szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Do Eryki


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Napisano: Treść:
Julia
2005-04-06
Email
Cześć Eryka! Bardzo się cieszę, że znalazłaś to forum i napisałaś coś o sobie, bo dzięki temu mam okazję poznać kogoś, kto pracuje w szkole podstawowej jako polonista. Ja w zeszłym roku skonczyłam polonistykę, we wrześniu urodziłam Bartka i teraz zaczęłam szukać pracy- też bardzo bym chciała pracować w podstawówce, bo uwielbiam dziciaki. Na praktykach zresztą najbardziej podobało mi się w podstawówce. Odwiedzam więc szkoły, ostatnio byłam nawet na rozmowie kwalifikacyjnej i czekam na odpowiedź. Bardzo bym chciała dostać tą pracę, ale jednocześnie mam takie obawy, czy sobie poradzę, czy jestem wystarczająco kompetentną osobą, żeby uczyć innych. No i prowadzenie jakichś kółek, organizowanie różnych wyjazdów, tego też się obawiam, bo z natury nie jestem raczej przebojową osobą. No i oczywiście obawy dotyczą też tego, czy mam wystarczającą wiedzę, żeby uczyć polskiego. Z drugiej strony pocieszam się, że to chyba normalne, w końcu praca w szkole jest odpowiedzialna i póki się nie nabierze wprawy, człowiek boi sie, czy będzie potrafił dobrze się wywiązywać ze swoich obowiazków. Powiedz, czy Ty też miałaś takie problemy? Jeśli tak, to szybko one minęły? I jak Ci się w ogóle pracuje w szkole? Fajnie, że tu jesteś, bo będę mogła Cię w razie czego zapytać o różne rzeczy. No i oczywiscie ja też chętnie służe pomocą, na razie może bardziej w kwestiach zwiazanych z macierzyństwem, bo doświadczenia w pracy w szkole nie mam jeszcze dużego ;o) Pozdrawiam cieplutko :o)
Eryka
2005-04-06
16:12:15
Email
Witaj serdecznie:)) Doskonale rozumiem Twoje dylematy związane z zawodem. Gorąco życzę Ci, abyś znalazła pracę, bo z tym obecnie jest trudno.Rozsyłając czy jeżdżąc z podaniami zaznaczaj, że interesuje Cię każda forma przyjęcia (chodzi mi np. o to, że możesz zastąpić kogoś na urlopie macierzyńskim itp. choćby na trzy miesiące), bo z własnego doświadczenia wiem, że ciężko znaleźć od ręki pracę na etacie. Taka praca nawet na jakiś niewielki okres daje doświadczenie i zawsze to lepiej wyglda w papierach, że już gdzieś pracowałaś. Ja na szczęście znalazłam pracę na dłużej, gdyż polonistka przeprowadziła się i szukano już zastępstwa na stałe, ale w trakcie pracy nieraz odzywały się telefony z różnymi czasowymi terminami. Moją obecną bolączką jest to, że szkółka, w której pracuję jest malutka, uczniów niewielu i grożą zamknięciem:( Co wtedy zrobię? Boję sie pomyśleć. Jeśli chodzi o obawy związane z samym przedmiotem i mną jako nauczycielem to przeżywała dokładnie to samo, co Ty:) Już na studiach panicznie się bałam prowadzenia lekcji, tym bardziej, że po mnie okropnie widać, gdy się denerwuję: trzęsły mi sie ręce, wszystko mi leciało, a już na kilka dni przed planowaną lekcją bezsenność i biegunka itd:) Okropność! A uczniowie to takie małe radarki, które wszystko wypatrzą, zauważą, skomentują. Początkowo niewyobrażałam sobie pracy w szkole (choć od dziecka miałam takie marzenie). Zarówno przez te swoje nerwy i ogólne przekonanie, że sobie nie poradzę, że porywam się z motyką na słońce.Na praktykach jak na złość udawały mi się najstarsze klasy, co w przypadku maturalnych dwumetrowców, matematyczno - fizycznych umysłów dawało szalone efekty:) Ale wyobraź sobie, że kiedy dostałam pracę, stało się coś wręcz fantastycznego. Po prostu po pierwszym tygodniu niepokoju przestałam się bać. To było tak, jak ręką odjął. Bałam się owszem jeszcze przez te pierwsze dni, bo jednak ważne jest to pierwsze wrażenie zarówno wśród uczniów jak i Grona Pedagogicznego. Jednak powoli powoli szło do przodu. Przepraszam, że przerwę w tym miejscu, ale odezwę się jeszcze:) Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Maleństwo:))
Eryka
2005-04-06
19:33:05
Email
Wsadziłam bratki na rabatkach przed domem i już jestem:) Co do "bycia" w szkole, to myślę, że ważna, a nawet nie wiem czy nie najważniejsza jest otwartość i szczerość z uczniami. Sztuczność wykryją ardzo szybko. J. Polski (jestem też wychowawcą) stwarza dużo możliwości do różnych rozmów, omawiania problemów, którymi żyją dzieciaki i to rodzi jakąś więź. Ważna jest konsekwencja, ustalone zasady (chociażby w egzekwowaniu zadań domowych, dotrzymaniu słowa itp.) Wtedy każdy wie, co się od niego wymaga i trzego się trzymać. To rzeczywiście sprawdza się w praktyce. Myślę, że takim moim osobistym sukcesem (Uwaga będę sie chwalić:)) jest bardzo dobry kontakt z uczniami, przychodzą i zwierzają się, a j. polski w rankinach ulubionych przedmiotów w szkole jest przeważnie w czołówce. Koniec chwalenia się:) Ale, ale nie myśl, że tak cukierkowo mi się prauje:) Dużo uczyłam się na błędach, nieraz przepłakałam w poduszkę albo załamywałam ręce. W epoce wychowania bezstresowego najbardziej zestresowany jest nauczyciel:) Moim problemem na popczątku pracy było to, że miałam opinię "łagodnej". Chyba kazdy nauczyciel chce być akceptowany, lubiany itd. i uczniowie często wykorzystywali moje dobre serducho. jednak powoli uczyłam się konsekwencji w ocenianiu, rozwiązywaniu różnych problemików tych małych i dużych i teraz czuję się w miarę pewnie.
Eryka
2005-04-06
19:33:09
Email
Wsadziłam bratki na rabatkach przed domem i już jestem:) Co do "bycia" w szkole, to myślę, że ważna, a nawet nie wiem czy nie najważniejsza jest otwartość i szczerość z uczniami. Sztuczność wykryją ardzo szybko. J. Polski (jestem też wychowawcą) stwarza dużo możliwości do różnych rozmów, omawiania problemów, którymi żyją dzieciaki i to rodzi jakąś więź. Ważna jest konsekwencja, ustalone zasady (chociażby w egzekwowaniu zadań domowych, dotrzymaniu słowa itp.) Wtedy każdy wie, co się od niego wymaga i trzego się trzymać. To rzeczywiście sprawdza się w praktyce. Myślę, że takim moim osobistym sukcesem (Uwaga będę sie chwalić:)) jest bardzo dobry kontakt z uczniami, przychodzą i zwierzają się, a j. polski w rankinach ulubionych przedmiotów w szkole jest przeważnie w czołówce. Koniec chwalenia się:) Ale, ale nie myśl, że tak cukierkowo mi się prauje:) Dużo uczyłam się na błędach, nieraz przepłakałam w poduszkę albo załamywałam ręce. W epoce wychowania bezstresowego najbardziej zestresowany jest nauczyciel:) Moim problemem na popczątku pracy było to, że miałam opinię "łagodnej". Chyba kazdy nauczyciel chce być akceptowany, lubiany itd. i uczniowie często wykorzystywali moje dobre serducho. jednak powoli uczyłam się konsekwencji w ocenianiu, rozwiązywaniu różnych problemików tych małych i dużych i teraz czuję się w miarę pewnie.
Eryka
2005-04-06
19:33:50
Email
Wsadziłam bratki na rabatkach przed domem i już jestem:) Co do "bycia" w szkole, to myślę, że ważna, a nawet nie wiem czy nie najważniejsza jest otwartość i szczerość z uczniami. Sztuczność wykryją ardzo szybko. J. Polski (jestem też wychowawcą) stwarza dużo możliwości do różnych rozmów, omawiania problemów, którymi żyją dzieciaki i to rodzi jakąś więź. Ważna jest konsekwencja, ustalone zasady (chociażby w egzekwowaniu zadań domowych, dotrzymaniu słowa itp.) Wtedy każdy wie, co się od niego wymaga i trzego się trzymać. To rzeczywiście sprawdza się w praktyce. Myślę, że takim moim osobistym sukcesem (Uwaga będę sie chwalić:)) jest bardzo dobry kontakt z uczniami, przychodzą i zwierzają się, a j. polski w rankinach ulubionych przedmiotów w szkole jest przeważnie w czołówce. Koniec chwalenia się:) Ale, ale nie myśl, że tak cukierkowo mi się prauje:) Dużo uczyłam się na błędach, nieraz przepłakałam w poduszkę albo załamywałam ręce. W epoce wychowania bezstresowego najbardziej zestresowany jest nauczyciel:) Moim problemem na popczątku pracy było to, że miałam opinię "łagodnej". Chyba kazdy nauczyciel chce być akceptowany, lubiany itd. i uczniowie często wykorzystywali moje dobre serducho. jednak powoli uczyłam się konsekwencji w ocenianiu, rozwiązywaniu różnych problemików tych małych i dużych i teraz czuję się w miarę pewnie.
Eryka
2005-04-06
19:53:57
Email
I popatrz jaka ze mnie polonistka od siedmiu boleści:) Nawet nie zauważyłam ,że "j. polski" wybiło mi wielką literą:). Odnośnie kółek, imprez i organizowaniu wyjazdów wcale nie uważam, że trzeba być kimś "przebojowym". Dzieci lubią różne inicjatywy, bo chcą być doceniane (kto zresztą tego nie chce). Założyłam w szkole koło teatralne i redaguję też z uczniami gazetkę. Oni rzeczywiście tym żyją, nawet te słabeuszki i gagatki się garną. Patrząc z perspektywy tych kilku lat pracy w szkole chyba największą radość sprawia mi ich uśmiech. To coś pięknego móc w jakiś sposób (np zasłużoną dobrą oceną) docenić wysiłki jakiegoś szkraba, który z lenistwa czy przez jakieś opóźnienie rozwojowe ciągle jedzie na jedynkach. Te iskierki radości w oczach, coś pięknego. Kocham dzieci i czekam na mojego maluszka:)) O ile szkoła mnie już nie przeraża, to kompletnie nie wiem jak sprawdzę sie w roli matki. Boję się wszystkiego począwszy od obaw o przebieg ciąży, poród?!, a potem tej ogromnej odpowiedzialności. Widzisz nie mam jakoś w pobliżu nikogo, aby przyjrzeć się nawet takiej podstawowej pielęgnacji bejbiczka i nie wiem czy sobie poradzę, czy nie wyrządzę przez niewiedzę jakiejś krzywdy. W głowie mam dużo wątpliwości. Czy mogłabyś mi poradzić jakąś literaturę czy jakieś poradniki? A może mogłabyś podzielić sie swoimi doświadczeniami w tej mierze? Ja również bardzo sie cieszę, że mogę Cię poznać. Pozdrawiam Cię serdecznie, a także wszystkie Mamusie, Ciążusie i Dzidziusie:)
Eryka
2005-04-06
19:55:33
Email
O rany!!! Nie wiem, co zrobiłam, że wyskoczyło tyle tych samych wpisów! Jeszcze raz pozdrawiam:)
Julia
2005-04-07
10:18:50
Email
Cześć! Bardzo Ci dziękuję za taką wyczerpujacą odpowiedź :o) Podniosłaś mnie nią bardzo na duchu. Mam nadzieję, że też mi się wszystko szybko poukłada i nie będę się długo bać. Tylko wiesz, z tymi obawami to nie chodzi tylko o kontakt, relację z uczniami. Zastanawiam sie, jak sobie dam radę od strony organizacyjnej, tzn. konspekty, wymyślanie lekcji itp., tym bardziej, że mam małe dziecko i domem też trzeba się zająć. Ty szybko weszłaś w rutynę, czy męczyłaś się z tym bardzo na początku? Jeśli chodzi o Twoje pytania i obawy, związane z macierzyństwem, to teraz ja Ciebie podniosę na duchu :o) Po pierwsze chyba każda z nas boi się o zdowie dzidziusia no i boi się porodu. Jak to będzie, jak długo potrwa, jak bardzo boli itp. I chyba większość kobiet po porodzie powiedziałoby w tej kwestii to samo co ja: to się musi stać, będzie bolało, ale ten ból zniknie i szybko o nim zapomnisz. Zobaczysz, że nawet się nie obejrzysz, a będziesz miała w domu Swojego kochanego szkraba i będziesz się zastanawiać, kiedy ten czas tak szybko mija?? ;o) To już pół roku minęło od porodu? (mój Bartek niedawno skończył pół roczku, więc teraz ja mam takie myśli). Jeśli chodzi o sam poród, to bardzo doradzam chodzenie jak najdłużej. To bardzo skraca poród. No a po porodzie...dopiero wtedy się zaczyna. Własnie urodzenie dziecka to mała chwilka w porównaniu z czasem, który zabiera przyzwyczajanie się do siebie nawzajem. Mi dojście do całkowitej normalności zajęło ok 3 miesiące. Na początku każda mama boi sie, nie wie co robić w wielu sytuacjach itp. Ale nie martw się, wszystkiego się nauczysz, najlepiej sama. Ja też nie miałam żadnego kontaktu z małym dzieckiem wcześniej i wszystkiego musiałam się sama nauczyć. Dużo mi pomogła mama. Teraz z perspektywy czasu wiem, że NAJWAŻNIEJSZE to zrozumieć, że są sytuacje, kiedy problemu po prostu nie da się rozwiązać. Po prostu nie ma recepty i nikt Ci jej nie poda. Czasem np. dziecko płacze i nigdy sie nie dowiesz dlaczego. Trzeba to po prostu przeczekać. Najważniejsze to przytulać dziecko i być przy nim, dawać mu ciepło i poczucie bezpieczeństwa. W dzisiejszych czasach, kiedy pełno jest gazet, poradników, zewsząd słyszysz rady dotyczące największych pierdołek, łatwo jest zwariować i wejść w takie myślenie, że jako mama muszę umiec rozwiązać każdy problem. A to jest niemożliwe, z dzieckiem nigdy nie jest idealnie tak, jak napisano w książce. Trzeba po prostu nauczyć się dystansu, do dziecka, siebie i zwłaszcza do wszelkich poradników. Najlepiej więc z nimi nie przesadzać, bo sama się pewnie przekonasz, że w każdym pisze coś innego i w konsekwencji niedoświadczona mama sama juz nie wie co ma robić. Ja jak byłam w ciąży to bardzo interesowało mnie wszystko, co dotyczyło jej przebiegu, tzn. rozwój dziecka od pierwszego do ostatniego miesiąca. Kupiłam sobie jedną książkę: Pauli Spencer "Macierzyństwo. Ciąża i poród" Bardzo fajna książka. Poza tym dużo wypożyczałam z biblioteki. Kupuję też miesięcznik "Dziecko". Fajnie jest wybrać sobie jakieś czasopismo, potem często się wraca do starych numerów, często można znaleźć odpowiedzi na własne pytania, jest wiele ciekawych artykułów. No i to tyle. Oczywiscie decyzja należy do Ciebie, ale ja nie polecam Ci nadmiaru pism i książek, bo naprawdę robi się wtedy mętlik w głowie. Nadmiar informacji tłumi Twój własny instynkt i dłużej tra, zanim poznasz własne dziecko, bo na początku, zamiast się jemu uważnie przyglądać, mama tylko wertuje gazety i martwi się, bo coś z jej dzieckiem jest inaczej niż napisano. Ale się rozpisałam. Pewnie jeszcze o wiele więcej bym mogła napisać, ale na razie przerwę, bo teraz już za bardzo nie wiem co ;o) Jak mi jeszcze cos przyjdzie do głowy to napiszę na pewno. Kiedy masz dokładny termin? Przecztałam na forum, że jakoś przełom września i października, ale nie pisałaś dokładnie. Ja miałam termin na 5 paźdz, a urodziłam 25 września :o) Pracujesz jeszcze, czy jesteś w domu? Pozdrawiam Cię serdecznie :o) Aha...może wymienimy sie mailami? Będziemy mogły w razie czego do siebie napisać, a nie prowadzić rozmowy tu na forum? Mój mail to julia47@poczta.onet.pl
Julia
2005-04-07
12:03:15
Email
No i zapomniałam o najważniejszym...nie martw się, że sobie nie poradzisz, bo jak tylko będziesz miała jakiś problem, to wszystkie dziewczyny na forum na pewno Ci pomogą, podpowiedzą, doradzą. To forum jest naprawdę super :o)
Eryka
2005-04-08
15:44:04
Email
Droga Julio pozdrawiam serdecznie Ciebie i Bartusia. Nawet nie wiesz, jak dokładnie Twój post odzwierciedla to, co czuję. Ostatnio notorycznie przegladam artykuły, różne porady (jak dotąd przeważnie te dotyczące ciąży i porodu) i po prostu panikuję. Ciągle boję się, że podniosę za dużo, że zjem nie to co trzeba, jak mnie coś zaboli, to już się boję. W czasie liceum i jeszcze po części studiów chorowałam na paskudną nerwicę i teraz moje obawy i doły się odzywają, nasilają. Boję się, żeby to nie wpłynęło na dzidziusia. Odpisałam sobie tytuł tej książki i postaram się nie przesadzać z informacjami, bo to jeszcze bardziej nmnie przeraża: świaomość, że tyle jeszcze nie wiem i nie umiem. Dziekuję za rady. Co do pracy, to chodzę dalej do szkoły i chciałabym chodzić jak najdłużej. Teraz kończę za 2 miesiące staż na nauczyciela mianowanego i nie chciałabym go przerwać. Poza tym fizycznie czuję się dobrze. W ogóle nie mam nudności. Jedynym problemem są czasem zaparcia. W szkole jeszcze nie wiedzą, że jestem w ciąży:) Oprócz p. dyrektor. Ona dowiedziała się w sumie przypadkiem. Zaraz po Świętach Wielkanocnych wywołała mnie z lekcji, mówiąc, że przyszła do mnie jakaś studentka z prośbą o umożliwienie odbycia praktyki z polskeigo. Akurat we wrześniu. I co miałam zrobić, wzięłam głęboki oddech i oznajmiłam, że jestem w ciąży, więc nie wiem jak to będzie we wrześniu. To było zdziwienie:)) Zostawiłyśmy tę wiadomość między nami i tak czekam kto z pozostałych (nauczycieli czy uczniów)się pierwszy zorientuje, bo powoli mój brzuszek robi się coraz okrąglejszy. Jeśli zaś chodzi o stronę organizacyjną w pracy na stażu, to nie było tak źle. Trafiłam na fajną dyrektorkę, która mi wiele pomogła, jeśli chodzi o początki w nowych warunkach. Konspekty owszem pochłaniały mi dużo czasu, ale nie ma wymogu pisania bardzo szczegółowych scenariuszy (tak myślę). Po prostu nie można się na zapas przejmować. Zazwyczaj do podręczników dołączona jest książka nauczyciela, a tam autorzy prześcigają się w wymyślaniu ciekawych zajęć, zatem można z tego skorzystać. W mojej sytuacji było łatwiej, bo chociaż kończyłam studia, pisałam pracę magisterską (wcześniej zrobiłam licencjat, więc w ostatnim roku studiów przeszłan na tok indywidualny i podjęłam pracę), to jednak nie byłam jeszcze mężatką i mój czas dzieliłam na studia i pracę. Najważniejsze jest to, abyś znalazła pracę, a potem powoli pójdzie do przodu. Patrząc z mojej perspektywy o wiele trudniejsze jest wychowywanie dziecka i prowadzenie domu:) Podziwiam wszystkie mamy, łącznie z moją, bo dzidziuś to wielkie wyzwanie:) Dziękuję za meila. Podaję swój elmirka197@wp.pl Pozdrawiam gorąco. PS. Co do terminu porodu, to może to śmieszne, ale sama nie wiem dokładnie. Lekarka mi nie podała. Powiedziała tylko, który tydzień. A ja niestety nie wiem jak obliczyć:( Będę musiała ją zapytać przy następnej wizycie. Pozdrawiam

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum