szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - O mnie


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 1 - 1, 2, następna
Napisano: Treść:
Asteria
2006-03-27
Email
Witam w malym posciku...Dlugo zastanawialam sie zanim zabralam sie za pisanie tego, chyba jakies kilka miesiecy...Ale stwierdzilam ze cos trzeba z tym zrobic, smama proboje juz strasznie dlugo i skutki bywaja czasem oplakane, a jak juz jest lepiej to tylko na kilka dni...Potrzebuje pomocy, pomocy w walce ze soba sama. Moze jutro obudze sie ze strasznym kacem moralnym, bo nie naleze do osob ktorym otwieranie sie i zwiewrzanie przychodzi latwo, moze poczuje jakym sprzedala zbyt prywatny kawalek sibei, ale...zaryzykuje... Nie mam sie do kogo zwrocic, mamie nie chce truc glowy i martwic jej, bo ma corke jedynaczke 2.500km od domu i jakby wiedziala ze jest zalamana to sama by sie zalamala. Rodzenstwa nie mam, przyjaciol w grecji tez nie...a Ci z polski jakos potracili sie kiedy na horyznocie pojawil sie maz i dziecko. W czym jest problem sama juz nie wiem, doszlam do stadium w moim zyciu, w ktorym nic nie jest jak byc powinno, oczywiscie w moim mniemaniu. Najwiekszy problem mam ze sama soba. Zawsze bylam typem usmiechnietego pesymisty. Przyjaciele odczytywali moj charakter jako optimizm z ironicznym humorem. Wszyscy garneli do mnie jak pszczoly do miodu. Uwazalam sie za osobe naprawde silna, zycie nieraz dalo mi porzadnego prztyczka, ale zawsze mi sie wydawalo, ze ze wszystkiego sie podniose. W koncu dzieci w afryce nie mama co jesc i umieraja na aids, wiec czym w porownaniu z nimi sa moje blahe problemy. Mam gdzie mieszkac co jesc w co sie ubrac i jestem zdrowa, wiec reszta jakos sie ulozy. Wydawalo mi sie ze z dnia na dzien jestem silniejsza i nigdy nic mnie nie zlamie. Co prawda wewnatrz czasto sie lamalam i dreczylam... Ale jakos sie szlo przed siebie. Kiedy spotkalam meza znalazlam sie w totalenej bajce. Rozmawialam, z osoba ktora byla tym czego szukalam cale zycie i stracilam juz wiare ze znajde. Maz czul dokladnie to samo. To on silnie wlaczyl zebym uwierzyla ze to wszystko co czujemy to nie jakis psikus, bo zawsze tak spogladalam na cos szczesliwego co mnie spotykalo. Byl zachwycony tym ze zawsze robilam co mysle nie dbalam o to co ktos powie jak mnie postrzega, ze mimo czarnych mysli bylam zawsze pelna energi i z kazdym bez wzgledu na wiek i pozycje zartowalam jakbysmy sie znali lata. Tak bylo ...az do pewnego momentu, pod koniec ciazy zaczelam miec powazne problemy ze sama soba. Lezalam w lozku z przedwczesnymi skurczami. Tasciowa i wiele osob z rodziny meza uwazalo mnie za symulantke, traktowali mnie jak osobe leniwa bo musze lezec w lozku. Pamietam ze uslyszalam kiedys od tesciowej ze ona nie rozumie tego ganiania do lekarza cudowania z lekami i lerzenia w lozku, jak mam utrzymac ciaze to ja utrzymam, jak nie to nie. Ona tez byla w ciazy nie raz i nigdy tak nie cudowala. Poczulam jakby mi ktos wbijal noz w plecy. Do mnie rodzina meza od poczatku miala malo szacunku bo w koncu jestem polka i katoliczka...Ale zeby nie potrafili uszanowac zycia naszego dziecka. Od babci meza zawsze slyszalam pod moim adresem co najgorsze, nigdy nie pogodzila sie z tym ze jej wnuk ozenil sie z cudzoziemka. Jeszcze zanim pierwszy raz zobaczyla mnie na oczy juz bylam k**** z polski, ktora chce ograbic jaj wnuka z pieniedzy (ps. ktorych nie mamy bo glupia tesciowa zadluzyla wszystko, ale autentycznie wszystko, co jej i co nasze w okolo i teraz od nas ciagnie pieniadze, bo nawet utrzymac swojego sklepu nie umiala od momentu kiedy maz przestal jej pomagac poniewaz chcial miec choc godzinke czasu dziennie dla nas, oczywiscie padl jej sklep, bo ona zamiast dbac o kilentow spi na zapleczu w lozeczku gotuje dla siebie i kolezanek i oglada telewizor, ale to moja wina!) Wracajac do babci, a tak bylam wiadomo kim i z mezem bylam tylko w jednym celu zeby kiedys ukrasc zadluozny dom i sady... Plus wiele innych jak to ze moje dziecko to bekart, ze to moj podstep i plan zeby usidlic meza, ze ona sie nie da nabrac, ze jestem dzika bo my w Polsce nawet pradu nie mamy wiec wyrwalam sie z domu zeby zyc lepiej no i to wszystko kosztem jej wnuka. Wierzcie mi, w domu niczego nigdy mi nie brakwalo i to grecy sa zacofani jakies 100 lat! To byly pierwsze slowa jakie od niej uslyszalam na pierwszym spotkaniu, kiedy przeprowadzilismy sie w koncu do NASZEGO domu, ktory wczesniej oddalismy w uzytkowanie babci i tesciowej. No ale tesciowa zaciagnela kolejne dlugi i okazalo sie ze juz nawet pradu i wody w domu nie byla w stanie oplacic wiec wrocilismy bo nas nie bylo stac na utrzymywanie dwoch domow i splacanie jej dlugow. Zaczelo sie pieklo maz calymi dniami w pracy, bo ktos na ten caly burdel co narobila idiotka musi zarabiac, babka 24h nad moja glowa z grozbami ze mnie zabije jak sie sama nie wyniose z zycia jej wnuka, Co nie zrobilam slyszalam ze to jest jej dom i nie mam prawa do niczego, tesciowa w pracy a po pracy byla zbyt zmeczona zeby nawet szklaneczke po swojej wiskhy umyc wiec ganialam wokolo wszystkiego ja. Poki jeszcze moglam (z brzuchem wiecznie przemeczona) bylo w miare ok. Nikogo poza mezem nie obchodzilo jak sie czuje i czy moze nie przydala by sie pomoc. Tesciowa doszla do takiego momentu, w ktorym potrafila rzucic mi do prania jej zakrwawione majtki. A ja zagryzalam zeby i udawalam glupia bo nie chcialam patrzyc jak moj maz kolejny raz sie z nia kloci przeze mnie, albo zaciska szczeki ze lzami w oczach i przeprasza mnie ze tak wyszlo, bo matka sie zadluzyla a on przeciez na bruk jej nie wyrzuci, wiec musimy razem na razie mieszkac. Tak by sie pewnie ciagnelo do momentu, o ktorym wspomnialam kiedy to wladowali mnie juz na max do lozka w 5 miesiacu ciazy. Tesciowa zaczela uwierac bezuzyteczna Polka...Mnie nigdy nic nie mowila ani mezowi, dowiedzialam sie potem przez przypadek juz po porodzie co wygadywala na moj temat z moimi plecami. Okazalo sie ze to ona nasu utrzymuje(ta kobieta ktora nie miala nawet euro w kieszeni) ona nam sprzata gotuje prasuje itp bo jej synowa jest za leniwa. Ze nie wiadomo skad TO sie wzielo, co robilo wczesniej i kim jest naprawde. No i uwieralo ja ze jak to powiedziala komus syn wzial idiotke z innego kraju jeszcze bez pieniedzy, to mnie zabilo, krolowa ktorej dlugi splaca nawet moja MAMA...ile razy nam dala pieniadza bo maz zaplacil dom, prad telefony i wszystko inne a ta jeszcze przybiegala z placzem ze jutro jest ostatni teramin na splate karty i ze musi bo jak nie to ja zamkna, wiec ja telefon do domu zeby mi pieniadze mama na konto przeslala bo trzeba... (kiedy wyszlam za maz moja mama kupila wszystko dla dziecka z mezem zorganizowlala caly slub nie pytajac tesciowej nawet o grosz, kupila nam nowa lodowke do domu, bo stara juz sie nie nadawala, dzieci chca nowy odkurzac kupi, zelazko, kupila i kupe innych rzeczy, laczne z ofiarowaniem mieszkania i samochodu, zeby tylko jakos udalo sie nam wyjsc z dlugow ...kogo TESCIOWEJ!!!)Ale tego bledu nie popelnilam, wiec narazie mieszkanie jest nie ruszone, wiec chyba dlatego jestem taka zla... Kazdego dnia czulam sie w tym domu coraz bardziej jak sluzaca i smiec. A kiedy rozmawialam o tym z mezem wybuchaly zbedne awantury z tesciowa czy babcia, one oczywiscie wszystkiego sie wypieraly i przepraszaly z pokora, nie mnie oczywiscie, meza, ze taka glupia sprawa wyszla ale to nie prawda. Ja w domu wiecznie z szmata i dzieckiem na reku, bez jakiej kolwiek pomocy czy chocby dziekuje, kazdego dnia musze wysluchiwac po tysiac obelg na moj temat. Ze jestem zlym czlowiekiem to nic, zla matka....kiedy poprosilam o argumenty nie znalazl sie zadny, poza tym ze nie daje dziecku jajka tylko faszeruje je jogurtami. Sprawy zaczely sie pogarszac, ja zaczelam tracic poczucie wlasnej wartosci i powoli odgrywalam sie na mezu. Kiedys pamietam ze po jakiej klotni wykrzyczal mi ze uwazal ze jestem naprawde silna i bystra wiec z takimi dwoma idiotkami jak te kobiety potrafie sobie poradzic i to co mowia poprastu traktowac jak glupoty po to sa glupoty. Coz mial racje, ale jak zyje sie na codzien bez odrobiny szcunku ze strony ludzi ktorzy cie otaczaja to sie traci szacunek do siebie. Na dodatek samemu, bo stara sie chronic sosoby ktore sie kocha, tlumaczac ze maja na glowie jeszcze wiecej niz ja. Sama juz nie wiem jak sie pozbierac, stracilam wiare w siebie. Nie potrafie sie juz smiac we wszystkim widze problem i wydaje mi sie ze to jaka jestem i co robie kazdego kolejnego dnia to tylko dowod na to ze jestem do niczego. To cholerne bledne kolo bo czlowiek mimo wszystko stara sie bronic swoje ego staje sie agresywny i rozdrazniony, przez co wszczyna awantury, ktore potem jeszcze bardziej wzbudzaja poczucie winy i idiotyzmu wewnatrz! Sama juz nie wiem jak z tego wyjsc, maz jest przemeczony praca, klopatami z matka i babka, a kiedy wraca do zony widzi ja z nosem w ziemi, albo obrazona za jakas pierdolke. Oddalilismy sie od siebie bardzo. Ciezko doszikac sie kto gdzie ma wine, bo zapewne oboje popelniamy bledy, wiec naturalnym nurtem wydaje mi sie ze to ja wszystko bardziej niszcze. Ja nie czuje sie juz kobieta godna uwagi i interesujaca, a maz przez to ze gdzies wewnatrz uwaza ze nie potrafi dac mi szczescia i pomoc nie czuje sie facetem. Nie mozna mi na nic zwrocic uwagi bo od razu sie odgryzam z 10 krotnym natezeniem raniac jak najbardziej sie da, albo wybucham placzem. Najgorsze to ze to wszystko zaczelao sie odbijac na maluszku. Ma juz 10 miesiecy coraz wiecej rozumie. Awantury w domu z babka itp to ze widzi zaplakana mame, albo przy najmiejszym problemie czuje moje zdenerwowanie i agresje...bo choc nigdy nie podnioslam na niego nawet glosu, czuje ze cos jest nie tak w koncu serce wali mi jak mlot, oddycham jak wsciekly byk a moje ruchy sa takie jakbym sie nazarla speedu...i to wszystko tylko dlatego ze maly zawzial sie ze nie pojdzie spac. Dla mnie to juz tragedia, bo nie wiem czy zdaze posprzatac, bo wydaje mi sie czasem ze nawet ta bezbronna istotka jest przeciwko mnie. Boli mnie cholernie ze janis zaczla placic za bezndziejnosc jego matki. Czasem budzi sie w nocy z przerazliwym placzem...Wtula sie w moje ramiona zaciska raczki na mojej pizamie i placze tak minutami wystraszony. A ja w duchu placze razem z nim i nienawidze siebie jeszcze bardziej....Staram sie znalesc jakis spokoj, cos zeby sie podniesc. Wydaje mi sie ze4 wiem co dobe a co zle gdzie prawda a gdzie falsz i co powinnam zrobic. Ale potem przychodzi jedna taka chwila gdzie emocje mieszaja umysl i juz nad niczym nie panuje i zaczyna sie to samo pieklo... Teoretycznie nawet wiem jak powinnam sobie pomoc, w koncu mam do czynienia z psychologia...ale kiedy sam popadasz w cos tak pskudnego, i jestes wewnatrz nie potrawisz z zmina krwia stanac obok i tak poprostu zrozumiec co i jak i zmienic... Boje sie ze maz straci wszelka cierpliwosc i uczucia i rozbije swoje malzenstwo...A to byla by naprawde tragedia, znalesc swoja druga polowe zeby tak idiotycznie ja stracic...Nie potrafie opisac i oddac dokladnie wszystkiego, to co tutaj wylalam to tylko wierzcholek gory lodowej. Nawet nie wiem czy warto prosic o pomoc. Ale moze ktos wie jak i cos uda mi sie ze soba zrobic...Ech....przepraszam ze przynudzilam, i z gory dzieki za posty...POZDRAWIAM
kasik :(
2006-03-27
17:20:47
Email
Hej Asteria,to smutne i okrutne co napisalas,nie wiem co mam Ci radzic bo nie sadze zeby jakiekolwiek rady byly naprawde madre i skuteczne...Wyjscie wydaje sie proste,odciac sie od toksycznej rodziny i zaczac z mezem ukladac wszystko od nowa-tam albo tu,ale w rzeczywistosci pewnie to nie takie łatwe... :( sama chyba dostalabym obłedu bedac na Twoim miejscu i wyladowywalabym swoja bezsilnosc na najblizszym mi czlowieku...sama spotkalam milosc swojego zycia i wiem jakie to cenne i tym bardziej sie o nia obawiam-moze nie teraz ale kiedys.... Zycze Ci duzo siły i wytrwalosci,nie poddawaj sie,mam tez nadzieje ze jakims cudem bedziecie mogli oderwac sie od rzeczy i osob sprawiajacych wam przykrosc,a maz zobaczy ze moze czasem trzeba postapic ostro(chodzi mi o matke i babcie) by nie zaprzepascic danej przez los szansy na szczescie :) Buziaki
Goga66
2006-03-27
17:31:15
Email
Pościk nie jest mały. Miałam się już nie odzywać na forum ale śledzę Twoje losy z zapartym tchem, bo takiej "rodzinki" dookoła jak Ty masz, ze świecą szukać :) Asteria, ja mam wrażenie, że wpadłaś w sidła własnej siły. Każdy ma granicę wytrzymałości i kiedy ją przekroczy, potyka się i problemy, które były do przejścia zalewają go lawiną. Dlaczego we własne sidła? Bo to typowe - silne kobiety, ponieważ radzą sobie ze wszystkim, przemilczą, pomogą, udźwigną przebaczą, w oczach otoczenia nie mają prawa do słabości. Kiedy coś się dzieje, otoczenie pyta, dlaczego, przecież to bzdet, radziła sobie z gorszymi rzeczami, stroi fochy. Nikt nie bierze opd uwagę, że xczłowiek się spala, wyczerpuje a powtarzalność sytuacji drąży go od wewnątrz jak woda skałę. Ale silna kobieta się jeszcze trzyma - ambicja, stworzony przez siebie wizerunek, na dodatek niechęć do bycia ciężarem nie pozwalają jej odetchnąć od własnej siły. A załamanie, tak jak już pisałam, to lawina następstw wcześniej odpychanych, zwalczanych w bitwach ale jak się okazuje nie ma to nic wspólnego z wygraną wojną. Do tego dochodzi zmęczenie więc niechęć dziecka do spania wywołuje agresję, która wywołuje z kolei agresję zwróconą przeciwko kobiecie, bo co z niej za matka itp. Tworzy się błędne koło. Mąż nie poznaje tej wspaniałej dzielnej, bo tylko taki jej wizerunek poznał i olubił, jest wyastraszony i przerażony, żem oże to przez niego, przestaje się czuć prawdziwym zamcem, który ochroni własną samicę. To wszystko wiesz Asteria, lepiej ode mnie. Problem w tym, że nikt nie lubi widzieć cierpienia i słabości ale pozwól się kochać męzowi. Wiesz dobrze co robić ale moim zdaniem wizerunek siebie, jaki cenisz, nie pozwala Ci tego uruchonmić.Zrobiłabym jedno - napisałabym do męża list - niezbyt zawiły, bo to samiec. List miłosny ale opowiedziałabym mu swoją słabość, podziękowała, że jest i poprosiła, żeby dostrzegł, że jego żona jest też kruchym człowiekiem, który optrzebuje jego pomocy i morza wyrozumiałości. Popszukałabym też możliwości odetchnięcia od dziecka - przynajmniej raz w tygodniu przez 2-3 godziny. Nie wiem jakie maszm ożliwości. Może mąż mógłby z nim zostać, żebyś zrobiła coś zupełnie odmiennego niż codzień. Wróciła do czasów sprzed dziecka albo choćby lepiła z gliny garnki czy jeździła konno. Poprosiłabym też męża, żeby napisał list do mnie kiedy już przemyśli mój.Pisanie pozwala przemyśleć słowa a czytanie zmusza do skupienia na wypowiedzi. Wierz mi jednak, że i mnie zdarzają się stany zniechęcenia i przerażenia faktem, że potrafi mnie skrajnie zirytować fakt, że dziecko nie chce spać, kiedy muszę coś zrobić, że akurat tego dnia zmienia swój rytm snu albo śpi b. krótko. Trzymaj się. Jesteś naprawdę mądra i dzielna i nawet Twoja słabość jest silna, bo ja te baby bym już dawno zabiła
JUDYTA
2006-03-27
17:48:40
Email
Gogga66 nikogo nie interesuje twoje zdanie
Asteria
2006-03-27
19:12:23
Email
Dziekuje. ...........................................................to podziekowanie od janisa usilnie cos chce powiedziec. Mamy chwilke przed kapiela wiec zerknelismy . Wielkie dieki za posciki...moglam sie wygadac a to juz cos, a to ze piszecie daje namiastke poczucia ze nie jestem sama...pozdrawiamy ja i janis, o mlody chce cos jeszcze napisac n yug gb jkgh3 b b yjgv u papa
Asteria
2006-03-27
19:15:19
Email
ps. pomysl z listem b. dobry...juz probowalam, skutkowaly te moje listy ale rzecz w tym ze to wszystko jest na krotka chwile...chyba dobilam juz do granic, temat jest juz "przeforsowany" od teori...teraz musze znalesc cos w praktyce :)
Goga66
2006-03-27
19:15:50
Email
całuski dla Janisa - moja Zuzia też takie ciekawe rzeczy pisze a teraz zajmuje się zdejmowaniem i wkładaniem kapcia na moją stopę. Mądre te nasze dzieciaczki. Buziaczki od Zuzi dla Janiska a Ty trzymaj się i pozdrów greckie niebo.
Goga66
2006-03-27
19:20:10
Email
Asteria, a nie masz szansy wziąć "urlopu" i przyjechac do Polski z synkiem na miesiąc czy półtora?
Eryka
2006-03-27
22:01:40
Email
Asterio! Już od ponad roku znam Cię z tego forum. Jesteś wspaniałą osobą. Masz niezwykły dar ubierania myśli w słowa i nieraz juz imponowałaś mi taką szczerą i głęboką formą swoich rozważań. Masz analityczne podejście do swojej osobowości i jesteś wrażliwą osobą. Nieraz dotyka Cię pewnie to, co po innych by spłynęło jak po kaczce. Bardzo współczuję Ci, że jesteś w tak ciężkiej sytuacji. Uwierz, że jesteś bardzo wartościową i dobrą matką. Pamiętam Twoje posty jeszcze z okresu ciąży, kiedy drżałaś i martwiłaś się, żeby nie zaszkodzić maleństwu. Z taką czułością i troską może wypowiadać się tylko człowiek, który ma cel w życiu - dobro dziecka. Mało kto na tym forum potrafił tak pieknie mówić o miłości. Wiem, że życie przytłacza, niesie różne krzyże, a zmęczenie (choćby takie przy opiece nad dzieckiem) i brak poczucia własnej wartości osłabia nasze siły. Dobrze, że sie otwierasz. To pomaga, z własnego doswiadczenia wiem, że nazwanie tego co nas boli przynosi ukojenie. Może to śmiesznie zabrzmi, ale mów sobie często, że jesteś dobra, wartościowa, kochana przez ludzi, którzy są dla Ciebie ważni. Taka autosugestia często utrwalana pozwala zmieniać sposób patrzenia na siebie (to już zapewne wiesz z psychologii). Przykro mi, że nie umiem Ci pomóc w rozwiązaniu tej trudnej sytuacji, ale nie niszcz w sobie obrazu wartościowego człowieka, bo nie jeden nie potrafiłby się zdobyć na takie wyrzeczenia jak Ty. MYślę o Tobie ciepło. Ucałuj Janiska od Eryki i Kacperka
kyja
2006-03-27
22:06:57
Email
jak przczytałam Twój post Asteria, to od razu pomyslałam:uciekac od tych wiedźm!!jak nie na zawsze, to na jakiś czas.Bardzo Ci współczuje,że mieszkasz z takimi kobietami-ja na Twoim miejscu juz dawno bym zrobiła każdej z osobna gigantyczna awanturę, która nie wiadomo czym mogłaby sie skończyc;-)Rozumiem tez Twoje odczucia w tej sytuacji związane z małżeństem.Zachęcałabym Cie do ucieczki od tych bab;-)albo na troche do Polski do Twojej rodziny albo gdzies w Grecji z dala od tych wariatek.Zobaczysz-od razu zauważą Twoją nieobecnośc (chociazby po tym,że w domu wszystko będzie leżec odłogiem) i docienia Twoją osobe, lub zaczną sobie nawazjem skakać do oczu.Uważam,że z mężem musicie dużo rozmawiać o sobie-o swoich odczucia, ale w chwilach spokoju, nic w nerwach! na pewno sytuacja się poprawi.Trzymam kciuki i pozdrawiam!!
Julia
2006-03-27
23:53:58
Email
Asterio, właściwie to trudno dodać więcej, po pierwsze dlatego, że łatwo się mówi jak wyjść z takiej sytuacji osobom postronnym - co innego, jak się człowiek sam znajdzie w takiej sytuacji - o wiele trudniej zdecydować się wtedy na jakiś krok. Ja miałam po przeczytaniu Twojego listu podobne odczucia jak Kyja - chciałam napisać "uciekaj stamtąd". Tylko że to nie jest takie proste. W końcu to mama i babcia Twojego męża. Co można w takiej sytuacji zrobic? Nie wiem, jak to w rzeczywistości wygląda, ale z tego co piszesz, to Ty tam w domu wszystko robisz. Może nie powinnaś tak dawać się wykorzystywać? Może czasem olać sprzątanie itp? No bo dlaczego Ty wszystko robisz a teściowa tylko si`e wyleguje? To po pierwsze. Po drugie uważam, że bardzo ważną kwestią są rozmowy z mężem - to jedyna droga, dzięki której możecie się jakoś obronić przed tym wszystkim. Musicie wiedzieć nawzajem o swoich problemach, lękach, słabościach. Tylko to może sprawić, żed nie będziecie się od siebie oddalać i nie będą narastały pomiędzy Wami kolejne nieporozumienia. Dobrze, że napisałaś też nam o swoich problemach. Takie wygadanie się bardzo pomaga. Wcale nie powinnaś mieć po tym kaca moralnego. A tak podsumowaując, ja też nie wiem, jak bym wytrzymała z takimi babami, podobnie jak dziewczyny, chyba dawno urządziłabym ogromną awanturę. I nie wiem, czy nie naciskałabym na meża, żeby się wyprowadzić i zostawić to wszystko. Wiem, że to byłoby cholernie trudne dla Twojego męża, może nawet nierealne. Tylko pomyśl, jak Was traktuje teściowa? Kto Wam będzie kiedykolwiek wdzięczny za to poświęcenie, kto to doceni? A po drodze możecie wykończyc siebie i zniszczyć własne szczęście. Chociaż życzę Wam z całego serca, żeby się wszystko ułożyło. Pozdrawiam cieplutko :o)
waleczne serce
2006-03-28
10:22:31
Email
Asterio, bardzo dziękuję ci za ten post. Zgadzam się w dużej mierze z dziewczynami (poza głosem Jowity), chciałbym tylko jedno w skrócie napisać. Niestety ani ja ani moja żona nie mamy dobrego kontaktu z naszymi teściami. I z tego wynikały niejednokrotnie problemy. I zarówno ja jak i moja żona musieliśmy postawić na siebie zupełnie. Jesteśmy wobec siebie lojalni i trzymamy się razem pomimo ciągłych prób jątrzenia (świadomych lub nie) ze strony starszego pokolenia. I uważam postawę twojego męża - dogadajcie się - za wygodną. Powinien stanąć całkowicie po twojej stronie i jeżeli to jest konieczne dla ocalenia rodziny odciąć się od mamusi i wyprowadzić rodzinę w bezpieczne miejsce. Podziwiam twoją siłę i trzymam za ciebie kciuki, ale każdy człowiek ma granice wytrzymałości. Uważam, że wytrzymałaś już dużo ta sytuacja nie może się dłużej ciągnąć i dla twojego męża nadszedł czas wyboru, bo ty wybrałaś już dawno. Teraz jego kolej. Mamusia albo żona i dziecko. Mam nadzieję że wybierze dobrze. Pozdrawiam
Asteria
2006-03-28
10:55:34
Email
Dziekuje bardzo za wszystkie te posty...Naprawde mi lepiej. Goga, Kyja Julka, Eryka, Waleczne serce strasznie mi milo ze ktos we mnie wierzy :):) Bo moja wiara w "EGO" spadla ponizej zera ... Co do awantur z babka dochodzilo to tak ostrych spiec ze ciezko sobie to wyobrazic... To byly autentyczne batalie...Ale czego ja sie spodziewam po tej kobiecie skoro cale swoje zycie nie szanowala nawet najblizszej rodziny, pamietam rok temu jej corka (60 lat) pobila ja na jednym spotkaniu rodzinnym. Nie ona pierwsza i ostatnie ktora tak zareagowala. Ale ja sie jej nie dziwie, bo babka ni z tad ni z owoad zaczela wyzywac ze powila k****, ze jej wstyd ze jest jej corka ze daje d*** na prawo i lewo...itp a wszystko to tylko dlatego ze kilka lat po smierci meza ciotka zdecydowala sie na kolejny zwiazek. No i nie wytrzmala sciagnela buta i zaczela okladac bake obcasem gdzie popadnie. A biedna babcia co....jeszcze gorsze obelgi z wieksza nienawiscia w oczach. Smiala sie ironicznie i krzyczala ze zdania i tak nie zmieni... To czlowiek od urodzenia przesiakniety zlem do szpiku kosci! Z tesciowa raz wybuchla powazna klotnia, maz stana 100% po mojej stronie. Zawsze mnie broni, ale ja mam zal o to ze czasem uwaza ze powinnam poprostu to olac, i jednym wpada drugim wypada. I kiedy mu tlumacze ze ciezko bo on caly dzien jest w pracy i nie wie co sie tutaj czasem dzieje. To stwierdza ze przeciez kobieta ktora poslubil byla w stanie miec u swoich stop wszystkich do okola...Ale teraz nie jest, teraz jest klebkiem zakopleksionego stworzenia, ktore kasa kiedy tylko sie ktos zbliza...i chyba w to ciezko uwierzyc mojej drugiej polowie. A pewnie najbardziej gryzie go to ze czuje sie winny. Z wyprowadzeniem sie...w sumie dom jest nasz to one mieszkaja bo nie maja gdzie pojsc!!!! Ale sprawa jakis czas temu znalazla sie na ostrzu noza i maz powiedzial im prosto w oczy ze wyremntuje im mieszkanie i sie przeprowadza. tesciowa teoretycznie sie zgodzila. Babka powiedziala ze po jej trupie. Wiec maz sie zasmial i powiedzial ze jezeli to bedzie konieczne...zszokowal ja chyba. Z drugiej strony to co mowi waleczne serce czasem mnie zastanawia. Nieraz mam ochote powiedziec ze nie obchodzi mnie ze biedna tesciowa nie ma pieniedzy, ze teraz natychmiast ma jej powiedziec zeby sie wyniosla...a babke zamknac w psychiatryku. Ale potem mnie sciska za serce czlowieczenstwo i szkoda mi tych dwoch "SIEROTEK" Remont mieszkania planujemy w najblizszym czasie wierze ze w wakacje zamieszkamy juz sami. Do POLSKI tez sie wybieram juz od miesiaca mam zarezerwowany bilet na koniec kwietnia. Rzecz w tym ze cos musze z soba zrobic do czasu w ktorym ten dzien nadejdzie... Nie chce wyjechac i dac odczuc mezowi ze "spadl mu kamien z serca" Chcialabym wyjechac i wierzyc ze juz od pierwszych godzin bedzie umieral z tesknoty. Wiec jakos musze sie wziac w garsc i choc grac ze dzwignelam sie z tej nienawisci do siebie i wszystkiego wokolo, ale jak to zrobic...Czasem juz sama nie wiem co mam myslec. czasem zastanawiam sie czy to ze stalam sie taka beznadziejna to wina tych kobiet czy moze poprostu to jest gdzies wewnatrz mnie...ech... dziekuje jeszcze raz bardzo...pa
jagodkag
2006-03-28
12:04:24
Email
Witaj Asteriaja tez mieszkam w grecjii i barzo mnie ciekawi czy jestes w atenach odpowiedz prosze i jak bedziesz miala czas napisz emaila to sie umowimy na gg ok??eryk@otenet.gr pozdrawiam serdecznie trzymaj sie.
jagodkag
2006-03-28
12:28:16
Email
Asterio mowilas ze nie masz kolezanki z dzieckiem moj marcys ma skonczone 7 miesiecy i tez nie mam tutaj kolezanki z dzieckiem a milo by bylo porozmawiac z kims i spotkac sie.Jezeli masz na to ochote odezwij sie.
Asteria
2006-03-28
19:45:58
Email
milo by bylo co prawda w atenach nie mieszkam ale bywalam...mieszkam niedaleko nafplio...odezwij sie na gg. 1399337 pozdrowki
Strona 1 - 1, 2, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum