szukaj zwrotu:       szukaj w:
wybrano:
dział - Matki, żony, kochanki (problemy z dziećmi, mężami i niemężami, teściowymi, pracą, plotki, rady, itp)
temat - Jak powiedzieć...


Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony głównej forum
Napisano: Treść:
MoNiSiA
2012-08-19
Email
Witajcie po dłuższym czasie. :-) Wracam do Was z pewnym dręczącym mnie pytaniem i liczę, że może uzyskam chociaż jakieś wskazówki, które okażą się pomocne. Zawsze też lepiej poznać opinie osób, które na sprawę patrzą z dystansem i z boku. Otóż, przechodząc do tematu, chodzi o to, że Julia nie zna swojego biologicznego ojca. Nie wie też o jego istnieniu. Dla niej tatą jest mój mąż i tak było od momentu kiedy go poznałam. Sama, z własnej woli zaprosiła go na przedstawienie do przedszkola z okazji Dnia Taty. Miała wtedy 3 lata. Zaczęliśmy tworzyć rodzinę i mój T. wystąpił o adopcję wewnątrzrodzinną. Mieliśmy spotkania u psychologa dziecięcego, który zasugerował, że powiedzenie dziecku prawdy o jego pochodzeniu jest tym lepsze i łatwiejsze dla niego do zrozumienia i zaakceptowania, im jest ono mniejsze. Powiedział też, jak taką rozmowę przeprowadzić, ale niestety, ja nie mogę się przemóc, choć wiem, że to nieuniknione. :-( Jest we mnie bariera, boję się, że to co budowane było przez tych kilka lat, legnie w gruzach. Boję się też, że Julia będzie wymuszała na mnie kontakt (którego zresztą w ogóle nie ma) z jej biologicznym. Dla mnie ten rozdział jest zamknięty. Z drugiej strony mam obawy, że później rzeczywiście będzie gorzej, że dojdą hormony, większa głupawka, itp. Wiem, że żaden czas nie jest dobry. Zbieram się jednak do tego, by w końcu się przełamać i dlatego chciałabym poznać Wasze opinie, podpowiedzi. Być może spotkałyście się już z takim przypadkiem gdzieś wśród rodziny lub znajomych? Jakie były reakcje? Jakie są Wasze odczucia? Dzięki dziewczyny za każdą pomoc, sugestię, radę, która jest teraz dla mnie szczególnie ważna.
basienka25
2012-08-19
12:34:45
Email
Monisia, a ile lat ma Julka? 7? Wiesz wydaje mi się, że musisz się przemóc i powiedzieć jej teraz. Im jest młodsza, tym szybciej zrozumie, tak myślę. Ja mam podobną sytuację. Z tym że ja muszę powiedzieć o moim biologicznym ojcu, którego moje córki odwiedzają , ale nie wiedzą tak naprawdę kim on jest dla mnie. Na razie czekam, aż same zapytają, ale nie zamierzam czekać dłużej, niż do siedmiu lat Oli ( ma teraz 6). Na pewno ciężko Julii będzie to pojąć, ale może masz jakieś zdjęcie jej taty.
Goga66
2012-08-20
15:09:47
Email
Z tego, co wiem, to Julka ma 7 lat. Nie wiem, jak to się robi i co mówi ale pewnie psycholog najlepiej doradziła. W każdym razie wydaje mi się, ze faktycznie, czym wcześniej, tym lepiej. Nie wiem, na ile Julka wie, skąd są dzieci, bo Zuzia mniej więcej wie. Wtedy trzeba by chyba wytłumaczyć, że biologiczny spowodował, że jest na świecie i taki nazywa się biologicznym tatą. Ale najprawdziwszy to ten, który na co dzień dba, opiekuje się nią i daje przyjaźń i ciepło, i którego ona kocha i ufa mu. I czasem biologiczny staje się prawdziwym ojcem a czasem jest jak u niej i różnie jest w rodzinach. Jeśli będzie chciała zobaczyć biologicznego, to pewnie będzie trzeba z nim się spotkać ale może nie teraz jeszcze będzie chciała, bo kiedyś z pewnością. A dlaczego biologiczny w ogóle nie interesuje się? Od początku nic a nic?
A może psycholog by uczestniczyła w czasie rozmowy, gdzieś z boku, jeśli się boicie sami?
Goga66
2012-08-27
14:34:22
Email
Monisiu... I wciąż jesteś przed? Łatwo nie masz na pewno...
MoNiSiA
2012-09-04
20:00:28
Email
Hej, hej, dziękuję za to, że napisałyście. Nie odzywałam się, bo miałam pogrzeb dziadka i zapomniałam o tym pytaniu na forum.Teraz już jest lepiej. Julia ma 7 lat, zdjęć jej taty nie mam, wszystkie podarłam dawno temu. Wiadomo jest jeszcze fb i nk, ale... no właśnie, ale dla mnie ten rozdział jest zamknięty. Gosia, ok. To w jaki sposób przedstawiłaś możliwy scenariusz przeprowadzenia takiej rozmowy w jakimś sensie do mnie przemówił. Ale teraz kwestia tego, kiedy powiedzieć. Z jednej strony powszechnie mówi się o tym, by powiedzieć dziecku jak najszybciej lub w miarę możliwości dość szybko. No ale z drugiej też strony ja uważam, że dziecko lepiej zrozumie taką sytuację będąc starszym, bardziej świadomym i dojrzałym emocjonalnie człowiekiem. Próbuję też wierzyć w to, że przecież robię to dla niej, by była szczęśliwa, żeby miała normalne dzieciństwo i normalne wspomnienia. Jeszcze czekam... Nie jest łatwo, niestety.
Kamila
2012-09-05
13:25:59
Email
Moniśka, ciężki temat. Obracam się w kręgu rodzin zastępczych i adopcyjnych i powiem jedno, że im później tym gorzej. Wiadomo każde inne dziecko inaczej reaguje, ale nawet te, które wiedzą od "zawsze" - wciąż dopytują.. myślę, że powinnaś jak najszybciej to zrobić. Dobry pomysł z psychologiem, ale takim, którego Julka zna. Oczywiście nie można mówić, że: tamten tata Cię nie kochał, bo to zrozumie kiedyś sama. Myślę, że mogłabyś porozmawiać o dzieciach właśnie adoptowanych, że nie którzy nie mają własnych dzieci i wtedy trafiają do innych kochających rodziców. Możesz powiedzieć, że byłaś bardzo szczęśliwa z jej bio tatą, że myślałaś, że będziecie razem wychowywać ją, ale niestety wyszło tak a nie inaczej i koniecznie zaznacz, że to nie jej wina. Niestety dzieciaki biorą winę na siebie :( dobrze, by mąż Cię wspierał przy tej rozmowie. To jest bardzo ważne. Zmuś się i powiedz jak najprędzej, bo im później tym gorzej. Trzymam kciuki za Was!
Kamila
2012-09-05
13:30:33
Email
Wklejam wierszyk - bardzo pomaga dzieciom adopcyjnym. Może jakoś i Wam pomoże, może mąż przeczyta i odniesie do to swojej sytuacji? Wiersz Agnieszki Frączek z książeczki pt "Jeśli bocian nie przyleci, czyli skąd się biorą dzieci" Kiedyś, kiedyś ... chyba w maju? na ulicy...? lub w tramwaju ...? moją mamę spotkał tata. Los obojgu figla spłatał, bo choć mieli inne plany, czuli, że są ... zakochani! "Nie do wiary!", myślał tata, "Ja i miłość?! Koniec świata!". "Och, och, och ..." szepcze mama, "chyba kocham tego pana...". Tak zaczęło się to wszytsko. Wkrótce było weselisko, pokój z kuchnią (na początku), sto uśmiechów w każdym kątku, w dzień tysiące chwil uroczych, gwiazdy spadające w nocy (potem piasek w oczach z rana) i ... czekanie na bociana. Ale bocian - sami wiecie - woli włóczyć się po świecie, szukać żab na całym globie, zamiast dzieci dźwigać w dziobie. Zresztą może ja się mylę? Wszędzie jest niemowląt tyle ... Może to nie boćka wina? Może inna jest przyczyna ...? Tak czy owak, mama z tatą, choć od lat czekali na to, choć szukali w krąg pomocy, choć robili, co w ich mocy, żeby zostać rodzicami, ciągle byli sami. Sami ...! Innym mamom, w wielkich brzuszkach, słodko biły już serduszka synków małych jak landrynki i córeczek jak malinki. A u mojej mamy - cisza ... Tylko tata czasem słyszał, jak po domu nocą drepcze i cichutko (do mnie ...?) szepcze: - Tak bym cię przytulić chciała, okruszynko moja mała ... Wreszcie tata rzekł: - Kochanie ... Jest też inne rozwiązanie. Nie mogliśmy sprawić sami, by maluszek był tu z nami, ale go kochamy przecież! Może on już jest na świecie? Tak jak w bajkach - hen, daleko, za górami i za rzeką ...? Trzeba tylko go odnaleźć. Nie wahali się więc wcale! Spakowali ciepłe ciuszki, stertę pieluch, trzy poduszki, odrzutowy samolocik (prezent od szalonej cioci), lalkę, mleko, bukiet bratków, kaftaników sto (od dziadków), kocyk w kratkę, kocyk z kotkiem, tuzin smoczków i grzechotkę, boćka z pluszu, czapkę w kwiatki, niespodziankę od sąsiadki, szmpon, mydła, tran, mazidła, i ... pognali jak na skrzydłach! Przyjechali w samą porę, bo rózowy, śmieszny stworek (cztery kilo i pięć deka) już się nie mógł ich doczekać. Kiedy mnie przywieźli z dala, tata mało nie oszalał, dziadek po chusteczki latał i tłumaczył, że ma katar, wujek szeptał: "Moja klucho!", babcia całowała w ucho, piesek mi przynosił piłkę, a mamusia, przez pomyłkę, kaszką częstowała gości i wciąż śmiała się z radości. A co dalej? Dalej było już zwyczajnie - raz ciekawie, raz banalnie - przytulanki i swawole, rower, wrotki i przedszkole, bajki, rosół, śnieg i narty, bałwankowy nochal z marchwi, czasem mina nadąsana, bo znów stłukły się kolana, czasem żarty i chichotki, figle z tatą, z mamą plotki ... Nic w tym nie ma niezwykłego! Może tylko prócz jednego - kiedy widzę gdzieś bociany, to przytulam się do mamy... I z uśmiechem myślę o tym, że choć przez bocianie psoty nigdy mnie nie miała w brzuszku, choć nosiła mnie w serduszku"
ciekawa
2012-09-05
15:15:10
Email
Poryczałam się......mój szwagier ma córkę adoptowaną na roczku byłą u niej-moja chrześnica:)
Kamila
2012-09-06
10:50:24
Email
A czemu ryczysz? :)
Joanna26
2012-09-06
10:51:31
Email
No jak to czemu, wzruszający ten wierszyk:) Mnie tez stanely swieczki w oczach.
Kamila
2012-09-06
10:56:38
Email
Tak, przepiękny wręcz :) dzieciom bardzo pomaga... a i rodzicom również :)
Kamila
2012-09-12
12:28:20
Email
Monika, jak tam u Was?
MoNiSiA
2012-09-12
21:44:17
Email
Hej, dziękuję za pomoc dziewczyny. Kamila, wiersz jest świetny i też mnie bardzo rozczulił. Jestem po rozmowie z psychologiem. Dostałam wskazówki dotyczące przeprowadzenia takiej rozmowy. Taka rozmowa musi być rozpoczęta od postawionego pytania przez dziecko lub też, w której wywoła się te kwestie, a więc np. wspólne oglądanie zdjęć, gdy była mała, itp. Jula takie pytania zadawała, ale zawsze udawało mi się jakoś je zbyć. Teraz w tym przypadku muszę powiedzieć jak było w rzeczywistości. Ale też mówić to w sposób naturalny, żeby nie zestresować jej dodatkowo. Wiadomo, moje emocje mogą się na niej odbić, więc wiele zależy, jak ja podejdę do tej rozmowy. Odpowiadać na pytania tylko postawione przez dziecko, bo na szczegóły przyjdzie czas i z wiekiem będzie chciała wiedzieć więcej. Przeprowadziłam już rozmowę, w której opowiadałam o dziewczynce, która poznała swojego biologicznego tatę (takiego, który przyczynił się do tego by była na świecie), kiedy miała 8 lat i wcześniej nie wiedziała o jego istnieniu, ponieważ sądziła, że tata, który się nią dotychczas opiekował był również jej biologicznym tatą. Wypytałam ją o emocje, jakie jej towarzyszyły, pytałam, jak ona by się z tym czuła, itd. Wydaje mi się, że przyjęłaby to dość dobrze, ale oczywiście nie mogę tego wiedzieć na 100%. Tak czy inaczej, podjęłam kroki i decyzję, że przy najbliższej okazji przeprowadzę z nią taką rozmowę. Czasem Jula coś mówi i dodaje : wtedy, kiedy tata z nami nie mieszkał, albo : poznałam babcię, jak miałam 3 latka, prawda mamo? Nie wyprowadzam jej z błędu, tylko przyznaję jej rację, ale ona nie podtrzymuje dłużej tematu. Teraz będzie inaczej. Powiadomię Was dziewczyny, kiedy będziemy już po. Myślę, że strach ma wielkie oczy. Po rozmowie z psychologiem trochę się uspokoiłam, będzie dobrze. Dzięki za rady. :-) Trzymajcie się.
Goga66
2012-09-21
17:17:14
Email
Monisiu - trzymam kciuki! Myślę, że dużo obaw rodziców jest powiększonych przez duże doświadczenie, jakie mamy. Dzieci czasem bardziej zdroworozsądkowo potrafią podejść.
To pewnie nie pomoże, bo nie Twój przypadek, ale jako przykład ładnego rozwiązania problemu powiedzenia dziecku, że jest adoptowane. Tak Renata Przemyk poinformowała swoją adoptowaną córeczkę - zdaje się, ze bardzo wcześnie:"(...)wytłumaczyłam jej, że Pan Bóg się zagapił, ale zawsze miała być moją córką. I nią jest. A ja po prostu musiałam ją odnaleźć. To się właśnie stało i teraz wszystko jest tak, jak być powinno" (adoptowala ją jako 8-tyg. niemowlę).

Dodaj nowy wpis      Powrót do wybranego działu      Powrót do strony gwnej forum