szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - depresja :(


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Napisano: Treść:
21Aneta
2006-04-04
Email
Hej mamuśki. NIe wiem czy któraś z Was też tak ma bądź miała... ale mnie łapie jakaś depresja. Non stop chodzę nerwowa! Jestem zła na siebie bo denerwuje się głównie na moje własne dziecko. Mały ma 7 miesięcy, ostatnio zrobił się strasznie marudny i płaczliwy (podejrzewam że idą mu ząbki), nie mogę go ani na chwilę zostawić samego w łóżeczku bo przekręca się na brzuszek w sekundzie i zaczyna się płacz bo nie lubi tak leżeć... Do tego dochodzi płacz przy zasypianiu i pobudki w nocy... Ja mam już dość!!! Nie mogę się czasem nawet spokojnie, za przeproszeniem, wysikać, nie mówiąć już o zrobieniu sobie makijażu czy kanapki... No i te obowiązki domowe, na okrągło- pranie, prasowanie, zmywanie, sprzątanie... Wszystko mnie drażni, nie chce mi się nic. Jestem zmęczona i niewyspana, mały marudzi a tu jeszcze trzeba obiad mężowi zrobić i posprzątać! Ja już nie mam siły... Do tego jak widzę swoje odbicie w lustrze to cholera mnie bierze! Gruba baba z rozstępami na całym ciele!!! NIe wyobrażam sobie jak przyjdą ciepłe dni... wszędzie zgrabne laski a ja chodzący pasztet.. załamka. Dziewczyny powiedzcie czy to mi przejdzie? Nie chcę denerwować sie na własne maleństwo... wszyscy się nim zachwycają ale nikt nie wie jak to jest jak jestem z nim sama całe dnie. On marudzi a tu do obrobienia jeszcze mieszkanie, zakupy, obiad... Mam nadzieję, że mi przejdzie ta depresja bo męcze się już sama ze sobą..
Basia 26
2006-04-04
21:23:57
Email
w sumie sama nie wiem co ci doradzić, bo ja się czułam podobnie, ale jakieś dwa tyg po porodzie. mi pomagało wyjscie z domu, poogladanie witryn sklepowych, pogadanie z ludzmi... no ale nie wiem co pomaga jak dzieciatko ma 7 miesiecy:( może zaczniemy się wspólnie odchudzać... codziennie wpiszemy co jadłyśmy, to nas zmobilizuje zeby ograniczyc ilość kanapek, hihi... niby śmieszne, a tragiczne, buu... nie kupiłam sobie nic po porodzie, bo mam nadzieję jeszcze schudnąć, ale coś ta waga w miejscu teraz stoi:(
mati81
2006-04-04
21:29:17
Email
Anetko uwierz mi nie jestes jedyna mamuską w takiej sytuacji chyba każdą z nas po pewnym czasie łapie taka dolina. Kilka miesięcy w ciagłej monotonii i przy ciagłym zmęczeniu może każdego wyprowadzić z równowagi. Głowa do góry idzie wiosna:-))) Tyle juz przetrwałysmy to damy rade!!! I pamietaj jesteś piekna kobietą!!! Ciesz sie życiem i swoim skarbem:-)))
Goga66
2006-04-04
21:30:22
Email
Aneta, jedyne, co można radzić, to jeżeli masz taką możliwość, to na 2-4 godziny tygodniowo wyrywaj się poza dom i dziecko. Idź na aerobik czy basen jeżeli źle się czujesz w swoim obecnym ciele, albo do kawiarni z przyjaciółką. Ja ubranek Zuzy już nie prasuję. Może nagotuj czegoś na obiady i pozamrażaj żeby to były tylko gotowce do wrzucenia do podgrzania. My się ratujemy czasem gotowymi daniami warzywnymi z kurczakiem czy ryżem. Zmęczenie monotonnią i codziennością dopada każdego. Ja mam uczelnię, która z jednej strony mnie dociąża ale z drugiej wyrywa w inny świat co dwa tygodnie. Jeszcze dochodzi przesilenie wiosenne. Ja też czasami mam dość, zwłaszcza, kiedy Zuzia ma dzień cyca i ciągle się domaga przytulania do piersi. Ostatnio ma takie dni często i paraliżuje mi dużą część dnia. Może to ząbki, może potrzeba psychiczna ale wtedy nie mam chwili oddechu od niej...
21Aneta
2006-04-04
22:30:35
Email
Dzięki dziewczyny, jesteście kochane. Z tą moją depresją to nie jest tak, że mam ją ciągle. Tylko czasem są takie dni kiedy mały ciągle marudzi, wszystko leci mi z rąk i nie mam na nic ochoty ani natchnienia. Ostatnio Dominik tak dał mi w kość, że się popłakałam i nie mogłam się uspokoić. Byłam sama w domu z dzieckiem i oboje ryczeliśmy. Nie miałam nawet psychicznej siły żeby go wziąść i uspokoić. Może dlatego, że wiedziałam że to nic nie da.. Mąż miał w pracy remanent i wrócił późno w nocy. Wtedy mały już spał i ja byłam wykończona. Dziś też - młody marudził cały dzień, nie szło go uspokoić. A ja mam kupę prania i naczynia do zmycia (ciągle czekają). Na obiad zrobiłam głupie frytki bo na nic innego nie miałam czasu. Teraz wprawdzie synuś śpi, mąż też i niby ja też odpoczywam ale już mam stresa jak pomyślę co będzie jutro.. MOże za bardzo biorę wszystko do siebie - wiecie - pani domu, która ma wszystko zrobione, dziecko obrobione i uśmiech na twarzy. I kiedy nie nadążam to jestem z siebie niezadowolona i mam uczucie, że jestem do niczego.. Staram się być idealną żoną, matką ale to mi nie wychodzi chociaż się staram ze wszystkich sił. Ostatnio zaczęłam szukać pracy. Myślę, że to mi pomoże - zacznę się realizować jakoś inaczej niż w pieluchach. Chcę rozpocząć studia. Wręcz o tym marzę. Ale wtedy to już całkiem nie wiem jak sobie poradzę... Mały pójdzie do zaufanej opiekunki. Może jak zacznę pracować to moje życie przestanie być takie monotonne a ja zacznę się doceniać. No ale najpierw muszę te prace znaleźć ;) DZieki dziewczyny jeszcze raz.
Migotka
2006-04-05
10:13:39
Email
Anetko nie powinnas kochana tak bardzo sie wszystkim przejmować.To,ze nie zrobisz obiadu,lub pranie poczeka pare dni dłuzej to jeszcze nie koniec swiata.Twój maz to nie małe dziecko,które sobie niczego nie potrafi zrobić.Jak bedzie głodny to otworzy lodówke i znajdzie w niej przeciez cos do zjedzenia.Może powinnac inaczej zorganizowac sobie dzień.Skoro Twój maluszek tak bardzo potrzebuje bliskosci to mu jej nie odmawiaj,zabieraj go ze sobą wszedzie.Ja np.jak cos robie,a widze ze Aluś juz dłużj nie chce bawic sie sam,wkładam go do parasolki i jadę z nim do moich zajęć,które nawet go ciekawią:]To zrozmiałe,że chciałbyś pieknie wygladać i z usmiechem przywitac wracającego z pracy męza,któremu pod nos podsunełabyś pyszny obiad...ale skoro tak sie nie da to wytłumacz mu,że jest Ci bardzo cięzko,ze opieka nad Dominiczkem zajmuje Ci cały dzień i nie zbiega i czasu na inne czynności.Może do powrotu meza powinnas skupic sie wyłaczne na dzecku,na zabawach z nim,na czytaniu a,na sprzątaniu razem z małym,a dopieo później jak wróci Twój męzulek poprosic go o to by zajął sie małym i spokojnie przygotowac obiad na kilka dni,zobic pranie,wyprasować...nie wydaje mi sie by odmówił Ci tego.Wytłumaczu mu,że w inny sposób nie uda Ci sie poprowdzić dobrze domu.Ze ciągle jesteś zmęczona,a to prowadzi do złosci,którą odreagowjesz na dziecku.Postaraj sie nie płakać przy maleństwie,bo to rozdrażnia go jeszcze mocniej.Może spróbuj pochdzić z nim po całym domu jak mocno płacze,idż z nim do łazienki,pokaz mu jego odbicie na Alka takie sztuczki działały.A jak sie uspokoi daj mu jeśc i połóz spać.Wiesz dla mnie wybawienie est balkon,bo Aleks spi na nim prawie caly dzień.Zje,bawi się,a gdy widze,że już jest senny ubieram go i wjezdzam z nim na balkon.Mam wówczas conamniej 2 godziny czasu na zrobienie obiadu.A pranie robie raz na tydzień.Jak znajdziesz chwilk wolnosci,to odezwij się do nie na gg,pogadamy sobi:)Trzymaj się i nie poddawaj.Zawsze po burzy wyhodzi słońce:)I pamiętaj,ze dzidzia jest ponad wszystko:)

Michalina
2006-04-05
11:58:05
Email
Aneta, nigdy nie jest tak źle żeby gorzej być nie mogło ;). Myślę, że każda z nas ma gorsze i lepsze dni. Ja mam już dosyć pracy zawodowej i chciałabym się bardziej realizować jako mama, ale niestety z jednej pensji męża nie wyżyjemy. Codziennie jeżdżę wiec do roboty coraz bardziej zestresowana. Mam nadzieję, że jak nadejdzie taka prawdziwa wiosna, humory nam wszystkim się poprawią. Trzymajmy się Dziewczyny jakos.
21Aneta
2006-04-05
12:28:34
Email
Jeśli chodzi o pomoc męża... Różnie bywa. On wstaje do pracy o 5 rano i wraca o 17. NO i zazwyczaj jest zmęczony. Mniej lub bardziej... ale zawsze zmęczony. Aż mi czasem głupio go prosić o pomoc. On jak wraca to zjada obiad i siada przed komputer albo play station i jak go poproszę o pomoc (jakąkolwiek) to robi minę "boże, co ona znowu chce...". Wprawdzie weźmie małego ale nigdy na długo. A ja wtedy zmywam albo inne rzeczy domowe robię a nie maluję paznokci! A on myśłi że wtedy odpoczywam... Mu sie zdaje że jak przyjdzie z pracy to już nie ma żadnych obowiązków, a ja "jestem w pracy" 24 na dobę i nie mogę wyjść o 17 i robić co chcę... Jakie to wszystko głupie... Mój mąż kocha naszego synka, lubi się z nim bawić ale... tylko wtedy jak mały ma dobry humor. Jak coś jest nie tak to ja się nim zajmuje. W rezultacie ciągle ja mam małego. Od noszenia to mi już kręgosłup wysiada a on juz nie lubi bawić się w łóżeczku. On mi się co chwila na brzuszek przekręca i wtedy płacze bo go ta pozycja męczy. I tak biegam w kółko do niego i go odwracam, minuta nie minie a on znowu na brzuchu... Czy wasze maluchy też tak robią bądź robiły? bo mnie to latanie dosłownie leczy... Macie na to jakiś sposób?
kyja
2006-04-05
12:42:27
Email
oj, Aneta, skad ja to znam;-)rok temu( gdy mały miał 7-8 m-cy) czułam się bardzo podobnie-czułam sie zapuszczona, przemęczona dzieckiem i zajmowaniem się domem, synek był karmiony piersią, więc odpadało odpoczęcie od niego choćby na 3-4 godziny.W kwietniu 2005 r. powróciłam do pracy-i o dziwo -odpoczęłam!! powrót do pracy bardzo dobrze mi zrobił-w pracy odpoczywałam od dziecka, a w domu od pracy;-))Teraz, niestety mam nieco inne odczucia-podobne do Michaliny-chciałabym mieć więcej czasu dla Misia.Aneta, idzie wiosna,maluszek rosnie-uszy do góry!!!może rozłóż maluszkowi koc na podłodze, rozrzuć zabawki-może sie zainteresuje nową sytuacją i troszkę odpoczniesz.Pozdraiwam:-))
Mała
2006-04-05
23:30:23
Email
Anetko, jak ja wiem co Ty czujesz...Jestem z Małą od pierwszych dni życia do teraz całe dni w domu.Teraz jest już lepiej ale był taki czas że czułam się okropnie, z resztą dokąłdnie tak jak Ty opowiadasz.Co prawda mój mąż, najchętniej zrobiłby wsyztsko za mnie ale onparcuje.Właściwe całe dnie.Wychodzi do pracy jak Natalka śpi a wrca to jest najwcześniej 18.WIęc nie jest w stanie za dużo fiz mi pomóc.Wiem ze Dominiczek jest teraz bardzo absorbujący, bo jeszcze nie chodzi a już chce być w ruchu i w centrum uwagi.A na rękach już cięzko go nosić.Ja sadzałam Natalkę do wózka, dawałam jej zabawki i z wózkiem szłam do kuchni.Pokazywałam co robię(a np zmywałam) pokazywałam po kolei garnki, talerze wszytsko i mówiłam co robię.Jak marudziła, śpiewałam jej piosenki, jak się nudziłą dawałam jej łyżki i inne rzeczy kuchenne do zabawy itd.I tak ze wszystkim.Ta samo szłam do łazienki robić pranie.Nawet do ubikacji.Sadzałam ją w wózku przed toaletą.WIem że to brzmi starsznie, ale ona naprawdę była marudna i chciała być cały czas przy mnie.Zobaczysz wiele się zmieni jak będzie raczkować a potem chodzić:)Niby więcej pilnowania by sobei nic nie zrobiła ale za to większa swoboda ruchów.A co do zadbania o siebie...Bardzo długo nie za bardzo miałąm czasu by zadbać o siebie.A to źle wpływa na samopoczucie.Więc jak Natalka śpi ja biorę się za siebie.Relaksuję się przez jakieś 15 min, później idę do łazienki, później zmywanie później np mycie podłóg i tak mijają te 2-2,5 godz drzemki Natalki.Anetko, pisze to wszystko po to by byś zobaczyła rytm jaki jest np u mnie.Ja dałam ci tylko przykłąd jak to wygląda u mnie.Ale Ty musisz znaleźć swój rytm.Musisz wpaśc we właściwe tryby i Twój "mechanizm" ruszy właściwym torem i nie będzie się już "zacinał".Wyczuj siebie.Trzymam kciuki za Ciebie:)Przetrwaszte trudne miesiące:)A później będzie już tylko lepiej:)Pozdrowienia:)
21Aneta
2006-04-06
07:40:46
Email
Dziewczyny dzięki za zrozumienie!! Co ja bym bez Was zrobiła?
maxim
2006-04-06
10:07:40
Email
Witam w Klubie zmęczonych i niezadowolonych z siebie mam.. Są dni, kiedy mam wszystkiego dosyć. Mąż pracuje do póżna. Widujemy sie dosłownie przelotem. Nie mam do kogo gęby otworzyć..no oprócz mojej małej i małego [ blizniaki:)]. Przenieśliśmy się na jakiś czas do domku na wsi. I nie mogę sobie tutaj miejsca znależć. Zero znajomych.Zero mozliwości większych. Od dziecka mieszkałam w Krakowie i przesiąkłam miastem i brakuje mi miasta.Ale zycie jest jakie jest i na pewne sprawy nie ma rady... Nie radzę sobie ze sprzątaniem, z zadbaniem o siebie. No..czasami mam takie zrywy...ale to tylko chwilowe bo na dłużej siły mi nie starcza.I to siedzenie w domu mnie dobija...Wczesniej miałam studia, pracę,wypady ze znajomymi,randki z mężem:)Umiałam zadbać o siebie...A teraz jestem jakas taka niedowartościowana..bo nie zdążąm z wieloma rzeczami, bo z dziećmi nie jest tak łatwo, bo wydaje mi się, że wiele rzeczy robię żle..Bo z przerażeniem patrzę nie raz w lustro..i zazdroszczę kobietom widzianym na ulicy, zadbanym..mającym czas. Fakt, że straciłam pracę bardzo mnie przygnębił i sprowadził niższe poczucie wartości..Mąż i męża siostry [ wszystkie cztery!] robią doktoraty, ukończyły kilka kierunków, kursów i takie tam..i wcale mnie nie wspierają tzn. siostry męża...Ja przy nich czuję się jak zero, które na dodatek nie radzi sobie z niczym i często, zbyt często wpada w takie dziwne stany...Staję się drażliwa, czepiam się męża o wszystko..nie mam cierpliwości do dzieci, czuję się beznadziejnie...Czasami pomagała mi mama ale ona mieszka od nas daleko i pracuje jeszcze ..więc nie ma takiej mozliwości, żeby częściej przyjeżdzała do nas...A my do niej raczej nie przyjedziemy bo w Krakowie jest małe mieszkanko.. Do tego wzieliśmy duzy kredyt na remont domku więc i kasy nie mam, żeby jakoś zainwestować w siebie. Wszystko idzie na dom i dzieci.A przy dwójce to są ogromne wydatki!!!Tak, że ręce opadają.. W stare ciuchy sie nie mieszczę. Nie mogę schudnąć choć nie jem duzo...i mam przeciez trochę latania przy dzieciakach...Nie wiem dlaczego tak się dzieje..Przybija mnie to wszystko. Nie wiem kiedy to wszystko jakoś się odmieni..Wierzę, że kiedyś się odmieni..
21Aneta
2006-04-06
10:37:20
Email
dobrze wiedziec że nie jestem sama ze swoim problemem.. a z drugiej strony smutno że tak nas dużo :(
polishgirl
2006-04-06
14:56:42
Email
Ja tez sie dopisuje do przygnebionych mam. Jestem miesiąc po porodzie i często ostatnio nachodza mnie takie stany depresyjne. Tez siedze w domu z małym, mąż pracuje do godziny 17, czasem dłuzej, jak juz wróci to zje obiad i tez chce chwilke odpocząć . prosze go żeby chociaz mi opowiedział co tam w pracy, cokolowiek, bo przez cały dzień siedze i nie mam do kogo buzi otworzyć. Jak jest ciepło to wyjde na spacer z małym, ale teraz ostatnio pogoda jak na złość nie dopisuje i brak mi słońca. Chwilami mam dosyć, czuje sie tez nie atrakcyjna, brzuszek po ciazy mi został lekki, nie duzy, ale jak pomysle jak wyglądalam przed ciążą to płakać mi sie chce. no i płaczę... A do tego to bola mnie brodawki, coś nie chca sie zagoić, ile to bedzie trwało. W nocy do małego wstaje tylko ja, mąż śpi, moge go obudzić , ale co mi pomoze skoro ja karmie piersią, czasem mały w nocy zje i ładnie zasnie, a czasem nie chce zasnąć, pręzy sie, i tak ze dwie godziny, a ja czuwam przy nim, nosze zeby mu sie odbiło itp. W dzień nie wiem w co ręce włozyć, czy sprzątać, prać czy szybko zrobic obiad , jak juz uda mi sie uspać małego, czy samej się połozyc i trochę pospać. Dzisiaj np. obudził sie o godzinie 8 rano i do 10.30 miałam go na rekach, zjadł, potem myslałam ze juz zasnął , a on sie znowu obudził i chcial jeść. Nawet sama nie mam czasu zjeśc śniadania. Ojej, mam nadzieję że jak przyjdzie wiosna, bedzie ciepło, zaświeci słonko, to bedzie jakoś inaczej i będzie mi sie chciało życ chetniej.
Natalka
2006-04-06
22:04:00
Email
Jednak nie jestem sama!!!Ja też należę do przydnębionych:( Mój Maksim ma prawie 14miesięcy, a przygnębienie chyba tylko się nasila, a nie maleje.Szukam sposobów, żeby się rozerwać,bo mój mąż należy raczej, z tego,co czytam o was, do typowych facetów-wraca z pracy-obiad i komputer!No może nie jest do końca taki zły,bo jakoś tam próbuje mi pomóc(czasem sam posprząta,pobawi się z Maksem,przebierze go,prawie zawsze sam go kąpie,bo z tatą synek czuje się pewniejszy przy kąpieli,nie wiem,czemu).Trochę dzieje się, dlatego że ja codziennie:( daję mu do zrozumienia,jak się czuję,co mnie boli w jego zachowaniu,czego pragnę,ale wtedy on mi zarzuca,że jestem wiecznie niezadowolona.A co,lepiej milczeć???!!!Więc,zaczęłam sama szukać wyjścia.Zrobiliśmy z maluszkiem badania i zaczniemy chodzić na basen:)Oprócz tego, chcę chodzić sama(bez dziecka),żeby chociaż trochę poprawić sylwetkę,bo wyglądam tak,jak napisała o sobie Aneta,czyli porażka i beznadzieja...Moim marzeniem jest też taniec,chciałabym chodzić z mężem na tańce,on nie ma nic przeciwko,tylko nie wiem,jak będzie z czasem. Dziewczyny,mam do was pytanie, co myślicie o pójściu do muzeum z dzieckiem?Mam taki pomysł,ale nie wiem,czy jest realny,jak długo dziecko wytrzyma i do jakiego lepiej pójść?!!!Trzymajcie się i wspierajmy się wzajemnie!!!

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum