szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Dziecko (wychowanie, zabawy, rozwój, dieta, przedszkola, itp)
temat - mama-sama


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Napisano: Treść:
mija
2005-09-23
Email
hmm.. tak sobie czytam dziewczyny Wasze wypowiedzi, i widzę, że mimo czasami wydawałoby się "wielkich problemów" jesteście szczęśliwymi mamami. Ja na szczęście również zaliczam się do tej "grupy" :) Nie zrozumcie mnie źle - nie chcę smęcić, ani użalac sie nad sobą. Piszę to, żeby podzielić się z kimś tak po prostu moim szczęsciem w nieszczęściu. Moja córcia ma juz 7 lat, i chodzi do pierwszej klasy. Z łezką w oku czytam to, o czym piszecie, bo przypominają mi się czasy sprzed paru lat, kiedy Majuchna była maleńka, i ja też przechodziłam przez te wszystkie rozwojowe etapy. Czasami było naprawdę ciężko, i wiele razy myślałam, że już nie dam rady, ale teraz z perspektywy czasu widzę, że było warto, i że jestem z siebie dumna ( tu przemawia moja wrodzona skromność hihihi ). Wychowuję Maję sama. Rozstaliśmy się z mężem po 6 miesiącach małżeństwa. On ma już nową rodzinę i kilkuletnią córkę. Ale nie to mnie boli. Najgorzej czuję sie z tym, że on praktycznie wypiera się swojego dziecka, i poza płaconymi co miesiąc alimentami, nic go z Majką nie łączy. Ona nawet dobrze nie wie, jak jej ojciec wygląda, bo nigdy go nie spotkała mimo, ze mieszka kilkaset metrów dalej... Na szczęście dla niej ( a może niestety), ona nie wie co to znaczy mieć ojca. Wiem, że w pewien sposób jej go brakuje, ale wiem, że większy dramat przeżywaja dzieci, których rodzice rozwodzą się na ich oczach. Wtedy dopiero jest tragedia. U nas tego nie było, bo ja byłam w 3 miesiącu ciąży kiedy wyprowadziłam się z domu teściów. Różnie to bywało przez te 7 lat. Teraz wiem, że mimo, iż jestem "samotną matką" ( tak to się nazywa, ale ja sie tak nie czuję ), to dam sobie w życiu radę, a Maja jest i będzie szczęśliwą dziewczynką, a w przyszłości (mam nadzieję :) ) dobrą i mądrą kobietą. Boże, ale wybiegam w przyszłośc :) Ale ona jest w końcu nieunikniona, no nie ? Nigdy nie starałam się zastąpić mojej córce ojca, bo nie byłabym w stanie temu sprostać, ale myślę, że nie odczuwa zbyt drastycznie jego braku. Ojej. Nie chciałam sie tu wymądrzać, ale tak jakoś wyszło... No. To wyrzuciłam z siebie kilka kropli wspomnień, goryczy i miłości. Co wyszło z tej wybuchowej mieszanki ? Same ocenicie. Pozdrawiam wszystkie przyszłe i obecne Mamunie :):)
Kamila
2005-09-23
22:04:33
Email
Nie jesteś sama na forum... Ja właśnie jestem w trakcie rozwodu. Byliśmy razem 7. lat, w małżeństwie 4. lata. Urodziła się Kinia i BUM... mąż nie wytrzymał ciśnienia... znalazł sobie koleżankę i tak od maja nie mieszka już z nami. Olewa nas totalnie, nie odwiedza Kini, choć jeszcze bodajże w styczniu była jego oczkiem w głowie... Nie potrafię zrozumieć jak tak można olać własne dziecko. I co najstraszniejsze, mam przeczucie, że tak już zostanie. Z drugiej strony myślę sobie, że może to i lepiej, że to się stało właśnie teraz a nie za parę lat dokładnie tak jak piszesz... nie wiem jak dam radę wychować sama Kinię... ale mam wspaniałą rodzinę, przyjaciół... mam nadzieję... kiedyś jej to wszystko opowiem, mam nadzieję, że zrozumie...
mija
2005-09-24
16:14:51
Email
Smutne to niestety... Ale nie martw się, masz przecież swój największy skarb, i to właśnie dla niej dasz radę. Kiedy ja przechodziłam te najtrudniejsze chwile w moim życiu, to najbardziej potrzebowałam kogoś do rozmowy, a jeszcze bardziej kogoś, kto by mnie słuchał... Ciężko rozmawia się z kimś, kto tak naprawdę nie wiem, o czym mówisz, bo sam jest np. szczęśliwym małżonkiem... Więc jeśli będzie Ci ciężko, jeśli będziesz miała ochotę pogadać, to nie krępuj się i pisz, albo pogadamy na gg (3305327). I pamiętaj - dasz radę !! A Twój mąż jeszcze przejrzy na oczy, zobaczysz :) Uszka do góry Kamilko ! Pozdrawiam serdecznie :)

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum