szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Czy ja zwariowałam???


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Napisano: Treść:
Mała
2005-01-28
Email
Hej dziewczyny.powiedzcie czy mi już kompletnie odbiło?Mieszkamy z rodzicami.Do przeprowadzki pozostały nam miesiące...A ja normalnie wariuję w domu.Ugotuję obiad-źle bo zaostre potarwy, lub nie lubią tego.Nie ugoruję to słyszę ze nic nei robie.Wypiorę Małej rzeczy-źle za dużo proszku lub coś innego.Nie wypiorę jeszcze gorzej.Wychodzimy a tu pytania:gdzie dokąd,po co, o której wrócimy itd.Doszłam już do takiego obłędu że denerwuje mnie wsyztsko, jak głosno mówią, kaszlą, kichają itd...Nie chodzi o to że moi rodzice są aż tak starszni że się nas czepiją czy mają o wszystko pretensje.Starają się być mili i w ogóle.Ale bez pzrerwy uwagi ze oni to tak robią a my inaczej, że źle trzymamy Małą, źle karmimy, gdy płacze to znaczy że zadajemy jej ból.Itd.Wymiękam, po prostu wymiękam....
Małgorzata
2005-01-28
13:56:59
Email
Mała trzymaj się i pomyśl że to tylko miesiąc ! Znam ten ból ja też mieszkałam z rodzicami niby wszystko fajnie ale cały czas "cenzura". Pozdrawiam!
Agata
2005-01-28
17:26:22
Email
Mała, ciężka sprawa. Ja od dnia ślubu mieszkam z mężem na swoim. Kupiliśmy sobie małe, 2-pokojowe mieszkanie w bloku (10 minut drogi od rodziców samochodem). Mojej mamie bardzo się to nie podobało. Zawsze marzyła że zostanę w domu i marzy tak dalej. Rodzice mają duży dom. Mieszka razem z nimi mój brat z żoną i dwójką dzieci. Myślę że fajnie się złożyło że oni tam mieszkali w czasie gdy my zamierzaliśmy się pobrać...bo mieliśmy argumenty do tego, że razem się nie pomieścimy i poszliśmy na swoje. I tak mieszkamy osobno już półtora roku. Nie powiem - tęsknie bardzo za rodzinnym domem, nie potrafię się przyzwyczaić do mieszkania w bloku. Pod koniec tego roku mój brat przeprowadza się na swoje (wybudował dom) i moi rodzice, a zwłaszcza mama (mam kochaną mamę) są na 100% pewni, że my przyjdziemy tam mieszkać. Ja osobście nie mam nic przeciwko temu, ale marzeniem mojego męża jest się wybudowac i mieć własny dom. I wyszło tak, że jestem w rozterce. Z jednej strony chcę wrócić do domu (wiadomo rodzice będą coraz starsi a nie młodsi i przyda im się pomoc), ale z drugiej strony też chciałabym miec swój wymarzony domek. Cokolwiek nie wybiorę będzie przykrością dla drugiej strony. Chciałabym zrobić dobrze i rodzicom i męzowi...a niestey tak się nie da. W czasie ciąży (kiedy non-stop musiałam leżeć)moja mama była u mnie prawie codziennie i pomagała mi, teraz też przyjeżdza kiedy tylko może. Ale wiem, że jest to dla niej umęczenie. To zabawne, ale kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami, jak najszybciej chciałam się wyprowadzić (moja mama jest kochaną kobietą, ale lubi jak jest po jej myśli i wiem, że mimo najszczerszych chęci byłyby spięcia). Np. dzisiaj była u mnie a ja robiłam pranie. I za chwilę mama truchta do łazienki i przewiesza mi pranie po swojemu. No, ja jestem taką osobą która potrafi to zrozumieć i machnąć ręką - choc nie zawsze, (wiem, że nie robi tego złośliwie), ale nie wiem jak by było gdybyśmy zamieszkali u rodziców. Pamiętam takie sytuacje o których piszesz Mała jak jeszcze mieszkałam w domu. Fakt, szybko się o nich zapomina jak się jest na swoim, ale czasami są momenty, że ta mama przydałaby mi się już...a niestety nie mieszka ze mną. Z drugiej strony bycie na swoim to też fajna rzecz. Uczy patrzeć na wiele spraw z innej perespektywy. Ojej ale się rozpisałam. Sorry, ale przynajmniej się wygadałam. Mała miesiąc przeleci jak z bicza trzasnął i będzie super. Zobaczysz...
punta
2005-01-29
13:19:18
Email
Nie przejmuj się tym. My mieszkamy z moimi rodzicami, no i jak to bywa mojej mamie 2/3 rzeczy, które robie nie odpowiada (źle ubiorę kacpra lub siebie, bo akurat zrobiłam pranie z dziecka w sobotę, bo "krzywo" na nią spojrzałam), ale ja staram się na to nie zwracać uwagi, przemilczę przytyk, wyjdę, policzę do 10, a jak nie pomaga to do 100. Staram się nie tracić cierpliwości i mamę traktować jak małe wybredne dziecko. Oj nie jest tak idealnie, wiele razy wyprowadzi mnie z równowagi, czasem zdarzy się nam jakaś awanturka, a potem jest parę "dni spokoju". Niestety ktoś musi być mądrzejszy i ustąpić temu drugiemu, bo inacznej wspólne mieszkanie nie ma sensu. Muszę ci się przyznać, że zdarzyło mi się kilka razy powiedzieć mamie, aby się nie wtrącała, zwłaszcza jak mówiła do męża, że źle coś robi przy kacprze. Oczywiście kończyło się to obrazą majestatu, defiladowym wyjściem i nieodzywaniem się przez jakiś czas. Ale z drugiej strony nie można sobie pozwolić, aby nam rodzice na głowę wleźli, bo mamy swoje zdanie (zazwyczaj inne)i podejmujemy swoje decyzje dotyczące naszych spraw. Moi rodzice powoli się przyzwyczajają i myślę, że z czasem im to przejdzie.
Aska
2005-01-29
16:31:12
Email
Ja mieszkam u teściów(a właściwie teściowej bo tata zmarł 2 tygodnie po narodzinach Oluni, niestety nie zdążył jej zobaczyć bo ostatnie dni spędził w szpitalu - a tak bardzo jej wyczekiwał, był wspaniałym człowiekiem, lubiłam go), tzn we wspólnym domu ale osobne piętro, osobna kuchnia, łazienka itd. Mama mojego męża jest dobrą teściową, chyba takich mało, generalnie nie powinnam jej się czepiać no ale.....bywa, że mnie drażni. Nie potrafię tego uzasadnić. Przed narodzinami Oli nie wtrącała siędo niczego ale teraz ma wiele do powiedzenia na temat opieki nad Olą. A to czy woda jej do uszków nie naleci przy kąpieli, a to nie dawaj jej już herbatki bo Ola nie chce (a może i nie chce ale ja jestem przekorna i właśnie nadal daję nic się nie oddzywając), a to mąż źle huśta małą - za wysoko. Wiele by tu pisać. Ja wiem, mama nie robi tego złośliwie ale ja popadłam w taką paranoje, że mnie wszystko drażni - sama jej osoba. Nie podoba mi się nawet to, że gdy przyjeżdza moja mama teściowa nic tylko "Olunia i Olunia", zupełnie nie daje się pobawić z dzieckiem mojej mamie, a przecież Ona ma ją na codzień. Nawet na spacer nie chce mi się wychodzić gdy mama wcześniej przyjdzie i mówi żebyśmy wyszły bo ładna pogoda. Wiem to chore!!!! Na szczęście mój mąz jest wspaniały i stoi na posterunku zawsze. Ja nie muszę się oddzywać (nie wywiązują się z tego powodu awantury)bo zawsze jakoś Maciek wybrnie z sytuacji. Nawet jeśli to on jej zwróci delikatnie uwagę to zawsze inaczej wygląda niż gdybym to ja pyskowała. zazwyczaj nic sięnie oddzywam tylko robię swoje. Wiem, że zaraz zejdzie do siebie, więc jakoś to wytrzymuję. ALE......uwierzcie brakuje mi czasem cierpliwości. Zaczynam nie radzić sobie sama ze sobą i też mam wrażenie, że to może ja zwariowałam.
Mała
2005-01-31
09:06:49
Email
Dziewczyny jesteście wspaniałe:).Dzięki za slowa pocieszenia:).Staram się naprawdę wyciszać, uspokoić, ale tak jak mówicie nie mozna sobie pozwlić by rodzice weszli nam na głowę.mamy zuperłnie inne zdanie niz rozice i powoli muszę się do tego przyzwyczaić.Nie powiem naprawdę bardzo nam pomagają.No ale zawsze jest to ale...A teraz w sobotę dowiedziałąm się starsznej rzeczy....Ekipa która stawia nasz domek poinformowała nas o najgorszej rzeczy jakiej sie bałam...o opóźnieniach w budowie.Zabili mnie tekstem że do kwietnia powinni skończyć:(:(:(...Cóż musimy to przetrwac..Wiecie mój św pamięci wujek zawsze mówił:"żeby było dobrze najpierw musi być źle"...Pocieszające;).jeszcze raz dzięki.Trzymajcie się:)
Kamila
2005-01-31
11:19:42
Email
Przez pierwszy rok małżeństwa mieszkaliśmy u moich rodziców. Do spięć dochodziło naprawdę BARDZO rzadko. No ale wtedy nie mieliśmy Kini. Ciągle tylko praca, moje studia, widywalismy sie praktycznie w nocy :)))) Por oku wyprowadzilismy sie na stancję i było zupełnie bosko. Po kolejnym roku kupiliśmy własne M. Urodziła się Kinia... Moja teściowa zwariowała. Ciągle się kłócimy, ale to już opisywałam... Ale w minioną sobotę bylismy u mojego brata na imieninach (mieszka z moimi rodzicami-kawaler), moja mama bierze małą na ręce, Kinia jakoś się skrzywiła i mama od razy mówi, że boli ją brzuszek... albo że chce jej się spać... Za każdym razem jest tak samo... albo brzuch albo spanie... Jakoś się wkurzyłam (ostatnio chodzę nabuzowana po przejściach z teściami i chrzcinami) i mówię do niej, że nie boli jej brzuch ani nie chce jej się spać... Mama ja odłozyła i wyszła. Wyszła zapalić, wraca i ściska małą, chucha jej... ja nie palę, więc mam świra na tym punkcie (tak wogóle to mam chyba świra na punkcie mojego dziecka) no i mówię żartem, że się babcia napaliła i teraz chucha... no i mam sie obraziła. Powiedziała, że idzie umyć zęby bo mi się nie podoba jej zapach z ust... Miałam ochotę jechać do domu. Czy jestem jakaś dziwna, dziewczyny??? Jak dotąd nie miałam żadnych problemów z mamą. Naprawdę, bardzo mi pomaga, jest wspaniała. Kocham ją. Ale niekiedy wymiękam.
kyja
2005-01-31
13:41:00
Email
ja teraz przez tydzień byłam u mojej mamy-trochę się bałam tego, bo mama jest tyranem:-)poszło gładko-też ma zapędy do pouczania(eks-nauczycielka),też słyszałam teksty typu'pewnie Misio chce to, tamto'itp.Ale ogólnie było fajnie, czasami trzeba było włączyć OLEWATOR;-]]]-zwłaszcza mój mąż często go uruchamiał, hihihi
punta
2005-01-31
13:56:47
Email
Kamilko niestety musisz się nauczyć niektóre rzeczy puszczać płazem, udawać że nie słyszysz. Wiadomo, że ty wiesz co dla twojej dzidzi jest najważniejsze, ale też wiem z własnego doświadczenia jak to wygląda z drugiej strony. Pojechaliśmy do teściowej w gości i akurat był tam brat męża z żoną i małą dzidzią. No i zaczęło się: (dzidzia ma 4 miesiące)mała płacze w niebogłosy, zaglądam a ona potówka " na całym ciele", mokra z potu, akurat młodych nie było więc złapałam za ciuchy i dziecko i przebrałam w lżejsze, aby się nie przegrzewało. Dałam pić, bo jak dziecku gorąco to i chce się pić, całe czoło mokre- dowiaduję się że nie dają dziecku żadnych witamin a przecież powinni- zaczynam się wkurzać. Mała dostała jeść jakieś 4 godziny wcześniej, nie zjadła nawet połowę- moje zdanie jest takie że pręży się jak przy kolce choć oni twierdzą, że jej nie ma, drze się z głodu a młodzi nie zostawili nic przygotowanego do jedzenia (ja karmiłam piersią, mleka z proszku bez przepisu nie umiem zrobić- w końcu mam prawo nie umieć). Cholera mnie bierze (sorki za słownictwo ale pomyśl sobie jak mi było żal tej małej). Na koniec przychodzą młodzi (nikt nic nie mówi co się przy dziecku robiło bo mogą nakrzyczeć- nie lubią słuchać rad) i od razu z pretensjami, że mała płacze bo jej zimno, bo ktoś ją rozebrał, bo jest głodna (zjadła 15 min wcześniej bo znaleźliśmy "specjalistkę" od sztucznego karmienia), że źle ją bawimy. Całe szczęście, że niedługo potem pojechaliśmy do domu, bo miałam wielką ochotę wygarnąć tej mamusi co o niej myślę. Z innej strony: Myślę, że twojej mamie po prostu zostało to po tobie i chce dla twojego go dziecka jak najlepiej. Tylko, że jej to co najlepsze nie musi się równać z twoim. Myślę, że ty i mama jesteście bardzo wyczulone na zachowanie drugiej strony i jak dacie sobie więcej luzu przy dziecku to będziecie się wpaniale porozumiewać. A odnośnie dziecka to mój mąż przewiózł naszego 2-tygodniowego synka, w wózku po największych wertepach biegiem (o mało go za to nie zabiłam!!!). Życzę powodzenia.
Mała
2005-01-31
14:44:02
Email
Punta, to co napisałaś o tej Małej i jej rodzicach...przyprawiło mnei o dreszcze!!!Dobrze że byłaś tam Ty i wiedziałąś co zrobić.I tu jest racja że trzeba to umiec jakoś wypośrodkowac.Ale zgadzam się z Kamilą jeśli chodzi o palenie.Też jestem na to uczulona.Gdy jestem z Mała na spacerze mijam ludzi z papierosem łukiem i z nienawistym spojrzeniem i traktuję jako trucicieli mojej Małej.I normalnie szlag mnei trafia(sorki za słówko) gdy widzę matkę z wózkiem i z papierochem w buzi!Normalnie buzuje we mnie jak nie wiem!Wracając do mojego tekstu o wypośrodkowaniu...cóz łatwo mówić...to baaardzo trudne kiedy ktoś wmawia nam na siłe że cośjest nie tak jak my sądzimy.I to działa w drugą stronę.Niestety w takim momencie z reguły myślimy o swoich uczuciach.Pzryzanje się do tego, ale to chyba instynktowna obrona.Ja mam taki charakter że muszę powiedzieć co mi leży na wąrtobie, bo inaczej wariuję.Różne z tego wynikają rzeczy...
Katecat
2005-02-01
14:38:03
Email
Mała, jak ja Cię rozumiem! Mieszkam z tesciami i Też doszłam do etapu, że denerwują mnie rzeczy irracjonalne - np szum wody wieczorem kiedy teściowa się kąpie (generalnie na nią mam większego nerwa bo to ona głównie zadaje 100 pytań do, jak ja to mówię, co gorsza przepytuje naszych gości, potrafi też kiedy jest u nas ktoś, kogo zna wleźć do pokoju bez pukania, przerwać rozmowę i zacząć swoje wypytywania). Co do Miłoszka to do ciężkiej cholery doprowadzają mnie teksty - płacze dzieciątko, jeść nie dali a sami jedzą - kiedy np jemy kolację a Żółwik marudzi w swoim foteliku bo już za długo się nie bawią. Generalnie wg niej Miłosz płacze tylko z dwóch powodów - jest głodny albo go boli brzuszek. Głodzone dziecko ma 2,5 miesiąca i waży 6700 i do tej pory, odpukać, nigdy go nie bolał brzuszek. A najgorsze jest to, że cokolwiek się dzieje to ona sieje panikę i jeszcze bardziej nas denerwuje. Czasami się zastanawiam czy ona już wszystko zapomniała z czasów dzieciństwa Wojtka? Ja świeżo upieczona mama muszę ją uspokajać i tłumaczyć. Zresztą temat rzeka... Ale ja na razie nie mam gdzie się wyprowadzić...
Aska
2005-02-01
14:41:38
Email
...a moje dziecko chcą mi ciągle usypiać...
Katecat
2005-02-01
14:49:08
Email
A tak, dajcie mi go to ja go ukołyszę na podusi...
punta
2005-02-01
22:21:03
Email
Moja teściowa jak pierwszy raz wzięła Kacperka na swoje ręce to też zaczęła nim huśtać, ale usłyszała ode mnie tekst "jak mam będzie tak go huśtać, to mam będzie codziennie przyjeżdać bawić, bo ja nie wydolę" no i przestała. No, ale ona jest w miarę normalna i dobrze przyswaja to co się do niej mówi.
Mała
2005-02-02
10:26:24
Email
U mnei to samo:"polulaj ją do snu, albo dajk to ja ją polulam", ale teraz to już ją odcięłąm od lulania Natali, sama też jej nei lulam do snu i śpi jakoś.Katecat, to co powiedziałąś dokąłdnie przedstawia to co dzieje się u mnie.Ja już właściwie nie zapraszam znajomych do domu.Jedynie moich najbliższych znajomych i to wtedy gdy moich rodziców nie ma w domu.Czyli przed południem.I tu nie tylko chodzi o moją mamę.Ale w duzej mieze o moejgo tatę.Wraca z parcy i do Natalki,"co nikt się z Tobą nei bawi, pewnie cały dzień tak sama leżysz.nakarmili Cię w ogóle?"A ja dopiero zaczęłąm jeść obiad.Szał...Cóż pozostało mi odliczac dni i godziny...

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum