szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Niemowlę (pielęgnacja niemowlaczków, karmienie piersią, rozwój, wychowanie, choroby tfu tfu, itp)
temat - Bezdech!!!!!


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Napisano: Treść:
MoNiSiA
2005-12-25
Email
Kochane! Przedwczoraj to się nabawiłam strachu!!! :( Ostatnio chyba jakiś pech nas prześladuje... Mianowicie przedwczoraj - jak już wspomniałam - wykąpałam jak zawsze Julcię i zaczynałam przystępować do smarowania ją kremikiem. Niunia była jak zawsze żwawa i radosna, śmiała się, kopała mnie, itd. I tak wszystko do momentu, gdy... nagle zaczęła charczeć i dusić się!!! Ja wpadłam w histerię! Moja mama była koło mnie i próbowała zachować zimną krew, ale widziałam, że się cała trzęsie, mój tata mnie uspokajał, kazał nie panikować... Mama złapała Juleńkę i przechyliła w dół delikatnie poklepując, ale ona dalej nie mogła złapać powietrza! Boże, ja wciąż krzyczałam "ona się dusi"!!! Nie potrafiłam zrobić czegokolowiek! Stałam i prawie płakałam. Prawie, bo cała sytuacja trwała ok. 10 sekund. Niby to mało, a jednak dla mnie każda sekunda dłużyła się niesamowicie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie było!!! To nie było zakrztuszenie, bo Julcia nie kaszlała, nie czerwieniały jej oczka (jak w przypadku zakrztuszenia), tylko z sekudny na sekundę sztywniała i spinała się... Była przerażona, ale nie płakała. Bardzo Was proszę powiedzcie czy to normalne, co powinnam zrobić w takiej sytuacji i czy powinnam iść z nią do lekarza??? Co to może być? Tak się martwię! Ciągle do niej zaglądam, sprawdzam czy oddycha, to mnie bardzo męczy, nie wiem co bym zrobiła gdyby jej się coś stało... :((((((((((
Goga66
2005-12-26
17:56:34
Email
Monisiu - to faktycznie straszne musiało być. Tez bym chyba spanikowała. Skontaktowałabym się z pediatrą na wszelki wypadek chociaż może to jednak było zakrztuszenie śliną tylko silniejsze - może jej do tchawicy wpadła. Mam nadzieję, że nigdy to się już Julci nie przydarzy.Pozdrawiam Was obie a szczególnie malutką.
Magda
2005-12-26
18:38:01
Email
Monisia, rzeczywiscie, musialas sie bardzo przestarszyc, szczerze wspolczuje! Czytalam gdzien na temat bezdechu, ze w takich sytuacjach, trzeba tez odessac z noska i buzi malenstywa sluz albo sline ktora sie tam mogla dostac. Robi sie to ustami, zasysasz powietrze, kobieta ktorej dziecko sie w ten sposob zakrztusilo, oprocz walenia w plecki i trzymania glowka w dol, zrobila cos takiego. Pomoglo, malenstwo zaczelo oddychac po chwili. W takiej sytuacji czlowiek traci glowe i latwo spanikowac. Pamietam jak moja Julka zakrztusila sie po karmieniu przy beknieciu - zlapala oddech i jednoczesnie chyba sie jej ulalo, przestala oddychac na moment i cala zsiniala, pisalam o tym jakies 2 tygodnie temu, tez bylam potwornie przerazona, do tej pory ciagle sprawdzam czy oddycha. Trzymam kciuki i mam nadzieje ze sie juz nie powtorzy. Pozdrawiam cieplo!
Goga66
2005-12-28
12:15:59
Email
Monisiu - odezwij się proszę, co z Julcią? Czy wszystko OK? Pozdrawiam
MoNiSiA
2005-12-29
10:04:50
Email
Witajcie :) Przepraszam, że nic nie pisałam, ale ostatnio mam utrudniony dostęp do komputerka. Tak więc jest już wszystko dobrze, ale wyrobił mi się przez tą całą historię syndrom nadopiekuńczości, bo co chwilkę biegam patrzeć czy oddycha, czy gdzieś się nie zaplątała, cały czas moje myśli są wokół Niej...

Goga66
2005-12-29
11:58:05
Email
To zrozumiałe. Ja też przez te opowieści o śmierci łóżeczkowej czasem nawet w nocy pochylam się nad Zuzią i słucham, czy oddycha. Koszmar! A Zuzia jak głęboko zaśnie, to oddycha tak cicho, że prawie nie słychać. Kiedyś tym wystraszyła moją mame okropnie. Mama w panice przybiegła do mnie, że chyba Zuzia nie żyje :) Teraz wydaje mi się to zabawne ale wtedy żołądek skoczył mi do gardła, zwłaszcza, że moja mama jest osobą zrównoważoną i do panikar nie należy.
renya
2005-12-30
01:02:22
Email
Monisia, współczuje Ci stresu jaki przeżyłaś, bo wiem co czułaś - moja malutka miała 2 razy taki atak. Pierwszy raz był ze mną mąż, ale za drugim razem to była godz.2.00 w nocy, a ja byłam zupełnie sama. Myślałam, że umrę ze strachu. W naszym wypadku pomogło sztuczne oddychanie, tzn. szybkie wdmuchnięcie do ust powietrza. Po kilku sekundach wszystko wróciło do normy, tylko malutka była troszke przestraszona, a ja trzęsłam się jak w delirce. W końcu zadzwoniłam po pogotowie i wylądowałyśmy w szpitalu. W ciągu 3 dni przebadzli dzidziola (ekg, usg, okulista, neurolog). Nikt nie potrafił powiedzieć na 100% czy to było zaksztuszenie (bardzo mało prawdopodobne, jak sami przyznali w szpitalu), czy też napad bezdechu. Po miesiącu kontrol. To wszystko miało miejsce 3 miesiące temu. Od tamtej pory na szczęście nic się nie wydarzyło, tylko my ciągle nie pozbyliśmy się odruchu sprawdzania czy oddycha (mimo że zamontowaliśmy nawet urządzenie do monitorowania oddechu)... Przepraszam, że się tak rozpisałam. Nie chciałam nikogo przestraszyć, tylko przypomniałam sobie to wszystko... Życzę zdrówka Julci oraz wszystkim dzieciaczkom. A Wam spokoju, spokoju, spokoju :D
MoNiSiA
2005-12-30
19:15:06
Email
Dzięki wielkie za wsparcie kochane! Renya Twój wpis mnie na pewno troszkę uspokoił... Dobrze, że można wymienić się tutaj swoimi doświadczeniami... To bardzo ważne... Pozdrawiam :***


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum