szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - wku...rza mnie mąż :((


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Strona 2 - poprzednia, 1, 2, 3, następna
Napisano: Treść:
anonimowa ze wstydu
2006-03-09
Email
jestem zawiedziona zachowaniem meża po porodzie... po prostu czasem to nawet załamana:( nie wziął ani jednego dnia urlopu, bo mama moja miała urlop. a swój stary urlop "sprzedał". mamy pieniędzy po uszy, a on jeszcze kilka groszy wydarł, a nie pomyślał, żeby być w domu z nami. nawet na pierwszą wizytę w przychodni musiałam iść sama- a tu śnieg itd... nie zmienia pieluch, bo ja robię to szybciej, zwinniej i lubi patrzeć jak ja to robię. nie wstaje do malucha w nocy, no bo to ja karmię piersią, to i przewinę. jak przyjdzie z pracy to nawet do maluszka nie podejdzie, nie pocałuje... ja to bym uschła z tęsknoty, jakbym go tak długo nie widziała... a on... nic... dopiero po jakimś czasie poświęci mu swoje cenne 15 minut. rano nie robi sobie śniadania (wcześniej ja mu robiłam do pracy, ale koniec z tym!!!) czyli nie mogę też liczyć na to, że kiedyś będzie je robił dla naszego dziecka jak oboje pójdziemy do pracy. no owszem, pomaga mi szykować kąpiel, potem wszystko sprzata... ale nigdy nie kąpał maleństwa, najchetniej to wtedy idzie na kompa. owszem, dzwoni z pracy i pyta jak tam jego rodzinka, jak dzidzia itd... no ale co mi po tych telefonach. wiecie co, ja już drugiego dziecka mieć nie będę, bo zostanę z dwójką dzieci na karku i mężem, który tylko kasę przynosi. ponadto on robi tak bezmyślne zakupy, że az mnie głowa boli... normalnie dziewczyny jestem przybita, liczyłam na coś więcej. aha, no jak on słyszy, ze ja dziecku szeptam, że je kocham itd, to on tylko dopowiada "i tatuś też"... trdno tak wszystko opisac, po prostu płakac się chce. a jak słyszę teściową i jej wywody "mój syn to przy dziecku wszystko zrobi, on potrafi, bo jego ojciec to wszystko robił, kąpał, przewijał... jak z pracy wrócił to jeszcze wszystkie pieluchy prał"... no tak, a nie wie, że ten jej syn-książe to nawet talerza nie umyje jak z pracy wróci, za przeproszeniem gówna z drogi nie strąci. w sobote to by się wylegiwał do 11, a jak mówię, że skoro ja przy dziecku jestem na nogach od 5 rano to on chociaz mógłby śniadanie zrobić... no tak, i zrobi to śniadanie, ale co mi po nim skoro je robi o 12!!!! albo jak ja się zabiorę za prasowanie rzeczy dziecka to on jak ja juz kończe to przyjdzie i mówi: daj, ja poprasuję... on nic sobie nie robi jak widzi, ze ja jak z piórkiem w tyłku latam. mało tego, na początku to miał tupet budzić mnie o 6 rano i prosić o zrobienie kawy, bo smutno mu tak samemu w kuchni rano.. ej, halo... ja właśnie nakarmiłam dziecko, przewinełam i mam szanse pospać dłużej niż 3 godz tej nocy a on mnie zrywa o KAWE!!!! aha, no i oczywiście jak ja już wszystko porobię, popiorę, posprzątam, pozmywam i kłade się spać w nadziei że dziecko pośpi jeszcze z dwie godz to on na sex ma chrapkę i obrusza się jak mówię, że padam na ryj i chcę spać... i błagam, nie piszcie jakich macie wspaniałych facetów, to jeszcze mnie to pogrąży... :(((
anonimowa
2006-03-11
08:00:49
Email
prasuję ubranka, bo mam wrażenie, że są straszne gnieciuchy bez prasowania, poza tym non stop mam gosci, więc niech ten maluch jakoś wygląda. a jeśli chodzi o fecatów... opowiem wam historię... odbywając praktykę mgr u kooperanta światowego producenta zostałam skierowana na wizytę w głównej siedzibie tego producenta. tam oprowadzał mnie jeden facet, okazało się, ze ma pracę mgr swojego kumpla na temat tego zakładu i mi ją podrzuci... myślę sobie "fajnie". trochę w międzyczasie ponarzekał na żonę itd, ale co mi tam. zadzwoniłam do niego za dwa dni, miał tą pracę, więc się spotkaliśmy na neutralnym gruncie, chwile pogadaliśmy, kawy odmówiłam, bo nie miałam zamiaru włóczyć się bądz co bądz z obcym facetem. dałam mu słodki upominek w podziękowaniu i nie czułam, że mu coś jestem dłużna. oczywiście poświęcił kilka minut, żeby ponarzekać na żonę... za dwa dni znów dzwoni, mówi, że ma jeszcze jedną pracę. znów się spotykamy, ale okazuje się, że on NIC NIE MA... poszłam z nim na ta kawę żeby wyjaśnić sytuację, bo miły chłopak z niego był, ale chciałam mu powiedzieć, że NIC Z TEGO... dowiedziałam się że ma dziecko, syna, że żona siedzi z dzieckiem, że między nimi jest do kitu itd... a on ma dosyć wesel, tego całego SZCZEŚCIA, bo wozi młode pary do ślubu i się już dość napatrzył (w sumie to nie wiem czemu miało służyć to gadanie:/) ja mu powiedziałam, ze ja jestem szczęśliwa i nie rozumiem jego obiekcji. ogólnie to ja BYŁAM bardzo szczęśliwą meżatką. po tej rozmowie rozstaliśmy się i po godz on zadzwonił, że przeprasza, że nie będzie mi mieszał w życiu skoro u mnie jest oki itd. od święta teraz się odezwie, nic wielkiego, raz na pół roku puści dzwonka (co mnie irytuje)... ale do czego zmierzam... otóż spójrzcie same, czy mój związek nie przeistoczył sie w związek tego kolesia?? czy dziwić się można, że on z żoną źle żył wtedy?? sam "latał", wychodził z domu wieczorami żeby "przysługi" innym wyświadczać, oprócz tego chodził do przcy gdzie miał kontakt z ludzmi. potem wracał do domu i jeszcze oczekiwał rozpromienionej żony, pewnie z obiadem, w extra fryzie i do tego gotowej na sex. a tu... wielkie rozczarowanie: obiadu nie ma, dziecko płacze w niebogłosy, pod oczami worki, o fryzurze nie ma co gadać, bo ani czasu ani siły już na to nie było. ogólnie babka jest padnięta, a do tego mąż jej wieczorem wychodzi z domu na jakieś "spotkanie" zamiast pomóc przy dziecku, zrobic coś w domu... więc ja się nie dziwię już, że z żoną źle żył bo mnie też już szlag trafia... czekac tylko az ja tak zacznę dawać w dupe mojemu mężowi, że i on zacznie na wieczór wychodzić... no ale ręce opadają... ja dzień w dzień jestem wymalowana, uczesana, mam świerze ubranie... staram się nie zdziwaczeć od siedzenie a domu. wyciągnełam bieline sprzed ciąży, do kosza rzuciłam te reformy wielkie ciążowe. dbam o siebie dla własnej przyjemności ale i dla męza, no ale chyba muszę z siebie też dziada zrobic, bo on chyba myśli, że skoro dobrze wygladam, to czuje się świetnie wypoczęta i pewnie spędziłam bardzo udany dzień... ech... już nie wiem po co to wszystko piszę...
setka
2006-03-11
09:12:33
Email
Jak to czytam to jakbym czytala swoja historie:((((((((((((
anonimowa
2006-03-11
10:23:53
Email
setka, dzieki, juz sie czułam jak kosmitka, a tu sie okazuje, ze sa jeszcze inne takie przypadki na kuli ziemskiej :))
jagodkag
2006-03-11
13:34:11
Email
anonimowa ja tez sie czulam kosmitka , wiem ze nie powinnam ale sie ciesze ze nie jestem sama.Wiesz ja mam podobnie staram sie wygladac dobrze ale do tego dochodzi tez cos innego poprostu moj zwiazek z mezem nie jest juz taki jak kiedys oddalilismy sie bardzo a ja czuje sie samotna.Moj maz narazie nie wychodzi nigdzie ale tylko na to czekam bo jezeli sytuacja sie nie polepszy to bedzie jeszcze gorzej.Czuje sie strasznie i nie wiem jak to zrobic zeby bylo jak kiedys ja mu sie chyba juz nie podobam.Kurde koncze bo ryczec mi sie chce.pozdrawiam cie serdecznie i trzymaj sie.Reszte dziewczat tez.
Basia 26
2006-03-11
16:41:57
Email
fajnie dziewczyny, że się wpisałyście, chociaż w sumie z czego tu się cieszyć... że co?? że jeste więcej takich rozbitków jak ja?? to jakby cieszyć sie czyimś nieszcześciem
jagodkag
2006-03-11
17:53:35
Email
basia nie chodzilo mi o taki sens.Tylko cieszcze sie ze nie jestem sama i mozna z kims porozmawiac na taki temat bo nie zawsze jest z kim.
Jowita
2006-03-11
17:57:02
Email
jak mozna rozstrzasac takie sprawy na forum jakies nienormalne jestescie
agnieszka74
2006-03-11
18:14:36
Email
Po to jest forum barania łąko !!! heheheh
setka
2006-03-12
15:49:02
Email
Koszmarna dziewczyna!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
pinkie
2006-03-12
22:49:35
Email
Hej! Mój mi oznajmił pare dni temu, ze jak sie urodzi nasz synek, to on chce iść na wychowawczy. Zaskoczył mnie totalnie. Po macierzyńskim miałam plan wynająć nianię, a tu on mi mówi, ze nie chce obcej osoby przy tak małym dziecku. Martwi mnie to, ze może przez to stracić pracę. Ale właściwie nie jest to praca jego marzeń. No i jak czytam te Wasze posty, zaczynam się zastanawiać... Może to i dobry pomysł... Mniejszy dochód, ale... może damy radę
Goga66
2006-03-13
11:05:30
Email
Masz wyjątkowego faceta. Niech spróbuje - kto lepiej się zajmie dzieckiem jak rodzice?
Jowita
2006-03-13
13:09:01
Email
Koszmarna to ty jestes i moze dlatego masz taka historie zycia!!!!!!!!!!!!!!
Goga66
2006-03-13
13:20:56
Email
Dziewczyny, myślę, że większość tatusiów dorośnie. Niestety,tylko cierpliwość, mozolne uczenie i uświadamianie panów może ten stan rzeczy zmienić. Jeżeli to możliwe, dobrze jest też zostawić faceta na cały dzień z odciągniętym mlekiem i bobasem. Mój siedzi z Zuzą w czasie moich zajęć w szkole i juz przestał mówić, że niewiele mam do roboty :)
mężatka
2006-03-22
20:55:08
Email
mnie mój mąż też potrafi zirytować brakiem sensownego myślenia, tym że go przeważnie nie ma w domu, piwkiem z kolegami...nie będe się rozwodzić bo właściwie nie chcę na niego narzekać, ale współczuję Wam dziewczyny i wiem o co chodzi. nie mam niestety recepty na polepszenie sprawy :( A ty Jowita jeśli wątek Ci nie pasi to się nie udzielaj. każdy może rozmawiać o tym o czym chce i nic ci do tego. jak jesteś szczęśliwa z mężem to po co tu zaglądasz?
moni
2006-03-22
21:59:01
Email
Bogu dzięki że nie mam takiej połowicy jak anonimowa.Nie będę go wychwalać bo też ma swoje wady i jeszcze się zepsuje ale gdy pewnego razu mnie wkurzył spakowałam dziecko i powiedziałam że wynoszę się do rodziców.Oczywiście zagroziłam rozwodem i że dziecka w życiu nie zobaczy.No i teraz przykłada się do swoich obowiązków a przynajmniej się stara.
Asteria
2006-03-23
11:16:42
Email
Mysle ze zawsze i wszedzie pojawiaja sie bledy. My jako matki tez pewnie je popelniamy i nasi mezowie w duchu wkurzaja sie i maja pretensje. Jak wiele z was pisala ze wzgledu na to ze to kobieta siedzi w domu i wychowuje malca a maz zarabia zeby sie nam wygodniej zylo, ma mniej czasu i ze zmeczenia nie tryska tez "pelna "energia...Ale nie jest tak zle...chyba zawsze mozemy probowac doszukac sie plusow. Jak wiekszosc, czasem tez denerwowalam sie na meza, ze nie zawsze posiwieca nam tyle czesu ile bym chciala. Ale potem dostrzeglam prawde. Maz pracuje calymi dniami, jak szalony goni zeby nam niczego nie braklo. I przyznac musze szczerze, ze kiedy tylko moze pomaga. Wiem ze kiedy powiem mu ze chce wyjsc na kawe z kolezankami, wykapie malego, nakarmi go i polozy spac ucieszony ze zona oderwala sie od domu i pieluch. Czego nie robi na codzien, poniewaz czesto w momencie kapieli dopiero pojawia sie w domu. Choc moze nie zawsze sam pamieta o "pomaganiu" nigdy pomocy nie odmowil i zawsze stara sie jak moze. Teraz kiedy maly juz jest wiekszy (9,5 miesiaca) Nie ma dnia zeby sie razem nie bawili. Pomoglo nam tez to ze np. od poczatku kiedy przestalam karmic piersia wieczorne przygotowywanie mleka i karmienie bylo domena meza. To wyszlo jakos tak naturlanie. Anonimowa, moze faktycznie warto sprobowac podstepem zachecic meza do "wspolpracy" Mysle ze ocknie sie z czasem. Wielu facetow przy noworodkach nie potrafi sie znalesc, strach nie pozwala im reagowac normalnie. To male watle cialo budzi wieksza panike niz tygrys. A my sie wkurzamy bo wydaje sie nam ze ze wszystkim jestesmy zupelnie same. Kilka szczerych rozmow i troche usmiechu na codzien wiele zmienia :):) Pozdrawiam.
moni
2006-03-24
19:19:05
Email
Dziś myślałam że mojego chłopa za jajca powieszę.Nie dość że cały dzień poza domem to jeszcze musiałam syneczka sama zawieźć na badanie bioderek.Dobrze że wszystko ok.Kurcze piątek po pd.,korki na mieście na godz.stania a ja jedną ręką za kierownicę a drugą cumelek wciskam maleństwu żeby nie płakało.Mały na szczęście lubi jeździć autkiem ale jak stoimy to zaczyna się wrzask.Gdybym mogła jutro zostawiłbym małego z ojcem na cały dzień i niech się męczy bo mały ciągle narzeka.Niestety nie mam serca.Jak tylko mąż wróci do domu dostanie manto!
ksena
2006-03-25
18:30:33
Email
pozwolcie ze sie dolacze do tej rozmowy. Jak przeczytalam wasze wypowiedzi to sie pocieszylam ze nie tylko u mnie w domu jest "mexyk" Tak to juz chyba jest ze wraz z nadejsciem nowego czlonka rodziny nadchodzi niezle zamieszanie i trzeba troche czasu zeby sie w tym odnalesc. I ciezko jest obu stronom. Moj maz jak wiekszosc facetow zaczol stosowac spychologie i ucieczke w prace zeby uciec od klopotow domowych. A ja na poczatku sie na niego darlam i uzalalam co doprowadzilo do wiecznych awantur i gromowej atmosfery. Bylam zalamana bo myslalam ze sie to rozwodem skonczy, i wtedy przyszla z rada moja madra mama. Powiedziala mi ze to nie tedy droga, poradzila mi zebym sie wyrwala z domu i nauczyla sie spedzac czas z dzieckiem w mily sposob, tak zeby sie wyrwac z domu i zeby maciezystwo nie bylo dla mnie udreka. I tak zrobila, zaczelam chodzic po kolezankach, ktore maja dzieci, po sklepach (chociazby tylko poto zeby pochodzic miedzy ludzmi), jezdzilam z mala do pracy do mamy, dlugie spacery i takie tam. Moj maz wracal z pracy a tu zamiast zony czekajacej w drzwiach z dzieckiem zeby mu w przedpokoju wreczyc pocieche, zastawal pusty dom. Jak wracalam bylam w szampanskim humorze i wypoczeta, ta odmiana go bardzo zadziwila, poczul sie zagrozony, ze nie jest nam juz potrzebny i zaczol sie bardziej angazowac w kontakty z dzieckiem. Takie podejscie wymaga troche wprawy, bo jak mala byla naprawde mala to strach mnie ogarnial zeby ja wsadzic do samochodu, a co dopiero gdzies odjechac, nie raz w polowie drogi sobie przypominalam ze czegos dla niej nie wzielam. Ale teraz jestem juz perfekcjonistka w pakowaniu rzeczy na kilka godzin i jezdzimy wszedzie gdzie sie da zeby tylko nie dac sie zamknac w domu, bo od tego mozna dostac depresji i frustracji, ktora sie potem na mezu skupia. Polecam takie wyjscie
Asteria
2006-03-27
13:01:20
Email
Madra rada, wydaje mi sie ze skutkuje, ja jestem zamknieta w domu i teraz juz chyba tylko do leczenia specjalistycznego sie nadaje. Staram sie jak moge nie rozladowywac na mezu tego co mnie dreczy, bo wiem ze on tez sie stara ale czasem mnie ponosi i wybucha wojna. Ostatnio tez juz ogarna mnie lek ze jak czegos ze soba nie zrobie to anielska cierpliwosc meza sie skonczy i... lepiej nie mowic! Tylko ja mam maly problem, jestem w obcym kraju, nie mam prawka a wokolo wszedzie daleko wiec jak juz sie wyrywam to pakujemy sie z malym w taksowke. Potem mi glupio ze tak bezmyslnie wydaje kase...Po drugie dom wielki i zawsze kupa w nim pracy, czasem juz dostaje takiego swira ze potrafie tylko usiasc z papierosem przy kominku i wyc jak bobr! No znajomosci tez takie sobie, kolezanki z dzieckiem nie mam, wszystkie bez dzieci i jakos ciezko nam sie czasem dogadac....one zupelnie cos innego w glowie, ja w swiecie pieluch, diety dla malucha itp, a jedyne spacery to ganianie z odkurzaczem po domu, bo w koncu maluch wszystko lapie i wpycha do buzki wiec trzeba o to dbac...ech. Chwilami czuje sie serio podlamana. Sama sobie nabijam glowe glupotami. Dopadly mnie jakies kompleksy, o ktorych nawet wczesniej nie zdawalo mi sie myslec. Radze innym ze usmich i cierpliwosc to klucz do szczescia ale chyba sama nie wiem co to znaczy :):):) Co robic ??? Zycie jest pomieszane ;)
Strona 2 - poprzednia, 1, 2, 3, następna

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum