojennej, ale bardziej męczące poddawać się bez walki. pozdrawiam
Strona 2 - poprzednia, 1, 2,

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum